Najlepsze Serwery Minecraft w Polsce!
   Witaj serdecznie na forum gdzie znajdziesz swój ulubiony Serwer Minecraft                                         
         

Serwery Minecraft

Witaj, Serwery Minecraft - nie przypadkiem znalazłeś największe forum internetowe Minecraft w Polsce Serwery Minecraft które tu znajdziesz pozwolą Ci miło spędzić czas, poznasz nowych wspaniałych ludzi i przeżyjesz fantastyczne przygody! Jednoczymy ludzi uwielbiających Gry i Minecraft! Zagraj z Nami i odkryj fantastyczne Serwery No Premium! Zobacz co oferuje polecana przez Nas

Lista Serwerów Minecraft



Zarejestruj się bezpłatnie na forum! Oto niektóre z przywilejów:
  • Zakładaj nowe wątki oraz aktywnie w nich uczestnicz,
  • Odblokuj możliwość pisania na Shoutboxie (czat),
  • Ogranicz ilość wyświetlanych reklam,
  • Zdobywaj odznaczenia oraz reputacje,
  • Znajdziesz tutaj darmowe poradniki Minecraft,
  • Odblokuj dostęp do ukrytych działów, tematów i linków,
  • Spersonalizuj swój prywatny profil,
  • Uczestnicz w forumowych konkursach,
  • Pamiętaj to nic nie kosztuje, MineServer.pl to darmowe forum internetowe na którym dowiesz się jak zainstalować minecraft oraz jak grać w minecraft!
Szukałeś Serwerów Minecraft? Znalazłeś! Zarejestruj się, a zagraj z nami!

               
serwery minecraft



 
Ocena wątku:
  • 5 Głosów - 4.2 Średnio
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
[RolePlay] Magic World V - The New Era
Autor Wiadomość
DevilxShadow Offline
ψ мίѕтяz ροҝѮмøи ψ
*******

Liczba postów: 505
Dołączył: Jan 2016
364
+
Pomogłem? Daj Diaxa!
Nick na Serwerze:
DevilxShadow

Odznaczenia:

(Zobacz Odznaczenia)
Poziom:
MineGold: 192.00
Post: #1641
RE: [RolePlay] Magic World V - The New Era
Isabella przemówiła w umyśle Cassahsa...
- Cassahsie.. teleportuj się do Cerberus.. - rzekła wolno
Wampir Wyższy kiwnął głową.. zebrał jeden notatnik.. zerknął raz jeszcze na leżącą Zakirę, pokręcił głową... chrząknął i odkaszlnął... po chwili teleportował się...
Isabella natomiast przemówiła także w umyśle Ibrahima...
- Ibrahimie... wiem że ciekawiła cię mocno sytuacja w Cerberus... teleportuj się zatem do miasta... - rzekła
Wielki Wezyr usłyszał głos, po chwili kiwnął głowa... teleportował się do Cerberus...
Zarówno Ibrahim jak i Cassahs pojawili się nieopodal siebie... po chwili podeszli do siebie i powitali się uściskiem dłoni...
- Dobrze cię widzieć Cassahsie.. wszystko w porządku? - spytał Ibrahim.
Cassahsa oddech zaświszczał.. kaszlnął...
- Witaj Ibrahimie.. - odparł wolno
- Co tam u Zakiry... wszystko w porządku u naszej młodziutkiej wampirzycy? Wszak jest oczkiem w głowie nas wszystkich.. wszyscy wspólnie dostrzegliśmy jej duże potencjały... - przemawiał
Cassahs zirytował się.. Zakira doprowadziła go ostatnio do szału.. chwycił się wolno za głowę..

W tej samej chwili jednak nieopodal nich pojawiła się Isabella... usłyszeli stukot jej szpilek.. Cesarzowa podeszła do mężczyzn a ci się ukłonili... Wyglądała arcywspaniale i przepięknie... bosko...

[Obrazek: lCpUk2N.jpeg]

Zaraz potem nieopodal pojawili się Siael i Winchester Jr którzy sprawowali tutaj kontrolę nad pracami... uniżyli się przed Cesarzową przyklękając na jedno kolano...



Zerratu ledwo co zasypiał, rudowłosa jednak się wierciła.. raz aż go lekko pacnęła jakąś częścią ciała.. otworzył lekko ślepia.. zerknął na rudowłosą która leżała obok niego w łóżku... wiedział że ma ją teraz tylko dla siebie.. był jednak również świadom że musi całkowicie okiełznać swoje pragnienia żądze.. widział jednak że rudowłosa pogłębia się w coraz mocniejszym śnie.. że bardzo słodziutko już śpi.. dodatkowo dostrzegł że zsunęła z siebie swoje szorty i całkiem odsłoniła swój tyłek i majtki.. Czarny wilk zerkając czuł ogromne pożądanie.. zastanawiał się czy ta świadomie zachęca go do kopulacji... ponownie lekko się podniósł i zbliżył do jej tyłka.. pogładził lekko nosem i swoim czołem.. położył swoje obie łapy na tyłku rudowłosej.. pragnienia niesamowicie w nim narastały.. pragnął wziąć ją teraz od tyłu, była bowiem w idealnej pozycji.. spoglądał na jej tyłek z ogromnym pożądaniem, nieco śliny spłynęło z jego pyska...



Sisyphus mknął na swym nieumarłym rumaku przed siebie... nie zważał na nic po drodze.. jego celem było jak najszybciej dotrzeć do terenów swojego Bractwa... wiedział jednak że droga jeszcze mu trochę zajmie... furia w nim buzowała, był wściekły...



Drakkan natomiast brał zimny prysznic... polewał zwłaszcza swoją głowę lodowatą wodą... co chwila klepał się w policzki i masował skronie...
- Jasny gwint... co się ze mną wydarzyło.. do cholery... - mówił nadal będąc zaszokowanym
- Opanuj się!! - krzyknął uderzając się lekko w głowę... był zaszokowany, nic nie pamiętał... nienawidził czegoś takiego..



Kapitan Vanessa Vulvituri - Pani Admirał floty Cesarzowej stała właśnie w porcie widząc jak flota niesamowicie się zbroi... ogrom okrętów wypływało z portów.. ogrom broni, amunicji i dział było pakowanych na pokłady... statki były szykowane...
Kapitan ugryzła zielone jabłko stojąc na podwyższeniu i trzymając linę... zerknęła na jednego komendanta
- Melduj, kamracie! - krzyknęła rześko
- Pani Kapitan.. wszystko idzie zgodnie z rozkazami.. załogi i wojownicy się szykują, statki są przygotowane, ogrom amunicji i broni napakowane na pokłady... jesteśmy w świetnym stanie... wszystko jest dopięte na ostatni guzik.. 40% sił naszej floty zgodnie z rozkazami niebawem wyruszy na pełne wody..
- Świetnie, świetnie.. - mrużyła oczy Vanessa, ponownie ugryzła jabłko... wiedziała że niedługo będzie musiała przemówić...

[Obrazek: 5ZxkCR0.gif]
Hi there my dear! Turn back! Turn back...
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 26-July-2025 20:07:56 przez DevilxShadow.)
Oceny: Ravcore (+1)
26-July-2025 20:03:20
Znajdź wszystkie posty Odpisz
Hobbs
Wspieram Forum

Liczba postów: 6969
Dolaczyla: Jan 2012
Reputacja: 777

MineGold: 777.77

Serdecznie polecamy serwis który pomoze Ci zdobyc Ci polubienia, subskrybcje, followersów i rozbudowac Twoje socialmedia!
Ravcore Niedostępny
☆ Rysownik ☆
******

Liczba postów: 318
Dołączył: Feb 2017
602
+
Pomogłem? Daj Diaxa!
Nick na Serwerze:
RozowyOrangutan

Odznaczenia:

(Zobacz Odznaczenia)
Poziom:
MineGold: 0.00
Post: #1642
RE: [RolePlay] Magic World V - The New Era
Nieumarli milczeli... Wiedzieli ze popełnili ogromny błąd a tłumaczenie się z niego jedynie pogorszyłoby sytuacje w jakiej się znaleźli..
- Merhun... Dopilnuj proszę aby nasi przyjaciele dotarli na swoje nowe miejsca pracy bez większych problemów... - dodał Nihil - Nie chce więcej słyszeć o tego typu incydentach...
Merhun natychmiast pochylił głowę
- Oczywiscie sir... - odparł Merhun po czym dał sygnał ręką do wojowników aby wstali z ziemi. Gdy tylko to zrobili, wyprowadził ich z rezydencji Nihila. Nie stawiali oporu... zdołali już zaakceptować swoją karę...
Dowódca Nieumarłych pozostał w rezydencji sam.. Spoglądał w kierunku drzwi jeszcze przez chwilę po czym ponownie złapał sie za głowę. Był poirytowany całą ta sytuacją... a w szczególności zachowaniem Zakiry i tym co sobą zaprezentowała na Abregado... Stała sie pośmiewiskiem w Dohl de Lokke i to na własne życzenie... Nie chciał jej przez najbliższy czas widzieć na oczy... Miał dość problemów jako Lider i Dowódca całego Królestwa Nieumarłych i nie zamierzał dodatkowo zatracać sobie głowy nastoletnią wampirzycą i jej wybrykami.. Liczył na to, że Cassahs zajmie sie nią osobiście i wpoi do jej pustego łba odrobinę rozsądku.
Nihil miał świadomość że jego dzisiejsze plany przez ten cały incydent legły już w gruzach i będzie musiał je przełożyć na kiedy indziej... Jednocześnie zaczął sie zastanawiać nad tym czy w najbliższym czasie nie udać sie do Pont Vanis gdzie cały czas stacjonowało kilka jego oddziałów i okrętów.. Wiedział, że widmo wojny nadchodzi wielkimi krokami i powinien ocenić całą sytuacje na własną rękę...


Lupus leżała bez ruchu przez jakis czas... Po chwili jednak jej oczy wolno otworzyły się....Odetchnęła lekko i swoim zmęczonym wzrokiem popatrzyła na Zerratu, który położył już na niej swoje łapy...
- Serio?.... - mruknęła cicho Lupus patrząc na wilka nadal nie podnosząc głowy ze swojej poduszki.. Pokojówka nie była nawet zła... gdyby taka była to z pewnością wybuchła by napadem agresji.. ale nie tym razem... Teraz była po prostu zawiedziona...
- Ech.. Czego sie spodziewałam.... wygląda na to, że wszyscy mężczyźni sa tacy sami... Niezależnie od rasy... - powiedziała cichym i przygnębionym tonem Lupus pod nosem i odetchnęła z powrotem odwracając swój wzrok..
- Jeżeli tak bardzo tego chcesz... to proszę... ulżyj sobie... - odparła Lupus wyraźnie depresyjnym głosem i zamknęła z powrotem oczy. Było to już jej kompletnie obojętne... Wszystko ją dobijało...

Jestem tu od 31 grudnia 2014 roku.
Nieustannie trwam w oczekiwaniu na lepsze jutro.

MegaRayquaza (2014-2015)
MrRayqq (2015-2016)
SoundwavePL (2016-2017)
Ravcore (2017-NOW)
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 26-July-2025 20:48:30 przez Ravcore.)
26-July-2025 20:46:16
Znajdź wszystkie posty Odpisz
DevilxShadow Offline
ψ мίѕтяz ροҝѮмøи ψ
*******

Liczba postów: 505
Dołączył: Jan 2016
364
+
Pomogłem? Daj Diaxa!
Nick na Serwerze:
DevilxShadow

Odznaczenia:

(Zobacz Odznaczenia)
Poziom:
MineGold: 192.00
Post: #1643
RE: [RolePlay] Magic World V - The New Era
Ibrahim, Cassahs, Siael i Winchester Jr pochylali głowy przed Isabellą, Cesarzowa natomiast zerkała na swoich wezyrów... uśmiechnęła się i kiwnęła wolno głową..
- Dobrze was widzieć Panowie.. - rzekła spokojnie i wolno skinęła dłonią pozwalając unieść im głowy..
Wezyrowie kiwnęli wolno głowami.. wiedzieli że za moment wydarzą się rzeczy iście kluczowe...
Isabella zmrużyła oczy.. była już po cennej rozmowie na pustyni, była także już po wizycie w swoim skarbcu która ją zdenerwowała.. nie okazywała jednak teraz wkurzenia.. ważne bowiem były inne sprawy...
Winchester Jr zmierzył ją swoim wzrokiem.. jej outfit wprawił go w niesamowitą ekstazę... zerkał na jej czarny top... na jej nogi.. na idealny brzuch i perfekcyjną złotą biżuterię.. zerkał na jej szyję.. czuł się niesamowicie że może uniżać głowę i wiernie służyć tak wspaniałej, pięknej i potężnej kobiecie.. każdy z Wezyrów był w 100% wierny Isabelli, tak samo jak wszelkie jej ogromne oddziały, wszelkie istoty.. Cesarzowa w swych rządach od samego początku dbała o jak najlepszą równowagę, balans i harmonię wśród społeczeństwa.. każde jej miasto nafaszerowane jest potężną magią i arcypotężnymi systemami obronnymi aby nigdy żadne widomo wojny nie przyszło nad którekolwiek z jej miast...
Teraz jednak wojna nadchodziła... była już tuż tuż... Cesarzowa jednak wiedziała że będzie to uderzenie znienacka, potężne i brutalne.. wszelkie batalie odbędą się wyłącznie na ziemiach elfów, żadna bomba nie spadnie na choćby jedno z jej miast... tak postanowiła i takie miała zamiary...
- Wszystko gotowe... flota i okręty, armie i legiony, koszary, wszelkie plany i strategie, także wsparcie Sisyphusa gdy będzie potrzebne.. wszystko omówiliśmy jakiś czas temu na naszym spotkaniu, do tej pory szlifowaliśmy nasze zamiary.. pragnę aby wszystko poszło gładko i bez jakiegokolwiek problemu... - przemówiła Isabella, mrugnęła lekko w kierunku Winchestera widząc jak ten bardzo się ślini i zerka na nią z pożądaniem, Cesarzowa jednak mówiła dalej... Winchester JR natomiast widząc jej mrugnięcie aż się naładował, czuł ogrom mocy i energii... zamierzał wiernie wykonać każde zadanie niczym najwierniejszy pies Isabelli.. zacisnął pięści będąc gotowym...
- Lista naszych celów i wrogów została ustalona na naszym spotkaniu... podczas mojej kampanii Kartis zostanie oczyszczone ze szczurów... tereny elfów wraz z obozem Matlava natomiast zostaną przez nas odebrane... głowę zaś stracą Talon, Mannimarco, Megumi, Gojo i jego siostra, cztery demony które nędznie panoszą się po mojej krainie i tajemniczy Wolff... wszystkie elementy które zdołaliśmy wykryć... nędzny Suguru Geto zginął jeszcze przed startem naszej kampanii... - przemówiła i zachichotała lekko, a jej oczy niesamowicie błysnęły zielonym blaskiem...
Isabella zmrużyła oczy, zmierzyła wzrokiem Wezyrów...
- Rozpoczynam kampanię... - przemówiła potężnym tonem - Ibrahimie.. ruszaj wraz z Winchesterem JR'em, Drakkanem i Siaelem... rozpocznijcie atak.. uderzycie jako pierwsi... kolejne ciosy będą zadawane stopniowo... mamy w zanadrzu bowiem jeszcze Vanessę, Sisyphusa, Thanta i oczywiście Ciebie Cassahsie... - przemawiała Isabella kiwając głową
Wezyrowie ponownie pochylili głowy... Thanta na razie jednak nie było tutaj widać, a był ważnym elementem tej kampanii... wszak to on graniczył z elfami.. przekazał jednak już ogrom informacji.. jego obecność jednak była dla Isabelli kluczowa, na razie jednak we wstępnej fazie nie była konieczna..
- Ruszajcie.. rozpoczynajcie.. - dodała Isabella
Ibrahim, Siael i Winchester JR teleportowali się... Wielki Wezyr miał w głowie Drakkana, wiedział ze musi go powiadomić... miał nadzieję że ten zdołał się już okiełznać...
Isabella natomiast pozostała sama z Cassahsem w Cerberus..
- Cassahsie.. pragnę byś objął osobistą pieczę nad odrodzonym na nowo Cerberus... pragnę byś objął urząd zarządcy tego miasta tak jak swej twierdzy i jej terenów dookoła, tak samo tutaj.. pragnę byś został zwierzchnikiem oddziałów orków moich armii które tutaj zrodzimy... - przemówiła
Cassahs pochylił głowę, kaszlnął i chrząknął..
- Dziękuję.. Pani... to zaszczyt.. nie zawiodę cię... - odparł wolno
- Na to liczę... wiem że jesteś najbardziej odpowiednią osobą, a samo Cerberus od zawsze było jednym z twoich ulubionych miejsc... - powiedziała Isabella i kiwnęła głową...
- Siael i Winchester doskonale się tu spisali, wypełnili każdy mój rozkaz... teraz natomiast my zrodzimy tutaj... zrodzimy oddziały orków... pragnę ich odrodzić i wcielić w szeregi moich legionów... będą silnym wsparciem... - dopowiedziała i wyciągnęła z kieszeni fiolkę z DNA Orka...
Cassahs aż uniósł głowę... zerknął na fiolkę... kiwnął głową...


Zerratu słyszał słowa rudowłosej.. zmartwił się nieco... nie chciał tak wypaść przed Lupus... nawet nie wiedziała jakie walki musi toczyć sam ze sobą.. pokręcił wolno głową.. stanął okrakiem nad tyłkiem rudowłosej... jednak ponownie tylko na moment... nie mógł, nie mógł tego zrobić.. pragnął, ale nie mógł... musiał zahamować swoje żądze... musiał się całkowicie okiełznać... wiedział że nie może... odsunął się w bok... pokręcił głową...

[Obrazek: 5ZxkCR0.gif]
Hi there my dear! Turn back! Turn back...
28-July-2025 00:48:44
Znajdź wszystkie posty Odpisz
Ravcore Niedostępny
☆ Rysownik ☆
******

Liczba postów: 318
Dołączył: Feb 2017
602
+
Pomogłem? Daj Diaxa!
Nick na Serwerze:
RozowyOrangutan

Odznaczenia:

(Zobacz Odznaczenia)
Poziom:
MineGold: 0.00
Post: #1644
RE: [RolePlay] Magic World V - The New Era
W międzyczasie w wymiarze Altary...


Roland zgodnie z poleceniem Vattiera przedstawił im ze szczegółami jak wyglądało jego spotkanie z tajemniczą czarodziejką Aeris i towarzyszącym jej rycerzem Endeorem. Opowiedział jak doszło do sytuacji w której ta dwójka uratowała życie jego i całej karawany w drodze do Cesarstwa.. Zarówno Vattier jak i dwójka jego kompanów była zaskoczona słowami podróżnika i to z kilku powodów...
Pierwszym z nich były potwory które owi podróżnicy napotkali na swojej drodze... Wielkie mrówki? Tego typu insektoidalne bestie nie były opisywanie w żadnych bestiariuszach które były by im znane. Pierwszy raz słyszeli aby na świecie istniały robale o takich rozmiarach. Oni sami jak żyli nigdy ich nie spotkali na swojej drodze...
Czy to możliwe wiec że był to jakiś nowy gatunek który pojawił sie znikąd? Jeżeli gdzieś istniała cała kolonia tych monstrów to z pewnoscią może stanowić potencjalne zagrożenie w przyszłości...
Drugim powodem był rycerz o którym podobnie jak wcześniejszych robali nigdy nie zdołali spotkać... Wszystko wskazywało na to ze był on towarzyszem czarodziejki... Wysoki... w kruczoczarnej zbroi i szkarłatnej pelerynie... posiadajacy przy tym ogromną siłę fizyczną i doskonałe uzbrojenie które było w stanie przebić pancerze ogromnych insektów... Vattiera i jego ludzi zastanawiał fakt z czego jego zbroja i miecze były zrobione... i przede wszystkim dlaczego gdy spotkali Aeris wcześniej owego rycerze nigdzie nie było w pobliżu...
Osstnim powodem i chyba najważniejszym była sama Aeris... czarodziejka o boskiej urodzie i jak się też okazuje - o mocy przewyższającej elitarnych cesarskich magów... Jednym zaklęciem była w stanie unicestwić ogromne opancerzone mrówki zmienając je w proch gdy pozostali magowie nie byli w stanie ich nawet drasnąć swoimi atakami... Różnica w mocy była tu ogromna... Mogli jedynie gdybać co by było gdyby byli w stanie ją zrekrutować aby stanęła po ich stronie...
Roland opowiedział Vattierowi, że widział jak Aeris używa magii elektrycznej oraz jest w stanie używać zaklęć do wzbicia się w powietrze.. To było dla niego kolejnym wielkim szokiem...
- Jesteś tego pewien? - zapytał Vattier - Magia elektryczna jest praktycznie niespotykana... nie mówiac juz o magii lotu... żaden z czarodziei nie był w stanie do tej pory tego osiągnąć.... To... to po prostu nie możliwe...
- Widziałem na własne oczy... - rzekł Roland.. - Widziałem jak przybyła z niebios... zaraz po rycerzu...
Vattier wytrzeszczył oczy i podrapał się po podbródku. Pokręcił głową... Zaczął się zastanawiać czy aby na pewno Aeris i Endeor są w ogóle ludźmi czy być może jakimiś istotami wyższymi....
- To wszystko? - zapytał po chwili ciszy Vattier spoglądajac na Rolanda
Podróżnik kiwnął wolno głową.. Powiedział im wszystko co sam wiedział ze szczegółami.
- Rozumiem.. dzięki za poświęcony czas przyjacielu... Mozesz odejść... - rzekł Vattier i machnął w jego stronę ręką.
- Szcześcia życzę w poszukiwaniach.. być moze natraficie na tę niewiastę... - odparł Roland po czym odszedł w swoją stronę żegnając sie z jeszcze z Berhamem i Alfredem.
Alfred odprowadził wzrokiem Rolanda aż ten zniknął z jego pola widzenia po czym podszedł do Vattiera.
- No i co teraz? - zapytał
Vattier skierował na niego swoje spojrzenie.
- Teraz musimy skompletować raport... Przekażemy cesarzowi to co sie dowiedzieliśmy... - odparł Vattier
- Mhm... I co... jak myślisz... Jak zareaguje? - dopytał Alfred
- Nie wiem... Póki co i tak nie mamy pojęcia gdzie ta cała Aeris i Endeor mogą być... Pojawili sie kompletnie znikąd... Nie wiemy jakie sa ich motywy, co planują ani komu służą...
- Nie wydają sie być wrogo nastawieni... Uratowali karawanę.. Gdyby nie oni Ci wszyscy ludzie by zginęli... Trzeba będzie po prostu śledzić sytuacje... - dodał Berham
- Tak.. racja... - odparł Vattier i westchnął głeboko - No dobrze... nie ma sensu tu dłużej siedzieć.... Zbieramy się panowie...
Alfred i Berham pokiwali głowami i wspólnie ruszyli za swoim dowódcą.


Natomiast Ptolemy który zakończył rozmowę z Ignathirem właśnie doleciał do granicy pomiędzy dwoma państwami.. To tu kończyło sie Królestwo Altary a zaczynało Księstwo Enthiati... Jego znajomość o tym miejscu była zerowa... wyglądało jednak na to, że rozciągały sie tu głownie tereny pustynne... Ptolemy wylądował na twardym gruncie przed rozciągający się po horyzont piaszczystą pustynią. Jego skrzydła opadły w doł.
- Interesujące... - rzekł mrużąc oczy i wyciągnął z kieszeni mapę kreśląc na niej swoja aktualną pozycję - Wygląda na to ze granica nie jest usytuowana politycznie a jedynie geograficznie... Brak muru... brak oporu... strażników... żołnierzy... Hah....
Po tych słowach schował z powrotem mapę do kieszeni i rozejrzał sie jeszcze po okolicy. W pobliżu nie było żywej duszy... No moze prócz skorpionów przechadzających się w pobliżu po piasku...
- Mhm... Zobaczmy co tam się kryje ciekawego... - rzekł sam do siebie po czym wyprostował swoje demoniczne skrzydła i ponownie wzbił sie w powietrze kierując się w głąb nieznanych nikomu wcześniej terenów...


Zniwiarz siedział już od dłuższego czasu samotnie w knajpie... Magister zostawił go po tym jak udał się zabawiać z dwójką kobiet... Zabójca przypuszczał, że nie zobaczy swojego kompana w najbliższym czasie... Ten bowiem aktualnie z pewnością był bardzo zajęty... Poniekąd go jednak to lekko zdziwiło... Magister nie należał do najprzystojniejszych mężczyzn i wcale nie był też młody... Mimo to jakimś sposobem przyciągał uwagę kobiet... Zniwiarz mógł więc jedynie gdybać co było jego prawdziwym sekretem... Co tak przyciągało kobiety w jego stronę?
Siedząc jeszcze przez chwile w milczeniu i wsłuchując się w muzyke dopił alkohol który leżał na stole po czym odstąpił od stołu i udał sie w kierunku wyjścia. Nie miał w końcu powodu aby tu dłużej siedzieć... Czekanie na Magistra było bezsensowne. Schował ręce do kieszeni i udał się przed siebie jednocześnie myśląc o tym czy stawić sie na spotkanie o którym wspominała mu rano Szefowa... Nadal nie był co do tego przekonany... Miał wątpliwości czy dalej kontynuować z nią współpracę...


Lupus nie reagowała juz na to co robił Zerratu... Nie miał kompletnie humoru ani siły aby cokolwiek robić... Nie chciała z nim też dłużej rozmawiać.... Mrużyła swoimi oczami w depresyjnym nastroju cały czas leżąc głową na poduszce i spoglądając w ścianę... Wszystko ja dobijało i nie miała pojęcia kiedy uda jej się przezwyciężyć ten stan... Po chwili ciszy usnęła ponownie...

Jestem tu od 31 grudnia 2014 roku.
Nieustannie trwam w oczekiwaniu na lepsze jutro.

MegaRayquaza (2014-2015)
MrRayqq (2015-2016)
SoundwavePL (2016-2017)
Ravcore (2017-NOW)
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 28-July-2025 11:15:04 przez Ravcore.)
28-July-2025 01:06:49
Znajdź wszystkie posty Odpisz
DevilxShadow Offline
ψ мίѕтяz ροҝѮмøи ψ
*******

Liczba postów: 505
Dołączył: Jan 2016
364
+
Pomogłem? Daj Diaxa!
Nick na Serwerze:
DevilxShadow

Odznaczenia:

(Zobacz Odznaczenia)
Poziom:
MineGold: 192.00
Post: #1645
RE: [RolePlay] Magic World V - The New Era
Isabella wraz z Cassahsem podeszła pod Wieżę Ognia i Płomienia którą niedawno rozkazała wznieść w centrum Cerberus.. zerknęli w górę i dostrzegli jak wieża pnie się w górę.. cała również wykonywana była z potężnych bloków a także ognia.. wprost buzowała gorącymi płomieniami i lawą wewnątrz... prace trwały, nie była ona jeszcze ukończona... Cesarzowa i Wampir Wyższy zerkali przez moment w górę... po chwili jednak wstąpili do jej wnętrza... była ogromna a w jej środku panowało istne piekło, było niesamowicie gorąco... Na Isabelli nie robiło to większego wrażenia, Cassahs jednak nie lubił takiego gorąca... preferował bowiem chłód..
Cesarzowa wraz z wampirem zaczęli wchodzić wyżej i wyżej.. wieża była ogromna, ale swoje epicentrum miała mniej więcej nieco poniżej połowy... to tutaj temperatury były największe.. ogień buzował w pobliżu... żaden człowiek by tutaj nie wytrzymał.. wieża jednak nie miała być dla ludzi.. miała być ostoją dla orków których Cesarzowa zamierzała wskrzesić.. którzy słynęli niegdyś w dawnych czasach ze swych umiejętności bojowych a także z kucia potężnego unikatowego rynsztunku i uzbrojenia i broni... to tutaj bowiem będą się orkowie rodzić, tu będą także pracować i kreować przedmioty.. Cerberus stanie się ich oazą, wspólnie z innymi istotami sprawią że będzie potężne...
Cesarzowa zerknęła na Cassahsa, trzymała w dłoni DNa...
- Ogień w wieży osiągnął odpowiednie temperatury... jest piekielnie gorący... tak jak chciałam.. - mówiła
- Cassahsie.. już czas.. pora narodzić orków na nowo.. ta wieża będzie ich ostoją.. sami będą ją ulepszać a także robić w niej to co potrafią.. kłuć dla nas uzbrojenie i przedmioty.. tutaj będzie ich miejsce.. - przemawiała
Cassahs kiwał wolno głową, kaszlnął.. jego oddech zaświszczał
Cesarzowa zerknęła na fiolkę.. po chwili zaczęła wymawiać zaklęcia które dawno temu poznała z ksiąg Carrabotha.. miała bowiem wiele lat na szlifowanie wszelkich swych umiejętności.. gdyby nie udało jej się odnaleźć tego malutkiego DNA i wsadzić go do fiolki, nici byłoby z tego czynu... jednak gdy posiadała mogła teraz to uczynić.. znała tajniki tej mocy...
Oczy Isabelli błysnęły zielonym blaskiem.. wolno i ostrożnie zaczęła wypowiadać zaklęcia, magia zaczęła emanować i wybuchać, potężne zaklęcia uderzały w fiolkę.. Isabella ciskała potężnymi zaklęciami, Cassahs uniósł lekko swój rękaw.. fiolka uniosła się w powietrze, a wrząca lawa płynęła w powietrzu i ją otoczyła... zaczęła mieszać się z zaklęciami.. lawa i fiolka zaczęły niesamowicie mocno emanować.. Cesarzowa rzuciła jeszcze dwa zaklęcia... czuła jak sporo mocy pochłaniają.. nie przestawała jednak.. dorzuciła ostatnie...
Fiolka wraz lawą wprost wybuchły... wzleciały w powietrze i zaraz huknęły w ziemie.. za moment wytworzyła się z nich wrząca emanująca kula... jej masa zaczęła się członkować, ruszać.. po chwili zaczęła się powiększać niczym drożdże... rosła.. po kilku minutach emanowania ponownie grzmotnęła w ziemię, kula odbiła się w górę, a na ziemi ujawniło się truchło... sporych rozmiarów cielsko.. blade... napakowane... miało kończyny, głowę i wszelkie części ciała... zaczęło syczeć i wyć...
Cesarzowa zerkała uważnie patrząc, Cassahs również... byli gotowi aby zapobiec jakiemukolwiek zagrożeniu...
Leżące cielsko zaś wyło, dudniło, huczało.. po chwili zaczęło się podnosić...
Emanująca kula zaś wzleciała w czeluści lawy płynącej tutaj wewnątrz Wieży Ognia i Płomienia... wbiła się w trzon wieży i przystosowała... jej celem było zradzanie istot na nowo.. kreowanie ich w piekielnych temperaturach panującego tu ognia...
Cielsko zaś uniosło się... był to ork, napakowany, silny.. mrugnął oczami, jedno miał nieco wgniecione.. dostrzegł Cassahsa i Isabellę, zawył...
Cesarzowa mrużyła oczy, Cassahs również... obserwowali istotę...
Ork uniósł pięści... gotowy był do bitki...
Isabella uniosła dłoń...
- Witaj.. zostałeś wykreowany dzięki mojej mocy... z mojej woli, z mojego rozkazu... jesteś pierwszym przedstawicielem swego gatunku.. - przemówiła - Twoim jedynym celem jest służba mojej osobie.. twoim najwyższym priorytetem jest moje słowo... - mówiła Isabella
Ork huczał ze wściekłości.. dyszał...
- Jesteś tu dzięki mnie... dla mnie... będziesz mi posłuszny... będziesz generałem oddziałów orków w moich legionach... twym imieniem będzie Gothmog... - przemówiła Isabella
Ork dyszał.. zaciskał pięści, ślina ciekła mu z pyska... spoglądał na mówiącą Isabellę...
- Okaż swoją lojalność... na kolana... - syknęła Isabella i wyprostowała sylwetkę, ręce złożyła z tyłu za plecami...
Cassahs był niepewny i czujny... cały czas gotowy... raz po raz zerkał na Isabellę i jej potęgę, raz na orka...
Gothmog dyszał.. patrzył na Cesarzową... słyszał jej rozkaz... po chwili uniżył się przed Isabellą na kolana... pochylił głowę...
Cesarzowa uśmiechnęła się... kiwnęła głową... wiedziała już że jej się udało...
- Doskonale... - przemówiła i pstryknęła palcami.. w jej dłoni pojawił się ciekawy miecz... podeszła do orka i wręczyła mu go w dłoń...
- Oręż... uzbrojenie, broń, przedmioty... pragnę byś je w tej wieży kreował.. pragnę byś wznosił jej potęgę.. - mówiła
Ork chwycił miecz nadal bedąc na kolanach.. obejrzał...
- Odezwij się teraz... - rzekła Isabella
Ork zerknął w jej oczy... kiwnął głową...
- Jjjjhrr..
- JKjrrrrr
- Jaaa.. bęęędddęę wwwierrnny... zzawszeee. - wydusił mocnym tonem
Isabella ucieszyła się.. wiedziała że to początki tego procesu, że orkowie bedą się w tej wieży zradzać stopniowo... tak samo kreować będą przedmioty stopniowo.. teraz jednak gdy Gothmog okazał się być godnym egzemplarzem, wiedziała że nic się tu nie załamie... że ork zdoła nad tym zapanować...
Isabella wskazała ręką Cassahsa
- To jest Wezyr Cassahs.. jest zarządcą miasta Cerberus w którym cię zrodzono... w Wieży Ognia i Płomienia... twoim zadaniem jest wykonywanie każdego jego rozkazu... masz być mu wierny niczym pies.. - powiedziała Isabella
Ork zerknął na Cassahsa, po chwili pochylił przed nim głowę..
- Wezyr Cassahs... będę wwierny.. - powiedział ork zyskując coraz lepszą już mowę..
Isabella pokiwała głową.. była bardzo zadowolona...

[Obrazek: 5ZxkCR0.gif]
Hi there my dear! Turn back! Turn back...
29-July-2025 23:37:48
Znajdź wszystkie posty Odpisz
Ravcore Niedostępny
☆ Rysownik ☆
******

Liczba postów: 318
Dołączył: Feb 2017
602
+
Pomogłem? Daj Diaxa!
Nick na Serwerze:
RozowyOrangutan

Odznaczenia:

(Zobacz Odznaczenia)
Poziom:
MineGold: 0.00
Post: #1646
RE: [RolePlay] Magic World V - The New Era
Minęło kilka godzin... Nihil przesiadywał cały czas w swojej rezydencji po tym wszystkim co sie wydarzyło wcześniej... Niesmak nadal pozostał w jego umyśle jednak teraz zdołał to już nieco przetrawić... Winowajcy zostali ukarani za swoją głupotę... Teraz Dowódca Nieumarłych siedział wygodnie na swoim fotelu relaksując się w ciszy... ten moment jednak przerwało nagłe pukanie do drzwi...
Nihil chrząknął pod nosem wyraźnie nie zadowolony.
- Wejść.. - burknął odchylając głowę do tyłu..
Po chwili drzwi sie otworzyły i do jego salonu wszedł jeden z gwardzistów. Pokłonił się przed jego obliczem... Nihil spojrzał w jego stronę..
- O co chodzi tym razem... - zapytał Nihil zmęczonym głosem.
- Wybacz, że przerywam sir... ale to ważne... - rzekł gwardzista
Nihil mruknął pod nosem i machnął ręką aby gwardzista zaczął mówić.
- Nasi zwiadowcy przekazali informacje... Cesarzowa Isabella rozpoczęła ofensywę na terytorium Królestwa Elfów... Jej wezyrowie i armie stanowią pierwszą linie ataku... rozpoczęły sie bombardowania...
Nihil słysząc to natychmiast podniósł głowę i zmrużył oczy.
- A więc się zaczęło... - rzekł Nihil i kiwnął lekko głową - Jakieś wiesci od Nelotha?
- Póki co brak... Nie odpowiada na nasze próby kontaktu...
- Rozumiem...
Gwardzista popatrzył na Nihila.. Widział że ten sie zastanawia...
- Jakie sa twoje rozkazy Sir? Czy... Czy mamy dołączyć się do konfliktu?
- Nie... Nie tym razem... - odparł Nihil - To nie jest nasza wojna... Nie będziemy popierać żadnej ze stron.... Isabella chciała to zrobić juz od dłuższego czasu... Spodziewałem się że to nastąpi... Nie zamierzam jednak jej w tym pomagać... To jej indywidualna decyzja...
Gwardzista pokiwał głową.
- Mimo to jednak... Przekaz dowódcom i kapitanom aby nie opuszczali swojej gardy... Zolnierze mają być w pełnej gotowości.. zawsze... niezależnie od tego czy nas to dotyczy czy nie... Musimy być przygotowani na wszystko... - dodał Nihil poważnym tonem
- Jak rozkażesz mój Panie... - odparł gwardzista i pokłonił się po czym wyszedł zostawiając Nihila samego.
Dowódca Nieumarłych wstał z fotela i podszedł do okna.. Schował ręce za plecy... Wiedział ze sytuacja w wymiarze zmienia sie diametralnie ale osobiscie do ostatniej chwili miał nadzieje, że narastające napięcia pomiędzy Królestwem Elfów a Cesarstwem uda się ostatecznie rozwiązać pokojowo... Najwyraźniej jednak były do złudne wyobrażenia... Zastanawiał go jednak fakt czy bezpośredni atak z wizerunkowego punktu widzenia był dobrą decyzją... Faktem był ze Neloth zbierał siły już od jakiegoś czasu... szykował się na inwazję... jego wywiad to potwierdzał.... ale to ostatecznie Isabella skończyła w roli agresora atakując jako pierwsza...

Jestem tu od 31 grudnia 2014 roku.
Nieustannie trwam w oczekiwaniu na lepsze jutro.

MegaRayquaza (2014-2015)
MrRayqq (2015-2016)
SoundwavePL (2016-2017)
Ravcore (2017-NOW)
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 30-July-2025 00:46:44 przez Ravcore.)
30-July-2025 00:43:28
Znajdź wszystkie posty Odpisz
DevilxShadow Offline
ψ мίѕтяz ροҝѮмøи ψ
*******

Liczba postów: 505
Dołączył: Jan 2016
364
+
Pomogłem? Daj Diaxa!
Nick na Serwerze:
DevilxShadow

Odznaczenia:

(Zobacz Odznaczenia)
Poziom:
MineGold: 192.00
Post: #1647
RE: [RolePlay] Magic World V - The New Era
- Witaj w moim świecie Gothmogu.. jesteś pierwszym zrodzonym orkiem.. tym samym liderem waszego gatunku.. twoją odpowiedzialnością będzie utrzymać w ryzach moje oddziały... ten proces dopiero się rozpoczyna, będzie stopniowy.. jednak wasze wsparcie będzie dla mnie dobrym dodatkiem.. - mówiła Isabella... od ponad 20 lat nieustannie bez chwili wytchnienia stale się rozwijała i poszerzała we wszelkich zakresach... teraz zrealizowała kolejny ze swoich celów... była dumna..
Gothmog pochylał głowę... warknął lekko.. uderzył pięścią w klatę...
- Cesarzowa Isabella... przysięgam absolutną wierność... - rzekł i jeszcze raz padł na kolana przed Isabellą..
Cesarzowa patrzyła na masywnego i umięśnionego orka z góry... ten uniżał się przed nią.. stał w uniżeniu jak wszelkie istoty tego świata.. Isabella czuła ogromną potęgę... uśmiechnęła się a jej oczy błysnęły zielonym blaskiem... jej umysł pochłonięty był w tym momencie celami do zrealizowania.. wszystkie kanalie miały zostać wyeliminowane... Kartis oczyszczone a elfy brutalnie zbombardowane i zmasakrowane... musiała okazać absolutną dominację nad fałszywymi i parszywymi elfami... wykryto ich nędzne machlojki, działania i plany w ukryciu.. Cesarzowa była pewna ich niecnych zamiarów, Thant się do tego również mocno przyczynił.. zamierzała go po kampanii nagrodzić.. na razie tego jednak tutaj w pobliżu nie było.. oczekiwała aż do niej przybędzie po rozkazy...... niczego się nie nauczyli... tak wiele lat... znowu zamierzali się wywyższyć.. nie ma na to zgody... Isabella zamierzała szybko i skutecznie ich ukrócić... brutalnie, bezlitośnie, bez żadnego zawahania... zgodnie z planem, bez błędu.. idealne uderzenia, skuteczne i silne bez możliwości ich odpowiedzi... wiedziała że jej siły są w stanie ich zmiażdżyć i całkowicie opanować ich tereny.. dawała im wiele szans, wiele lat.. postanowili jednak podnieść swoje głowy do góry.. nie zamierzała tego tolerować.. zawsze bowiem mieli uniżać się przed nią..
Kiwnęła głową.. miała wszystko ułożone w głowie, wszelkie kroki... łeb Mannimarco zamierzała zostawić sobie na deser... wiedziała bowiem że ten szczur potrafi jedynie skrywać się w swoich włościach... nigdy nie wyjdzie nawet na front...
Cesarzowa machnęła dłonią i odeszła z Cassahsem kawałek w bok...
- Cassahsie... rada jestem że nam się udało.. - rzekła Cesarzowa
- Moje gratulacje Pani... to ogromny czyn... jestem pod wrażeniem - odparł Wampir Wyższy i kaszlnął
Isabella uśmiechnnęła się.
- Wszystko się rozpoczęło... żadnych błędów... - przemówiła Cesarzowa
Cassahs pokiwał głową...
- Cassahsie... Powiadom również naszą młodą Zakirę że wojna się zaczęła.. - rzekła Isabella
Wampir Wyższy zdziwił się.. zmrużył oczy..
- Co.. dlaczego, Pani? - spytał
- Ponieważ rozmawiała o tym ze mną.. przecież wiesz, prawda? - dodała Isabella
- O czym? - spytał Cassahs
- Jak to? Miała z tobą o tym pomówić I poprosić o zgodę.. chciała bowiem zyskać doświadczenie na tej wojnie... nic nie mówiła? - spytała Isabella
Cassahs aż otworzył nieco szerzej swe oczy i otworzył usta...
Isabella zmrużyła oczy... zdziwiła się nieco.. przyjrzała mu sie bardziej...
- Czy z Zakirą wszystko w porządku? Bo niby dlaczego ci o tym nie powiedziała? - spytała podejrzliwie Isabella...




# DZIEŃ 1 KAMPANII CESARZOWEJ
Siły Cesarzowej Isabelli zbierały i grupowały się w okolicach Halkret, Lionhead i tamtejszych granic, nieopodal twierdzy Wezyra Thanta i wszelkich terenach dookoła... nie grupowały się tu oczywiście wszystkie armie, co to to nie... Isabella bowiem uważała, że na pokonanie elfów wystarczy jej użycie 25% swych Legionów, w tym broni nowoczesnych i magicznych... dodatkowo później otoczyć nędzne elfy miała flota przybyła z Vanessą, tutaj Cesarzowa zamierzała wysłać 40% swych sił... więcej uważała za zbędne.. potęga ataków będzie wystarczająca... bombardowania terenów elfów już się rozpoczęły...
Wielki Wezyr Ibrahim, Wezyr Siael i Artur Winchester siedzieli w rozbitym obronnym namiocie... na stole rozmieszczone mieli mapy i strategie, także pionki... Ibrahim siedział na głównym miejscu... wpatrywał się w mapę...
- Ibrahimie... pierwsze budynki na terenach elfów obalają się na ziemię... te bydlackie psy już czują na sobie potęgę naszych dział, armat, rakiet i broni... a to dopiero przedsmak przedsmaków.. przewyższamy te gnidy zarówno magicznie, technologicznie, liczebnościowo, strategicznie i na wszelkie możliwe sposoby... przypuszczamy że pierwsze ataki pójdą gładko... - przemówił Artur
Ibrahim kiwnął głową..
- Walcie w nich stopniowo... tak jak mamy zaplanowane... obalajcie ich strategiczne punkty... masakrujcie ich punkty wojenne i komunikacyjne... wznoście także kamienne mosty przez które nasze oddziały będą już niebawem wstępować na ich brudne tereny... zalejemy ich z każdej strony... wyrżniemy do cna... - odparł Wielki Wezyr
Siael kiwnął głową
- Ibrahimie.. przemów do oddziałów.. natchnij ich do działania.. wielu oczekuje już na zewnątrz... ogromy przybywają.. wszyscy są niesamowicie pewni swego... - przemawiał Wezyr
Ibrahim powstał ze swego miejsca, kiwnął głową... momentalnie ruszył przed namiot i ujrzał ogromy zebranych Legionów... ogromne ilości oddziałów... na pobliskich polach było ich ogromy... był ogromny szum... rakiety na teranach elfów wybuchały z coraz większą mocą..
Ibrahim złożył ręce za plecami... wyprostował się, uniósł głowę do góry.. wyszedł przed oddziały i rzucił na siebie zaklęcie wzmacniające jego tonację głosu aby oddziały w kilometrach to słyszały...
- BRACIA! BOHATEROWIE, WOJOWNICY! - Krzyknął Ibrahim - DZISIAJ JEST PIERWSZY DZIEŃ NASZEJ WSPÓLNEJ BATALII... WSPÓLNIE KROCZYMY PO SWOJE, RAZEM IDZIEMY ABY ZREALIZOWAĆ NASZE CELE! MIARKA SIĘ PRZEBRAŁA! NĘDZNE ELFY KNUŁY ZA NASZYMI PLECAMI, SZCZUŁY, PLANOWAŁY NAS ZAATAKOWAĆ... CESARZOWA ISABELLA JEDNAK ICH PRZECHYTRZYŁA... ZMASAKROWAŁA ICH SWOJĄ INTELIGENCJĄ I WIEDZĄ... WYKONAŁA KROK SZYBCIEJ NIŻ ONI... ZAMIERZA ICH CAŁKOWICIE ZUTYLIZOWAĆ... ICH TERENY JUŻ NIEBAWEM BĘDĄ NASZE... CESARZOWA OBIECAŁA WAM WIELE.. DAŁA WAM OGROM... OBIECAŁA WAM, ŻE ZAWSZE BĘDZIE CHRONIŁA WAS I WASZE RODZINY... DLATEGO LATAMI WZMACNIAŁA SWOJE ARMIE... JEJ ODDZIAŁY KSZTAŁTOWANE BYŁY LATAMI, WŁOŻONO W TO OGROMY WYSIŁKU I ŚRODKÓW... TERAZ CESARZOWA LICZY NA WASZĄ ABSOLUTNĄ SKUTECZNOŚĆ, ZAMIERZA NIE PRZERYWAĆ ATAKÓW ANI NA MINUTĘ... ZAMIERZA UDERZAĆ W NICH DZIEŃ i NOC, BEZ USTANKU... NIE POZWOLI IM BOWIEM WYJŚĆ SPOZA SWOICH BRUDNYCH TERENÓW... ZOSTANĄ WYRŻNIĘCI DO CNA W SWOICH DOMACH! - PRZEMAWIAŁ POTĘŻNIE IBRAHIM, ARMIE HUCZAŁY
- OKAŻCIE SWOJĄ WIERNOŚĆ CESARZOWEJ! - RYKNĄŁ.
- HUUUUUUUUUUUUUU!! - KRZYKNĘŁY DZIESIĄTKI TYSIECY ISTOT... ODDZIAŁY BYŁY OGROMNE I POTĘŻNE...
- POKAŻCIE SIŁĘ! POKAŻCIE POTĘGĘ! - KRZYKNĄŁ IBRAHIM
- HUUUU! NIECHAJ ŻYJE WIELKA CESARZOWA ISABELLA, JEJ SŁOWO NAJWYŻSZĄ WARTOŚCIĄ, JEJ CZYN NAJWIĘKSZYM ZBAWIENIEM, POTĘGA NAJWIĘKSZĄ Z MOŻLIWYCH! - KRZYKNĘLI WOJOWNICY...
- NIE USTAWAJCIE ANI NA MOMENT... ATAKUJCIE CAŁY CZAS... BOMBARDUJCIE ICH NĘDZNE MURY, ICH NĘDZNE BUDYNKI... NIEBAWEM ICH MURY RUNĄ... WTEDY RUSZAJCIE, BRACIA... RUSZAJCIE I WYBIJCIE ICH DO CNA... TAK JAK PRZEPOWIEDZIAŁA CESARZOWA... - DOPOWIEDZIAŁ IBRAHIM
- HUUUU! - krzyknęły Legiony Cesarzowej... armie były absolutnie gotowe... w całkowitej gotowości... wszyscy od lat byli nieustannie i perfekcyjnie szkoleni, najlepiej jak się da... każdy był tu wybitny... Legiony były arcypotężne... nie do zatrzymania...



Tymczasem w Wymiarze Dżinnów...
- Kampania Isabelli... się rozpoczęła... - przemówił potężnym tonem Lushar... zerknął na Shinna...
- A więc to już ten czas... ten moment... gatunek elfów zostanie złamany... - przemawiał Władca Dżinnów... zaśmiał się lekko.. nie ingerował w to, nie interesowało go to aż tak mocno, jedynie zerkał.. miał bowiem też własne zamiary które niedawno zrodziły mu się w głowie... zastanowił się nad nimi...
- Shinnie.. - przemówił potęgą Lushar...
Shinn uniżył głowę przed Lusharem...
- Słucham mój Władco...
- Wyrusz do Magicznej Krainy... to bowiem dobry moment abyś tam wkroczył... - przemówił Lushar
Shinn mocno się zdziwił...
- Z jakiego powodu Panie? Czyżby Hinn cię zawiódł? - spytał
- Hinn doskonale się spisał.. obserwował, przemawiał, kroczył i wspierał... teraz jednak mam dla was pewne zadanie... albowiem pragnę abyście poczynili głębsze i bardziej uważne obserwacje... - przemawiał
- Co masz na myśli, Panie? - dopytał Shinn
Lushar kiwnął głową.. jego ostatnie myśli które zrodziły mu się w głowie były bardzo silne... wynikały z czegoś.. to o wiele głębsze i mocniejsze niż myślał.. zerknął na Shinna
- Pragnę abyście poszukali w krainie czegoś.. kogoś.. idealnego.. perfekcyjnego w każdym calu.. najczystszego z kryształów.. istnej perfekcji.. czegoś absolutnego.. - przemówił
Shinnowi aż ciężko było objąć jego słowa umysłem, ten wszak go po stokroć przewyższał.. wiedział jednak że zdanie Lushara jest absolutne i zawsze zgodne z prawdą.. zamierzał jednak bez zawahania je wykonać.. wiedział jednak że może być trudne... nie wiedzieli bowiem w pełni czego poszukiwać...
- Jak rozkażesz Władco... co tylko zapragniesz.. jesteś jednak pewien że coś takiego może być w Wymiarze Magicznym? Wszak masz nieograniczone ilości perfekcyjnych rzeczy... - mówił Shinn
Lushar kiwnął wolno głową...
- Shinnie... to coś innego... coś wyjątkowego w swej wyjątkowości... doskonałe.. ktoś, niekoniecznie coś.. - przemawiał Lushar
Shinn pokiwał głową.. wiedział że coś zrodziło się w umyśle jego władcy... zamierzał wykonać to zadanie w pełni...

[Obrazek: 5ZxkCR0.gif]
Hi there my dear! Turn back! Turn back...
02-August-2025 03:13:12
Znajdź wszystkie posty Odpisz
Ravcore Niedostępny
☆ Rysownik ☆
******

Liczba postów: 318
Dołączył: Feb 2017
602
+
Pomogłem? Daj Diaxa!
Nick na Serwerze:
RozowyOrangutan

Odznaczenia:

(Zobacz Odznaczenia)
Poziom:
MineGold: 0.00
Post: #1648
RE: [RolePlay] Magic World V - The New Era
Na terenach Zakonu Czarnych Rycerzy wielkimi krokami nadchodził wieczór spowijając zróżnicowany krajobraz w stopniowo postępującej ciemności... Niebo z cudnego błękitu, wraz z zachodem Słońca przemieniało swe barwy w ciemny granat i purpurę dążąc do absolutnej czerni... Tym samym minęło też wiele godzin odkąd Galthran oraz Entoma wspólnie zamknęli się w sypialni oddając się przyjemnością... Aktualnie było już po wszystkich... Ich intensywny stosunek dobiegł końca...Galthran leżał bezwładnie na łóżku przykryty cienkim prześcieradłem... był kompletnie wycieńczony.. Przez jego usta nie przechodziły żadne słowa a przez umysł jakakolwiek myśl... Był po prostu pusty... pozbawiony wszelkich sił witalnych...
Faktem było ze w początkowej fazie to on miał kontrolę nad całym tempem i to on robił to co chciał.. jednak po jakimś czasie jego siły zupełnie opadły... Entoma która na początku dała mu wolną rękę, Wielokrotnie musiała regenerować jego staminę aby ten mógł kontynuować... widząc jednak jego postępujące zmęczenie postanowiła sama w końcu przejąć inicjatywę którą trzymała już ostatecznie do samego końca...
Mówiąc jednak o samej Entomie... jeszcze przez chwile leżała obok Galthrana z głową na poduszce wpatrując się prosto w niego, po czym westchnęła lekko i wolno podniosła swoje ciało z łóżka zmieniając pozycję z leżącej na siedzącą... Opuściła swoje nogi w dół na podłogę... Z racji iż była pozbawiona ubrań zakryła się prześcieradłem z przodu i kątem oka popatrzyła za siebie na Galthrana... Jej oczy błysnęły karminowym blaskiem a na jej twarzy pojawił się lekki uśmiech. Galthran wolno skierował w jej stronę swój wzrok.. miał doskonały widok na jej nagą szyje.. plecy oraz pośladki... Mruknął cicho pod nosem.. Nie był w stanie jednak wydobyć z siebie żadnych słów...
- Hah... Przyznaje... to było nawet ciekawe doświadczenie... - powiedziała Entoma niezwykle przyjemnym dla ucha tonem... Lekko kiwnęła głową... - Jak Ci sie podobała nagroda? Wciąż jestem pod wrażeniem, że wytrzymałeś aż tak długo... Nie hamowałeś się... dałeś z siebie wszystko.... Doceniam takie poświęcenie...


Mineło już trochę czasu odkąd Żniwiarz opuścił knajpę w której wcześniej przesiadywał z Magistrem.. Przez jakiś czas błąkał się po mieście obserwując przechodzących ludzi po czym teleportował się na dach jednego z bloków mieszkalnych... Zasiadł na jego krawędzi w milczeniu i zaczął rozmyślać nad swoimi dalszymi działaniami spoglądając przy tym w dół na miasto...


Tymczasem Szefowa nadal przebywała we wnętrzu swojej komnaty w podziemnej bazie siedząc na tronie z założonymi nogami i z zamkniętymi oczami... Po krótkiej chwili jednak jej oczy wolno się otworzyły... Niespodziewanie wyczuła jakieś niespotykane do tej pory zakłócenia magiczne... Nie miała zbytnio pojęcia co to takiego, jednak wzbudziło to w niej duze zainteresowanie... Na tyle, że zapragnęła to sprawdzić na własną rękę...
Błyskawicznie podniosła sie z tronu na równe nogi po czym teleportowała się znikając ze swojej komnaty...
Kobieta pojawiła się w centrum odbudowanego miasta Halkret i praktycznie od razu zauważyła co się dzieje... Ruch na ulicach był gigantyczny... W oddali słychac było wystrzały z armat... Niebo jaśniało od ognia i pocisków... Ostrzał nie ustępował.. Ludzie wiwatowali i krzyczeli wypowiadając imię Cesarzowej i wieszcząc nieuchronny koniec Mannimarco... Szefowa nie reagowała jednak na to... Zmrużyła nieco swoje oczy i udała sie w bardziej odosobnione miejsce...
- Wojna z elfami... Huh... Ciekawe... - powiedziała sama do siebie po czym natychmiast przyłożyła swoja dłoń do głowy aktywując swoje moce telepatyczne... Zamierzała sie z kimś skontaktować jednocześnie rozglądając się dookoła, upewniając się, że nikt jej nie widzi...

Jestem tu od 31 grudnia 2014 roku.
Nieustannie trwam w oczekiwaniu na lepsze jutro.

MegaRayquaza (2014-2015)
MrRayqq (2015-2016)
SoundwavePL (2016-2017)
Ravcore (2017-NOW)
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 02-August-2025 17:26:28 przez Ravcore.)
02-August-2025 13:47:24
Znajdź wszystkie posty Odpisz
Hobbs
Wspieram Forum

Liczba postów: 6969
Dolaczyla: Jan 2012
Reputacja: 777

MineGold: 777.77

Serdecznie polecamy serwis który pomoze Ci zdobyc Ci polubienia, subskrybcje, followersów i rozbudowac Twoje socialmedia!
DevilxShadow Offline
ψ мίѕтяz ροҝѮмøи ψ
*******

Liczba postów: 505
Dołączył: Jan 2016
364
+
Pomogłem? Daj Diaxa!
Nick na Serwerze:
DevilxShadow

Odznaczenia:

(Zobacz Odznaczenia)
Poziom:
MineGold: 192.00
Post: #1649
RE: [RolePlay] Magic World V - The New Era
Kapitan Vanessa natomiast stanęła na podwyższeniu w ogromnym porcie Pont Vanis, dookoła niej ustali wszyscy kapitanowie i komendanci okrętów, zebrało się ogrom ludzi.. wszelkie zacne persony spoglądały na Panią Admirał floty Cesarskiej.. kobieta zmrużyła nieco oczy i kiwnęła głową..
[Obrazek: mWRjTnu.png]

- Witajcie kompani! Cieszy mnie widok was wszystkich! Raduje mnie wasze przybycie... bowiem wiem że jesteście najlepsi w swym fachu... wasze okręty to istne fortece i maszyny bojowe, wasze załogi to najwięksi wojownicy... wasze głowy zaś doświadczone i niezłomne... nadszedł czas.. aby flota wyruszała pełne wody.. aby ruszyła zgodnie z rozkazem naszej Cesarzowej i dała wsparcie w batalii.. nasze okręty otoczą elfy z każdej strony... salwy armat złamią ich ostatecznie.. - przemawiała
- Jesteście gotowi?! - krzyknęła
- GOTOWI! - ryknęli kapitanowie i wojownicy
- Wypływajcie zatem i gnajcie przed siebie.. doskonale wiecie co macie robić.. musicie przybyć idealnie o ustalonej porze, zgodnie z planem... - krzyknęła Kapitan Vanessa
Wojownicy i Kapitanowie ryknęli głośno, po chwili w porcie zapanował istny zgiełk... wszelkie załogi okrętów które miały teraz wypływać biegały i ostatecznie wszystko szykowały, wszyscy wskakiwali na pokłady... okręty były wypełnione po brzegi bronią i systemami obronnymi.. były w 100% gotowe... właśnie zaczęły wypływać z portu... Vanessa pokiwała głową zadowolona... wiedziała że ona wyruszy nieco później...


Galthran podczas stosunku z Entomą dochodził w niej.. wielokrotnie.. Czarny Rycerz posiadał ją całą w łóżku... każdy centymetr jej ciała.. oddała mu się w pełni... posiadał swoją ukochaną Entomę... tą której przysięgał absolutną wierność... potem stopniowo opadał z sił.. to ona wówczas przejęła inicjatywę.. to również mu odpowiadało.. był jej wdzięczny, całkowicie i absolutnie... był zachwycony jak nigdy... to było najlepsze doznanie w jego życiu...
Usłyszał słowa Entomy.. zerkał na swoją ukochaną..
- Entomo... Entomo, moja bogini.. jestem ci wdzięczny.. absolutnie.. twoja nagroda była dla mnie największą z możliwych.. dałaś mi wszystko czego tak bardzo pragnąłem.. raz jeszcze przysięgam ci absolutną wierność.. do końca mych dni.. pragnę nadal się przed tobą uniżać... - przemówił Czarny Rycerz jeszcze będąc w całkowitej ekstazie Entomą... był nią całkowicie oczarowany i pochłonięty...



Bombardowanie terenów elfów trwało w najlepsze.. bronie rozmieszczone w strategicznych punktach stale w nich uderzały... Ibrahim wraz z Siaelem i Arturem wrócili do namiotu...
- Ibrahimie... gdzie do diaska jest Drakkan? - spytał Wincherster JR
Wielki Wezyr pogładził się po podbródku... kiwnął głową..
- Przybędzie potem.. później dołączy... - odparł wolno
Winchester JR zdziwił się lekko.. bowiem Drakkan miał być tutaj od początku.. miał ruszyć w pierwszej linii atakujacych i stopniowo przedzierać się w głąb terenów elfów...
Ibrahim zerknął na Siaela
- Jak postępy Siaelu? - spytał
- Mury elfów z łatwością są obalane... ich budynki także, wykreowało się już ogrom dobrych punktów do wstąpienia naszych armii.. niebawem to nastąpi.. niebawem Legiony ruszą przed siebie i wkroczą.. wówczas pochłoną wszystko na swej drodze.. - mówił Wezyr
Ibrahim pokiwał głową... wszystko na razie szło dobrze.. ciekawiło go również kiedy Cesarzowa Isabella osobiście przybędzie na front.. to oczywiście było pewne, że Isabella stanie ramię w ramię ze swoimi Legionami w walce... jak niegdyś jej wielki przodek.. kiwnął wolno głową...
- Siaelu... ty wyruszysz w pierwszej linii, ty będziesz dowodził pierwszymi oddziałami w walce... liczę że twoje doświadczenie sprawi że bardzo szybko będziemy się przebijać... - rzekł spokojnie patrząc na mapy
Siael kiwnął wolno głową...
- A jakże.. zrobię co w mojej mocy.. - odparł Siael dobywając swego potężnego miecza...



Lorenzo natomiast siedział wygodnie w swoim fotelu... w dłoniach trzymał księgę Lorda Carrabotha którą wręczyła mu Isabella... był nieco rozproszony, bowiem niedługo miał już wychodzić na randke z Emily... kiwnął wolno głową... odetchnął... trzymał księgę, czuł jak dłonie lekko mu pulsują... w tym momencie zebrał w sobie odwagę i otworzył ją na pierwszej stronie...
W tej chwili w jego głowie się zakręciło, w oczach mu się ściemniło... poczuł się dziwnie... jakby spadał w dół... jakby coś go pochłaniało... czuł jak jakaś nieznana potęga znacznie go przewyższa... zaczął szybko oddychać i dostał zadyszki... usłyszał dzwony w głowie, głosy, szmery, szepty... słyszał jakby ktoś walił w wielki dzwon.. słyszał dziwaczne dźwięki, zaklęcia, stukot kości...
Książe syknął mocno, krzyknął... przymknął oczy... chwycił się za rękę i głowę...
- Tsss, aaaah! - krzyknął
- Co do diaska?! - syknął.. czuł jak kręci mu się w głowie... otworzył oczy.,. chwycił szklankę z wodą... wziął mocnego łyka... próbował ustabilizować oddech...
- Co do cholery...

[Obrazek: 5ZxkCR0.gif]
Hi there my dear! Turn back! Turn back...
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 03-August-2025 02:45:31 przez DevilxShadow.)
03-August-2025 02:39:33
Znajdź wszystkie posty Odpisz
Ravcore Niedostępny
☆ Rysownik ☆
******

Liczba postów: 318
Dołączył: Feb 2017
602
+
Pomogłem? Daj Diaxa!
Nick na Serwerze:
RozowyOrangutan

Odznaczenia:

(Zobacz Odznaczenia)
Poziom:
MineGold: 0.00
Post: #1650
RE: [RolePlay] Magic World V - The New Era
Tymczasem Ptolemy kontynuował swój lot nad ogromnymi pustynnymi kresami.. Po jakimś czasie jednak dostrzegł coś co przykuło jego uwagę... Demon obniżył swój lot aby mieć lepszy widok na to co zauważył... Wszystko wskazywało jednak na to, że jego intuicja i zmysły go nie oszukiwały... Było to duże miasto... Pustynne miasto którego budynki były wzniesione głownie z pomocą piaskowca, kamienia i innych wydobytych z ziemi surowców..
Ptolemy parsknął pod nosem... Nie spodziewał się, w ogóle że znajdzie tu jakąś cywilizację... Przeleciał w końcu dziesiątki jak nie setki kilometrów poprzez pustynię, daleko poza granice Królestwa Altary...
- Księstwo Enthiati... Czyżby było jeszcze bardziej prymitywne niż Altara? - rzekł Ptolemy lądując na piasku kilkaset metrów od murów miasta.
Nie do końca wiedział czego sie spodziewać więc mimo wszystko zamierzał zachować ostrożność... Na razie jednak, pomimo iż wyczuwał obecność ogromnej ilości istot żywych w mieście to żadna z nich nie byłaby porównywalna pod względem aury magicznej nawet do księżniczki Yunny...
- Słabi... - burknął Ptolemy sam do siebie - Ale... być może to tylko pozory... Być może któryś ukryty jest w cieniu...
Ptolemy mógł póki co jedynie gdybać o tym czy w owym mieście ukrywał się ktoś potężny... Aby dowiedzieć sie tego musiał wejść do jego centrum... Na razie zamierzał to spróbować zrobić po dobroci... jeżeli jednak zostanie zatrzymany, nie zamierzał sie wahać aby zrobic to w mniej cywilizowany sposób... Jego misja była priorytetowa i nic innego się dla niego nie liczyło... Lord Ignathir oczekiwał rezultatów... I jeśli bedzie trzeba wyrżnąć to miasto aby dowiedzieć się potrzebnych mu szczegółowych informacji, to zamierzał to zrobić...

[Obrazek: dd4ckeu-b7542693-78c3-40bd-b47d-81576511ab04.jpg]


Natomiast Ignathir który przebywał w sali tronowej aktywował właśnie swój wizier.. Obserwował wyraźnie to co się właśnie dzieje w Magicznym Wymiarze... Widział jak miasta Królestwa Elfów sa bombardowane i atakowane przez siły Isabelli. Jego czy lekko błysnęły.... mruknął pod nosem..
- Mhm.... A więc Isabella wybrała drogę przemocy.... - rzekł arcymag i przyłożył swoją dłoń do głowy. - Wygląda na to, że to koniec Nelotha Mannimarco....
Ignathir dobrze pamiętał jak dawno temu spotkał sie z Nelothem.. Jak sprawił że elf stał sie jego posłusznym narzędziem... Kontrola ta jednak znacznie osłabła gdy ten opuścił Magiczny Wymiar a Demon Wojny pojawił się w pobliżu elfa manipulując tym samym wszystkimi podejmowanymi przez niego decyzjami aby prowadzić do nieuchronnego konfliktu...
Arcymag parsknął cicho pod nosem... Był ciekaw czy Isabella osiągnie sukces w tej całej misji... Przypuszczał bowiem, że gdy tylko siły Nelotha zaczną przegrywać a wojska Cesarstwa zawitają do Dagerfall, Demon z pewnością zostawi Nelotha na pastwę losu i bedzie próbował sie ewakuować w pojedynkę wiedząc, że jego plan legł w gruzach.
Przez krótką chwilę Ignathir myślał nad ewentualnymi scenariuszami całego rozpoczynającego się konfliktu i tego jak moze się on zakończyć... Osobiście jednak nie zamierzał się w to mieszać... Akatosh pozwolił aby demony przedostały sie do Magicznego Wymiaru i doprowadziły do kompletnego chaosu i ten fakt go mocno irytował... W szczególności, że to on odbudował wymiar w całosci po apokalipsie wywołanej przez erupcje wulkanu i Harkona... Faktem było, że w każdej chwili mógłby się pozbyć tego zagrożenia... wyeliminować ich jednym zaklęciem.... Mógłby też nasłac na demony Entome i Lupus... ale.... Nie zamierzał tego ostatecznie czynić.... Coś w jego głowie podpowiadało mu, że jest to dobry sprawdzian dla Isabelli... Idealny test jej zdolności i zdobytej wiedzy przez te wszystkie lata... W końcu to ona teraz jest władczynią Magicznego Wymiaru i to ona powinna go bronić... To jest jej wymiar i jej dom... Ignathir chciał sprawdzić czy jest zdolna pozbyć się zagrożenia na własną rękę, bez jego pomocy...
Arcymag po krótkiej chwili obserwowania bombardowań dezaktywował swój wizier... Wiedział ze niebawem i tak uda sie do Magicznego Wymiaru aby zakończyć misję Lupus i Entomy... wtedy bedzie miec też okazję aby porozmawiać z Isabellą na osobności... Póki co jednak zamierzał sie zająć na czymś innym... Czas go gonił... Musiał się spieszyć....


Vattier wraz ze swoimi dwoma kompanami - Berhamem i Alfredem zgodnie z pierwotnymi założeniami, po całym dniu zbierana informacji skompletowali pierwszy raport dotyczący zdobytych przez nich informacji na temat zarówno tajemniczej czarodziejki i jej kompana oraz potencjalnego zagrożenia które mogło w przyszłości dac o sobie znać... Wiedzieli że, cała ta wiedza nie jest kompletna i w większości opiera się na słowach podróżnika Rolanda oraz ich własnych doświadczeń, ale wyglądało na to że nie było większej ilości poszlak które znacząco przyczyniły by się do drastycznej zmiany całego raportu. Mówiąc wprost... nie wiedzieli nadal praktycznie nic... Nikt poza nimi i karawaną podróżników nie widział ani nie słyszał nigdy o kims takim jak Aeris czy Endeor, co jedynie uświadamiało ich w przekonaniu, że ta dwójka z pewnością nie pochodzi stąd...
Ich spotkanie z Cesarzem miał odbyć się wieczorem, jednak ku ich zaskoczeniu nie w pałacu... wyglądało na to, że Cesarz Flavius spędzał dziś swój czas poza domem...
Vattier słysząc te informacje od gwardzistów jedynie pokręcił głową... Nawet bez tłumaczenia ze strony straży był w stanie domyśleć sie gdzie młody Cesarz się udał... Jako kapitan dywizji wywiadowczej towarzyszył mu od najmłodszych lat, nawet gdy na tronie zasiadał jeszcze jego ojciec - Cesarz Orhan II, wiedział więc doskonale, że Flavius nie lubi zbyt długo siedzieć bezczynnie... Jest człowiekiem czynu... Niezwykle aktywnym i ambitnym... a do tego niebywale inteligentnym... Te wszystkie cechy w końcu z pewnością są konieczne dla posiadana tak ważnego stanowiska... Dla wielu ludzi Flavius już teraz był dużo lepszy od starego Azzara oraz od swojego ojca Orhana który zrzekł sie tronu na rzecz syna...
Vattier, Berham i Alfred - trzej zołnierze, zamienili jeszcze kilka zdań ze strażnikami po czym wsiedli na swoje konie i pognali w stronę miejsca gdzie rzekomo miał na nich czekać Flavius...


W tym samym czasie Pellar który do tej pory towarzyszył Shizzu, powrócił do swojej komnaty w samotności... Zapamiętał bowiem drogę która do niej prowadziła... Shizzu musiała zająć się swoimi obowiązkami więc nie mogła spędzać z nim dłużej czasu... Rycerz wszedł do swojego pokoju w milczeniu i zamknął za sobą drzwi... Cały czas z tyłu jego głowy istniały pewne wątpliwości czy aby na pewno chce być sługą tego który zniszczył jego świat i jego dom... Te głosy jednak z kazdą chwilą były jednak wypierane coraz bardziej... Pomimo tego że tak wiele stracił, to równocześnie dostał nową szanse od przeznaczenia... Życie w Dalthei nie było takie złe jak do tej pory przypuszczał... Sam wymiar był niezwykle majestatyczny i piękny a on sam posiadał praktycznie wszystko co mógłby sobie wymarzyć... Miał swobodę w tym co chciał robić i nikt nie naciskał go w żaden sposób... no moze prócz Ptolemego który traktował go niezwykle podrzędnie, ale jego akurat nie widział juz od dłuższego czasu... Nie żeby w jakimś stopniu brakowało mu jego obecności...
Pellar miał więc wszystko czego chciał... Nielimitowane ilosci różnorodnych broni z których mógł dobrowolnie korzystać, ogromną arenę do treningów i otaczające go zewsząd pięknie kobiety...
Rycerz położył się na swoim łóżku i popatrzył w sufit.. Westchnął głeboko.. Wszystko co teraz posiadał napawało go wielka radością, ale jego dusza nadal nie mogła zaznać wytchnienia... W końcu była jedna rzecz która nadal nie dawała mu spokoju... Mowa tu oczywiście o jego młodszej siostrze Yunnie... Ignathir mówił mu że ta żyje... że przeżyła upadek królestwa i powiedział mu ze niebawem ją zobaczy.... Pellar chciał aby to nastąpiło jak najszybciej... Nie wiedział bowiem czy Yunnie grozi jakies niebezpieczeństwo... czy rzeczywiście w pełni bezpieczna... Zależało mu na tym aby mógł ponownie sie z nią zobaczyć.... Chciał ja uratować za wszelką cenę... Przez jego umysł przechodziły bowiem myśli ze ta może być przerażona... może być pogrążona w ogromnym smutku po śmierci ich ojca i matki... Została sama.. pozbawiona rodziny... pozostawiona samej sobie...
Same myśli o tym doprowadzały go do szłu, gniewu i rozpaczy... Zależało mu na Yunnie... Byłą w końcu jego jedyną rodziną...
Pellar poczuł sie bezsilny... czuł jakby miał związane ręce... W tej chwili nie mógł nic zrobić aby jej pomóc mimo iż bardzo tego pragnął...
Jedynie co mógł zrobić to czekać... Czekac na to aż Ignathir podejmie decyzje... Shizzu mówiła mu, że arcymag zawsze dotrzymuje złożonych obietnic... Aczkolwiek nawet pomimo tych zapewnień nadal czuł w sobie niepewność... W końcu to były tylko słowa.... Czy aby na pewno Nieumarły Król spełniłby jego prośbę?


Entoma słysząc słowa Galthrana westchnęła lekko.
- Tak... tak... Mówiłeś to juz wiele razy... - odparła cichym tonem po czym podniosła się z lóżka i poprawiła lewą dłonią swoje włosy, prawą bowiem ręką cały czas trzymała prześcieradło zasłaniając z przodu swoje ciało. Galthran widział teraz w pełni jej niewielką i zarazem zgrabną sylwetkę... Widział też jak po jej nodze spływa w dół tajemnicza biała substancja... Entoma nie wydawała sie tym jednak przejmować.. Kilka kropel spadło na podłogę...
- Robi się późno... Trochę się zasiedzieliśmy... Pierścień zaraz przestanie działać.. - powiedziała po chwili Entoma spoglądając na swoją dłoń - Zaraz przybędą też dowódcy... a przynajmniej powinni... Musimy sie pozbierać i przygotować na tę okazję...

Jestem tu od 31 grudnia 2014 roku.
Nieustannie trwam w oczekiwaniu na lepsze jutro.

MegaRayquaza (2014-2015)
MrRayqq (2015-2016)
SoundwavePL (2016-2017)
Ravcore (2017-NOW)
03-August-2025 13:23:50
Znajdź wszystkie posty Odpisz



Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: