RE: [RolePlay] Magic World V - The New Era
Legiony Cesarzowej Isabelli doskonale rozstawione są po świecie, w skład armii Cesarzowej wliczają się zarówno ludzie, czarodzieje, istoty magiczne... wszyscy zrzeszeni równie mocno jak za czasów Lorda Carrabotha i jego arcymistrzowskich Legionów... we wszystkich koszarach codziennie odbywają się perfekcyjne i trudne treningi, każdy wie co czynić i doskonale pełni swe funkcje. Koszary są dobrze zagospodarowane, rozstawione i zaopatrzone... armie Cesarzowej więc mają wszystko czego tylko im potrzeba... a zwłaszcza wielki szacunek i ogromne uwielbienie wśród mieszkańców.
Isabella siedziała wraz z Lorenzo przy ogromnym stole w salonie swego zamku jedząc kolację... Cesarzowa od wielu lat nie czuła już smaku jedzenia więc sporadycznie brała czegoś kęs... traktowała posiłki bardziej jako możliwość spokojnego porozmawiania z synem, a było to rzadką możliwością z uwagi na ogrom spraw...
- Podobno wczoraj wieczorem byłeś na jakiejś imprezie... bardzo dużej i popularnej zresztą. - rzekła spokojnym tonem Isabella.
- Cóż... zgadza się, świetnie się bawiłem... zwłaszcza będąc gościem honorowym... - odparł spokojnym tonem biorąc kęs indyka.
- Ostatnio dostrzegłam także, że wiele różnych dziewczyn pragnie się do ciebie... dobrać... dobrze wiesz, że wiele z nich chciałoby znaleźć się w naszej rodzinie... nie zajmuj się jednak tym na razie... nadal rozwijaj swoje moce i umiejętności... musisz cały czas poszerzać swoją wiedzę i siłę. - powiedziała Isabella spokojnym tonem.
Lorenzo parsknął lekko śmiechem.
- Matko, przecież wiem... przekazałaś mi ogrom wiedzy, siły i doświadczenia... cały czas poszerzam swoje umiejętności... ostatnio miałem jednak trochę więcej czasu więc postanowiłem skorzystać z uroków Arkham... stworzyłaś przecież wspaniałe miasto... niedługo także rozpocznę swoją podróż po najwspanialszych personach tej krainy aby znacznie zwiększyć swoje moce i umiejętności... - odparł i uśmiechnął się w kierunku matki.
- Rozumiem, w pełni Cię rozumiem. Chciałam cię jedynie ostrzec w tamtej kwestii... nie należysz bowiem do zwykłej rodziny. - dodała Cesarzowa.
Po chwili do dużej sali głównej wszedł Wielki Wezyr, natychmiast podszedł do dwójki siedzących i przystanął obok stołu.
- Cesarzowo... Książę - pokłonił się i po chwili zerknął w ich twarze. - Smacznego. - dodał.
Lorenzo wstał od stołu i mocno uścisnął dłoń z Ibrahimem, a następnie poklepali się po plecach... ewidentnie łączyła ich duża przyjaźń i wzajemny wielki szacunek.
- Siadaj, śmiało. - rzekł książę, Ibrahim zerknął jednak najpierw na Isabellę... Ta uśmiechnęła się i pokiwała głową zgadzając się. Wielki Wezyr przysiadł się więc do stołu.
- Cesarzowo Isabello... czy nasza jutrzejsza wspólna przechadzka po kilku lokacjach aktualna? Chciałem omówić z tobą kilka rzeczy w kilku miejscach... otrzymałem już meldunki od większości Wezyrów i kilka powiadomień z innych stron. Sama także chciałaś osobiście zerknąć na kilka rzeczy... - powiedział.
Isabella pokiwała wolno głową.
- Ktoś jeszcze nie przysłał meldunku?
- Na ten moment jedynie Thant nie złożył mi pełnego raportu... - odparł Wielki Wezyr, zaśmiał się lekko, Isabella także. Nie było to nowością.
- Aktualne. - powiedziała a po chwili wstała od stołu i lekko się przeciągnęła. - Do zobaczenia jutro zatem... - powiedziała, w momencie gdy ona wstała dwójka mężczyzn także wstała... pokłonili się widząc że odchodzi i wychodzi z tej sali. Po chwili książę i wielki wezyr ponownie zasiedli przy stole...
Tymczasem w Bractwie Czarnych Rycerzy...
Stopczyk spędził całą upojną noc z piękną czarodziejką o blond włosach... rano gdy zszedł do salonu w swej kwaterze kazał kobiecie się wynosić z kwatery... sam natomiast także wyszedł na ulice Volturus... zewsząd mijali go nieumarli, przeróżne istoty magiczne, czarodzieje... pokiwał wolno głową zerkając na pobliską arenę... ruszył wolnym krokiem w jej kierunku gadając coś pod nosem i lekko bluzgając. Po chwili wędrówki dotarł na arenę i dostrzegł Galthrana który siedział na samym jej środku i ewidentnie medytował...
- A ten znowu te swoje... medytacje, sztuczki... jasny szlag... - rzekł dosyć paskudnym tonem Stopczyk i ruszył w kierunku Czarnego Rycerza...
- Teej, Galthranie... - krzyknął donośnie. Drugi Czarny Rycerz jednak nie odpowiadał... ewidentnie był mocno skupiony i skoncentrowany.
- Galthranie... - przemówił ponownie Stopczyk podchodząc do niego. Po chwili jednak potężna wiązka czarnej magii huknęła w tors Stopczyka i odsunęła go od Galthrana na kilka metrów...
- Cholera... - syknął pod nosem Stopczyk nadal zerkając w kierunku kompana.
☠ Hi there my dear! Turn back! Turn back... ☠
♛♛♛
|