RE: [RolePlay] Magic World V - The New Era
Lorenzo natomiast wziął prysznic a potem przebrał się... po chwili wszedł już do swojego łóżka i położył się spać... chciał wypocząć po tym dniu.
Zakira miała zasłonięte oczy... w dłoniach trzymała włócznię... mocno zacisnęła ręce na broni aby dobrze ją wyczuć... po chwili nabrała powietrza w płuca i wytężyła swoje zmysły... mimo że w oczach widziała ciemność to dzięki swoim zmysłom wyczuła stojące nieopodal tarcze łucznicze... uśmiechnęła się i zachichotała, a po chwili wzięła zamach i cisnęła drugi raz włócznią... broń świsnęła lecz wbiła się w górny bok tarczy... a Cassahs wymagał środka...
Zakira wolno odsłoniła oczy i zerknęła... dostrzegła że nie trafiła... syknęła gniewnie...
Cassahs w tym momencie wyciągnął swoje szare dłonie spod czarnego płaszcza i wycelował w Zakirę... Wampirzyca momentalnie legła na ziemię i zaczęła krzyczeć z bólu... kilka kruków siedzących na koronie drzew wzniosło się w powietrze i odleciało...
Zakira zwijała się z bólu trzymając się za szyję i głowę... czuła że zaraz cała głowa jej po prostu wybuchnie... krzyczała z bólu...
Cassahs po chwili ponownie schował swoje dłonie pod czarną szatę...
- W środek... Zakiro... masz trafić w środek... - rzekł chropowatym, mrocznym, spokojnym głosem...
Zakira dyszała ciężko i starała się uspokoić oddech... po chwili podparła się na dłoniach będąc na ziemi i uderzyła pięścią w ziemię, syknęła...
- Wybacz wuju... teraz cię nie zawiodę! - powiedziała głośno i poderwała się sycząc jeszcze lekko z bólu...
Drakkan natomiast wrócił do swojego domu... wziął prysznic i ogarnął się, a następnie zjadł późną kolację cały czas rozmyślając o Lupus... wiedział że jutro arcyważny dzień... coś na co długo czekał... randka z Lupus...
Wezyr po chwili położył się do łóżka i zasnął nadal rozmyślając o rudowłosej...
Bitka w karczmie w Volturus trwała w najlepsze... kamienne masywne bestie przybyłe z Azazlefem toczyły bój z uzbrojonymi po uszy szumowinami i osiłkami... wszyscy tłukli się jakby byli w amoku, meble, deski, flaki, krew, kończyny fruwały w powietrzu... cała karczma aż dudniła, zaraz miała runąć...
Stopczyk natomiast toczył pojedynek z Azazlefem... Czarni Rycerze co chwilę wymieniali między sobą ciosy... Stopczyk walczył czarnym potężnym mieczem, Azazlef natomiast czarnym magicznym toporem... co chwila brutalnie jeden uderzał drugiego...
- ZABIJ TEGO PSA! - krzyczała Callisto stojąc nieopodal, wrzeszczała szaleńczo do Azazlefa... chciała aby Stopczyk zdechł... miała czyste szaleństwo w oczach...
W tym momencie dwóch osiłków zaszło Czarownicę od tyłu... pochwycili ją, jednak Callisto była w amoku... momentalnie machnęła dłońmi a w jej ręce pojawił się czarny sztylet którego używała do mordowania mieszkańców miast Czarnych Rycerzy... swoim czarnym sztyletem wypruła flaki już tysiącom kobiet, dzieci i mężczyzn...
- Jesteś nasza... weźmiemy cię jednocześnie... - powiedział jeden z osiłków do ucha czarownicy... Drugi natomiast śmiał się i rozpinał już spodnie...
Callisto zachichotała szaleńczo, a następnie mocnym zrywem odwróciła się i cięła sztyletem tors osiłka... krew mocno trysnęła a facet wrzasnął...
- O ty kur*a zdziro! - ryknął drugi osiłek i dobył maczugi zza pleców... Callisto jednak pstryknęła palcami a czarno-magiczne zaklęcie wykrzywiło brutalnie i nienaturalnie jego nogi... facet momentalnie runął na ziemię i wypuścił broń z rąk... wrzeszczał z ogromnego bólu...
Callisto podbiegła do leżącego i chwyciła go za łeb... po chwili na oczach drugiego wbiła swój sztylet głęboko w szyję faceta a ten natychmiastowo zdechł... Callisto zachichotała szaleńczo, a po chwili pstryknęła palcami i teleportowała się w pobliże drugiego... cięła sztyletem w powietrzu lecz nie trafiła zbója, zachwiała się na nogach śmiejąc się szaleńczo... osiłek natomiast wycofywał się do tyłu gdyż jego tors mocno krwawił...
Czarownica wycelowała dłonią w faceta, a po chwili uniosła go w powietrze... zaczęła miotać nim po całej karczmie i demolować resztki mebli i kilka ścian... mocno uszkodziła karczmę i znacząco przyspieszyła jej destrukcję... w końcu cisnęła mężczyzną w plecy jednej z kamiennych bestii, a ten całkowicie się na niej roztrzaskał...
Azazlef ze Stopczykiem tłukli się już dłuższą chwilę... po krótkim momencie jednak Stopczyk zdołał kopnąć Azazlefa i odepchnąć go od siebie a ten runął na plecy... po chwili obaliły się na niego dwa kamienne bydlaki które mocno go przycisnęły... Azazlef zaczął wrzeszczeć i tłuc pięściami... chciał natychmiast wstać...
Stopczyk natomiast rozejrzał się... dostrzegł Callisto stojącą plecami do niego i oglądającą jak jedna ze ścian karczmy całkowicie się wali... Czarny Rycerz momentalnie podszedł do Czarownicy od tyłu i ponownie chwycił jej dłonie i mocno zacisnął swoją rękę unieruchamiając Czarownicę.
- Nieee, PSIE!! - wrzasnęła Callisto szarpiąc się mocno, krzyczała i szamotała się...
Stopczyk nie puszczając jej rąk znalazł się znowu przed nią... po chwili chwycił drugą dłonią jej suknię w miejscu jej biustu... rozpiął jej kilka guzików i uszkodził nieco suknię... spoglądał na czarownicę z ogromnym pożądaniem... patrzył na jej usta i biust
- Jesteś moja.. nie uciekniesz... zrobię co zechcę... - rzekł Stopczyk brutalnym tonem, a po chwili znowu obszedł Callisto i znalazł się za nią, po chwili pchnął ją mocno na jeden z pobliskich drewnianych stolików który nie był uszkodzony... przycisnął twarz Callisto do stolika kładąc ją do połowy na stole, wypiął ją, nie puszczał nadal jej dłoni.. swoją drugą dłonią znowu zaczął rozpinać swoje nogawice... Callisto mocno się szamotała i wierzgała... krzyczała bardzo szaleńczo... widziała jak cała karczma się wali..
W tym momencie Azazlef zdołał rozłupać dwie kamienne istoty które na nim leżały i momentalnie podniósł się z ziemi.,.. ruszył na Stopczyka i huknął mu toporem prosto w plecy, Stopczyk zawył wściekle i ryknął na całą okolicę... uderzył Callisto łokciem mocno w plecy, a Czarownica krzyknęła z bólu... Stopczyk popchnął ją na ziemię a ta upadła z krzykiem... Stopczyk natomiast odwrócił się i wymierzył cios z pięści w pysk Azazlefa, ten zachwiał się lekko, a po chwili także wymierzył dwa ciosy pięściami.. jednym trafił w prawe ramię Stopczyka a drugim prosto w jego mordę...
Czarni Rycerze tłukli się brutalnie na pięści, ich uzbrojenie trzaskało...
W tym momencie cała karczma AŻ ZADUDNIŁA, coś ZAWIROWAŁO... na samym środku pojawił się Galthran trzymający swój obumarły czarny miecz emanujący mrokiem i potęgą... momentalnie wbił się w dwóch walczących Rycerzy i obalił ich na glebę...
- Co tu się dzieje?! SPOKÓJ! - krzyknął Galthran wysuwając dłoń i przyciskając rycerzy siłą magii do ziemi... po chwili cisnął w nich potęznymi kulami ognia, a tych wybiło poza teren karczmy... Galthran natomiast teleportował się szybko i chwycił Callisto, po chwili teleportował się i chwycił jakieś 3 kobiety, a następnie teleportował się z kobietami poza teren karczmy.. dosłownie po chwili cała karczma eksplodowała i huknęła, zawaliła się brutalnie... rozpętał się pożar...
Galthran położył na ziemi kobiety, Callisto trzymała swoją suknię na biuście i oddychała szybko, zerkała na masakrę która pozostała po karczmie...
Galthran podbiegł do dwójki Rycerzy... momentalnie huknął z pięści w pysk Stopczyka, a następnie trzasnął w gębę Azazlefa...
- Jak mogliście do tego doprowadzić! - krzyknął Galthran.
Dwóch Czarnych Rycerzy wolno podniosło się z ziemi... zaczęli poprawiać rękawice i uzbrojenie... Stopczyk dyszał wściekle... Azazlef także kipiał wściekłością...
☠ Hi there my dear! Turn back! Turn back... ☠
♛♛♛
|