Tempus i Neclar stali na najwyższym punkcie w Apokryfie. Była to wieża Akatosha. Teren był kwadratowy, z zakrzywionymi kątami, jakiś 50x50 metrów. Na glebie leżało dużo różnych kartek i ksiąg. Na rogach były tajemnicze rzeźbienia, łuki, stosy ksiąg. Na środku platformy było źródełko dziwnej, zielonej i gęstej wody. Na każdym rogu również były takie źródełka. Były dosyć małe, jakieś 2 metry szerokości i długości. Głębokość nie była znana. Kilka metrów nad środkowym źródłem pojawiła czarna głębia.
- Neclarze, potomku Herbiana i Azury - przemówił Akatosh.
- Jesteś tutaj, by zabić swojego brata, Lorda Malacatha. Jest tutaj - dopowiedział.
- Gdzie on jest? - spytał chłopak, zrobił kilka kroków w przód zostawiając Tempusa
Nagle Neclar poczuł chłód i lekki strach. Wyczuł swojego brata i czarną energię. Malacath zaczął się pojawiać przed źródłem.
- Malacath... - powiedział Neclar
- To twój koniec! - krzyknął w jego stronę
- To samo miałem na myśli, bracie - odpowiedział kpiąco z Młodego Bala
- I oto spotykają się ci, którzy głos Apokryfa w sobie mają, na szczycie Apokryfu - powiedział tajemniczo Akatosh.
Czarna głębia zniknęła, przeciwnicy mierzyli się wzrokiem.
- Ktoś dziś umrze, Neclarze.
- Dobrze wiesz, że nie tak to wszystko może się skończyć! Możesz wrócić do Magic World! - krzyknął Młody Bal
- Bez wątpienia właśnie tego chciał Akatosh. To bardzo kapryśny pan - powiedział Lord.
- Ale teraz się od niego uwolnię. Mój czas w Apokryfie dobiegł końca.
- Zginiesz, a ja dzięki twojej duszy powrócę do Magic World i dokończę to co zacząłem! - dodał
- Bracie, nie musimy walczyć! - krzyknął Neclar
- Historia musi się skończyć, tak, jak jest zapisane w Apokryfie. Twoją śmiercią - uśmiechnął się.
- Toor shul! - krzyknął Malacath, kartki na gruncie spaliły się
- Krah diin! - krzyknął Neclar, kartki zamroziły się
Oba krzyki spotkały się w jednym punkcie, spowodowały mały wybuch.
- Jesteś tu pełni swojej mocy, a więc i pełni mojej mocy... - rzekł Lord
- Nie zmuszaj mnie abym to zrobił... - odrzekł Neclar
- Ro death! - wiązka poleciała w stronę chłopaka
Młody Bal wbił w posadzkę tarczę. Krzyk trafił w nią i stal momentalnie zaczęła obejmować czarny dym, który pochłaniał tarcze. Zaczęła znikać. Chłopak podniósł tarczę, która była lekko wbita w grunt. Dym zasłonił całego Neclara. Nagle rzucił nią w brata, stojącego 10 metrów przed nim. Dostał w twarz i obrócił głowę w bok. Maska uszkodziła się lekko. Zleciała z twarzy Malacatha i upadła na ziemię. Tarcza upadła obok, po chwili już jej nie było.
- Porozmawiajmy, nie musimy walczyć, zrozum! - krzyczał Neclar i wyłonił się z dymu
- Jesteś marnym pionkiem Akatosha... Jesteś tak jak ci wszyscy szukający wiedzy. Bez żadnych perspektyw. Celu. Bez ambicji - mówił.
- Też nim byłem - Lord obrócił się, Neclar ujrzał jego zniszczoną twarz.
- To wszystko się zmieniło, kiedy odstąpiłem od niego i złamałem warunki umowy. Zrób to samo, a wtedy razem będziemy władać krainą. Jak brat z bratem. Dumni ze swojego nazwiska - powiedział przekonująco, gestem ręki przyciągnął do siebie zniszczoną maskę i ją założył.
Neclar kilka sekund milczał, słyszał tylko głęboki oddech swojego brata. Przez zniszczenie maski, elf nie miał jak filtrować powietrza i ciężko mu było oddychać.
- Nie szukam wiedzy. Chcę cię powstrzymać raz na zawsze, jeśli nie będę miał wyboru, to zabiję cię.
- i nigdy do ciebie nie dołączę - dodał stanowczo.
- Zatem... Zginiesz. - odrzekł Lord, z prawej pięści uleciały iskry, z lewej czarny dym.
Neclar rzucił w brata miecz Gustava otrzymany od Ralofa. Dzięki magicznej sile przedmiot zyskał na szybkości. Bardzo szybko zbliżał się do korpusu antagonisty. Kształt miecza również spowodował zakrzywienie lotu broni, więc leciał od boku.
Błyskawice Lorda wyleciały w broń, wiązka czarnego dymu w Neclara. Młody Bal zasłonił się rękoma i szedł w stronę brata. Tymczasem Elf odrzucił klingę na bok. Niestety, lecz miecz spadł z wieży. Został wciągnięty do wody przez macki. Nagle gdy spojrzał w przód, Neclar uderzył go w głowę. Lord zachwiał się. Drugi cios wylądował w skroń, bo właśnie w tamtym miejscu głowa Lorda była najbardziej odsłonięta. Trzeci cios leciał w brzuch, jednakże został zablokowany. Malacath chwycił rękę brata i lekko ją wykręcił, nie powodując złamania. Uderzył go głową o jego, puścił rękę i kopnął z całej siły w tułów. Neclar odsunął się na kilka metrów i popatrzył gniewnie na brata.
- Jesteś silny... Ale brakuje ci odwagi - prowokował go Lord.
Młody Bal znów ruszył. W biegu wystrzelił kilka kul energii, jednak wszystkie były blokowane. Lord po chwili spokojnym, lecz szybkim krokiem szedł na brata.
- Hun... Kaal zor! - krzyknęli oboje, klingi pojawiły się w dłoniach obu przeciwników
Miecze zetknęły się ze sobą i ocierały się pod wpływem nacisku. Neclar próbował się przepchnąć, znaleźć jakąś lukę i zadać cios. Lord był jednak zbyt silny.
Malacath poczuł że nacisk na miecz brata słabnie. Wykorzystał to i odepchnął Neclara, bronie zniknęły, po czym próbował kopnąć. Jego noga natomiast została złapana. Neclar zarzucił Lordem o ziemię.
Młody Bal sięgnął po siekierę przymocowaną do pasa. Zamachnął się.
- Feim.. zii gron! - ciało Lorda zrobiło się lekko przeźroczyste
Siekiera uderzyła w grunt, nie powodując obrażeń u elfa. Chłopak wyjął wbitą siekierę, po chwili krzyk się skończył.
- Fus... - powiedział Neclar, lecz nie dokończył
- Krah! - krzyknął Lord, usta chłopaka zamroziły się
Malacath uderzył nogą w piszczel brata, ten upadł na kolano. On sam jednak ustał przed klęczącym bratem.
- Toor! - płomień uderzył w klatkę piersiową Neclara
Młody Bal jak rażony prądem odskoczył w tył i upadł na plecy, wypuścił siekierę z ręki.
- Zii... Lus di do! - z ciała Neclara wyleciała energia magiczna
- Nie martw się, bracie. Ta śmierć nie będzie bolała.
- Fus... Ro de... - nagle Lorda odrzuciło na kilkanaście metrów, do źródła, które było w kącie
Neclar obrócił powoli głowę w prawo. Zobaczył że pomógł mu Tempus, lecz po chwili mężczyzna był już spętany mackami. Akatosh nie chciał by ktokolwiek z osób trzecich wtrącał się w pojedynek.
Malacath wstał. Znajdował się na źródle.
- Strun... Bah qo! - wezwał potężną burzę, pioruny uderzyły obok Neclara
- Lok... Vah koor! - krzyknął, burza powoli znikała, mężczyzna próbował się podnieść
- Akatosh dobrze cię wyszkolił... - rzekł Lord
- Ale z moją mocą nie masz szans! - dodał
Błyskawice z rąk Lorda uderzyły w wstającego Neclara, upadł na nowo.
- Nigdy nie zaznasz potęgi jaką może osiągnąć prawdziwy Bal - rzekł Elf.
Neclar patrzył się na Lorda, wyczekiwał dobrego momentu na atak.
- Paar... - mówił krzyk Malacath
- Iiz slen! - krzyknął Neclar
Lord nie skończył krzyku, ponieważ krzyk brata trafił go w stopę, powodując ból. Neclar chwycił siekierę, z bólem wstał i rzucił nią w Malacatha. Zielony dym wylatywał za lecącą bronią.
Malacath natychmiast złączył ręce. Wypuścił czarną energię, która próbowała przepchnąć lecący oręż. Siekiera jednak była znacznie potężniejsza niż wiązka energii.
Nagle uderzyła w korpus elfa. Lecąca broń pociągnęła za sobą Malacatha i po kilkunastu metrach opadła razem z nim na posadzkę. Neclar wystawił rękę, siekiera wróciła do jego dłoni. Zaczął iść w stronę oszołomionego i leżącego na ziemi brata.
Po chwili Neclar znajdował się już przy nim.
- To koniec! - wycelował w niego z siekiery
Nagle Neclar usłyszał śmiech. Uderzył z broni w brata, lecz nic się nie stało. Ciało jakby się rozpłynęło, szata opadła całkowicie na grunt, a po momencie zamieniła się w dym.
Neclar chaotycznie zaczął rozglądać się dookoła siebie, szukając Lorda. Po chwili wokół niego pojawiło się 6 podobizn Malacatha, które kroczyły w jego stronę. Młody Bal zaczął rzucać kulami energii w iluzje. Po zniszczeniu kilku, nagle jedna z nich zaczęła iść szybciej w stronę chłopaka. Kroczyła za plecami Neclara, więc nie dostrzegł zagrożenia.
Młody Bal wybił ostatnią iluzje. Odwrócił się w tył, wyczuł że ktoś się do niego zbliża. Lord zamachnął się, Neclar uniknął ciosu. Zamachnął się drugi raz, tym razem celnie. Neclar dostał w głowę i wypuścił siekierę z ręki, jednak oddał cios. Trafił w środek maski, gdzie znajdował się główny ośrodek filtracji powietrza. Malacath kopnął w klatkę chłopaka, odepchnęło go do tyłu. Po chwili z dłoni wyleciała macka która podniosła za gardło Neclara. Zaczęła go dusić.
Neclar zaczął siłować się z macką. Wkładał pod nią ręce.
- FUS! - wykrzyczał Lord, Neclara odrzuciło i poobijał się trochę
Malacath musiał się lekko zregenerować, bo czuł że się dusi.
- Nah krest! - krzyknął Lord i pojawił się na źródle
- Zobaczymy czy poradzisz... Sobie z tym... - rzekł Malacath, miał trudności z oddychaniem
- Od... Ah viing... - powiedział szeptem, patrzył się na wstającego Neclara
Lord po chwili zapadł się w źródle wody.
Nagle Młody Bal usłyszał ryk Krakena. Jedna z jego ogromnych macek uderzyła obok chłopaka. Od uderzenia upadł w bok. Kolejna macka uderzyła kilka metrów przed nim. Trzecia leciała na niego. Neclar przeturlał się w bok, do tego samego miejsca gdzie był przedtem. Trzecia macka uderzyła, nachodziła na drugą. Neclar wdrapał się po jednej z macek potwora i biegł przed siebie. Nagle z krawędzi wyłoniła się głowa Krakena, razem z jego wyrwanymi oczami. Potwór ryknął na mężczyznę. Ten złapał się za chropowatą powierzchnię macki, by nie odlecieć od siły ryku. Gdy potwór skończył, chłopak puścił się i biegł dalej. Nagle z prawej strony jak z procy wyskoczyła jakaś mniejsza macka, lecz również duża. Neclar zrobił przewrót w przód i uniknął ataku. Nagle pojawiła się druga, z tej samej strony. Młody Bal uderzył w nią z kuli energii, ta opadła bezwładnie. Z lewej strony wyleciała kolejna macka. Pochwyciła go i razem z nim doleciała przed gębę Krakena. Stwór znów ryknął. Neclar poczuł niesamowity odór, chciało mu się wymiotować, lecz zdołał się opanować. Macka podrzuciła Neclara i puściła. Chłopak zaczął opadać wprost w gębę Krakena.
W tym samym czasie, Lord pojawił się znów na środkowym źródle. Nie widział Neclara.
- Doskonale Thuri... - pochwalił krakena
Nagle Kraken zaczął się dziwnie zachowywać. Jego macki zaczęły poruszać się w niekontrolowany sposób, jedna z mniejszych macek prawie trafiła elfa.
Malacath dostrzegł kawałek wystającej siekiery na rozpoczęciu gardła. Siekiera zaczęła przesuwać się powoli w dół doprowadzając do jeszcze większego bólu i rozlewu krwi Krakena.
Pysk bestii upadł na grunt wieży Akatosha. Lord przyglądał się zajściu i czekał na dalszy rozwój wydarzeń.
Nagle z tylnej części szyi Lord i Tempus słyszeli odgłosy używania krzyków.
- Dawaj, jeszcze raz... - powiedział sam do siebie zrezygnowany Bal
- Fuus... Ro DAH!
Tylna części szyi rozerwała się, wytworzyła się wielka dziura, z której wyszedł Neclar.
- Imponujące - powiedział Malacath z założonymi rękoma.
Neclar zeskoczył z głowy potwora, był umazany we krwi. Przetarł twarz ręką i spojrzał na brata chowając jednocześnie siekierę.
- Boisz się stawać ze mną do walki, że musisz przywoływać swojego Krakena? - spytał ironicznie Neclar
- Nie brakuje ci gadki, to fakt... Jesteś dobry tylko w gębie, Neclarze - odpowiedział Lord.
- Huun, kaal zor! - w ręce Lorda pojawił się miecz, ten sam miał również jego przeciwnik
- Brakuje ci odwagi by zrobić pierwszy ruch - uśmiechnął się Lord.
- Aaaa! - Neclar ruszył na brata
Zamachnął się. Miecz lorda zablokował cios, i szybko wyprowadził kontrę. Przeciął lekko lewe udo Neclara. Chłopak krzyknął z bólu, lecz zamachnął się drugi raz, tym razem silniej. Lord znów się obronił i chciał wyprowadzić kontrę, lecz Neclar kopnął w klingę elfa. Broń wyleciała z ręki lorda i rozpłynęła się. Neclar wykorzystał to. Macka z miecza przeleciała przez ciało Malacatha, z jego korpusu wyleciała energia i wleciała do ciała Młodego Bala. Neclar zamachnął się kolejny raz i odciął wszystkie palce u lewej ręki Lorda.
- Aaaaaa! - krzyknął Malacath
Elf zaczął się cofać, trzymając się drugą ręką za odcięte palce. Neclar cały czas wymachiwał mieczem, jednak Lord unikał ciosów. W końcu jednak krzyknął.
- Ro dah! - Neclara odrzuciło
- Iiz, slen! - krzyknął ponownie, Młody Bal zablokował krzyk mieczem, który najpierw się cały zamroził, a zaraz po tym zniknął.
- Wuld! - Lord pojawił się przed Neclarem
Elf uderzył brata w gębę, ten przewrócił się. Malacath chwycił za ubranie Neclara.
- Tild... Grah! - 2 krzyki połączyły się w jeden
Nagle czas spowolnił, a Lord zyskał potrójną szybkość uderzeń. Zaczął uderzać dwoma rękoma w korpus brata. Neclar powoli odlatywał przy każdym ciosie. Młody Bal miał już złamane kilka kości u żeber, miał problemy z oddychaniem. Po chwili jednak Lord uderzył po raz ostatni. Neclar odleciał w tył i zarył głową o grunt, przeleciał tak jeszcze kilka metrów.
Po minucie bezruchu Neclar w końcu wstał. Ledwo trzymał się na nogach, ale wiedział, że nie może przegrać.
- Poddaj się - rzekł Lord.
- Nig... - poczuł ostry ból w klatce piersiowej
- Nigdy - dodał po chwili.
Malacath nic nie powiedział. Z prawej dłoni Lorda pojawiła się czerwona kula. Rzucił kilka razy nią w ziemię. Nagle pojawiło się 5 Seekerów.
- Wuld! - Malacath zniknął w źródle
2 Seekerów ruszyło na chłopaka, 3 pozostałe rzucały kulami energii i pluły kwasem.
- Kaan... Drem ov... - powiedział cicho Neclar
Nagle 2 biegnące Seekery straciły ochotę do walki i zatrzymały się.
- Ven... Gaar nos! - trąba powietrzna rozerwała Seekery
Trzy pozostałe ruszyły na Neclara. Jeden z nich trafił w chłopaka kulą energii. Dostał w ramię, trochę nim obróciło, lecz szybko odpowiedział tym samym. Zostało dwóch.
- Mid... Vur shaan - Neclar uniósł się delikatnie nad ziemię, z rąk wyleciała wiązka energii, którą skierował na Seekery.
Trzy Seekery w mgnieniu oka zamieniły się w proch. Chłopak opadł na ziemię, był przemęczony...
Nagle z jednego źródła, które było w kącie wyskoczył Alduin. Miał przebitą głowę. Mózg wystawał z rozciętej czaszki. Jego oczy były całe czerwone. Z kącików oka leciał delikatny strumień czarnej krwi. Stał na dwóch nogach i patrzył się zabójczo swoimi ślepiami na Neclara. Ogon delikatnie poruszał się na lewo i prawo. Smok ryknął w stronę mężczyzny. Ustał na czterech kończynach i zaczął biec w jego stronę. Z prawej ręki Neclara uleciał zielony dym.
- Wuld!
Chłopak pojawił się za bestią i chwycił go za ogon. Pociągnął go do tyłu i puścił. Alduin odleciał na kilkanaście metrów. Zarył łbem o posadzkę. Jego demoniczne kły złamały się. Po chwili jednak podniósł się. Smok był wściekły, ryknął na niego bardzo głośno.
- Alduin! Zabić! - krzyknął i ruszył na Neclara
Elf wymierzył cios w gębę bestii, lecz smok był zbyt szybki. Chwycił chłopaka swoją łapą i podniósł do góry.
- Zabić! - krzyknął jeszcze raz
Alduin ugryzł Neclara w lewy bok. Na szczęście, bestia miała złamane swoje najdłuższe kły, które były po obu stronach szczęki, więc rana nie była głęboka.
- Aaaaa! - krzyknął z bólu
Elf kopnął w szyję Alduina. Smok puścił chłopaka.
- Ro dah! - bestię odrzuciło do tyłu
- Cholera... - powiedział Młody Bal, trzymał się za uszkodzony bok, krew leciała po jego nodze
Lord Malacath wyłonił się ze środkowego źródła. Był zregenerowany, lecz nadal nie miał palców u lewej ręki. Alduin wstał, nadal mierzył Neclara wzrokiem. Stał u boku Lorda.
- Staw się do walki! Jesteś zwykłym tchórzem! Wysyłasz swoje bestie! - krzyczał Neclar w jego stronę
- Gdy ty marnowałeś siły, ja je zyskiwałem. W Apokryfie to ja jestem panem swojego losu - rzekł Malacath.
- Alduin! Zii lus di du! - krzyknął
Nagle z Demonicznego Smoka zaczął wylatywać promień czarnej energii. Wleciał do ciała Lorda. Po chwili Alduin zamienił się w proch, a elf pozyskał siły z jego duszy. Po tym krzyknął.
- Mul... Qah diiv!
- Poznaj prawdziwą siłę krzyków... - dodał
- Gaan... Lah... Haas!
- Fo.. Krah diin! - Neclar również krzyknął
Krzyk lorda był znacznie silniejszy i zniszczył krzyk Młodego Bala. Chłopak cudem uniknął zaklęcia robiąc przewroty w bok.
Lord zaczął strzelać kulami ognia, były większe od głowy Neclara.
Chłopak cały czas unikał ciosów. Jeden niestety go trafił...
Neclar został odrzucony w tył. Szybko jednak się podniósł i krzyknął.
- Wuld... Nah krest! - Neclar znalazł się za Malacathem.
Próbował go kopnąć, lecz ten złapał jego nogę.
- FUS! - Neclar odleciał w tył
- Poddaj się, Neclarze. Widzisz, że to ja mam tutaj większą kontrolę!
Malacath podniósł gestem ręki chłopaka w górę. Uderzył jego ciałem dwa razy o grunt a następnie kilka razy miotał na boki i znów uderzył nim o ziemię. Chłopak był bardzo poobijany. Od szybkich skrętów w boki złamały mu się dwa żebra i mocno nadwyrężył sobie kark. Był poobijany i zmęczony walką. Musiał jednak spróbować się uwolnić.
- Gol... Hah dov...
Krzyk Neclara trafił w Lorda. Lord ciężko oddychał. Wbrew pozorom to był najsilniejszy krzyk, jaki znał sam Lord Malacath. Powodował wielki ból fizyczny i psychiczny. Elf przypomniał sobie ośrodek, wszystkie tortury. Również zaczął się lekko dusić z braku filtracji. Nogi zaczęły mu się uginać.
- Hah dov! - Neclar powtórzył, podniósł się z ziemii
- Aaaa! - krzyknął Malacath, wystrzelił nieudolnie dwie kule ognia, które chybiły
- Ro death! Hah dov! - krzyknęli oboje, krzyki spowodowały wybuch
Czarny dym spustoszył lekko teren. Młody Bal nie widział swojego brata. Usłyszał tylko jego mroczny, ciężki oddech...
Po chwili przy Neclarze był Lord. Uderzył chłopaka w podbródek. Drugi poleciał centralnie w szczękę. Gdy chciał uderzyć kolejny raz, cios został zablokowany. Elfy zaczęły się siłować na ręce i przepychać. Dym po krzykach opadł na dobre.
- Nigdy nie zaznasz prawdziwej potęgi krzyków... - mówił Lord
- Wybacz... To moja wina... Przeze mnie trafiłeś do... Ośrodka... - powiedział Neclar, słowa sprawiały mu ból.
- Za późno... Na przeprosiny... - nadal się siłowali, Lord czuł już zmęczenie
- Gdy... Umrzesz... To ja będę... Władcą Magic World - rzekł Malacath
Neclar kopnął kolanem w brzuch Lorda. Jego pancerz jednak był na tyle odporny, że nie spowodował bólu. Malacath siłą odepchnął brata w tył.
- Krah! - krzyknął Lord, kula lodu szybowała w brata
Neclar na szczęście wyjął w porę siekierę rozbił ją na kawałki. Następnie z drugiej ręki wyleciała kula ognia i trafiła mrocznego Lorda w rękę. Na skutek wybuchu, Malacath stracił już całą lewą dłoń. Zaczął trzymać się za utraconą część ręki, wypluł krew.
- Rii... Vaaz! - krzyk trafił Neclara, upadł na ziemię
- Jesteś silny, Neclarze. Silniejszy niż myślałem że to możliwe! - krzyknął Malacath
Elf podszedł do leżącego z braku sił i mocą magii postawił go na kolana. Od razu po tym gwałtownie i z dużą siłą kopnął w klatkę piersiową. Neclar odleciał na kilka metrów robiąc kilka przetworów po ziemi.
- Iiz... Slen Nus! - metr przed lecącym mężczyzną pojawiła się ściana lodu
Neclar uderzył w nią głową. Zwijał się z bólu.
- Moja zemsta spełni się, a wtedy to elfy będą panowały nad krainą... Tak, jak przed kilkoma wiekami! - krzyknął Lord, trzymał się za oderwaną dłoń
- Co by powiedział Herbian gdyby cię zobaczył... Co by powiedziała Azura... - mówił Neclar
- Dla mnie nie istnieją, tak jak ja nie istniałem dla nich - Malacath zatrzymał się kilka metrów przed nim.
- Zostawili mnie, kiedy to ty przyszedłeś na świat - dodał.
Neclar wstał. Bracia ustali na przeciw siebie.
- Boisz się... Lękasz się przed przegraną - powiedział chłopak po ciszy.
- Yool! - krzyk Lorda trafił w Neclara, płomień zachwiał chłopakiem, zabolało go.
- Łżesz! - krzyknął wściekły Lord
- Nie jesteś w stanie dorównać mojej potędze, którą umacniałem przez te wszystkie lata - Lord uniósł Neclara w górę, podszedł do niego.
- Twoja potęga upada... Elfy się poddały! - krzyknął w jego stronę
- Paar... Thur nax! - prawą nogę chłopaka zaczęło wykręcać
Neclar poczuł ogromny ból, jednak z powodu duszenia nie mógł krzyczeć.
- Głupcze... Myślisz że nie mam wyznawców? Mylisz się - stwierdził Malacath.
Neclar szarpał się w powietrzu, dusił się. Czuł również niewiarygodny ból.
- Zniszczyłem twoją wioskę. Zabiłem twoich przyjaciół. Armię posłałem w piach. Uprowadziłem ci córkę i żonę. To są blizny na całe życie... Dlaczego się nie poddasz?!
Lord poraził go błyskawicami tak mocno, że odleciał na kilka metrów w tył.
- Jesteś niczym w Apokryfie - Lord poraził brata, błyskawice uszkodziły mu wzrok i zaczął krzyczeć z bólu
- Niczym w porównaniu do mojej potęgi - gestem ręki unosił chłopaka w górę.
Neclar wisząc w powietrzu krzyknął ciche "Ro dah". Po chwili wyjął zza pasa siekierę i wyrzucił ją w stronę elfa. Oszołomiony Malacath dostał w korpus i odleciał razem z bronią puszczając tym samym brata. Młody Bal spadł na nogi. Kurczowo trzymał się na nogach, jego oczy bardzo go bolały i powoli tracił wzrok. Pomimo bólu i zmęczenia wyciągnął rękę, broń wróciła do jego dłoni.
Gdy bracia się pozbierali, znów spojrzeli na siebie. Oboje byli bardzo przemęczeni i ranni.
- Wiem co ci się stało. Wiem dlaczego przeszedłeś na ścieżkę czarnej magii...
- Milcz! - krzyknął Lord - Nie masz o mnie żadnej wiedzy!
- Ro ling death! - krzyk Lorda trafił w uszkodzoną nogę mężczyzny i padł na ziemię. Prawą stopę zaczął owijać czarny dym. Lord zaczął podchodził do brata.
- Poddaj się, a daruję ci życie... - powiedział Neclar, czołgał się do przeciwnika dysząc z bólu.
- Mężne słowa jak na kogoś kto zaraz umrze - Lord podszedł do brata i chwycił go za barki, usiadł na jego brzuchu.
- O tobie można powiedzieć to samo... - odrzekł młody Bal
Lord ręką z odciętą dłonią trzymał za lewe ramię chłopaka, drugą trzymał mocno za szyję.
- Nawet jeśli zdołasz zwyciężyć, elfy i ja, i tak się odrodzą. A wiesz dlaczego? - ściskał gardło chłopaka
- Ponieważ ród Balów wyrósł ze zrozumienia. Niepotrzebne były nam wasze zasady. Ani indoktrynacje ze strony zdesperowanych władców - dusił chłopaka mocniej, ten jednak położył prawą rękę na szyi Malacatha.
- Wszystko czego nam trzeba, to świat taki, jakim był... Świat, w którym to Mroczne Elfy były alfą i omegą.
- I właśnie dlatego, mnie nie da się zniszczyć! - krzyknął z nienawiścią Lord i ścisnął gardło brata najmocniej jak potrafi
- Hun... kaal zoor...
Lord Malacath poczuł ból w szyi. Był to miecz, który przyzwał Neclar. Przebił tętnice szyjną, krew trysnęła na podłogę. Elf wstał z mężczyzny i ustał na nogi. Czuł że zaraz upadnie.
- Nie myśl sobie że zaraz poklepie cię po policzku, i powiem jak bardzo się myliłem... - powiedział Lord
Neclar chwiejnym krokiem wstał. Patrzył się na konającego brata i trzymał się za brzuch.
- Nie rozpaczam i nie zastanawiam się co by było gdyby... Na pewno to rozumiesz - uśmiechnął się lekko Lord, z ust przez zniszczoną maskę wypłynęła czarna krew.
- Mimo to... - upadł na kolana. - W jakiś sposób jestem z ciebie dumny... - upadł na bok i przechylił się na plecy
- Masz wielką siłę. Wiarę. Odwagę. Szlachetne cechy... - mówił Lord, spojrzał się na chłopaka z pogardą
- Powinienem cię zabić już dawno temu... - spojrzał na Neclara, po jego szacie spływały strumienie krwi
- To koniec - powiedział Neclar, w jego głosie było słychać ulgę, ale i smutek
- Koniec mnie... Ale nie mojego dzieła... - odrzekł Malacath
- Nah krest... - Lord przeniósł się do środkowego źródła i zniknął w wodzie...
Macki puściły Tempusa. Mężczyzna podbiegł szybko do Neclara, by go przytrzymać. Młody Bal ledwo stał na nogach.
Nagle czarna głębia pojawiła się kawałek za środkowym źródłem. Z wody zaczął bezwładnie wylatywać Lord Malacath. Wzniósł się na 4 metry w górę, na wysokość czarnej głębi i bezwładnie lewitował. Po chwili wielka macka wyskoczyła z źródła i przebiła się na wylot ciała elfa. Ten odruchowo szarpnął się, lecz nie krzyczał.
- Myślałeś, że mi uciekniesz, Malacath? Przede mną nic się nie ukryje - przemówił Akatosh.
- Nieważne... Twoja służba została już dawno zakończona, a dziś przychodzi zapłata za twoją zdradę - mówił.
- Przeklinam was wszystkich... Wrócę... - mówił cicho elf
- Nie, Lordzie. Apokryf będzie domem dla twej duszy, która będzie mi służyć - rzekł Akatosh.
- Niech zostanie nagrodzony za swą służbę, tak, jak ja... - powiedział Malacath, to były jego ostatnie słowa...
Nagle rozległ się trzask łamanych kości, głowa elfa zaczęła się spalać. Płomień zaczął pochłaniać całą głowę, później klatkę piersiową, ręce, aż na końcu nogi. Cała szata oprócz maski spaliła się.
Neclar i Tempus patrzyli jak ciało Lorda Malacatha zamienia się w szkielet, a kawałki szaty zaczęły odlatywać w nicość Apokryfu. Gdy to się skończyło, truchło spadło w dół, a macka schowała się do źródła. Po chwili bóg przemówił:
- Malacath od początku fantazjował o zbuntowaniu się przeciwko mnie. Naucz się na jego przykładzie, Neclarze - rzekł Akatosh.
- Twoja rola zaś w tym świecie zakończona, a więc i nasza umowa się rozwiązała.
- Pozostawiam moc Apokryfu dla ciebie. Korzystaj z niej mądrze... - dodał
Czarna głębia zniknęła. Ze środkowego źródła wyłoniła się lewitującą księga teleportująca do Magic World. Neclar natomiast kulejąc podszedł powoli do szkieleta swojego brata. Każdy krok sprawiał mu ogromny ból, lecz gdy doszedł do ciała Lorda, patrzył się na niego przez kilka sekund w ciszy. Mrużył oczy, by cokolwiek dostrzec. Chciał coś powiedzieć, lecz zabrakło mu odwagi. Z ogromnym bólem klęknął przy ciele. Podniósł głowę brata i zdjął z niej jego maskę. Patrzył się na nią przez chwilę w ciszy.
- Chodź Neclar... - powiedział Tempus
- Czekają na nas w domu... - dodał
Elf po dłuższej chwili odezwał się patrząc w ciało.
- Żegnaj bracie.
Młody Bal obrócił się i poszedł podtrzymywany przez Tempusa do księgi. W ręce nadal miał maskę swojego brata. Po otwarciu księgi Neclar i Tempus momentalnie zniknęli...