RE: [RolePlay] Magic World V - The New Era
Isabella widząc co uczyniły elfy wpadła we wściekłość... widziała zawalenie wieży Zakiry, pożar w lesie.. spojrzała na dowódcę statku...
- Ty robaku.. nędzny szczurze.. - syknęła i machnęła dłonią, dowódca momentalnie siłą jej mocy padł przed nią na kolana, klęczał teraz nieopodal Isabelli.. jego ręce były unieruchomione siłą jej mocy...
- Jak śmiesz lekceważyć rozkazy swej Władczyni.. jakim prawem wypowiadasz słowa ze swojej elfickiej brudnej gęby bez zezwolenia w mojej obecności.. - syknęła okrutnym tonem Cesarzowa
- K'aerhu Azzarth'S... - przemówiła w myślach nie musząc nawet wypowiadać okrutnego zaklęcia, to momentalnie huknęło w dowódcę.. jego kości wewnątrz ciała zaczęły pękać, jego kończyny były wykręcane i łamane na wszystkie możliwe strony, jego gałki oczne zalały się krwią, z jego ust wypłynęła fala krwi, nie zdążył nawet zawyć z potwornego bólu, jego kark się przekręcił, głowa zaś oderwała od torsu... przeturlała się kawałek w kierunku elfickiej załogi, a następnie będąc nadal pod wpływem najbrutalniejszego czaru przepołowiła się na pół wylewając wszelkie zmiażdżone flaki, ciało dowódcy zaś rozerwało się okrutnie na kilka części, krew huknęła... elficka załoga widząc jak brutalnie zginął ich dowódca zerknęła z ogromnym przerażeniem... zaczęli wyć.. ich dowódca został dosłownie zniszczony w sekundę...
W tej chwili Cesarzowa wymierzyła potężną wiązką Wiecznego Ognia w pokład statku kreując ogromną dziurę, potęga Wiecznego Ognia bowiem przebiła okręt na wylot... elficki okręt momentalnie zaczął iść na dno...
Isabella pstryknięciem palców teleportowała się nad pokład kolejnego, również huknęła potężną wiązką Wiecznego Ognia przebijając pokład statku niczym włócznia balon...
Cesarzowa w błyskawicznym tempie teleportowała się do kolejnych 6 elfickich okrętów uderzających w jej tereny, powtórzyła swój bezwzględny atak... elfy widziały jedynie jak brutalna i ogromna wiązka Wiecznego Ognia przebija na wylot pokłady ich statków... okręty momentalnie się zatapiały i szły na dno... Z dwunastu okrętów zostały raptem 4... reszta właśnie szła na dno... ogień Isabelli pochłonął statki całkowicie je podpalając, przebijając ich pokłady, a następnie posyłając je na dno... elfy znajdujące się na ostatnich widząc to wszystko rozkazały wycofanie... 4 okręty uciekały więc w popłochu przed ogniem Cesarzowej...
Isabella widziała jak obierają inny kurs.. dyszała lekko... była okrutnie wściekła..
- Zgodnie z planem.. nędzne bydlaki.. wasze plany nie mają prawa bytu na tym świecie... - dopowiedziała będąc w furii... była również wściekła że sama osobiście musi się tym zajmować... reakcja była jednak konieczna natychmiastowo... widziała jak pobliskie tereny są zmasakrowane... syknęła okrutnie... w tym momencie wyczuła... wyczuła brutalne ataki w okolicy swojej Oazy na pustyni... syknęła okrutnie..
- Kur*a... gnidy... - przeklnęła Isabella.. nie miała czasu nawet wydać rozkazów... musiała znowu reagować... pstryknęła palcami i teleportowała się stąd prosto do swojej Oazy... pojawiła się na samym środku.. dostrzegła spustoszenie i oddziały elfów, które miażdżą jej Oazę... poczuła okrutną furię...
- Śmieci... wasze nogi nie mają prawa stąpać po tym terenie.. dokąd zagalopowaliście, gnidy?! Zostaniecie stąd wyrzuceni... - syknęła a następnie uniosła dłonie, wykreowała w powietrzu brutalne burzowe chmury z których wnętrza co chwila w elfów łupały brutalne błyskawice... machnęła lewą dłonią kreując tornado które zaczęło wirować i brutalnie pochłaniać do swego wnętrza kolejnych elfów... była mocno rozjuszona...
W tej chwili przemówiła telepatycznie w umyśle Cassahsa...
- Cassahs.. NATYCHMIAST znajdź Thanta i opanuj Legiony, powiadom Vanessę... elfy wyszły poza swoje kojce, zaatakowały moje tereny... to niedopuszczalne... nie ma i nie będzie na to zezwolenia... nigdy... - syczała wściekle...
Wampir Wyższy spoglądał na Zakirę... w tej chwili jego myśli przerwał głos Isabelli w głowie.. aż wytrzeszczył oczy słysząc to wszystko... natychmiast wyczuł po tonie Isabelli że nie ma tu ani grama żartu, on wiedział najlepiej...
- Jasny szlag... - przemówił zwijając swoje plany i mapy leżące na biurku... machnął dłonią a te wleciały do jego podręcznego wora który mógł w każdej chwili do siebie teleportować... Wampir wyższy aż zacisnął pięści...
- Wuju?! Co się dzieje?! - krzyknęła Zakira
- Nie teraz, dziecko... nie teraz.. - syknął Cassahs podłym tonem, chrząknał i kaszlnął... po sekundzie zaś przemienił się w mroczny dym i teleportował ze swojej twierdzy w dużym amoku...
Zakira widziała tylko jak jej wuj znika... nie spodziewała się tego... oczekiwała na swoją karę i decyzję w sprawie wojny.. teraz jednak coś wytrąciło ze spokoju samego Cassahsa który błyskawicznie wyruszył...
Młoda wampirzyca zastanawiała się chwilę, a następnie westchnęła.. rozejrzała się a następnie teleportowała... teleportowała się aby wrócić do swej twierdzy...
Młoda wampirzyca pojawiła się w epicentrum... pojawiła się obok zgliszcz swojej wieży... obok pożarów... zewsząd słyszała krzyki i panikę...
- COOO?! CO DO?!?! - krzyknęła niedowierzając co tutaj się dzieje, młoda wampirzyca była w absolutnym szoku nagle pojawiając się w środku tego szaleństwa...
- CO JEST, KUR*A?!?! - krzyczała Zakira widząc że jej wieża jest zawalona...
- NIE!! - krzyknęła a jej oczy zaszkliły się łzami.. padła na kolana przed kamieniami...
W tej chwili poczuła dłoń na swoim ramieniu... momentalnie odwróciła głowę...
- Pani Wezyr! Szybko! - krzyknął mężczyzna.. był to jeden z tutejszych dowódców oddziałów Legionów Cesarzowej...
Facet odciągnął kawałek Zakirę do tyłu... unikali wszelkiego ognia...
- CO TU SIĘ STAŁO?! - ryknęła Zakira, czuła wściekłość...
- Zaatakowano ten kawałek terenu Cesarstwa... nagle... niespodziewanie... mocno... ucierpiały Latarnie morskie, ucierpiała twoja wieża... lasy płoną... sytuacja jest awaryjna... - przemawiał męzczyzna - Cieszymy się że tu jesteś Pani Wezyr.. jakie masz rozkazy... - spytał
Zakira była w szoku... przełknęła ślinę..
Lorenzo pokręcił leciutko głową, syknął lekko...
- Nie.. co ty mówisz.. nie jesteś za stara, nie żartuj sobie nawet.. wyglądasz idealnie.. - przemówił a jego dłoń powędrowała wolno po jej spodniach które teraz na sobie miała.. Lorenzo wolnym ruchem rozpiął jej guzik od spodni tym samym znacznie je poluźnił, jego prawa dłoń natomiast wsunęła się pod jej spodnie i książę namiętnie ścisnął jej pośladek.. Książę także wcześniej wyczuł już że kobieta nie ma na sobie stanika.. teraz również jej spodnie coraz bardziej się zsuwały z jej nóg...
W tej chwili książę zrobił szybszy ruch, przesunął ich a plecy Solussy zostały przyparte do pobliskiej ściany, książę zaś był tuż przed nią.. przycisnął ją do ściany.. spojrzał jej w oczy...
- Twoje oczy.. twoje włosy.. są przepiękne... - przemówił ponownie wpatrując się.. raz jeszcze zaciągnął się jej unikalnym zapachem perfum... jego ekscytacja i podniecenie były ogromne.. w tej chwili pocałował Solusse w szyję, a zaraz potem namiętnie w usta... jego ręka zaś przeniosła się już z jej tyłka na jej krocze, zaczął ją dotykać.. spodnie Solussy zaś były już mocno zsunięte.. Lorenzo niesamowicie jej pragnął i pożądał... nie panował już nad sobą... kompletnie...
- Chodź ze mną... do sypialni piętro wyżej, jeszcze lepszej od tej tutaj.. - przemówił nie chcąc wracać bowiem do tej poprzedniej..
![[Obrazek: 5ZxkCR0.gif]](https://i.imgur.com/5ZxkCR0.gif)
☠ Hi there my dear! Turn back! Turn back... ☠
♛♛♛
|