RE: [RolePlay] Magic World V - The New Era
Isabella miała zamknięte oczy... siedziała spokojnie na piasku.. oddała się chwilowej medytacji... chciała opanować natłok myśli w umyśle... oddychała spokojnie...
Cassahs wiedział już o ogólnej sytuacji... wiedział co się dzieje.. czerpał telepatyczną wiedzę z umysłów poszczególnych komendantów... wiedział jak spory chaos zapanował... postanowił więc działać...
W pierwszej kolejności wydał potężny i srogi telepatyczny rozkaz najbliżej położonym wojskom obok miasta Olympus... Wampir Wyższy przekazał potężnym cesarskim oddziałom brutalny rozkaz wyruszenia do Olympus... zaatakowania atakujących elfów od pleców... obrońcy miasta zaś cały czas bronili się przed wrogiem... wielu wojowników uspokajało ludność... łagodziło panikę i sytuację... wojownicy cesarscy znajdujący się w Olympus również usłyszeli w głowie brutalny ton Cassahsa...
- Wojownicy... zwycięzcy... potężni wojacy... nie ustępujcie w działaniach... elfy wypełzły ze swych klatek, my jednak ich zgnieciemy jak karaluchy... próbują uderzać w nasze mury, nadaremno... ogromne armie kroczą już w ich kierunku, brutalny marsz trwa... zniszczymy ich z dwóch stron... - przemówił potężnie Cassahs napawając ogromną siła i optymizmem wojowników... ci zaczeli momentalnie wiwatować... wzmożono aktywność, chroniono ludność, opanowywano sytuację w Olympus... wyjechano już z armatami i katapultami, potężnymi działam i i laserami... w strategicznych punktach rozstawiono bronie... Legiony Cesarstwa broniące Olympus rozpoczęły kontratak, zaczęto walić z różnorodnej broni w atakujące elfy... wrogowie spostrzegli jak w ich kierunku fruną brutalne pociski... trafiały w grupy łuczników elifkich a także w ich machiny z ognistymi kulami... wszystko obrywało...
Zaś w ich kierunku kroczyły już dwa razy większe oddziały Legionów... już za moment elfy miały zostać zgniecione w brutalnym uścisku z dwóch stron...
Cassahs zachowywał w swych działaniach spokój... postępował planowo i strategicznie, kolejno, ze spokojem... nie w panice i rauszu... niewielu miało ten dar... niewielu by sobie poradziło...
Thant zaś chodził nerwowo w te i we w te... ręce miał założone z tyłu za plecami...
- Kur*a faktycznie... miałeś rację przyjacielu.. - przemówił Thant pojmując - Nędzne elfie sukinsyny... cwane lisy... zniszczę ich wszystkich po kolei.. - przemawiał Thant wiedząc że zaraz wyruszy po kolosalne oddziały... aż zacierał ręce...
Cassahs natomiast stał przy ogromnym stole w ciszy... kiwnął lekko głową, kaszlnął i charknął... po chwili przemienił się w mroczny dym i teleportował do jednych z większych koszar...
Legiony będące w tych koszarach dostrzegły mroczny dym i potężne przybycie Wampira Wyższego... ten pojawił się na samym środku... momentalnie zebrani wojownicy i istoty, a także komendanci i liderzy pochylili głowy...
- Wezyrze Cassahsie! To zaszczyt! - krzyknął komendant i huknął pięścią w tors.
- Witajcie, kompani... przybywam z nieciekawymi informacjami... elfy zdołały czmychnąć i się przedrzeć... wypełznąć niepostrzeżenie niczym pluskwy... ośmielili się zaatakować tereny Cesarzowej.. - przemawiał Wampir Wyższy...
- ŻE CO?! - HUKNĘŁA KOMPANIA
- NĘDZNE KUNDLE!!!!! - Wyli wojownicy, bezlitośnie... ogromne ilości napakowanych arsenałem wojowników i brutalnych istot...
Wojownicy zaczęli trąbić, dudnić, walić w uzbrojenie... wszyscy byli wściekli na elfie kundle...
- JAK ŚMIELI?! - ryknął komendant pobudzając wojowników...
Huk objął całe te koszary... a to tylko jedne z nich... kolosalne armie i legiony były w ogromnych ilościach miejsc...
Cassahs kiwnął lekko głową... po chwili potęgą swej mocy otworzył dwa portale...
- Wyruszajcie, wojownicy.. nie zatrzymujcie się... ruszajcie kolejno na teren wieży Wezyr Zakiry która runęła.. opanujcie pożary, opanujcie Leśną Twierdzę Wartowniczą i Latarnie morskie... - mówiąc to poczuł wściekłość że akurat jej wieża runęła...
- Opanujcie tamtejszą sytuację... reszta niechaj wyrusza do Orizaba do którego prowadzi zaś drugi portal... wkroczcie z ofensywą w elfie oddziały... rozbijcie ich w brutalnej masakrze... chrońcie mieszkańców... rozbijcie elfckich kundli... wypędźccie ich z terenów... - zawył Cassahs
Potężni Legioniści i wojownicy Legionów wstępowali do dwóch portali... kolosalne armie zaczęły pojawiać się w tych lokacjach... momentalnie potężni wojownicy huknęli w elfie oddziały... bezlitośnie w nich huknęli, krwawą rzezią...
Czarodzieje z Legionów Cesarzowej pojawiali się w płonących lasach... potężne wodne zaklęcia były rzucane i kreowane... ogromne fale wodne były tworzone... Czarodzieje musieli gasic pożar... kreowali deszczowe chmury.. deszcze zaczęły padać... woda zaczęła lać się zewsząd na ognie wywołane przez elfickie gnidy..
Lorenzo obserwował Solussę... widziała jak ściąga z siebie swoje buty i spodnie... kobieta więc stała przed nim już prawie nago... oczekiwał jednak dalej... rozkoszował się tą chwilą...
- Wspaniałe... wspaniałe miejsce, doprawdy... niezwykłe... bardzo mi się podoba... a woda jest idealna.. - rzekł wolno i rozejrzał się nieco
Podpłynął wolno nieco bliżej stojącej Solussy... zerkał na nią z dołu... rozkoszował się jej widokiem...
- Wspaniałe tak jak ty... jesteś niesamowita.. ależ masz gust kochanie.. - przemówił wolno książę.. zerkał uwodzicielskim spojrzeniem na Solusse...
W tej chwili lekko chwycił jej nogę... wolno pocałował.. namiętnie... zerknął na nią..
- Dołącz do mnie... pragnę cię... pożądam cię... - przemówił potężnie... czuł kolosalną ekscytację i podniecenie... niesamowitą... przeogromną...
Tymczasem w Cerberus, w potężnej Wieży Ognia i Płomienia wykreowanej ogromną potęgą Cesarzowej Isabelli przy pomocy Cassahsa, w jej wnętrzu trwała brutalna kreacja... z ogni piekielnych wypełzały w agonii i wyciu bezlitosne monstra... brutalne, wielkie, kolosalne, potężne masy cielesne... wyły i dudniły niczym czeluści piekielne...
Temu wszystkiemu przyglądał się Gothmog... pierwszy wskrzeszony przez Cesarzową ork... Generał... kolosalna brutalna jednostka... odziany był już w potężną orkową zbroję, unikatową, niespotykaną... tylko orkowie byli w stanie wykreować tak potężne uzbrojenie i oręż... brutalny ork oglądał klingę i ostrze brutalnego miecza trzymanego w dłoni... zewsząd słyszał wycie i krzyki, dudnienie... to orki... orki odradzały się z czeluści ognistych... w mękach i bólu, brutalnie kreowane stwory... monstra, bezlitosne, ogromne... powstawały z potężnej magii, starożytnego DNA i czeluści ognistych... kreowali się stopniowo, a ich agonie trwały długo... dopiero pierwsze z nich zaczynały się podnosić... natychmiastowo naskakiwały na Gothmoga z pięściami... ten musiał się z nimi napierdala* i obalać ich na glebę... spluwać na nich i okazywać dominację, wyć, walić w uzbrojenie i poniżać... taki był jego cel, był bowiem tutaj alfą... brutalną bestią posłuszną jedynie Isabelli i Cassahsowi... obalał, pluł i poniżał powstałych... pokazywał im dominację... przejmował nad nimi władzę, tresował niczym kundle... agresją i brutalnością opanowywał ich dzikie zapędy... wiedział że to dopiero jedno z pierwszych jego zadań... już niebawem inni orkowie będą się zajmować okiełznaniem nowo powstałych... inni zaś kreacją aresnału, broni i uzbrojenia.. inni zaś treningiem, brutalnością... kolosalną ilością rzeczy... wiedział bowiem że on jest tutaj liderem, jedynym... to on musiał zapanować nad swoją rasą... wiedział że nie może zawieść swojej stwórczyni... Isabelli...
![[Obrazek: 5ZxkCR0.gif]](https://i.imgur.com/5ZxkCR0.gif)
☠ Hi there my dear! Turn back! Turn back... ☠
♛♛♛
|