OBLĘŻENIE MOLGUN
Shizzu w tym momencie pojawiła się kilkanaście metrów od murów miasta które zwane było w królestwie Altary jak
Molgun. Miasto miało wygląd twierdzy otoczonej ogromnym kamiennym murem o wysokości około 15 metrów. Zamieszkiwane było przez ludność cywilną która zajmowała się głownie rolnictwem... Tutejsi mieszkańcy sprzedawali całemu królestwu to co sami zasiali na swoich polach uprawnych które rozciągały się na południe, oraz na wschód od miasta... Zboże.. Buraki.. Ziemniaki.. Fasola.. Kapusta.. Marchew... Setki ton warzyw i zbóż były przewożonych na wozach konno do innych miast, we wszystkie strony... Nie bez powodu jednak to właśnie tu znajdowała sie główna ostoja rolnictwa Altary - To tutaj bowiem znajdowały sie najbardziej żyzne gleby - czarnoziemy, które pozwalały na masowe sadzenie roślin, oraz ich obfite plony...
Z tego też względu miasto to było mocno chronione przez straż królewską. Dniem i nocą żołnierze patrolowali mury zamku, obserwowali okolice z wież strażniczych oraz przechadzali się ulicami miast, dbajac o zachowanie bezpieczeństwa mieszkańców oraz przede wszystkim bronili cennych terenów upraw Molgunu, które były niezwykle łakomym kąskiem dla sąsiednich królestw. W końcu kto by nie chciał podbić generującego ogromne zarobki przez swoje idealne warunki rolnicze i żyzne gleby...
Aktualnie jednak w miescie panował spokój... Pięciu wyposażonych w szable oraz stalowe zbroje strażników, stało przy głownej bramie wjazdowej do miasta.. Jednocześnie była to jedyna brama przez którą mogłyby przejeżdżać powozy konne obładowane po brzegi zbożem i warzywami.
Shizzu obserwowała przez dłuższa chwile strażników stojąc kilka metrów za linią drzew tak aby Ci jej nie zauważyli. Po chwili odwróciła wzrok na pobliskie drzewo. Szybko zorientowała się, że jest to dzika jabłoń na której wisiało mnóstwo soczystych , czerwonych jabłek. Shizzu wyciągnęła rękę w górę i sięgneła po jedno, które sobie upatrzyła i które mogła dosięgnąć. Chwytając je w dłonie przyjrzała mu sie z bliska jakby analizując czy aby na pewno jest zdatny do spożycia, a nastepnie ugryzła kawałek. Praktycznie od razu poczuła jego słodkim smak.. Osobiście przypadł jej do gustu... Było to dla niej w koncu nowość.. Faktem jest ze nigdy nie jadła jabłka... w Dalthei nie ma jabłoni.. nie ma jabłek...
Nawet jednak mimo to że owoc jej smakował, na jej twarzy nie ukazał sie jakikolwiek wyraz zadowolenia. Jej mina cały czas była taka sama..
Po chwili ugryzła jeszcze raz i skierowała swój wzrok ponownie na strażników. Dalsze analizowanie sytuacji nie miało większego sensu... Otrzymała w końcu juz odpowiednie rozkazy... Pora wyjść z ukrycia i działać... Gargantua w końcu też niebawem tu przybędzie...
Straznicy praktycznie od razu zareagowali gdy dostrzegli dziwnie ubraną dziewczynę wychodzącą prosto z lasu.
- Kto to jest? Co to za jedna? - szeptali miedzy sobą strażnicy.
Shizzu jednak nie przejmowała sie tym i zbliżała się do nich coraz bardziej.
- Hej! Ty! Coś za jedna? - krzyknął jeden ze strażników
Shizzu nie odpowiedziała. Szła dalej przygryzając sobie jabłko.
- Nie słyszysz Co do ciebie mówie? - ryknął srażnik i wyciagnął szable
Drugi z nich zmrużył lekko oczy.
- Może to Łowczyni nagród? Poszukiwaczka przygód? - wtrącił drugi strażnik.
Przez chwile jego kompani popatrzyli po sobie. Nie chcieli bowiem atakowac dziewczyny dopóki nie wiedzieli kim jest.
Shizzu zatrzymała się przed bramą i ignorując strażników popatrzyła w górę na mury.. Z samego spojrzenia była w stanie oszacować że maja około 15 metrów wysokości.. Pobliska wieża strażnicza która była częścią muru była wyższa... miało około 30 metrów...
Strażnicy patrzyli na nią w milczeniu. Kazdy z nich wyciagnął teraz już broń.
- Jeżeli zaraz nie powiesz kim jesteś, bedziemy zmuszeni użyć siły panienko... - rzekł trzeci strażnik.
- Siły? - zapytała Shizzu spokojnym tonem i popatrzyła prosto na strażników. W tej chwili dokończyła swoje jabłko zostawiając po nim jedynie sam ogryzek, który wyrzuciła w pobliską trawę - Ciekawe... Rasa Ludzka.... Ona posiada jakaś siłę?
- Huh? - zdziwił się strażnik.
- Pozwólcie, że sprawdzę czym jest ta siła o której mówicie... - powiedziała Shizzu i pochwyciła za swój specjalny karabin. Natychmiastowo trzy naboje wystrzeliły kolejno trafiajac trzech strażników prosto w czoło... Każdy nabój był tak silny że doprowadził do eksplozji czaszki każdego z meżczyzn. Krew bryzgnęła na wszystkie strony a ciała opadły bezwładnie na ziemie.
Pozostałych dwóch strażników widząc co sie stało, pobledli ze strachu. Zaczeli uciekać ile sił w nogach w stronę miasta aby włączyć alarm. Shizzu jednak spokojnie odczekała aż strażnicy uciekną trochę dalej i wystrzeliła ponownie.. po raz kolejny prosto w głowę zabijając obu bez większego problemu.
Kilku ludzi usłyszało strzały oraz co wiecej - widziało śmierć strazników na własne oczy... Szybko zaczeli krzyczeć i uciekając w panice. Shizzu spokojnie i wolno podeszła do trupów strażników i popatrzyła na wielkie kałuże świeżej krwi w miejscu gdzie wcześniej były ich głowy. Owe kałuże były jednak coraz większe... krew sączyła się nieprzerwanie..
- Hmm.. Wybaczcie... Mówiliście, że posiadacie jakąś siłę... Niestety w żaden sposób jej nie doświadczyłam... - powiedziała cichym a zarazem nieco znudzonym tonem Shizzu a następnie rozejrzała sie po okolicy. Ludzie uciekali w popłochu... Po chwili zabrzmiał również alarm... Syreny biły na całe miasto. Brama natychmiastowo została zamknięta.
Straznicy gromadzili sie na murach. Część z nich chwyciło za łuki i zaczeło strzelać podpalonymi strzałami prosto w Shizzu. Pokojówka ruszyła biegiem w stronę murów. Deszcz strzał posypał sie w jej stronę. Żadna z nich nie zdołała jej jednak trafić... Shizzu wskoczyła na mury bez większego problemu i natychmiastowo zaczęła masowo masakrować strażników. Nawet bedąc w pełni uzbrojeni... w najbardziej wykwintne i twarde pancerze... w walce przeciwko Shizzu nie dawało to żadnej ochrony... Naboje z jej karabinu dziurawiły zbroje i pancerze żołnierzy jak sito. Jeden po drugim... każdy strażnik padał martwy...
Pokojówka napotkała znacznie większy opór podczas zdobywania wieży strażniczej... W rzeczy samej tam strażników było jeszcze więcej. Ostrzał w jej stronę nasilał sie również od strony miasta. Teraz Shizzu równocześnie musiała unikać stania pod oknami aby nie dostać gradem strzał oraz mierzyć sie z kolejnymi oddziałami żołnierzy zbiegającymi z górnych pięter Wieży. Nie stanowiło to dla niej jednak większego problemu... Ilosc żołnierzy na murach malała z każdą chwilą... Opór był coraz mniejszy.. Shizzu zaczęła eliminować teraz nawet strzelców przez okna wieży przy pomocy swojego karabinu... Wielu z nich powchodziło na dachy miejskich budynków... Ostrzał był nieprzerwany. Shizzu schowała się za ścianą i przeładowała swoją broń czekając na dogodną okazję do kontrataku.
=================================================
Minęło juz trochę czasu.... Lupus nie mogła zasnąć nawet mimo tego że łózko było niezwykle wygodne... Odwróciła się na boku kierując swój wzrok prosto na Lorenzo który leżał już z zamkniętymi oczami. Blask księżyca przechodził przez niewielkie szpary rolet którymi w pełni osłonięte były okna. Bez neonowych świateł... bez niewielkiej nocnej lampki która została wyłączona , owe smugi światła księżycowego były w tym pokoju teraz jedynym źródłem jakiegokolwiek światła. Lupus wtuliła się mocniej swoją głową w poduszkę... cały czas jej wzrok był zawieszony na jego twarzy... W milczeniu spoglądał na niego mrugając przy tym co kilkanaście sekund... Czuła wyraźnie, że książę nie śpi... jedynie udaje... A moze chce aby to ona pierwsza zasnęła... Może taki był jego plan? Hmmm... Ciekawe....
Lupus myślała nad tym przez chwilę.. Jednak po chwili uznała, że nie ma to dalszego sensu... Pokojówka miał doskonałą świadomość tego czego pożądał Lorenzo... Wyraźnie widziała jego myśli i pragnienia.. Były dla niego absolutnie oczywiste... Nawet zbyt oczywiste... To w jaki sposób z nią rozmawiał... jego gesty... Widać było że mu na niej zależy...
W tej chwili opuściła lekko swój wzrok i otworzyła wolno swoje piękne usta biorąc pojedynczy wdech...
Lupus miała świadomość tego, że przez wielu jest uważana za najbardziej atrakcyjną dziewczynę w stolicy... Jej ciało było bowiem dużo bardziej atrakcyjne od tych które posiadały ludzkie modelki. Faktem było, że nie była niesamowicie chuda ani tym bardziej nie posiadała niesamowicie smukłej sylwetki... jej ciało było bardziej atletycznie zbudowane, przystosowane do walki... długich pojedynków.. W końcu takie było jej główne zastosowanie...w taki sposób została stworzona przez Ignathira... Równocześnie jednak nie była przesadnie umięśniona... jej ramiona w końcu niewiele różniły się od tych posiadanych przez typową kobietę ze wsi urobionej przez lata w polu. Jej biodra były szerokie, a uda grubsze niż u modelki, wciąż jednak jej nogi były zgrabne, a skóra mimo iż twarda oraz niezwykle wytrzymała, to nad podziw delikatna i miękka w dotyku... Poza tym jej twarz... w szczególności jej piękne usta, złociste, błyszczące i świecące w mroku oczy które hipnotyzowały wręcz swoim blaskiem..., długie rzęsy oraz oczywiście... jej rude, lśniące włosy których słodki zapach doprowadzał meżczyzn do szaleństwa... Ta... Bez wątpienia.... "Cudowna kobieta"... Jednak w rzeczywistości była prawdziwym potworem.. dziką bestią ze skłonnościami do sadyzmu i zabijania swoich ofiar z ogromnym okrucieństwem... Ta... Tylko ze o tym wiedziało nie wielu... Z pewnoscią gdyby wszyscy poznali tą prawdę to patrzyli by na nią kompletnie innym wzrokiem... Moze nawet w ogóle by nie patrzyli... Moze strach instynktownie sprawiłyby, że nie byliby w stanie nawet skierować na nią wzroku... Była odmieńcem... Istotą z innego wymiaru...
Faktem było jednak również to, że dzisiaj Lorenzo poznał o niej połowiczną prawdę... Na arenie gdy walczyła z Isabellą ujawniła w końcu swoje prawdziwe ja... prawdziwą bestie która w niej była skryta... Mimo to jednak, Lorenzo nie wydawał sie być tym przejęty... Nie patrzył na nią z obrzydzeniem czy ze strachem...
...Nie bał sie jej... Właściwie to wręcz przeciwnie... Jego myśli mówiły kompletnie co innego... Pożądał ją.... pragnął ją... Było to dla niej dosyć zaskakujące i dziwne... Może było to spowodowane tym, że była przy nim od momentu jego narodzin? Spędzała z nim razem czas... Opiekował sie nim wraz z Entoma gdy był mały... Patrzyła jak dorasta, jak sie rozwija... Staje się inteligentnym młodym księciem... Może dlatego jego tok myślenia był inny? Był do niej przywiązany i ta prawda jaką odkrył nie była dla niego tak drastyczna?
Coż.. cokolwiek to było, to Lupus nie była w stanie określić dokładnej odpowiedzi. Jednego jednak była pewna... Książe miał co do niej silne uczucia, które ukrywał w swoim umyśle i sercu... Uczucia które nie do końca potrafił wyrazić oraz okazać... Lupus nie chciała aby ten targał je wewnątrz siebie dłużej... W końcu ona o nich doskonale wiedziała... Nie było sensu tego przeciągać...
Zdecydowała więc... Nadszedł w końcu czas aby to zrobić... Ta nieprzyjemna cisza musi zostać przerwana...
Lupus zamknęła swoje usta i podniosła głowę z poduszki. Jej włosy błyskawicznie opadły pod wpływem grawitacji, jednak ta szybko poprawiła je ręką. Popatrzyła po raz kolejny na księcia.. ten jednak ani drgnął... nie otworzył swoich oczu...
- Hmm.... a wiec to tak.... - powiedziała szeptem a jej oczy błysnęły w mroku nocy.
Wolno odsunęła swoją prawą ręką kołdrę na bok odsłaniając swoje ciało, które było jedynie powierzchownie owinięte w sam ręcznik... teraz już kompletnie suchy ręcznik...
Po raz kolejny popatrzyła na księcia a następnie przeniosła swoją lewą nogę nad jego ciałem i usiadła swoim tyłkiem prosto na jego kroczu, blokując swoimi udami jego nogi... a tym samym szansę jakiejkolwiek fizycznej ucieczki... Lorenzo natychmiast poczuł to i otworzył oczy kompletnie zszokowany. Spoglądał prosto na Lupus...
- Jesteś... zaskoczony? - zapytała niezwykle uwodzącym tonem Lupus i zmrużyła swoje oczy. Lorenzo przełknął ślinę... czuł wyraźnie na swoich nogach delikatną skórę Lupus... czuł jak jej uda zaciskają sie na nim... Czuł również coś czego nie myślał że przyjdzie mu tak szybko poczuć.... Lupus nie miała w końcu na sobie żadnej bielizny... Książe zaczął oddychać szybciej i mocniej.. jego serce waliło niczym dzwon... Lupus o tym doskonale wiedziała.. formalnie jednak aby sie upewnić że tak jest kontynuowała swój akt.... Obie swoje ręce położyła na jego klatce piersiowej... stopniowo oraz powoli przesuwała swoje delikatne dłonie w górę, smyrając palcem po jego mostku... coraz wyzej i wyżej... równocześnie jednak pochylała sie coraz mocniej i mocniej do przodu.. a jej ręcznik zaczął opadać z jej biustu odsłaniając go coraz bardziej... Lupus wydawała się o tym wiedzieć, jednak w żaden sposób nie zareagowała... Jej prawa ręka na chwile zatrzymała sie na piersi ksiecia tylko po to aby mogła poczuc bicie jego serca... A to.. No cóż... w tym momencie było niebywale szybkie...
Lupus czuła w tym niestabilnym rytmie ogromną ekscytację i adrenalinę młodego mężczyzny... Uśmiechnęła się pod nosem.. Było tak jak myślała...
- Ojoj.. Mój drogi... - powiedziała cichym tonem, jednak równocześnie tak, że Lorenzo był w stanie to usłyszeć - W rzeczy samej jesteś teraz podekscytowany.... Musisz naprawdę... bardzo mnie LUBIĆ...
Jej dłonie ponownie ruszyły dalej wędrując coraz wyżej... Lorenzo poczuł delikatny i przyjemny dotyk na swojej szyii a potem na podbródku... Lupus smyrnęła swoim palcem również po jego ustach i przybliżyła sie do jego twarzy na taka odległość że ich usta dzieliło jedynie kilka milimetrów.
Usta Lorenzo drgnęły.. zupełnie tak jakby chciał coś powiedzieć jednak Lupus ponownie przyłożyła swój palec do jego ust zatrzymując go przed wypowiedzeniem czegokolwiek.
- Ciiiii.... Dobrze wiem co chcesz powiedzieć..... - powiedziała Lupus - Dobrze znam całą prawdę...
Lorenzo otworzył szerzej oczy.
- Wiem, co czujesz... czego pragniesz... - kontynuowała Lupus swoim słodkim głosem szeptając prosto w jego twarz...
Lorenzo poczuł jej zapach... słodki zapach... Oddychał coraz ciężej..
Lupus to słyszała...rozumiała.. przewidziała... W tym momencie Lorenzo nie mógl z niej spuścić wzroku... spoglądał tylko co chwilę na jej oczy oraz piersi... Był jak zahipnotyzowany.... "Ludzcy Mężczyźni.... bardzo proste istoty... łatwe do zrozumienia " pomyślała...
W tej chwili jednak Lupus odsunęła sie z powrotem i popatrzyła na prawą rękę Lorenzo.
- Wiesz.... korzystając z tej okazji jak jesteśmy tu sami... chciałabym Ci również przekazać moje uczucia... Zdaje sobie bowiem sprawę, że mogą być one dla ciebie trochę nie jasne...
Po tych słowach dziewczyna chwyciła delikatnie swoją dłonią rękę Lorenzo. Ten nie do końca wiedział co ta chce zrobić... Spoglądał na nią nie mogąc wypowiedzieć nawet pojedynczego słowa...
Lupus przejechała lekko swoją dłonią po ręce Lorenzo... jej palce oplotły jego dłoń i podniosły ją lekko w górę. Lorenzo nie mógł uwierzyć własnym oczom.. Myślał że śni... Lupus w tym momencie bowiem przysunęła jego rekę do swojego ciała i przyłożyła jego dłoń do swojej lewej piersi...
- Huh... - wystekał Lorenzo.. Z jego czoła zaczeły sączyć się krople potu.. Nie mogł oderwać swojej ręki... Lupus przytrzymywała jego dłoń... Jedyne co mógł zrobić to zacisnąć swoją dłoń mocniej... Było to dla niego niewyobrażalne uczucie... Delikatne.. miękkie... Nie mógł tego opisać. Nawet jeżeli było to przez ręcznik to był w stanie to stwierdzić...
Lupus jednak miała na swojej twarzy bardzo poważną minę spoglądała na Lorenzo bez jakiegokolwiek wyrazu twarzy... bez żadnych emocji...
- Czy czujesz bicie mojego serca? Czujesz jego rytm? Jaki on jest? - zapytała
- Huh? - jeknał Lorenzo i popatrzył prosto w jej złociste świecące w ciemności oczy.
- Czy bije ono szybko... czy wolno?- dopytywała Lupus
Lorenzo nie wiedział co odpowiedzieć.. Mimo to jednak czuł wyraźnie że serce Lupus bije w tej chwili w przeciwieństwie do niego dosyć wolno...
- Bije wolno...Prawda? - powiedziała Lupus zupełnie tak jakby wyczytała to z jego myśli. - Wiesz dlaczego?
Lorenzo ponownie nie odpowiedział. Nie był w stanie w tej chwili myslec racjonalnie. Nie rozumiał co Lupus ma na mysli... Nie wiedział do czego dąży...
W tej jednak chwili Lupus widząc jego reakcje wolno puściła jego rękę i odłożyła ją z powrotem na lóżko a następnie poprawiła swój ręcznik, który jej lekko opadł.
- Domyślam się że nie znasz odpowiedzi na to pytanie.... - dodała po chwili ciszy. - Dlatego też oświecę Cię i odpowiem na nie...
Lupus podniosła sie z lóżka i podeszła do okna. Westchnęła głeboko.
-
W przeciwieństwie do ciebie... ja nie czuje nic... Nie jesteś kimś, kogo jestem w stanie prawdziwie pokochać... i nigdy nie będziesz... Nie mogę odwzajemnić twoich uczuć... - powiedziała Lupus która zmruzyła swoje oczy i spojrzała kątem oka na leżącego na lóżku Lorenzo.