RE: [RolePlay] Magic World
Fred spojrzał na Lucjusza.
- Ten Elf... W dziwny sposób wyraża podziw i szacunek, wobec drugiej osoby. Co za dziwak! - Skomentował.
- Taa. - Dodał Lucjusz.
- Chodźmy załatwić sprawy, jest ich wiele. - Rzekł Fred... A następnie ruszyli przed siebie.
===================
Cała czwórka odwiedziła najpierw kajutę Mereta, a następnie Vincenta. Były dosyć małe. Po chwili, obejrzeli kajutę Cecilii, która znajdowała się tuż obok Kapitańskiej i była od niej nieco mniejsza, następnie weszli do kajuty Barbarossy.
Cecilia podziwiała fortepian, obrazy wiszące w kajucie, złote zdobienia, ogromną ilość ksiąg Kapitana.
- Piękna kajuta. - Powiedziała Cecilia, stojąc przy regale z księgami.
- Masz tutaj więcej ksiąg mojego Dziadka... - Dodała.
- A i owszem. - Odpowiedział Barbarossa i zapalił kolejną świeczkę wstawioną w Czaszkę.
Cecilia podeszła do biurka Barbarossy... Ujrzała Dziennik Kapitański, Mapy i inne wartościowe rzeczy... Obejrzała, a następnie zerknęła na ogromny stół, który był przygotowywany przez dwóch Piratów z załogi.
Spędzili jeszcze trochę czasu w kajucie, a następnie wszyscy rozeszli się.
Jakiś czas później...
Nastał wieczór... Mrok spowił ocean, po którym płynęła Zemsta... Latarnie i świecie rozbłysły na okręcie, oświetlając go tak mocno, że wyglądało jakby cały płonął...
Większość załogi jadła kolację pod pokładem, niewielka część załogi zaś bawiła się, tańczyła i śpiewała szanty na górnym pokładzie, po zażyciu rumu i innych zacnych trunków. Wielka część załogi zaś, zachowywała trzeźwość umysłu i dbała o dobry kurs podróży, bezpieczeństwo i prognozę pogody na następne chwile.
Cecilia była w swojej Kajucie, wraz z Oficerką - Charlotte De Berry. (Przyszła ją odwiedzić na prośbę Cecilii - Królowa chciała zamienić z nią kilka słów, a także jeszcze raz podziękować za ratunek podczas ataku Andrietti'ego) Cecilia siedziała przed lustrem i czesała włosy, Charlotte zaś stała obok, podpierając się o ścianę i spoglądała na nią.
- Pewnie musi Ci być ciężko... Jesteś jedyną kobietą na pokładzie... - Powiedziała Cecilia, patrząc w lustro i czesząc włosy.
Charlotte zachichotała.
- Pewnie musi Ci być ciężko... Jesteś Królową Krainy. - Odpowiedziała jej.
Cecilia również lekko uśmiechnęła się, rozbawiło ją to.
- Niee, ale pytam poważnie. Ja jestem Królową... Każdy musi mnie szanować. A Ty jesteś na okręcie Pirackim. - Powiedziała Cecilia.
- Na którym jestem Oficerką. Na okręcie, który jest najpotężniejszy w Krainie. Na okręcie, na którym w załodze nie ma bezmyślnych bestii, myślących tylko o jednym. - Odpowiedziała Charlotte.
- Spokojnie... Umiem o siebie zadbać. Zresztą, życie Piratki to ciągła zabawa, przygoda... A takie doświadczenia na morzu i w portach wiele uczą. - Dodała Charlotte.
- To dobrze. Wiem, że Barbarossa szanuje kobiety. Cenię go również za to. - Powiedziała Cecilia, wstając... Na kolację ubrała inną suknię, a także odświeżyła się.
- Wspaniale wyglądasz, Królowo. - Powiedziała Charlotte, podchodząc do niej i poprawiając falbankę jej sukni.
Cecilia spojrzała na nią.
- Ty również. - Powiedziała widząc, że Charlotte również odświętnie się wystroiła.
- Cenię sobie piękny wygląd. - Odpowiedziała Oficerka.
Charlotte podeszła do drzwi kajuty.
- Chodźmy na Kolację... - Powiedziała, otwierając drzwi. Cecilia wyszła, a za nią Charlotte, zamykając drzwi. Przeszły kilka kroków, a następnie weszły do Kajuty Barbarossy...
Przy sporym stole siedział już Kapitan Barbarossa - na miejscu głównym, po prawej zaś Vretham, a po lewej Jimmy Kuternoga. Meret i Vincent również już siedzieli.
Cecilia podeszła do stołu i usiadła na drugim głównym miejscu - naprzeciwko Barbarossy, Charlotte obok. Gdy usiadły, Muzykant siedzący przy Fortepianie, zaczął grać piękną, spokojną melodię.
Zastawa na stole była bogata, świeczniki również...
- Miło mi, że Ty i twoi towarzysze zjecie ze mną kolację, Cecilio. - Powiedział Barbarossa, uśmiechając się do niej. Cecilia odwzajemniła uśmiech. W tej samej chwili, przez drzwi do Kajuty wszedł Główny Kucharz i zaserwował wykwintne potrawy... Majtek zaś rozlał szlachetne wino do kieliszków.
Wszyscy członkowie kolacji zaczęli jeść... Po chwili zaś rozpoczęły się pierwsze rozmowy:
- Vrethamie! A pamiętasz jak pokonałem Cię w rzutach sztyletem? - Zaczął Jimmy Kuternoga, śmiejąc się.
Vretham spojrzał na niego srogo.
- Kuternogo! A pamięasz, jak pokonałem Cię w siłowaniu na rękę? Wraz z połamanym stołem, wylądowałeś na podłodze, Hahaha! - Zaśmiał się w głos Vretham, Barbarossa również się zaśmiał. Jimmy zaś nie odpowiedział.
Po chwili, Barbarossa spojrzał na Cecilię.
- Sądzisz, że pokonamy Malacatha? Wiesz, co dokładnie nim powoduje? - Spytał.
Cecilia spojrzała na Barbarossę.
- Wątpisz w nasze zwycięstwo?! Nieprawdopodobne! - Powiedziała.
- Dobrze wiem, co nim powoduje... Źli ludzie Skrzywdzili go w przeszłości... Były to osoby słabe i żałosne... Ale teraz on, robi to samo, dlatego jest jeszcze słabszy i nędzniejszy od tych, którzy skrzywdzili jego... Nie potrafił postąpić inaczej, więc czyni to co czyniono jemu - wyrządza krzywdę. Ja potrafiłam obrać własną ścieżkę... Nie tą wyznaczoną Mi przez Dziadka, co czyni mnie potężniejszą od niego... - Powiedziała Cecilia.
- I powiem mu to w twarz, tuż przed jego śmiercią... - Dodała, patrząc poważnie na Barbarossę.
Kapitan przez chwilę milczał, a następnie wziął łyk wina i przetarł usta serwetką.
- To bardzo dobrze, że jesteś odważna i wierzysz w nasze zwycięstwo... I wierzysz w naszych sojuszników. Jednak szacunek do wroga należy mieć zawsze... - Zaczął Barbarossa.
- Zwłaszcza, gdy ma silnego asa w rękawie. - Mówił.
- Krakena. - Dodał, spoglądając poważnie na Cecilię...
============
Postrach Niezwyciężonych płynął przez ocean... Okręt był już blisko Pont Vanis. Kapitan Flint stał na dolnym balkonie znajdującym się z tyłu okrętu... Balkon był blisko wody.
Nagle, woda zachlupała... Po chwili, wyłoniła się z niej głowa Eleanor. Syrena podpłynęła do balkoniku.
Flint schylił się, spoglądał na nią.
- Moja kochana! Jesteś. - Powitał ją.
- Witaj... - Eleanor podpłynęła bliżej, a następnie pocałowała go w usta.
- Dzikie Syreny zaprzestały ataku na mój okręt... Wiedziałem, że Ty je powstrzymałaś. - Zaczął Kapitan.
Eleanor uśmiechnęła się.
- Tak, miałam w tym swój udział... Odpłynęły, bowiem podczas bitwy będą miały dużo mięsa... - Powiedziała Syrena.
- Moja wspaniała Eleanor... Właśnie płyniemy na Zebranie Floty... - Mówił Flint.
- Obydwoje wesprzemy Barbarossę i Cecilię... Ale nie wiem co zrobię, jeśli coś Ci się stanie. - Dodał.
- Nie martw się o mnie... Uważaj na siebie, podczas wojny. - Powiedziała.
- Postrachu Niezwyciężonych nic nie zdoła zatopić, moja droga. - Odpowiedział Flint, śmiejąc się.
- Uważaj na siebie... Po wojnie spotkamy się na naszej wyspie. Ja muszę już płynąć do swoich Sióstr... - Powiedziała.
- Żegnaj... - Powiedział Flint. Po chwili, Eleanor odpłynęła...
☠ Hi there my dear! Turn back! Turn back... ☠
♛♛♛
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 24-June-2020 01:22:43 przez DevilxShadow.)
|