Yunna wraz ze swoją służącą Gabrielle udały się wspólnie do królewskich ogrodów - tak jak pragnęła tego księżniczka. Gdy tylko dotarły na miejsce na twarzy Yunny pojawił sie szeroki uśmiech. Natężenie kolorów i zapachów kwiatów było bowiem wspaniałym uczuciem zarówno wizualnym jak i zapachowym. Wspólnie zeszły po zbudowanych z piaskowca schodkach w dół do centrum ogrodu.
Gabrielle patrzyła z zainteresowaniem jak księzniczka biega od lewej do prawej podchodząc do kwiatów i napawając się ich zapachami.
- Ach! Wspaniale! po prostu wspaniale! - jęknęła Yunny i rozłożyła ręce. W tej chwili zaczęła sie lekko kręcić w miejscu i śmiać donośnie. - Matka miała racje! Haha!
- Księżniczko prosze uważaj... jeszcze się potkniesz... - powiedziała lekko zaniepokojonym tonem Gabrielle.
Yunna słysząc jej słowa przestała się kręcić, jednak jej śmiech nie ustawał.
- Gabrielle...chcę się nacieszyć tą chwilą... takie piekno w końcu nie jest wieczne...
- Coż..To prawda Pani.. Kwiaty niebawem przekwitną...
Yunna słysząc jej słowa ponownie sie zaśmiała.
- Tak... dokładnie tak... - powiedziała dosyć niepokojącym tonem - Dlaczego nie cieszysz się ze mną?
Pokojówka zaniemówiła, nie miała pojęcia przez chwile jak odpowiedzieć. Pytanie księżniczki lekko ją zaskoczyło.
- Powinniśmy sie cieszyć póki możemy... - powiedziała z uśmiechem na ustach - W koncu nas już nie bedzie tutaj gdy te kwiaty beda przekwitać..
- Huh? - zdziwiła sie pokojówka słowa ksieżniczki choć w rzeczy samej były jak najbardziej prawdziwie , jednak zastanawiające było to, że brzmiały tak jakby było w nich jakieś drugie dno.. było to doprawdy niepokojące.. Mysli pokojówki zostały jednak przerwane. Księżniczka zachichotała lekko i podbiegła do pobliskich tulipanów... Zerwała kilka z nich oraz zaczęła pleć z nich wianek.
- Tyle czekałam na tą chwile... ależ cudowne.... - mówiła sama do siebie Yunna - Zaniosę może kilka mamie i tacie... Bedą szczęśliwi... Hihi...
- Z pewnością Pani ucieszy ich twój podarunek.. - odparła Gabrielle.
- Cieszę się, że tak sądzisz... - odparła Yunna odwracając lekko swoja głowe w jej kierunku. Zmrużyła lekko oczy. - Bedzie doprawdy piekny... zrobie co w mojej mocy...
Po tych słowach przykucnęła na ziemi i zajeła sie swoim rzemiosłem. Gabrielle obserwowała jej poczynania w milczeniu, a ową ciszę przerywał jedynie śpiew ptaków i brzęczenie miodnych pszczół...
Gdy wojska królewskie zaczeły sie przegrupowywać pod rozkazami generałów, książe Pellar miał świadomość że musi przekazac informacje swojemu ojcu o jego działaniach, mimo iż osobiście najchętniej by tego nie robił. Wraz z jednym z generalów opuścił koszary i podeszli do zastawionych wcześniej koni które czekały przy budynku.
- Książe... a co jesli król nie wyrazi zgody? - zapytał generała patrząc na księcia który w tym samym czasie wszedł na konia.
- Coż... - odparł książe gładząc lekko swojego rumaka po grzywie. Koń huknął lekko.
- Jezeli sie nie zgodzi to ruszymy bez jego zgody... Nie ma problemu..
Generał pokiwał wolno głową.
- Mimo wszystko mam nadzieje, że zdołasz się porozumieć z królem... To poważna wyprawa... Tak jak mówiłeś mozemy z niej nie wrócić książe...
- Wiem co chcesz powiedzieć... - rzekł Pellar rzucajac spojrzenie na generała - Możesz być spokojny... Postaram się dojśc do porozumienia...
- Cieszy mnie ten fakt książe... - odparł generał i uderzył się w pierś na znak szacunku do Pellara
Pellar miał juz ruszyć jednak nagle usłyszał w pobliżu ludzi którzy zaczeli krzyczeć i wiwatować. Lekko zaskoczony odwrócił głowę za siebie.
- Toż to król! Niech zyje król! - krzyczeli mieszkańcy.
Po chwili zza zakrętu uliczki wyjechało kilku zołnierzy na koniach, a na ich czele Król Azzar z niezwykle poważnym wyrazem twarzy.
Pellar był zaskoczony nagłym i niespodziewanym przybyciem ojca.. Towarzyszący mu generał równiez był mocno zdziwiony.
- Huh? Ojciec? - jęknął sam do siebie zszokowany Pellar obserwując jak Azzar jedzie na koniu w jego stronę.
Żniwiarz cały czas był w drodze do Volturus. Mineło juz sporo czasu odkąd minął Sandhell. Pustynia jednak wydawała sie nie mieć końca. było piekielnie gorąco... a jego mroczne szaty niezbyt pomagały w takim upale...
- Cholerna pustynia... - rzekł sam do siebie zabójca cały czas jadąc na swoim mechanicznym koniu.
Wiedział, że w Volturus czeka na niego już pośrednik będący czarodziejem, który przeniesie go na miejsce spotkania ze swoją zleceniodawczynią. On sam w końcu nie mógł tego zrobić... jego teleportacja działała na niewielkie dystanse.... jego umiejetności magiczne były dostosowane do jego pracy jako łowcy głów a nie jako podróżnika... W takich chwilach żałował, że nie zdołał w pełni opanowac tego typu umiejetności... Byłyby mu niezwykle przydatne w takich sytuacjach jak ta...
Nie trwało to długo nim Nihil pokonał wszystkich swoich przeciwników na arenie.. Nie było to dla niego żadne wyzwanie. Ostatni z nieumarłych gladiatorów upadł na glebę oświadczając o tym, że się poddaje. Nihil słysząc to zaśmiał sie lekko i obrócił swoim mieczem w dłoni. Tłum szalał wykrzykując jego imię. Dowódca Nieumarłych podniósł rękę w której trzymał swój miecz oświadczając po raz kolejny o swoim zwycięstwie.
Rozejrzał się po trybunach śmiejac się pod nosem.
- Po raz kolejny.... championem areny w Thir La Mana zostaje Pan Abregado i nasz Wielki Dowódca... NIIIIIHHHILLLL VEGHHHHAAA! - huknął przez mikrofon nieumarły komentator.
Tłum ponownie zaczął huczeć wiwatując.
Gdy żwawa kompletnie opanowała całą arenę, kilku nieumarłych siedzących obok Zakiry zaczęło coś mamrotać pod nosem. Wampirzyca była w stanie to jednak usłyszeć.
- Ty.. kto tam jest?
- Co? O czym gadasz..
- No tam... Na dachu areny... - powiedział nieumarły pokazując ręką - Widzisz?
Zakira zaciekawiona ich słowami również skierowała swój wzrok w górę i rzeczywiście dostrzegła, że ktoś tam stoi.. a własciwie to dwie postacie... Wcześniej ich nie zauważyła. Nie mogła jednak dostrzec szczegółów ich twarzy... Nie miała pojęcia kto to...
Lupus i Entoma pojawiły się wspólnie w Thir La Mana... Lupus przeteleportowała siebie oraz Entomę prosto na dach areny. Mała pokojówka rozejrzała się po okolicy oraz spojrzała w dół widząc wypełnioną po brzegi arenę pełną nieumarłych.. Była tym mocno zaskoczona.
- Huh? zaraz... chwila... przecież to Abregado... Po co nas tutaj przeteleportowałaś? - zapytała Entoma rzucając spojrzenie na Lupus.
Rudowłosa pokojówka uśmiechnęła się słysząc jej słowa..
- Jak to po co.. mówiłam Ci, że sie zabawimy...
- Huh? W jaki sposób?
- Słyszałam z pewnego źródła, że Nihil organizuje turniej walk w Thir La Mana... - powiedziała Lupus spoglądając w dół - Niezwykle interesujące wydarzenie nie sądzisz?... Dlaczego by więc nie wziąć w nim udziału?
Entoma kiwnęła przecząco głową.
- To nie jest dobry pomysł... Nie powinnyśmy sie mieszać... - odparła Entoma.
- Daj spokój!... To tylko zabawa... Miałyśmy sie rozerwać... to bedzie dla nas mały trening... Co powiesz na małą walkę? Nihil może być godnym przeciwnikiem...
Entoma nie odpowiedziała. Nie do końca podobał jej sie ten pomysł jednak Lupus mocno nalegała. Małą pokojówka westchnęła i ponownie spojrzała w dól na arenę.
- Zamierzasz walczyć w tym stroju ? - zapytała Entoma spokojnym tonem
Lupus zachichotała.. Uwaga Entomy była słuszna. Lupus miała na sobie białą koszulę której kilka guzików było rozpiętych tym samym mocno odsłaniając jej dekolt oraz piersi. Dodatkowo założoną miała ciemną bluze z długimi rękawami, jednak ta była równocześnie kompletnie rozpięta. Nie miała na sobie też żadnych spodni, ani spódnicy... paradowała więc od pasa w doł w samym bikini a na nogach miała klapki.. Jej włosy były rozpięte a na głowie założony miała słomiany kapelusz.
- Haha! - huknęła Lupus - Dlaczego by nie? Jest mi w tym wygodnie..
- Mhm... - burknęła Entoma odwracając swój wzrok od swojej siostry - To nie jest strój przystosowany do walki na arenie, ale no cóż... jak wolisz...
Lupus klasnęła w dłonie niezwykle zadowolona. Jej oczy błysneły złotym blaskiem.
- Dobra nie traćmy czasu... Niech sie zacznie zabawa.... - powiedziała rudowłosa.