RE: [RolePlay] Magic World 2
Harkon pojawił się pośrodku niczego. Wokół niego była pustka, jakby próżnia. Dookoła niego był czarny dym. Z każdym krokiem chłopaka, dym przemieszczał się razem z nim. Podłogi nie było. Bal nie wiedział po czym stąpa. Zaczął obracać się dookoła siebie, szukając czegokolwiek. Niczego oprócz dymu nie było, ani nikogo.
- Krzyki to potężna moc... Zdajesz sobie z tego sprawę, Młody Balu? - usłyszał głos Akatosha
- Gdzie jesteś?! Chcę moją siekierę! - uniósł się Harkon
- Wszędzie... I wszystkim... - bóg zaczął się mrocznie śmiać
Po chwili przestał a z dymu wyszedł Lord Malacath. Harkon od razu się wystraszył. Czarnoksiężnik szedł na niego szybkim krokiem, był coraz bliżej. W ręce Młodego Bala pojawiła się siekiera. W ręce Lorda pojawił się jego miecz przywoływany krzykiem (jego wygląd był w poprzednim RP).
Harkon zamachnął się, oręże uderzyły o siebie. Malacath uderzył tak mocno, że ręka Bala lekko odleciała w tył. Wykorzystał to i kopnął chłopaka w brzuch. Harkon nie poczuł bólu, nawet uderzenia. Malacath podczas zetknięcia się jego nogi z ciałem Bala, rozpłynął się w dym. Czarny dym przeleciał nad głową Harkona i na chwilę lewitował. Z dymu utworzył się Malacath. Pojawił się za nim i już miał atakować gdy nagle Harkon niespodziewanie zamachnął się w tył. Odrąbał głowę Lordowi, ta spadła na grunt, po chwili jego ciało upadło na kolana a po tym przechyliło się na brzuch. Po chwili ciało Malacatha zniknęło.
- On tutaj jest? - spytał nagle Harkon lekko dysząc ze strachu
- Taak... Malacath, twój wujek... Jest tutaj. Prowadzi wieczną tułaczkę w Apokryfie od 40 lat - odpowiedział mu głos.
- Naucz mnie tak jak jego... - dodał Harkon
- Najpierw musisz tak jak twój dziadek, Neclar... Wytworzyć swoją nową, mocniejszą broń...
Nagle kilka metrów przed Balem pojawił się ogromny piec. Ten sam z którego Neclar wytworzył swoją siekierę.
- Włóż swoją siekierę do pieca - nakazał bóg.
Harkon zrobił co rozkazał. Podszedł do pieca, otworzył go i włożył do środka broń.
- Musisz nauczyć wyzwalać z siebie gniew... - rzekł
Nagle Harkon poczuł przerażający ból, jeszcze gorszy niż od zaklęcia crucio. Padł na kolana, wygiął głowę w tył i zaczął chorobliwe krzyczeć. Ból był tak potężny że nie pozwolił nic powiedzieć. Po kilku sekundach ból ustał. Ręce Harkona trzęsły się z bólu, ciężko dyszał.
- Wyrzuć z siebie całą nienawiść... - powiedział bóg
Nagle Harkon znów poczuł przerażający ból. Znowu podniósł głowę w górę, wygiął ją do tyłu i krzyczał. Żyły na jego rękach zaczęły pogrubiać się z bólu. Trwał on już znacznie dłużej niż poprzednio. Harkon otworzył oczy i powoli, bardzo powoli próbował obrócić głowę w stronę dłoni. Gdy był już bardzo blisko, ból pogłębił się bardziej. Głowa automatycznie powróciła do góry z bólu. Zaczął krzyczeć jeszcze bardziej. Trwało to dla niego w nieskończoność, wydawało mu się jakby trwało to już od godziny. I być może się nie mylił, bo czas w Apokryfie był inny niż w krainie. Leciał znacznie szybciej.
Młody Bal znowu zaczął opuszczać głowę w stronę swoich dłoni. Powoli, powoli... Po chwili mu się to udało. Otworzył oczy i ujrzał jak z zaciśniętych pięści zaczął ulatywać czarny dym. Jego oczy przybrały bardzo krwisty kolor, zacisnął zęby. Nie czuł aż tak bólu, jednakże nadal krzyczał. Czarna energia pozwoliła wytrzymać ból i aż tak go nie czuć. W końcu spróbował lekko unieść ręce. Uniósł zgięte ręce w łokciach na poziom brzucha, nadal klęcząc. Otworzył powoli pięści, a dym nagle wyleciał. Ulatywały z niego iskry. Dym uniósł się nad Harkonem. Chłopak zaczął krzyczeć z bólu, zamknął oczy. Wszystko trwało zaledwie 10 sekund, ale dla elfa była to wieczność. Dym przestał ulatniać się z dłoni Bala i utworzył nad jego głową czarną czaszkę, która po chwili utrzymywania się nad ziemią wybuchła, napełniając piec czarnym dymem. Ból momentalnie ustał. Harkon poczuł wielką ulgę. Głęboko i szybko oddychał. Z głową w dole wciąż miał zamknięte oczy. Zacisnął znowu pięści, które pstryknęły w momencie zamknięcia.
Nagle Akatosh zaśmiał się mrocznie po czym przemówił.
- Wyzwoliłeś gniew... Przeistoczyłeś go w czarną magię.
Harkon uspokoił trochę oddech. Uniósł powoli głowę otwierając krwiste oczy.
- Odbierz teraz swoją nagrodę... - dodał bóg
Po bokach Harkona utworzyły się ściany z czarnego dymu, a sam piec odsunął się na 10 metrów w tył. Utworzył się korytarz, w którym na jego końcu stał piec.
Bal podpierając się ręką wstał. Najpierw ustał na jedną nogę, potem na drugą i wyprostował się. Zaczął powoli iść w stronę końca korytarzu. Ból zniknął, jednak stracił ogromną ilość energii. Był bardzo słaby. Na jego twarzy był lekki grymas bólu i złości. Idąc tak korytarzem słyszał głosy w swojej głowie.
- Pamiętaj, że jesteś Carrabothem... Że jesteś Księciem. I że w twoich żyłach płynie moja krew - usłyszał głos Cecilli.
Idąc dalej słyszał kolejne głosy w głowie...
- Wybuchł tam ogromny pożar... - mówiła Nurbanu
Harkon znowu zaczął ciężej i szybciej oddychać.
- Masz spękaną duszę przyjacielu - usłyszał nagle Jyggalaga.
Harkon zamknął oczy, oddech mu przyspieszył...
- Jedna dusza z twojej rodziny już odlatuje w zgubę... - usłyszał nieznany mu głos
Z lewego oka popłynęła samotna łza. Zaczęła spływać po policzku Harkona.
- Każde zabójstwo... traktowałem jak zwycięstwo - znowu usłyszał Pyke'a.
Łza spadła na grunt Apokryfu, Młody Bal otworzył oczy.
- Dobrze wiesz, że zawsze chciałam i chcę dla Ciebie jak najlepiej - usłyszał Isabelle.
Elf doszedł już do pieca. Zaczął go powoli otwierać. W jego oczy błysnęło mocne, białe światło...
Kilka lat po narodzinach Nurbanu, zamek królewski.
- Babciu, patrz co dla ciebie narysowałam!
- Przepiękny rysunek, kochanie. Masz prawdziwy talent. Przedstawia naszą rodzinę?
- Tak!
- Więc czemu nie ma tu Harkona?
Nagle obraz wrócił do Apokryfu, Harkon sięgał już po siekierę. Wyjął ją powoli z pieca i zaczął się jej przyglądać. Czarny dym ulatniał się z czarnego, mrocznego ostrza. Elf zamknął powoli piec. Białe światło znowu błysnęło...
Osiemnaste urodziny Harkona, zamek królewski...
- To dla ciebie Harkonie...
- Twoja siekiera...?! Dziękuję dziadku!
- Opiekuj się nią dobrze...
Harkon znów ujrzał Apokryf. Piec był już zamknięty, a siekierę na plecach w pochwie. Odwrócił się od pieca. Korytarza już nie było, po chwili piec za nim również zniknął. Nagle usłyszał kolejny głos. Tym razem Akatosha.
- Poprawnie zniosłeś próbę wyzwolenia z siebie gniewu, który od zawsze w sobie tłumiłeś. Teraz jesteś godny by poznać tajniki krzyków...
- Naucz mnie Akatoshu... Chce być tak silny, jak Malacath... - powiedział spokojnie Harkon, był jak w transie
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 15-December-2020 13:09:52 przez troox.)
|