RE: [RolePlay] Magic World 3 - Last Battle
Tymczasem Fester cały czas pozostawał w ogromnym szoku... Próbował się otrząsnąć i ocucić, jednak na nic próby... Gnał przed siebie w pędzie przez centrum, często przepychał ludzi na drodze...
Próbował to wszystko poukładać w głowie, jednak myśli było za dużo... Wszystko się plątało... Nagle w głowie pojawiło mu się tylko jedno miejsce - najlepsza Herbaciarnia w Magic World... I tam też się udał.
Po chwili dotarł na miejsce, wszedł do środka zacnie wyglądającej herbaciarni... W środku panowało bogactwo, dostatek i dobry gust, Herbaciarnia była cudownie urządzona.
Fester podszedł do lady.
- Czy zastałem Właściciela? - Spytał Fester.
Kelner spojrzał najpierw na popijających herbatę gości, następnie zerknął dziwacznie na Festera.
- Kto i po co pyta? - Spytał Kelner, pod ladą zaciskał już dłoń na Różdżce...
- Fester... - Rzekł Fester.
- Jaki, kur*a Fester? - Spytał Kelner.
Fester huknął pięścią w ladę, w tym momencie Kelner wyciągnął spod lady różdżkę i wycelował w faceta.
- Kur*a! - Krzyknął Fester i uniósł ręce.
W tym momencie pewne drzwi się otworzyły, a w nich ukazał się Szalony Kapelusznik... Spojrzał na dwójkę.
- Szefie... On... - Zaczął Kelner, Szalony spojrzał na niego paskudnie.
- Co ty wyprawiasz?! Odrzuć Różdżkę! - Krzyknął Szalony, Kelner natychmiast to uczynił.
Kapelusznik podszedł do Festera.
- Nic ci nie jest? Jesteś jeszcze bledszy niż zwykle. - Powiedział, uśmiechając się psychodelicznie.
- Musimy pogadać... - Powiedział Fester.
Szalony kiwnął głową, następnie przeszli do biura Szalonego.
Faceci usiedli naprzeciwko siebie, Kelner podał im dwie Herbaty.
- Wypij, przyjacielu... Ta ukoi twe nerwy. - Rzekł Szalony i wskazał szarmancko herbatę.
Fester wziął łyka, a następnie przeszedł do rzeczy.
- Byłem w drodze do Pont Vanis... Kapitan statku okazał się szaleńcem... Zatrzymaliśmy się przy jakiejś kamiennej wieży, załogę wybiło w pień.. Ja i Kapitan weszliśmy do środka w poszukiwaniu jego przyjaciela i skarbów, a wówczas natrafiliśmy na kamienne posągi... Masywnych Rycerzy... - Mówił Fester.
Szalony Kapelusznik nieco się zdziwił, słuchał jednak przyjaciela. Nie ukrywał zdziwienia.
- I wtedy to się stało... Zza posągów wyszła przepotężna postać... Zmiażdżył Kapitana... - Dodał Fester.
Szalony słuchał uważnie.
- Ogromny Czarny Rycerz... Przedstawił się jako Sisyphus Sannes i dużo mówił o Lordzie Carrabothcie... - Powiedział Fester.
W tym momencie Szalony Kapelusznik jeszcze bardziej się zainteresował i wsłuchał.
- Potem kamienna klątwa przestała również działać na jego kochance, która rzuciła na mnie klątwę... Dlatego, że nie mogą opuścić owej wieży... Nakazali mi sprowadzić najpotężniejszego żyjącego Carrabotha, który może zdjąć z nich klątwę... Wtedy ja przeżyję. - Dokończył opowieść Fester.
Szalony Kapelusznik zmrużył oczy, spoważniał... Wziął głęboki oddech.
- Przyjacielu... To niesłychane, co opowiadasz...
- Jeśli oni wyjdą z tej wieży, to wówczas ogromna mroczna siła uderzy w Krainie z ogromną potęgą... - Dodał szybko Fester, na własnej skórze przekonał się o tej sile.
Kapelusznik pokiwał głową, a następnie pogładził się po brodzie.
- Czy aby na pewno nic nie... Piłeś? - Spytał Kapelusznik.
Fester huknął pięścią w stół.
- Nie! To wszystko prawda! - Ryknął.
Kapelusznik pokiwał głową.
- Dobrze. Wierzę Ci... - Odparł.
- Znają potężną Czarną Magię? To bardzo intrygujące... - Powiedział Szalony Kapelusznik
- Co zrobimy? - Spytał Fester.
- Nie wiemy za ile umrzesz... Nie wiemy co to za klątwa... Dlatego... - Zaczął Kapelusznik.
- Scarecrow! Może On... Może On zdejmie klątwę?! - Krzyknął Fester.
Szalony pokiwał głową.
- Niee, uwierz mi... Nasz przyjaciel nie jest w formie. - Odparł Czarnoksiężnik.
- Kazali Ci sprowadzić Carrabotha... Czyli musisz sprowadzić do nich Cecilię Carraboth... - Powiedział Szalony Kapelusznik, wstając z krzesła.
Fester w tym momencie się załamał... Od lat nikt w Krainie nie widział nikogo z członków Najwspanialszej Rodziny... Żadnego Królewskiego członka rodziny.
- Cecilię Carraboth... - Powiedział ponownie Szalony Kapelusznik, spoglądając przed siebie...
============
Tymczasem, Księżniczka Isabella postanowiła deportować się do Ministerstwa Magii, do swojego biura... To też uczyniła, pojawiła się w swym biurze.
==============
Vincent od dłuższej chwili rozmawiał z Nurbanu... Często ucinali sobie pogawędki, Vincent zawsze pocieszał Księżniczkę i wprawiał ją w bardzo dobry humor. Przekazywał jej ogrom swej wiedzy i doświadczenia zdobytej przez całe życie... Wpajał jej najznamienitsze wartości i umiejętności.
Księżniczka Nurbanu darzyła Vincenta ogromną wdzięcznością, uwielbiała go. Wiedziała, że jest bardzo bliski jej Babki, sama widziała w nim wspaniałego przyjaciela, mentora i nawet czasami ojca... Swego bardzo szybko straciła.
- To niesamowite... Nie zdawałam sobie z tego sprawy. - Odparła Nurbanu, gdy Vincent skończył opowiadać jej kolejną magiczną historię...
Księżniczka przez cały czas nie próżnowała... Cały czas ćwiczyła magię, ciskanie zaklęć i walkę. Była w tym już prawie mistrzynią.
Po chwili Vincent wstał z ławki...
- A... Czy jest coś nowego... Jeśli chodzi o nas? - Spytała na koniec Nurbanu.
Vincent pokiwał głową.
- Cecilia nie chce jeszcze podejmować żadnych kroków... Chce się na razie dalej ukrywać... - Odparł Vincent. Sam również przez cały czas zgłębiał tajniki swych ukrytych mocy... Praktycznie z każdym dniem stawał się coraz potężniejszy... Ogromna siła w nim drzemiąca się przebudzała... Od lat już się przebudzała.
Nurbanu zmartwiła się... Chociaż zdawała sobie sprawę z tego, dlaczego Babka tak postępuje.
Po chwili, Vincent odszedł od Księżniczki, ta natomiast podeszła do swego Feniksa Zairossa, który był już dużym, inteligentnym i przepotężnym Feniksem... Każdy z sojuszników znał jego ogromną potęgę, wszystkich radowało to, że urósł i stał się potężny...
W tym momencie do Vincenta podszedł Lorenzo - młody Czarodziej, wybitnie uzdolniony, absolutnie posłuszny Vincentowi, traktujący go jak swego mistrza, lojalny i uczciwy.
- Vincencie... Anthony... Ma wiadomości... - Powiedział.
Vincent kiwnął głową... Absolutnie nikt nie wiedział gdzie się znajdują, Lorenzo natomiast był w kontakcie z Anthonym - Profesorem Obrony Przed Czarną Magią w Hogwarcie - Również młodym, wybitnym i uwielbianym przez wszystkich profesorze, który od kilku lat już robi ogromną karierę w Hogwarcie. Wielu ma nadzieję, że już niedługo obejmie nawet urząd Dyrektora w Hogwarcie.
Vincent w tym momencie szybko narzucił na siebie czarną szatę, z dużym kapturem, którym nakrył swą głowę... Wraz z Lorenzo weszli do pałacu Cecilii i udali się do pokoju, do którego dostęp ma jedynie Vincent i Cecilia - pokoju, z którego kiedyś korzystał sam Lord Carraboth... Znajdował się tutaj bardzo, bardzo stary kominek i miseczka z resztką Proszku Fiuu... Z uwagi na starość kominka, można było nim się dostać tylko w jedno miejsce, wrócić do niego można było natomiast jedynie za pomocą tajnego hasła, które znała tylko Cecilia i Vincent...
Vincent wszedł do kominka, a następnie nabrał w garść proszku Fiuu, po chwili cisnął nim w ziemię, krzyknął lokację i zniknął w błysku zielonego ognia...
Vincent w tym momencie pojawił się w Hogwarcie, w w słynnym Pokoju Życzeń, który był ukrytym miejscem w Hogwarcie... A dostać do niego się było naprawdę bardzo trudno...
Vincent pojawił się, a dookoła ujrzał ogromną przestrzeń i oczywiście mnóstwo ułożonych ciasno obok siebie rzeczy... W pokoju znajdowały się tylko wąskie przejścia prowadzące właśnie przez owe sterty rzeczy...
Po chwili, przed sobą dostrzegł Anthony'ego - Profesora Obrony przed Czarną Magią, ten szybkim krokiem podszedł do Vincenta...
☠ Hi there my dear! Turn back! Turn back... ☠
♛♛♛
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 05-July-2021 01:20:30 przez DevilxShadow.)
|