RE: [RolePlay] Magic World V - The New Era
Isabella odwróciła się szybkim obrotem do pokojówek, jej oczy błysnęły zielonym blaskiem... najpierw zerknęła w prosto w twarz Lupus... dzięki swoim czarnym wieżom doskonale wiedziała, że pokojówka była w barze i żłopała ogrom alkoholu... dzięki czarnym wieżom wiedziała o sytuacji w każdym, nawet najbardziej zacienionym zakątku krainy... uśmiechnęła się szeroko.
- Oczywiście! Urządzimy sobie trening! Jutro o zmierzchu! Na arenie cesarskiej! - krzyknęła ucieszonym i silnym tonem, rozłożyła ręce. Jej oczy ponownie błysnęły wspaniałym zielonym blaskiem.
Shohu natomiast latał wysoko w przestworzach... był także w pobliżu wyspy Corvnis... legendarny czarny kruk doskonale wyczuł że zaszły tam jakieś zmiany, teren obumarł... trzymał ogromny dystans od tego miejsca, jednak inteligentna magiczna istota wiedziała... nie zamierzał jednak lecieć z przekazem telepatycznym do Isabelli... Czarny Kruk pojawił się przy Twierdzy Wezyra obok miasta Dallenor... było to w pobliżu... tutaj stacjonował Artur Winchester Jr... Shohu przystanął za szybą i zaczął skubać swoje piórka...
Artur Winchester Jr natomiast siedział w fotelu, pił kawę i czytał jakąś gazetę... po chwili zaś jednak usłyszał stukot w oknie... podszedł natychmiast i dostrzegł Shohu...
- Zwiastun Prawdy! - krzyknął widząc legendarną istotę... Akurat Winchester Jr wiedział że Shohu jest bliskim przyjacielem samej Isabelli... poczuł bijącą potęgę od kruka... natychmiast wpuścił go do wnętrza.
Czarny Kruk przystanął na środku salonu i zaczął wpatrywać się w Winchestera... doskonale wiedział że Jr jest jednym z najmniej doświadczonych i silnych Wezyrów... Shohu jednak ciekaw był co zdoła poczynić.
- Czarny Kruku... cóż cię tutaj sprowadza? - Spytał Winchester Jr oddając mu ogromny szacunek...
Siael pokiwał głową wolno... był rycerzem, tam natomiast znajdowali się czarni rycerze... doskonale wiedział o ich potędze, jednak niezbyt ich tolerował... mieli inne wartości...
- Taa... osobiście poświęcam nieco czasu aby mieć oko na to co się dzieje na ich terenach... większość jednak jest trudna do rozczytania, tajemnicza... - odparł wolno
Czarni Rycerze natomiast znaleźli się w tym momencie w Mistycznym Lesie, cała czwórka z bractwa... zaczęli się wolno rozglądać... Azazlef wbił jakiś czarno-magiczny sztandar o czerwonych barwach w podłoże... zaczął emanować i pulsować...
Tymczasem Ibrahim Al Vazzuni w towarzystwie Kapitan Vanessy przeszli się kilkoma wspaniałymi ulicami i dzielnicami Arkham...
- Zamierzasz zatrzymać się w Grand Royal? - Spytał Ibrahim i złożył ręce.
- Niee, nie... będę spała na swoim okręcie, w swojej kajucie... nie lubię aż takich luksusów... - odparła oglądając ogromny i wspaniale oświetlony hotel... otaczające go fontanny, marmury, złote ścieżki... wszystko robiło ogromne wrażenie... hotel był istnym majstersztykiem architektury... w jego wnętrzu odbywało się wiele przyjęć, balów dobroczynnych, aukcji, etc...
Chwilę później przeszli spacerem tuż pod Wielką Bibliotekę Cesarską... była wyśmienita i ogromna, w jej wnętrzu można było wyczuć ogrom mistycyzmu, historii, wiedzy, ogrom wszystkiego...
- Znajduje się tutaj też wiele ksiąg o samym Pont Vanis... sam czytałem kilka... historia tej wyspy jest wielka... - rzekł wolno Wielki Wezyr, Pani Admirał pokiwała głową.
Chodząc po ulicach widzieli jak nawet w nocy wszędzie tętni życie... ogrom świateł, blasków... ulice były zadbane, aksamitnie czyste... co krok można było dostrzec także perfekcyjnie zadbaną roślinność...
Wielki Wezyr i Pani Kapitan przeszli i dotarli pod wejście samego Carraboth Holding...
Ogromny wieżowiec robił największe wrażenie... jego ogrom, bogactwo, blask, chwała i arcypotęga zapierały dech w piersiach... wzbijał się wysoko ponad chmury, przewyższał wszystko... co chwilę błyszczał, lśnił... wykonany był z najwspanialszych i najtrwalszych materiałów... niezłamana ikona nowego świata...
- Zapraszam zatem na kolację... - rzekł Ibrahim... przez moment jednak stali w milczeniu i po prostu wpatrywali się w ten cud architektury... najwspanialszy budynek świata, najpiękniejszy... bogactwo wprost z niego kapało...
Po chwili jednak usłyszeli krzyk za plecami.
- Witajcie! - krzyknął Drakkan i rozłożył ręce - Cóż za spotkanie! - dodał. Wielki Wezyr i Pani Kapitan odwrócili się.
- Drakkan! - Vanessa podeszła i przytuliła mężczyznę, ten odwzajemnił uścisk - Wspaniale cię widzieć! - dopowiedziała.
- Co ty tutaj robisz?! - krzyknął Wezyr oglądając Admirał, Ibrahim zaś zaśmiał się lekko.
- A taka niezapowiedziana wizyta... nie lubisz niespodzianek?! - krzyknęła Vanessa. Drakkan zaśmiał się.
- Drakkanie... chodź z nami na kolację, będziemy mieli okazję porozmawiać... także o tym co ostatnio zaszło w stolicy. - rzekł Ibrahim i zmrużył lekko oczy.
Drakkan pokiwał głową i wskazał dłonią wejście, Vanessa ruszyła przodem... po chwili cała trójka weszła do wnętrza Carraboth Holding...
☠ Hi there my dear! Turn back! Turn back... ☠
♛♛♛
|