W tym samym czasie, gdzieś pośrodku wielkiego lasu... na pewnej polanie, otworzył się portal... Z owego portalu wyszedł Ignathir oraz Ptolemy. Oboje rozejrzeli sie po okolicy... oboje dostrzegli, że zachodzi tutaj Słońce.. nastaje noc... Otaczające ich dookoła wysokie drzewa jedynie przyspieszały pogłębianie się nieuniknionego mroku nocy...
Ignathir zacisnął kostur w swojej ręce.
- Taaa.. bardzo tu podobnie... Zupełnie jak w Magicznym Wymiarze... - rzekł arcymag i kiwnął wolno głową. Jego wzrok zawiesił sie na pewnym wróblu który usiadł na pobliskim drzewie i wydawał charakterystyczna dla siebie odgłosy.
Ptolemy tymczasem kiwnął wolno głową i zaczał przeglądać swoje notatki.
- Wygląda na to mój Panie, że jesteśmy dosyć oddaleni od stolicy... - rzekł po chwili Ptolemy
- Rozumiem.. - odparł Ignathir i skierował swój wzrok na Ptolemego. - Jak daleko?
- Stolica znajduje sie jakieś 100 km na północ....Teleport nie był do końca precyzyjny... Prosze wybaczyć... Najwyraźniej to moje błedy w obliczeniach.. - rzekł Ptolemy
- Nic nie szkodzi.. Wręcz mogę rzec, że to nawet się dobrze składa... - odparł Ignathir i machnął ręką - Czy w pobliżu znajdują się jakieś inne miasta?
- Coż... Tak... Jest ich kilka... Najbliższe 10 km na zachód... - powiedział Ptolemy - Ale nie wiem po co...
Ignathir w tym momencie mu przerwał.
- Doskonale.... - odparł zadowolony Ignathir - Użyjemy go jako egzemplarza... bedzie to idealna próba... Zobaczymy jak szybko zostanie ono zniszczone...
Ptolemy po chwili uśmiechnął się i machnął rękami.
- O! Genialnie! Tak jak zawsze mój Panie! - ryknął Ptolemy
Ignathir kiwnął wolno głowa i chrząknął lekko pod nosem.
- Stolica Altary to bedzie dopiero początek.. - rzekł arcymag - Prawdą jest iż to Królestwo jest jednym z wielu.. czyż nie Ptolemy?
- Tak... Istnieje kilka królestw w bliskim sąsiedztwie...
Cesarstwo Bahrum... Księstwo Enthiati oraz Królestwo Soren... Kazde z nich posiada innych władców...
- A więc Azzar bedzie pierwszym, który doświadczy Boskiego gniewu... - odparł Ignathir i schował jedną rękę za plecy.
Nie minęło kilka sekund gdy przez portal, który otworzył wcześniej arcymag przeszła jego pokojówka - Shizzu. Była przygotowana i uzbrojona.. Ignathir o tym doskonale wiedział.
- Shizzu... - rzekł Ignathir nie spoglądając nawet w jej stronę, był odwrócony do niej tyłem.
Shizzu pochyliła głowę i zamknęła oczy wsłuchując się w jego słowa.
- Twój pierwszy cel... Miasto 10 km na zachód... Zinfiltruj i przełam obronę wroga... Zlikwiduj żołnierzy oraz potencjalnych świadków... Gargantua niebawem wspomoże Cię w boju i dokończy dzieła...
Shizzu słysząc polecenie Ignathira wolno podniosła swoją głowę i otworzyła z powrotem oczy... Na jej twarzy nie był nawet krzty emocji... Jedynie puste, neutralne spojrzenie.. bez jakiejkolwiek empatii.
- Jak rozkażesz... lordzie Ignathir - odparła Shizzu spokojnym tonem i przeładowała swój karabin.
=============================================
Poza echem głośnych wydarzeń w stolicy oraz pod osłoną później już nocy, Żniwiarz - płatny zabójca, który po swojej walce w rezydencji Gojo zbiegł i ukrył się przed siłami cesarskimi, teraz zdołał zbiec poza granice Arkham kompletnie nie zauważony. Doskonale wykorzystał zamęt oraz głośne wydarzenia aby umknąć przed złapaniem... Udało mu sie zajść tak daleko, dlatego iż nie poruszał się ulicami miast tak jak wszyscy, a kanałami. Teraz jednak nie przemieszczał sie pieszo, a konno... Równocześnie jednak nie był to zwykły koń... bowiem był to robotyczny koń którego sam zaprojektował, a z małą pomocą swoich sojuszników zdołał go zbudować... Posiadanie takiego transportu miało swoje zalety... Robot w końcu nie potrzebował odpoczywać... mógł pokonywać dłuższe dystanse... a teraz Żniwiarz miał taki dystans do pokonania... Kierował sie na wschód, drogą przez rozległe stepy a nastepnie przez Pustynie Non-Shadar... Planował zatrzymać się dopiero na chwile w mieście Sandhell zanim podejmie dalszą podróż w stronę Volturus.
Żniwiarzowi się spieszyło... Miał sie bowiem spotkać z Szefową pierwszy raz od wielu miesięcy... Plany zabójstwa Gojo musiał schowac na dalszy plan... wiedział ze póki co jest to nie mozliwe... W Arkham jest za dużo świadków... za dużo ludzi... Jego ostatnia próba była ryzykowna... Był pewny, że agenci Cesarzowej z pewnością go poszukają... Zamierzał więc tymczasowo schować się w cień... wyparować... zniknąć z radarów... Jednocześnie jednak w jego głowie cały czas tkwiła jedna jedyna istota.... Mała.. niepozorna istota... w sukni pokojówki... Ta.. to ona.... Była zabójczo szybka i precyzyjna.. Brzuch nadal kuł go od jej cięcia... "Ona jest niebezpieczna..." - pomyślał...
Koń pędził niczym bolid... Nie zatrzymywał się... Chmury kurzu i pyłu unosiły się z każdym tąpnięciem mechanicznych kopyt o twardy i suchy grunt.. Żniwiarz odetchnął głęboko, a chmura pary uniosła sie z jego mrocznej maski...
Panowała kompletna ciemność.. nie było tu świateł tak jak w mieście... Te tereny były kompletnie dzikie... nie zamieszkane.. Jedynie pełnia księzycowa i galaktyczny pas oświetlał mu drogę przed nim... Gwiazdy kierowały go naprzód... prosto na pustynię...
Na pustyni noce są niezwykle zimne... Często temperatury spadają grubo poniżej zera... nie inaczej jest w wypadku Pustyni Non-Shadar na którą zmierzał właśnie Żniwiarz... i na której już czekała na niego pewna niespodzianka... Nie do końca jednak jedna z przyjemnych...
Entoma była juz na miejscu... Teraz stojąc w mroku nocy... w księżycowej pełni... pośrodku pustkowia... pośrodku nicości... czekała.... Cierpliwie czekała.... w kompletnym milczeniu na przybycie zabójcy.... spoglądając na zachód...
Pokojówka z racji iż teraz działała sama - poza zamkiem, zdecydowała sie nieco zmienić swój wygląd... Podczas ostatniej akcji w domu Gojo tego nie zrobiła, gdyż wszystko działo sie niezwykle szybko... Teraz jednak miała wystarczająco dużo czasu aby sie przygotować i założyć coś wygodniejszego... Zreszta nie chciała też ryzykować uszkodzeń swojego służbowego stroju, który otrzymała od Ignathira... Kawałek falbanki został juz wcześniej od niego oderwany przez Żniwiarza... To jednak zdołała już naprawić, ale mimo wszystko nie chciała ryzykować po raz kolejny...
Teraz jednak to nie miał żadnego znaczenia... Najważniejsze było jedno - Dowiedzieć sie całej prawdy... A aby tego dokonać musiała pierw skonfrontować sie ze Żniwiarzem po raz kolejny...
Entoma w blasku księżyca:
Entoma ubrana była w czarną bluzę z długimi, opadającymi rękawami oraz kapturem, która w sumie wyglądała jak połączenie bluzy dresowej z sukienką. Oprócz tego ubrane na nogach miała obcisłe, (podkreślające jej zgrabne nogi) ciemno-bordowe pończochy oraz eleganckie czarne buty na wysokim obcasie... Dodatkowo jej "włosy" nie były ułożone po bokach w dwa koki jak to zazwyczaj zwykła posiadać, a były za to zawinięte od tyłu w niewielki kucyk. Jej oczy lśniły czerwonym blaskiem w mroku nocy...
Z pewnością gdyby ktoś zobaczył taką istotę w nocy... kompletnie samą... pośrodku pustkowia to poczułby niepokój... W końcu Entoma nie był zwykłą dziewczyną... nie była człowiekiem...
To co ma sie stać... to sie stanie....
Konfrontacje pomiędzy nią a Żniwiarzem była nieunikniona... To była tylko kwestia czasu...
Entoma była gotowa do ewentualnej walki jeżeli Żniwiarz stawiałby opór... Nie było jednak żadnych złudzeń kto okazałby się w owej batalii zwycięzcą....
====================================================