RE: [RolePlay] Magic World 2
Jyggalag klęczał przed Cecillią. Był... Lekko zaskoczony umiejętnościami królowej. Dał się jednak tak łatwo złapać po części specjalnie. Gdy królowa skończyła go torturować, spojrzała na niego. Czuła się dumna, że to zrobiła. Nie wiedziała jednak że Jyggalag zawsze ma asa w rękawie...
W tym samym czasie błyskawice zniknęły. Harkon powoli się podnosił. Nie docenił umiejętności babki. Zaczął głęboko oddychać (jego oddech był jak oddech Vadera po porażeniu błyskawicami mocy przez Palpatina). Całe ciało go bolało...
W tym samym czasie, Pyke nadal klęczał przez królową...
- Cecillio... - zaczął mówić mężczyzna w cylindrze
- Myliłem się... Nie doceniłem twoich umiejętności... - dodał
Pyke musiał odwrócić uwagę Cecili. Doskonale grał na czas, manipulując kobietą. Tak naprawdę za plecami trzymał nóż, który wypadł mu z rękawa. Zaczął rozcinać powoli więzy...
- Nie jestem w stanie równać się z tobą na różdżki... - dodał
Cecillia uważnie słuchała jego słów. Pozwoliła mu mówić i to było jej błędem...
- I nadal twierdzę, że nie masz szans... - powiedział Pyke, spojrzał na nią, bo wcześniej trzymał głowę w dół
Nagle więzy puściły. Opadły z tułowia Pyke'a, a ten szybkim ruchem złapał za swój cylinder. Cecillia nie zdążyła rzucić zaklęcia. Mężczyzna był zbyt szybki. Rzucił cylindrem w jej stronę. Na cylindrze od zawsze Jyggalag miał żyletki, które teraz idealnie się sprawdziły. Cylinder poważnie ranił policzek Cecilli. Królowa trochę się zdezorientowała od nagłego ruchu Pyke'a i od tego że zranił ją rzucony cylinder. Nie mogła przecież nawet podejrzewać że są w nim ukryte żyletki.
Pyke nie czekał ani chwili dłużej. Wyjął z kieszeni płaszcza detonator.
Cecillia tylko spojrzała na mężczyznę, jak w niego klika.
- Nie! - krzyknęła Królowa, celując w Jyggalaga z różdżki
W tym momencie rozległ się krzyk Cecilli. Prąd ją poraził. Był tak mocny, że przeszedł przez jej zbroje i sparaliżował całe ciało. Różdżka wypadła jej z dłoni.
Jyggalag powoli wstał i wziął jej różdżkę, schował pod płaszcz.
- Królowo... Mówiłem że lepiej nie sprawdzać, co to robi... - uśmiechnął się Pyke
W tym momencie Jyggalag uderzył z sierpa w szczękę Cecilli. Kobieta upadła, nie miała kompletnie żadnych szans. Cały czas raził ją prąd, który ją sparaliżował. Po dostaniu ciosu, prąd ustał, ale paraliż nadal działał...
- Cecillio... Czymże jest życie bez takich jak ja? Szaleńców... - powiedział siadając okrakiem na jej brzuch
- Chaos was pochłonął... - dodał i uderzył mocno w jej twarz, łamiąc nos
- Ja kontroluje chaos. Wy jesteście moim narzędziem. Ja was pochłonąłem... - mówił, znowu ją uderzył
- Przestań... - powiedziała Cecillia, nie była w stanie wytrzymać ciosów Pyke'a
- Jestem taki zły jak mówisz, ale na pewno lepszy niż myślisz... - powiedział, zadając kolejny silny cios
Cecillia nie wiedziała jak do tego doszło. Nie wiedziała że podsłuch, który podłożyła Isabella nie był tylko podsłuchem. To była mała, lecz wydajna bomba elektryczna potrafiąca powalić lecącego smoka...
- Wiesz czym jest szaleństwo? Szaleństwo... - uderzył ją z pięści. - To ciągłe... - znowu zadał cios z prawej pięści. - Pieprzenie! Tego samego! - zadał ostatni cios, dyszał
- W nadziei że coś się zmieni... - dodał patrząc na obitą twarz Cecilli
- Przestań... Pyke... - mówiła cicho kobieta
- Idealny świat nie istnieje. Jest tylko ten nasz... Ja chcę go tylko popchnąć, by stał się lepszy... Ty tego nie rozumiesz... - powiedział bardzo spokojnie, uderzył ją jeszcze raz, Cecillia nie miała już nawet sił obrócić głowy w jego stronę
- Nie... Przestań... - mówiła ciężko Cecillia
Pyke chciał coś jeszcze powiedzieć i ją jeszcze raz uderzyć, ale nagle za jego ramię chwycił go Harkon i zrzucił z Cecilli na bok.
- Zostaw ją już... - powiedział Harkon, nie chciał jeszcze jej śmierci
Jyggalagowi nie było nawet żal Cecilli. Miał na swoich lateksowych rękawiczkach jej krew. Jej twarz przypominała teraz obite jabłko. Jej stan był bliski tak naprawdę śmierci... Uderzenia Pyke'a były bardzo silne. Jyggalagowi wystarczyło już 10 ciosów w głowę by uszkodzić mózg Sanguina i wydać na niego wyrok śmierci. Teraz zadał Cecilli zaledwie kilka, a już była w podobnym stanie. Na szczęście jednak dla kobiety, mózg nie doznał urazu, ale była bardzo poobijana. Tak naprawdę trudno jej było cokolwiek powiedzieć...
Harkon chwycił za gardło półprzytomną Cecillie, która nie była w stanie nawet utrzymać różdżki... Elf teleportował się z nią na jej tron. Ustał na niego trzymając w lewej łapie za kark Cecillie. Nie dusił jej, nie ściskał mocno. Nie było to konieczne. Królowa po prostu była... W tragicznym stanie. Krew ciekła jej z prawego oka, na które przyjęła najwięcej ciosów, ze złamanego nosa wydzielało się ogrom krwi...
Harkon zwrócił na siebie uwagę absolutnie jej wszystkich sojuszników. Wszystkich znajdujących się w sali. Wszyscy spojrzeli na Harkona Bala, trzymającego półprzytomną Cecillie za kark...
Wszyscy zaprzestali walki.
- Poddajcie się... Albo ona zginie... - powiedział mrocznym głosem Bal
Cecillia nie miała szans zareagować. Nikt nie miał. Gdyby ktokolwiek ruszył się chociaż na metr, Harkon odciął by głowę Cecilli...
- Każ im się poddać... - dodał mówiąc do swojej babki, lecz patrząc uważnie krwistym wzrokiem na jej sojuszników
- No już... - dodał, przykładając swoją siekierę do jej gardła
Cecillia w tym momencie poczuła prawdziwy strach. Poczuła chłód ze strony Harkona. Wiedziała, że to nie był już jej wnuczek...
Nagle Skyress chciała skoczyć na Harkona. Ten jednak był szybszy...
- Ro Dah! - krzyk odepchnął kotkę daleko od niego, upadła i mocno się obiła
- Każ im się poddać! - krzyknął Harkon przyciskając mocniej siekierę do jej gardła robiąc mały ślad, z którego zaczęła lecieć krew
W tym momencie korona z głowy Cecilli spadła na posadzkę głównej sali.
Jyggalag tymczasem siedział oparty o tron. Był na jego tyłach, więc nikt go nie widział. Ubrał swój cylinder i odchylił lekko głowę do tyłu. Odetchnął z ulgą. Ulżyło mu...
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 01-April-2021 18:41:09 przez troox.)
|