Entoma słuchała słów dzinna w milczeniu.
- Jaki jest ten wasz... CEL ? - zapytała po chwili chłodnym tonem - Czego szukacie i dlaczego interesowała was moja osoba... Wasze działania nie są w żaden sposób logiczne...
W tym momencie jej oczy błysnęły a jej ciało otoczyła mroczna poświata. Była gotowa by przeczesać umysł obu dzinnów aby znaleźć odpowiedzi na owe pytania gdyby Ci nie zamierzali zdradzić jej całej prawdy... Miała świadomość bowiem, że coś jest na rzeczy... Cała ta sytuacja dla niej nie była w żadnym stopniu normalna... Dzinny nie pojawiają się znikąd.. Właściwie to w ogóle nie powinny interweniować w wydarzenia toczące sie w tym wymiarze... Entoma wiedziała, że coś jest nie tak...
Szefowa jeszcze przez krótką chwile obserwowała działania wojenne wojsk cesarskich. Po kilku minutach jednak odwróciła wzrok i ruszyła w przeciwną stronę chodnikiem przeciskając się po drodze przez tłum ludzi... Widziała już wystarczająco z tego całego teatralnego pokazu siły... Jutro czekał ją wielki dzień... Wszystko było tak jak to sobie zaplanowała... Teraz gdy siły cesarskie były rozproszone, a wezyrowie zajęci wojną, jej plan mógł zostać realizowany bez większych przeszkód...
Niewielki uśmiech pojawił sie na jej ustach gdy tylko myślała o tym co niebawem nadejdzie... Isabella nie bedzie miała czasu na odpoczynek... Nie bedzie miała czasu na wytchnienie... Jej największe koszmary niebawem staną na jawie...
Idąc cały czas przed siebie kompletnie niespodziewanie nagle poczuła, że ktoś łapie ją za rękę... Zaskoczenie i zdziwienie namalowało sie na jej twarzy... Ktoś gwałtownie pociągnął ją w ciemną, boczną uliczkę i przycisnął do ściany... Kompletnie nie spodziewała sie czegoś takiego...
Szefowa syknęła lekko i zmrużyła lekko oczy spoglądając na osobę przed sobą... Jak sie okazało nie była to tylko pojedyncza osoba...
Kobieta została otoczona przez grupkę mężczyzn, która wcześniej wypatrzyła ją w tłumie podczas obserwacji wybuchów i działań cesarskiego wojska.
- No no.. co mu tu mamy za zdobycz.. hehe.. - powiedział jeden z mężczyzn szczerząc się niezwykle zadowolony
- Zdecydowanie najładniejsza panna z tłumu... Widziałem ją z daleka... Rzadko kiedy można teraz spotkać taką piękność... Mówiłem że warto... - dodał stojący obok niego osiłek.
Szefowa nic nie odpowiedziała.. Stojąc przyparta do ściany rozejrzała się rzucając spojrzenie na twarze swoich oprawców, zapamiętując je tym samym w swojej głowie.
- Ta figura... Coś pięknego... Takie okazy to teraz rzadko spotykane.. - rzekł inny kiwając głową
- Chłopcy... Wygląda na to, że nie macie zbytnio pojęcia jak powinno traktować się prawdziwą kobietę... - powiedziała nagle Szefowa spokojnym tonem - Jeżeli tak bardzo chcieliście prawić mi komplementy to można to było na spokojnie robić z dystansu, a nie zaciągać mnie tu siłą w taki prymitywny sposób... Coś takiego nie przystoi...
Mężczyźni zaśmiali się patrząc na siebie nawzajem.
- Hah...Bez przesady... Przecież nie było to aż tak mocne jak mówisz... - rzekł mężczyzna który ją osobiście złapał. - Jednakże... Komplementy to jedno... my chcielibyśmy czegoś więcej... Chyba wiesz co mamy na myśli...
Szefowa westchnęła pod nosem wyraźnie rozbawiona tymi słowami.
- Naprawdę?... Nie łatwiej byłoby dla was udać się do najbliższego burdelu i spędzić tam resztę wieczoru niż czekać w kącie jak sępy i łapać losowe kobiety z ulicy? Zaoszczędzilibyście sobie mnóstwo czasu... i godności...
Osiłek pokręcił głową.
- Oho... błyskotliwa się trafiła... Hah... To nie takie proste jak Ci sie wydaje... Do tego trzeba mieć pieniądze moja droga... Nie każdego stać na takie zabawy... To nie jest Arkham...W wielu miejscach na świecie nie ma takiego przepychu jak tam...
- Oh... A więc mówisz, że łaska Cesarzowej tutaj nie dociera i to ile aktualnie zarabiacie nie wystarcza na wasze podstawowe przyjemności.... Przykre... Dlaczego nie bierzecie udziału w działaniach wojennych? Nie przyjęto was do armii? Z tego co wiem praca w wojsku jest bardzo opłacalna... Do tej pory nie słyszałam aby jakikolwiek żołnierz narzekał na zarobki... Moglibyście spróbować swojego szczęścia właśnie w tym kierunku...
Mężczyźni ponownie na siebie popatrzyli nawzajem. Tym razem jednak ich uśmiechy zanikły.
- Nie zamierzamy wdrażać się do czegoś takiego i brać udział w bezsensownych, nikomu nie potrzebnych wojnach... Cesarzowa ją rozpętała to niech sama sobie idzie walczyć... - rzekł jeden z mężczyzn
- Tak! Dokładnie tak! - burknął stojacy w kącie osiłek - Nie bedziemy ryzykować życia bez powodu bo tak powiedziała jakaś wielka Pani na tronie....
- A więc to wcale nie zależy od waszej odwagi.. a raczej od jej braku... - odparła Szefowa prześmiewczo.
W tej samej chwili osiłek, który przed nią stał złapał ją za nadgarstek i ponownie przycisnął do ściany ściskając mocnej jej rękę.
- Zważaj na słowa panienko... Nie jesteś w pozycji do tego by nas wyśmiewać... Zaraz pożałujesz...
Szefowa słysząc to zaśmiała się jedynie pod nosem. Nie reagowała na groźby skierowane w jej stronę. Zaczęła się jednak zastanawiać nad tym czy mogłaby w jakiś sposób zamanipulować męzczyzn na jej własną korzyść. Nie wyglądali na bystrych, raczej na zwykłych ulicznych bandytów którym niezbyt poszczęściło sie w życiu... Teoretycznie wiec mogłaby coś zdziałać.... a przynajmniej uwolnić się z tej żałosnej sytuacji w której sie właśnie znalazła...
- Taa.... No dobrze... Masz racje...Wygraliście... Jestem w waszych rękach.... - powiedziała spokojnym tonem kobieta i westchnęła pod nosem. Osiłek puścił jej dłoń widząc, że ta zmienia swój ton... Na oczach mężczyzn zaczęła powoli rozpinać swoją czarną bluzkę... guzik po guziku... Mężczyźni patrzyli na jej dekolt niezwykle zadowoleni... Nagle jednak zatrzymała się i opuściła swoje dłonie.. Na jej twarzy uplasował się szeroki uśmiech..
- Aczkolwiek.... - powiedziała po chwili
- Huh? - zdziwili się mężczyźni widząc że ta zastopowała.
- Poruszyła mnie nieco wasza sytuacja... Pomyśleć, że Cesarzowa zapomniała o tak wielu i nie zrobiła nic aby im pomóc... Ech... To ogromny błąd z jej strony...
Osiłek który wyglądał na przywódcę całej gromady zmrużył oczy i skrzyżował ręce
- Co masz na myśli paniusiu? - zapytał - Próbujesz się wymigać? Co to to nie... Nie z nami te numery...
- Wręcz przeciwnie... - powiedziała Szefowa - Chciałabym zaoferować wam niezwykle korzystną propozycję... Nie jestem byle kim... Mogłabym wam pomóc wyjść z bagna do którego omyłkowo wpadliście... Odmienić wasze życie o 180 stopni... Sprawić że moglibyście zacząć wszystko od nowa... Co o tym myślicie? Wydaje mi się to dużo lepsze rozwiązanie niż jednorazowa przyjemność z użytku mojego ciała w ciemnej uliczce... Czyż nie?
Mężczyźni zamilkli... Nie byli pewni czy w ogóle jej wierzyć... Fakt faktem, kobieta była ubrana elegancko.. z pewnością była więc bogata... a przynajmniej sprawiała takie wrażenie... Nie mieli jednak pojęcia co ta mogłaby im takiego zaoferować co mogłoby odmienić ich żałosną egzystencję..
- W jaki.. W jaki niby sposób mogłabyś nam pomóc? Kim ty jesteś w ogóle? - zapytał jeden z mężczyzn wyraźnie zdzwiony jej słowami.
- Coż... Dysponuje dużym majątkiem... Wystarczająco dużym aby nawet stworzyć własne państwo... Ale to nie jest teraz zbytnio istotne... - powiedziała Szefowa która była przekonana, że zdobyła ich zainteresowanie. Na ich oczach zapięła z powrotem guziki w swojej koszuli i wyciągneła z kieszeni wizytówkę podajac ją osiłkowi stojącemu przed nią. On wziął ja do ręki kompletnie zdziwiony.. Przeczytał imię i nazwisko oraz wszelkie informacje na niej zawarte... Oczy natychmiast mu sie wytrzeszczyły..
- To moja wizytówka... Zawiera moje dane kontaktowe oraz adres....Zostawię ją w waszych rękach... Jeżeli będziecie zdecydowani co do mojej oferty to chciałabym abyśmy sie spotkali ponownie... Pod wskazanym adresem... Dobrze byłoby też abyśmy ustalili godzinę...
- Chwila... jesteś CEO 12 firm?! Jak to mozliwe?! - zaczął osiłek niedowierzając z tego co wyczytał z wizytówki - Kim.. kim ty jesteś....
Szefowa nie odpowiedziała. Stała jedynie bez ruchu spoglądając prosto w oczy mężczyzny.
Wszyscy pozostali faceci podeszli do osiłka spoglądając w szoku na trzymaną przez niego wizytówkę i czytając zawarte tam informacje.
- Cholera jasna... - burknął jeden z nich łapiac się za głowę
- Przyjdziemy.... jutro... przyjdziemy...Prawda? Przyjdziemy na spotkanie.. moze być po południu... albo wieczorem.. o 18? - zaczął jęczeć inny facet wyraźnie zakłopotanym tonem. Widać było na odległość że był pierwszym z grupy, któremu zrobiło sie nieco głupio. Najwidoczniej cała ta sytuacja dała mu do myślenia...
Pozostali pokiwali głowami na jego słowa. Byli zgodni co to wyznaczonej godziny.
Szefowa słysząc to mruknęła pod nosem.
- Doskonale.... - odparła - Cieszy mnie wasza szybkosc w podejmowaniu decyzji... Lubie stanowczych mężczyzn... Bede na was czekać o wyznaczonej godzinie.. Proszę jednak abyście sie nie spóźnili.. Nie lubie jak ktoś się spóźnia... Zresztą to spotkanie jest w waszej sprawie... Liczę na to, że nie zawiedziecie i sie pojawicie...
- O-O-Oczywiście... - burknął jąkając sie osiłek który cały czas trzymał w swoich dłoniach wizytówkę
Kobieta słysząc to jedynie parsknęła pod nosem i otrzepała swoją czarną bluzkę prawą dłonią. Ta bowiem była lekko pomięta przez całą tą sytuacje.
- W takim razie żegnam... I do zobaczenia jutro... - powiedziała mocnym tonem i odeszła zostawiając mężczyzn samych w kompletnym szoku. Ci słyszeli jedynie stukot jej obcasów, który stopniowo stawał sie coraz cichszy... Żaden z nich nie spodziewał się że dojdzie do czegos takiego.. Zebrali się tu po to by zgarnąć jakaś dziewczynę i sie zabawić, a skończyło sie na tym, że otrzymali zaproszenie na spotkanie z niezwykle ważną osobistością która mogłaby zmienić ich żałosne życia na lepsze... Jakie były szanse na coś takiego? Oczywiście, że prawie zerowe... Zupełnie tak jak wygranie na loterii... Ale najwyraźniej dzisiejszego wieczora los się do nich niespodziewanie uśmiechnął i to po raz pierwszy w życiu...
Szefowa oddaliła się kawałek dalej i gdy była już kompletnie sama przeteleportowała się w odosobnione miejsce. W okolicy nie było nikogo... Praktycznie od razu wzięła więc głęboki oddech a jej twarz nabrała srogiego wyrazu.
- Tss... Żałosne robactwo... - mruknęła pod nosem wyraźnie zdenerwowana całą sytuacją która przed chwilą zaszła. Cała ta gra aktorska mocno ją już zaczeła drażnić. Przez cały czas jedynie liczyła sekundy oczekując az to wszystko się w końcu wreszcie skończy...
- Kompletna strata czasu... ale... jak już słowo się rzekło... Ech... Potem i tak sie ich pozbędę... - powiedziała sama do siebie kobieta.
Chwile potem przyłożyła swoją dłoń do głowy a jej oczy błysnęły złotym blaskiem. Nawiązała telepatyczny kontakt z pewną osobą...
Tymczasem w
Dalthei...
Shizzu i Naberal stały w milczeniu oczekując pojawienia sie swojego Pana... Zgodnie z ich oczekiwaniami, ten pojawił się zza rogu korytarza idąc w ich stronę... Natychmiastowo obie pochyliły głowy oddając mu szacunek.. Ignathir jednak nie był tutaj sam.. Shizzu jako pierwsza kątem oka dostrzegła, że za Nieumarłym Arcymagiem idzie ktoś jeszcze... Wielkie było jej zdziwienie gdy zauważyła księżniczkę z Królestwa Altary... Poznała ją bowiem od razu... W końcu Shizzu towarzyszyła Ignathirowi w całej kampanii, brała w niej czynny udział i na własne oczy widziała do czego księżniczka była zdolna... Fakt jednak, że akurat teraz pojawiła sie w Dalthei w zamku Arcymaga był dosyć niepokojący... Oczywiście wiedziała, że prędzej czy później to nastąpi gdyż tego domagał sie i pragnął Pellar, a przecież wiadome było, że Lord Ignathir zawsze dotrzymywał danego słowa.. Jej zaskoczenie w tym momencie nie było jednak widoczne na jej twarzy. Shizzu nie była ekspresywna jesli chodzi o jakiekolwiek emocje więc także i w tym wypadku z kamienną twarzą jedynie mierzyła wzrokiem kroczącą za Ignathirem upadłą księżniczkę...
Arcymag widząc przed sobą obie pokojówki zaśmiał sie cicho pod nosem spoglądając w ich stronę... Był ciekaw wzajemnej interakcji jego służących z Yunną... To było w końcu pierwsze takie bezpośrednie spotkanie... Wiedział doskonale, że jeśli Yunna miałaby zostać w jego zamku to z pewnoscią napotkałaby prędzej czy później na każdą z pokojówek... Fakt faktem, poznawanie się na nowo z Pellarem nie do końca wyszło tak jak sobie to wyobrażał, ale miał nadzieje, że chociaż w tym wypadku bedzie odrobinę inaczej... Chciał aby jego podwładni potrafili się porozumieć i współpracować, nie zależnie jak duzo by ich było i jak odmienne poglądy by mieli... Ignathir cieszył sie więc, że aktualnie w Dalthei przebywały dwie najbardziej względnie spokojne i zdystansowane pokojówki... Wiedział bowiem jaka jest Yunna... Jej charakter był wybuchowy, nieprzewidywalny... nie stroniła od prowokacji i prześmiewczych komentarzy... Cieszył się więc, że nie było teraz tu ani Lupus ani Solussy które zachowywały się podobnie... Przypuszczał, że jakby obie tutaj były w miejscu Naberal i Shizzu, to wtedy mogłoby sie to z pewnością skończyć tragicznie, a zamek zmieniłby sie w pobojowisko juz po pierwszej wymianie zdań... Jednocześnie jednak miał świadomość tego, że cierpliwość nawet jego najbardziej spokojnych służących tez ma pewne granice... Miał jednak skrytą nadzieję, że Yunna nie bedzie próbowała tego testować dla własnego dobra..
Zbliżając się do pokojówek spojrzał kątem oka za siebie... Yunna podążała jego krokami rozglądając się po korytarzu... Po chwili jej wzrok zawiesił się na obu stojących kilka metrów przed nią kobiecych istotach w strojach pokojówek...
- Huh?! - Mruknęła pod nosem Yunna i zmrużyła oczy jakby oczekując wyjaśnień.
Arcymag zatrzymał się i odwrócił się w stronę księżniczki. Wyciągnął spokojnie swoją kościstą dłoń i skierował ją wskazując na pokojówki.
- Yunna... Poznaj prosze moje osobiste służące... Shizzu oraz Naberal... Obie doskonale wykonują swoje obowiązki i sa niezwykle pomocne... Jedną z nich chyba juz miałaś okazję poznać jeszcze w Altarze jeśli sie nie mylę... - rzekł Ignathir
- Oh.. Mhm... No tak... - powiedziała otwierając szerzej oczy i spoglądając prosto na Shizzu - To ona.... Pamiętam wyraźnie..
Shizzu nie odpowiedziała... Stała jedynie bez ruchu spoglądając na księżniczkę.
- Legendarna wiedźma, która wybijała żołnierzy tajemniczą i niespotykaną bronią jak zwykłe kaczki... Tak... Obiły mi sie o uszy te wszystkie plotki... i słowa Tatuśka gdy zwoływał spotkania z generałami... Jestem pod wrażeniem... Nie kazdy moze narobić takiego szumu i to na taką skalę... - powiedziała Yunna z uśmiechem na ustach podchodząc do Shizzu i stając tuż przed nią... Jak sie okazało obie były podobnego wzrostu... - Z pewnością nie jesteś kimś zwyczajnym... Włosy nawet masz fajne... ale pod względem urody i tak jestem duża ładniejsza... To Oczywiste! Haha!
- Być może.. - burknęła obojętnym tonem Shizzu i odwróciła wzrok w inną stronę jakby tracąc zainteresowanie. Gdy to zrobiła, dostrzegła w tym samym momencie zbliżającą się postać na końcu korytarza...
- Huh? Co powiedziałaś?! - jęknęła Yunna wytrzeszczając oczy wyraźnie zdumiona
- Nie interesuje mnie twoja opinia... Ta bowiem jest bezwartościowa... - odparła Shizzu - Tak zostałam stworzona przez lorda Ignathira i liczy się dla mnie jedyne to co on ma do powiedzenia w tym temacie... Dalszą konwersację uznaję więc za zbędną...
Yunna słysząc to syknęła pod nosem.
- "Za kogo sie ona uważa?... Tss.. Jest tylko pokojówką..." - pomyślała Yunna i odwróciła wzrok spoglądając teraz na Naberal która od poczatku kompletnie nie reagowała na obecność księżniczki... Jej oczy były przymknięte... Nie oglądała się na boki... stała w kompletnym skupieniu ze opuszczonymi, złączonymi rękami odkąd tylko Ignathir tutaj przybył...
- A ty?... Język ci ucięto? - powiedziała prześmiewczo Yunna w stronę Naberal - Wcale nie jesteś lepsza.... Brakuje Ci elegancji! Nadal chodzisz w staromodnych łachmanach... Ta brudna sukienka... Hah!... Zupełnie jakbym widziała swoją starą i bezużyteczną służącą Gabrielle... Nie wstyd Ci?
Ignathir który stał kawałek dalej słysząc to aż złapał sie za głowę i westchnął głeboko... Przypuszczał, że zachowanie Yunny może stanowić problem, ale nie sądził, że aż tak duży... Najwidoczniej cała ta jej przemiana w wampirzyce podbudowała jej ogromne ego na jeszcze wyższy poziom niż dotychczas... Wiedział, że bedzie musiał nad tym popracować...
Naberal w tym samym momencie usłyszawszy słowa Yunny otworzyła wolno powieki i rzuciła katem oka spojrzenie na Ignathira.. Dostrzegła, że nie jest zadowolony... Przypuszczała nawet z jakiego powodu... Jej wzrok skierował się więc na Yunnę... Prawdą było, że jej suknia pokojówki była wybrudzona ale nie dlatego że była fleją, a dlatego iż przed chwilą przez kilka godzin myła podłogę na kolanach... Tłumaczenie sie jednak z tego przed Yunną raczej nie miało większego sensu i Naberal doskonale o tym wiedziała.... Pokojówka westchnęła głęboko.
- Cóż... Proszę wybaczyć... Zamierzałam właśnie się iść przebrać... - odparła Naberal nad podziw spokojnym tonem, ale jej wzrok był chłodny jak arktyczny lód.
Zdecydowanie niezbyt dobry start dla Yunny...
- YUNNA! - ryknął niespodziewanie męski głos. Yunna aż podskoczyła zaskoczona i szybko odwróciła swój wzrok za siebie. Wzrok pokojówek i Ignathira również poszybował w stronę przybyłego. Był to oczywiście nie kto inny jak Pellar, który słyszał całą konwersację i nie wyglądał na zadowolonego z zachowania swojej siostry..
- Za kogo ty sie uważasz?! - ryknął gniewnie podchodząc bliżej. Kazdy jego krok był doskonale słyszalny. - Jak śmiesz się zwracać w taki sposób do służących Nieumarłego Króla tuż przed jego obliczem? Nie masz za grosz szacunku?!
- Huh? - mruknęła Yunna - Czego chcesz ode mnie znowu?! Nie powiedziałam nic złego! Siedź cicho i sie nie odzywaj...
Gniew Pellara sięgnął w tej chwili zenitu. Złapał Yunnę za ramię i przyciągnął ją w swoją stronę.. Księżniczka zdziwiła się i jęknęła głośno... Nie spodziewała się czegos takiego... Nie przypuszczała że Pellar stał się tak silny... Poczuła to teraz na swojej własnej skórze...
- Nie jesteś już księżniczką Yunna... - powiedział mrocznym głosem Pellar - Nasze królestwo zostało zniszczone... Nic z niego nie zostało... Tutaj.. W tym wymiarze jesteś nikim... tak samo jak ja... Jesteśmy gośćmi...Oboje musimy się dostosować do nowych warunków... Próbowałem z tobą po dobroci, ale jeśli tego nie zrozumiesz dopilnuje abyś tego gorzko pożałowała...
Yunna szarpała się próbując sie wyrwać z uścisku jej brata ale nie mogła nic zrobić...
- Puść mnie durniu... To boli! - burknęła gniewnie
Pellar jednak zacisnął jeszcze mocniej swój ucisk na jej ręce... Miał dość zachowania Yunny.. Nie obchodziło go to czy sprawiał jej ból czy nie... Zamierzał dać jej nauczkę... Po tym wszystkim co usłyszał... Po tym wszystkim jak sie zachowywała... Nie zamierzał tego dłużej tolerować...
- Czy mnie zrozumiałaś?! - powiedział mocno Pellar a jego oczy pod hełmem aż błysnęły krwistą czerwienią.
Yunna czując gniew swojego brata jęknęła cicho i po chwili kiwnęła lekko głową... Opór był bezcelowy...
- Tak... Zrozumiałam... - odparła już uległym tonem. Po jej wyrazie twarzy jednak można było się domyśleć że wcale nie jest zadowolona z takiego przebiegu wydarzeń.
Ignathir do tej pory nie reagował na to co sie działo... obserwował jedynie całą ta sytuacja z zainteresowaniem drapiąc się po podbródku... Podobało mu sie to jak Pellar szybko i skuteczne sprowadził na ziemię Yunnę, nawet pomimo tego, że wcześniej ta kompletnie go zignorowała i zlekceważyła... nie było w tym jednak nic dziwnego.. Ich relacja była teraz dosyć... skomplikowana.. Oboje byli rodzeństwem, oboje byli po przejściach i zaakceptowanie rzeczywistości z pewnością nadal było dla nich trudne... Jednak różnice pomiędzy nimi były jeszcze większe...
- No dobrze... Wystarczy tego... - rzekł Ignathir po chwili ciszy i uderzył kosturem w ziemię zwracając tym samym na siebie uwagę wszystkich.
Pellar słysząc słowa Ignathira natychmiast puścił Yunne jednak nie spuszczał z niej swojego wzroku.
- Yunna... Chodź ze mną... - dodał arcymag mocnym tonem po czym odwrócił sie i ruszył przodem.
- T-Tak... Oczywiście mój Panie... - odparła wampirzyca i rzucając jeszcze raz gniewne spojrzenie na Pellara podbiegła do arcymaga i oboje ruszyli dalej korytarzem..
Pellar nie ruszając się z miejsca, skrzyżował ręce i obserwował w milczeniu jak oboje się oddalają... Westchnął głeboko i pokręcił głową.. Nie krył swojego poirytowania względem Yunny... Jej zachowanie było tragiczne... Do tej pory nie mógł uwierzyć, że jego siostra tak diametralnie się zmieniła w tak krótkim okresie czasu... Nic z tego nie miało sensu... A może była tak przez cały czas, tylko nigdy tego nie zdołał zauważyć? Jej serdeczna i urocza natura była tylko maską zakrywającą jej prawdziwe paskudne oblicze? Ukrywała swoją prawdziwą naturę aż do momentu swojej przemiany? Coż... Im dłużej nad tym myślał tym więcej miał pytań w swojej głowie... Pytań na które nie był w stanie w żadnym stopniu odpowiedzieć...