Po kilku minutach spędzonych na rozmowie ze swoim ojcem, Księżniczka Yunna opuściła salę tronową w usmiechem na ustach. Pokojówka Gabrielle już na nią czekała za drzwiami. Widziała wyraźnie zadowolony wyraz twarzy księżniczki. Pokłoniła się gdy tylko dostrzegła jej wzrok na sobie.
- Pani...
- Gabrielle.. Miło, że na mnie poczekałaś...
Pokojówka podniosła wzrok.
- Taki jest mój obowiązek Pani... - odparła
- Mhm.. Oczywiscie...
- Jak mineło spotkanie z królem Azzarem? Czy wszystko w porządku?
- A co miałoby byc nie tak, prócz tego że ojciec kłamał mi prosto w twarz... - powiedziała księżniczka uśmiechając się - Nasze królestwo znajduje sie na granicy upadku a Pellar zdecydował się walczyć z wrogiem bez zgody ojca..
- Huh? Jakim wrogiem? - Pokojówka była zszokowana słowami księżniczki, bowiem ta nic o tym nie wiedziała - O czym ty mówisz Pani? Pierwsze słyszę...
Księzniczka nie odpowiedziała. Lekko podrapała się po podbródku wyraźnie nad czymś myslac po czym ruszyła przodem przez korytarz.
- Wielka szkoda... - dodała po chwili Yunna dosyć obojętnym tonem
- Pani? - zdziwiła sie pokojówka patrząc jak ta sobie idzie.
- Gabrielle... chodźmy do ogrodów.. Chciałabym zobaczyć wszystkie nowo rozkwitnięte kwiaty... - powiedziała mocnym tonem Yunna rzucając kątem oka spojrzenie za siebie.
Pokojówka pochyliła głowę na jej słowa.
- Jak sobie życzysz.... - odparła
============================================================
Azzar po spotkaniu z córką popatrzył na swojego doradcę który cały czas stał obok niego.
- No i powiedz mi Wilhelmie... Co teraz będzie... - rzekł Król
- Coż... cięzko przewidzieć mój Panie...
- Myślisz że Generałowie przemówią mu do rozsądku? Myślisz że go powstrzymają nim uda sie na pole bitwy?
- Księże jest jeszcze młody mój Panie... jest trochę porywczy... Ale według mnie to co mówił miało dużo sensu...
- Oczywiście ze miało.... i w tym jest największy problem... - odparł Król uderzając ręką o oparcie - Jeżeli zbierze armię i ruszy na wroga to zginie on i wszyscy jego ludzie... Dlaczego on nie rozumie jak wielkie jest to niebezpieczeństwo? Rozmawiałem z czarodziejami... ta uzbrojona wiedźma masakrowała doświadczonych żołnierzy jakby byli z papieru... Już nawet nie wspominam o tym całym golemie wielkim jak góra...
Doradca pokiwał głową na słowa króla.
- Przypuszczam że książe Pellar chce udowodnić Ci Panie swoją wartość... Zależy mu na przyszłosci tego królestwa oraz na rodzinie... Czuje sie zobowiązany do jej obrony... Wierzy w to, że zdoła zatrzymać wroga i jest zdeterminowany nawet oddac za to życie...
Król westchnął lekko na słowa swojego doradcy. To co mówił było prawdą.
- Tak...Racja... - odparł Król Azzar i wstał z tronu - Dlaczego nas to spotyka... Dlaczego akurat teraz... Dlaczego Bogowie nas każą w ten sposób? Cholera.... Co zrobiłem źle?
Doradca nie był w stanie odpowiedzieć na te pytania, opuścił jedynie głowę i zamknął oczy.
============================================================
Natomiast w tej chwili na plaży Lupus cały czas się opalała, pochłaniając energię słońca i regenerując swoje siły.. Od jej walki z Isabellą nie czuła się bowiem wystarczająco na siłach.. Czuła, że jej moce z biegiem lat znacznie osłabły... Wyglądało to tak jakby przebywanie w Magicznym Wymiarze pochłaniało jej moce i teoretycznie było to prawda... Przez lata Lupus nie trenowała a jedynie zabawiała się i piła alkohol w róznych barach i knajpach... Tak niezdrowy i wyniszczający tryb zycia znacząco wpłynął na jej organizm... Nie mogła teraz przebywać już w swojej formie wilkołaka zbyt długo gdyż jej siły drastycznie wtedy spadały... jej moce regeneracyjne i lecznicze również podupadły... Lekko ją to niepokoiło ze względu na to że nadal posiadała kilka blizn po swojej ostatniej walce choc normalnie już wszystkie powinny zniknąć zaraz po pojedynku. Lupus zaczeła żałować, że nie słuchała swego czasu Entomy i robiła po swojemu... Teraz zaczynała dostrzegać konsekwencje swoich decyzji.
Na szczęscie lata takiego życia, nie wpłyneły na jej wygląd zewnętrzny... Jej ciało nadal rozpalało myśli mężczyzn i była obiektem westchnień i mokrych snów u wielu. Teraz na plaży cały czas ktoś patrzył w jej kierunku aby spoglądać na jej kształty, Nie przeszkadzało jej to oczywiście, bo w końcu uwielbiała byc w centrum uwagi, ale teraz gdy nawiązała bliższą relacje z Drakkanem nie zamierzała być tak otwarta jak wcześniej... W jej oczach wezyr był przystojny i nawet jej sie podobał, nawet mimo tego, że był dużo słabszy od niej pod względem fizycznym i magicznym. Jej myśli o tym ze niebawem Drakkan pozbędzie się Kapelusznika specjalnie dla niej jedynie bardziej ją nakręcały. W końcu po tylu latach pozbędzie się w końcu kogoś kto ją najbardziej irytował i drażnił. Na samą myśl o jego tragicznej śmierci poczuła niespodziewanie lekkie mrowienie miedzy nogami. Wiedziała że bedzie musiała wynagrodzić Drakkana za to poświęcenie.. Zastanawiała się na pewnymi opcjami... Drakkan miał w końcu wiele do wyboru... Przypuszczała jednak która opcje moze wybrać...
- "Hmm... moze powinnam zapytać o pozwolenie lorda Ignathira... " pomyślała Lupus z lekkim uśmiechem na ustach po czym ponownie poczuła lekkie mrowienie i zagryzła lekko dolną wargę.
============================================================
Tymczasem w Dalthei rozmowa Ptolemego z Naberal dobiegła końca.. Ptolemy postanowił wrócić z powrotem do zamku do swojej pracowni aby ewentualnie w każdej chwili zareagować gdyby lord Ignathir nawiązał z nim kontakt.. Naberal pozostał więc na zewnątrz całkiem sama. Stała na kamiennej ścieżce w samotności wpatrując się w horyzont.. w czerwony nieboskłon i wieczny zachód słońca.. w latające wyspy.. i kłębiace sie chmury szybko przesuwające się po niebie... Z pewnością ktokolwiek by teraz spojrzał na nią nie byłby w stanie dojść do tego o czym ta rozmyśla. Jej twarz była bowiem wyprana z emocji a jej spojrzenie zimne jak arktyczny lód...
Po krótkiej chwili stania bez ruchu Naberal wyciągnęła przed siebie rękę a w jej dłoni pojawiła się nagle i niespodziewanie skumulowana niebieska energia magiczna w którą przez moment pokojówka sie w skupieniu wpatrywała..
Po pewnej chwili owa energia jednak najzwyczajniej wyparowała, a pokojówka z powrotem opuściła swoją dłoń i zacisnęła pięść. Zmrużyła lekko oczy rzucając z powrotem spojrzenie na horyzont i westchnęła głęboko....
- Lordzie Ignathir... możesz być pewny, że nie zawiodę twoich oczekiwań... - powiedziała sama do siebie i wolno kiwnęła głową.
============================================================
Oddziały Nieumarłych na polecenie Ignathira zaczynały się juz przegrupowywać... Niebawem ofensywa na twierdze Ceedy miała sie rozpocząć.
- Juz niebawem... Nadchodzi czas w którym ludzka wiara i nadzieja zostaną ostatecznie spopielone... Pozostanie jedynie strach i śmierć... - rzekł arcymag a jego oczy błysnęły zielonym blaskiem Wiecznego Ognia.