Najlepsze Serwery Minecraft w Polsce!
   Witaj serdecznie na forum gdzie znajdziesz swój ulubiony Serwer Minecraft                                         
         

Serwery Minecraft

Witaj, Serwery Minecraft - nie przypadkiem znalazłeś największe forum internetowe Minecraft w Polsce Serwery Minecraft które tu znajdziesz pozwolą Ci miło spędzić czas, poznasz nowych wspaniałych ludzi i przeżyjesz fantastyczne przygody! Jednoczymy ludzi uwielbiających Gry i Minecraft! Zagraj z Nami i odkryj fantastyczne Serwery No Premium! Zobacz co oferuje polecana przez Nas

Lista Serwerów Minecraft



Zarejestruj się bezpłatnie na forum! Oto niektóre z przywilejów:
  • Zakładaj nowe wątki oraz aktywnie w nich uczestnicz,
  • Odblokuj możliwość pisania na Shoutboxie (czat),
  • Ogranicz ilość wyświetlanych reklam,
  • Zdobywaj odznaczenia oraz reputacje,
  • Znajdziesz tutaj darmowe poradniki Minecraft,
  • Odblokuj dostęp do ukrytych działów, tematów i linków,
  • Spersonalizuj swój prywatny profil,
  • Uczestnicz w forumowych konkursach,
  • Pamiętaj to nic nie kosztuje, MineServer.pl to darmowe forum internetowe na którym dowiesz się jak zainstalować minecraft oraz jak grać w minecraft!
Szukałeś Serwerów Minecraft? Znalazłeś! Zarejestruj się, a zagraj z nami!

               
serwery minecraft



[RolePlay] Magic World 2
Autor Wiadomość
troox Niedostępny
Błyskotliwy
***

Liczba postów: 31
Dołączył: Feb 2020
79
+
Pomogłem? Daj Diaxa!
Nick na Serwerze:
Chelsea

Odznaczenia:

(Zobacz Odznaczenia)
Poziom:
MineGold: 35.00
Post: #801
RE: [RolePlay] Magic World 2
Harkon znowu opuścił głowę w dół. Zamknął oczy. W głowie słyszał różne głosy, głównie jego rodziny. Słyszał je i nie mógł się ich pozbyć. Nie pozwalały mu nic powiedzieć. W końcu jednak przedarł się po dość długiej chwili milczenia.
- Nic nie wiecie o zdradzie...
Elf obrócił głowę w stronę Cecilli. Patrzył na nią wzrokiem jakby oczekiwał pomocy. Ale wiedział że teraz nie może się wycofać.
Nagle jego wzrok diametralnie się zmienił. Jego wyraz twarzy spoważniał, wręcz zrobił się gniewny.
- Fus! - krzyknął w jej stronę
Krzyk zdezorientował ją i zachwiała się lekko na nogach.
Elf spojrzał na Nurbanu.
- Zabije cię za śmierć ojca! - krzyknął ze wściekłością
Chłopak ruszył z biegiem na siostrę. W ręce trzymał siekierę. Był coraz bliżej, za blisko.
- Drętwota! - krzyknęła dziewczyna
Zaklęcie odbiło się od ostrza siekiery i poleciało na ścianę. Harkon zamachnął się i ranił rękę siostry. Nurbanu cofała się z każdym krokiem brata. Zamachnął się drugi raz i przejechał ostrzem po jej poliku, cudem unikając oka. Ostrze było pochłonięte przez czarną magię Apokryfu, i żadne zaklęcia uzdrawiające czy mikstury nie wyleczą rany na ręce i twarzy dziewczyny.
Elf miał już zadać trzeci cios unosząc siekierę w górę, jednak Nurbanu uderzyła go z kopniaka w brzuch po czym wycelowała z różdżki.
- Expulso!
Zaklęcie cofnęło Harkona do tyłu, przesunął się kilka metrów po płytkach. Jego wzrok stanął na Cecilli, która już celowała w niego z różdżki.
- Bombarda! - krzyknęła
Elf dostał zaklęciem. Nie zdążył zablokować go siekierą. Eksplozja była tak potężna, że odleciał w tył na ogromne okno, podobnego do witrażu i wyleciał przez nie. Harkon spadł w dół do rzeki pozostawiając na twarzy i ręce Nurbanu bliznę. Nie mogła zostać już najpiękniejszą kobietą w Magic World...
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 20-January-2021 01:37:30 przez troox.)
20-January-2021 01:33:49
Znajdź wszystkie posty
Hobbs
Wspieram Forum

Liczba postów: 6969
Dolaczyla: Jan 2012
Reputacja: 777

MineGold: 777.77

Serdecznie polecamy serwis który pomoze Ci zdobyc Ci polubienia, subskrybcje, followersów i rozbudowac Twoje socialmedia!
Camrakor_13 Offline
I am inevitable
******************

Liczba postów: 8,032
Dołączył: Apr 2015
2144
+
Pomogłem? Daj Diaxa!
Nick na Serwerze:
Camrakor_13

Odznaczenia:

(Zobacz Odznaczenia)
Poziom:
MineGold: 0.00
Post: #802
RE: [RolePlay] Magic World 2
Tempus wbiegł do pokoju. Ujrzał martwego Harona oraz walczących ze sobą domowników.
- Co tu się dzieje!? - krzyknął
20-January-2021 09:53:52
Znajdź wszystkie posty
troox Niedostępny
Błyskotliwy
***

Liczba postów: 31
Dołączył: Feb 2020
79
+
Pomogłem? Daj Diaxa!
Nick na Serwerze:
Chelsea

Odznaczenia:

(Zobacz Odznaczenia)
Poziom:
MineGold: 35.00
Post: #803
RE: [RolePlay] Magic World 2
Dagon tymczasem cały czas siedział na belce. Nikt go nie widział. Nagle zleciał z belki i wyleciał przez rozbite okno. Był za szybki, by ktokolwiek go złapał.
20-January-2021 10:50:27
Znajdź wszystkie posty
DevilxShadow Online
ψ мίѕтяz ροҝѮмøи ψ
*******

Liczba postów: 504
Dołączył: Jan 2016
355
+
Pomogłem? Daj Diaxa!
Nick na Serwerze:
DevilxShadow

Odznaczenia:

(Zobacz Odznaczenia)
Poziom:
MineGold: 192.00
Post: #804
RE: [RolePlay] Magic World 2
Kilku Strażników patrolujących nocą zamek zauważyło wybuch w jednej z sal głównych i wypadającą przez okno postać... Parszywą, nędzną, ponurą postać... 5 strażników natychmiast dobyło łuków, 2 zaś wycelowało z Różdżek w rzekę, do której owa postać wpadła.
Strażnicy wiedzieli, że to oczywiste zagrożenie, z którym jakieś osoby w zamku sobie poradziły... Jednak nie byli pewni czy owa postać jest martwa, rozpoczęli więc kanonadę...
Cięciwy łuków poszły w ruch... Strzały wystrzeliły, 3 z 5 trafiły w Harkona, potężnie go raniąc... Zraniły mu klatkę piersiową, szyję i rękę. Strzałami go nieco zmasakrowali i poharatali, ale zaraz miał dostać jeszcze z zaklęć...
Strażnicy wypuścili z różdżek potężne dwa zaklęcia, które pofrunęły w stronę postaci w rzece... Baubillious - Potężny piorun huknął w rzekę i postać w rzece, mocno ją raniąc i parząc, drugim zaklęciem natomiast było Expulso, które huknęło postać w rzece i znacznie odrzuciło ją do tyłu, gdzie wpadła w ogromny nurt, który ją porwał... Rzeka była tej nocy bardzo niespokojna i dzika, dlatego dodatkowo jeszcze sponiewierała Harkona i obiła... Rzeka go porwała, a Strażnicy stracili go z oczu... Sądzili, że postać w rzece jest już martwa.
(Nie było mowy o żadnym oszpecaniu postaci - więc nie będzie już tak łatwiutko i Harkonik wciry na każdym kroku dostanie troxiku ^^).

Księżniczka Isabella spojrzała na wszystkich, absolutnie wszystkich w sali...
- Jesteście... Jesteście chorzy! - Krzyknęła. Nie miała pojęcia, że Harkon dopuści się takich rzeczy, Nurbanu także...
Księżniczka bardzo szybko wybiegła z sali i ruszyła do swojej komnaty... Miała dość wszystkiego... Zamierzała to natychmiast odreagować.
Księżniczka Nurbanu natomiast klęczała i płakała... Zakrywała twarz rękami i przyciskała swoją zranioną rękę do ciała... Dzisiejszego wieczoru wypłakała już zbyt wiele łez... Oczy strasznie ją bolały.

Królowa Cecilia chwyciła się za głowę... Widziała, że Tempus wbiega do sali, zaraz po nim wbiegło multum Strażników, Aurorów, a także Generałowie Gwardzistów: Milton i Charles, a za nimi Opiekunowie smoków: Bill i Alastor. Kilka Skrzatów także wbiegło, wielu służących również. Wszyscy dostrzegli spustoszenie w sali.
- Królowo?! Co tutaj się stało?! - Wrzasnął Milton.
Alastor i Bill zauważyli, że Księżniczka Nurbanu klęczy na podłodze i płacze... Byli jej bliscy, dlatego natychmiast do niej podbiegli...
Skyres wraz z Zairossem stali za tronem Królowej, obok Mauricio Pellavenciniego.
- Księżniczko! - Krzyknął Bill... Kucnął obok niej, zaczął gładzić ją po ramieniu... Nie wiedział, dlaczego zakrywa twarz.
- Księżniczko... - Rzekł Alastor i spoglądał na fatalnie wyglądającą Nurbanu.
Cecilia spojrzała na Tempusa, Miltona i Charles'a.
- Harkon... Jest mordercą... Oszalał... - Zaczęła.
- Zamordował... Harona... - Dodała. Nie chciała aby wina śmierci Harona spadła na jej wnuczkę...
Gwardziści zdziwili się... Nie dowierzali, spoglądając na martwego Harona.
- Harkon... Jest chory psychicznie... Powinien jak najszybciej trafić do zakładu psychiatrycznego, inaczej może wyrządzić wiele szkód w Krainie... - Mówiła Cecilia ostrym tonem. Była bardzo, bardzo zdenerwowana...
- Wiedziałem... Podejrzewałem go o szaleństwo już wtedy, gdy zginął Franek. - Rzekł Charles.
- Zasiadłam do stołu z dwójką kłamców! - Syknęła Cecilia.
- Nie sądzę, że zdoła zrobić coś na ogromną skalę, ponieważ nie posiada takiej siły, ale musimy jak najszybciej go schwytać... Zamknąć go... I tego... Jyggalaga Pyke'a. - Syknęła.
Sabrina zdołała się podnieść o własnych siłach... Podparła się o jedno z krzeseł i spojrzała na Tempusa.
- Jyggalag Pyke. Zmanipulował Księcia... - Powiedziała czarownica.
- W Harkonie widać było tylko nienawiść i furię... Zaatakował wszystkich w sali. - Dodała.
- Ten, kto zdradził własną rodzinę, własną Królową... Nie jest już księciem, tylko zwykłym żebrakiem! - Syknęła ostro Cecilia. Była zbulwersowana całą sytuacją, która w ogóle nie powinna mieć miejsca.
Cecilia spojrzała na klęczącą wnuczkę...
- Nurbanu... - Powiedziała do niej, spokojniejszym tonem.
- Moja piękna... Odsłoń twarz. - Dodała.
Nurbanu płakała... Ręka, twarz, oczy... Wszystko potwornie ją bolało.
- Pokaż twarz. - Powtórzyła Cecilia.
- Nie! - Krzyknęła Księżniczka, nie odsłaniając twarzy... Po chwili wstała z kolan i ruszyła w kierunku wyjścia z sali... Następnie, wybiegła z niej.
Cecilia kiwnęła głową do Sabriny by poszła za Księżniczką... Czarownica ruszyła za Nurbanu, tak samo Bill i Alastor... Zaiross również wybiegł z sali za swoją Panią...
Królowa spojrzała na Miltona i Charles'a.
- Macie zwiększyć dwudziestokrotnie straże, natychmiast! - Syknęła.
- Straże, Czarodziejów, Aurorów, wszystkich chroniących zamek i jego okolice macie zwiększyć... Tak samo w porcie, ten również ma być chroniony przez dziesięciokrotnie większą ilość osób. - Zaczęła wydawać rozkazy.
- Sprowadźcie do mnie Regisa Rohellec'a... Ma natychmiast powiadomić Magiczne Istoty! - Krzyknęła.
Tej nocy Cecilia już nie mogła pójść spać... Musiała to wszystko przemyśleć... Musiała dzisiejszej nocy i jutrzejszego ranka podjąć i ogłosić kluczowe dla Krainy decyzje... Niedługo miała wyruszyć do Ministerstwa...
Milton i Charles kiwnęli głowami.

[Obrazek: 5ZxkCR0.gif]
Hi there my dear! Turn back! Turn back...
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 23-January-2021 02:32:00 przez DevilxShadow.)
23-January-2021 02:17:14
Znajdź wszystkie posty
troox Niedostępny
Błyskotliwy
***

Liczba postów: 31
Dołączył: Feb 2020
79
+
Pomogłem? Daj Diaxa!
Nick na Serwerze:
Chelsea

Odznaczenia:

(Zobacz Odznaczenia)
Poziom:
MineGold: 35.00
Post: #805
RE: [RolePlay] Magic World 2
Harkon dostał ogromnych poparzeń. Miał kilkanaście złamań, również otwartych. Wykrwawiał się i topił. Odsknął się niedaleko Riven Port, gdzie rzeka była mniej rwąca. Nagle poczuł jak coś chwyta go za ramię. Był to Dagon. Miał dość siły, by pomóc młodemu Balu wypłynąć na brzeg. Elf krzyczał z bólu.
Gdy wypłynęli na brzeg, talizman na szyi ptaka zaświecił się...

=====

Sanugin był związany linami. Siedział na krześle. Nogi i ręce miał unieruchomione. Nie mógł nic zrobić. Nagle do pomieszczenia wszedł Jyggalag, a za nim Magnus.
- Ty pieprzona łajzo... - rzekł Magnus
- Jyggalag, wytłumaczę ci to... - powiedział Sanguin
Pyke natomiast nie odezwał się. Ustał metr przed związanym byłym już wspólnikiem. Magnus zamknął za nim drzwi a następnie wziął ze stołu młotek. Ustał kawałek obok Sanguina.
- Opowiadałem ci definicję szaleństwa? - spytał nagle Jyggalag
- Szaleństwo... To. Ciągłe. Pieprzenie... Tego samego... W nadziei że coś się zmieni... - mówił
Pyke pochylił się nad związanym mężczyzną i spojrzał mu głęboko w oczy.
- Tak mówił mi pewien czarodziej...
- Bum! Rozwaliłem mu łeb! - zrobił gęsty rękoma, wyprostował się.
- I może miał racje. Kto wie - dodał.
- Jyggalag, to nie tak... - zaprzeczał Sanguin
Po chwili jednak dostał młotkiem w bark. Magnus złamał mu obojczyk, zaczął krzyczeć z bólu. W tej samej chwili Pyke przybliżył się do niego i zaczął krzyczeć.
- Powiedz mi! Jestem szalony?! Jestem!? - szarpał jego głową
- Nie jesteś! - odkrzyknął Sanguin
Po jego słowach dostał znowu młotkiem, tym razem jednak w rękę. Kolejna kość pękła. Złamała się jak zapałka. Jyggalag odszedł na krok w tył od Sanguina. Patrzył się na niego jak wyje z bólu i błaga o litość.
- Proszę... Zostawcie mnie...
- Nie boisz się nas? Wielka szkoda... - odrzekł Pyke podchodząc do stołu
- Wysłuchaj mnie błagam! - krzyknął
On jednak nie słuchał krzyczącego mężczyzny. Dla niego było jasne, że Sanguin zdradził i musi ponieść karę.
Magnus w tym czasie założył czarny ręcznik na głowę Sanguina, przez co nic nie widział. Trzymał jego jęczący z bólu i przerażenia łeb odchylony jak najbardziej do tyłu.
- Widzisz... Zawiodłem się. Myślałem że jesteś... Silniejszy. Że... Podołasz. Nigdy nie dawałem ci zadań ponad twoje możliwości... - mówił Pyke stojąc obok stołu i przeglądając asortyment
- Co ty pieprzysz... - odpowiedział z zaciśniętymi zębami, czuł ból
- No co? To był tylko młotek... - ze stołu wziął butelkę z jakimś płynem
- Jesteś psychopatą! - krzyknął Sanguin wiercąc się na krześle
Jyggalag był już przy mężczyźnie. Kilka razy klepnął go po policzku jakby chciał go ocucić.
- Hej! Hej, Sanugin! Spokojnie. To dopiero początek... - na trochę go uspokoił
- Jyggalag... Posłuchaj... - przestał się wiercić, zaczął mówić łamiącym się głosem
Pyke w tym momencie ustał nad jego łbem, który cały czas był trzymamy przez Magnusa. Otworzył podejrzaną butelkę i wystawił rękę nad jego głowę. Zaczął przechylać butelkę.
- To nie tak... Ja ci wszystko powiem... Tylko... Mnie wypuść... Błagam... - Sanguin nie usłyszał jednak odpowiedzi
- Jyggalag, jesteś tam...? - spytał niepewnie
Po chwili Sanguin zaczął czuć niewyobrażalne pieczenie na twarzy. Czuł jak jego powieki wręcz się rozpuszczają, czuł potworny żar. Zaczął krzyczeć z bólu. Jyggalag po chwili przestał lać kwas na jego przechyloną głowę. Zdjął z niego ręcznik. Jego twarz zżerał kwas, mężczyzna miał zamknięte oczy.
- Komu zdążyłeś o tym powiedzieć? - spytał
- Nikomu! Naprawdę nikomu! - krzyczał jęcząc z bólu
- Możesz się tak nie gapić?! To irytujące! - krzyknął i energicznie polał na jego twarz kolejną ilość kwasu
Sanguin znowu zaczął potwornie krzyczeć. Czuł jakby obrywali go ze skóry. Zaczął coś krzyczeć. Otwierając usta połknął trochę kwasu. Jyggalag widząc to od razu przestał. Nie chciał go przecież jeszcze zabijać. Wyrzucił butelkę za siebie. Magnus od razu puścił głowę Sanguina, a ten zaczął odruchowo kaszleć. Po chwili kaszlał krwią. Czuł żar w przełyku, nie mógł przez chwilę oddychać. Męki były jeszcze okrutniejsze niż przy zaklęciu crucio. Pyke stanął przed związanym mężczyzną i złożył ręce.
- Szkoda że nie będziesz miał szansy zobaczyć spektakularnej porażki dobra - spytał, zaczął się śmiać i po chwili spoważniał.
- Zabijemy tysiące... Nie...! Miliony! - dodał i znowu zaczął się śmiać
- Jesteś szalony... - odrzekł Sanguin
- Powiedz mi tą drugą myśl. Tę, którą skrywałeś przez tyle czasu - mówił Pyke, spoważniał.
- Pieprz się... - kaszlnął od razu krwią kilka razy
Jyggalag powoli się denerwował. Przybliżył się do Sanguina i chwycił go mocno za włosy.
- Nie, nie... Pomyliłeś zabawy. Nie jestem twoją siostrą, a ty mną... - odrzucił gwałtownie jego głowę w bok
- To jest zabawa... - wziął młotek od Magnusa i lekko pochylił się przed nim
- W wyliczankę - zaczął lekko uderzać młotkiem na przemian w jego kolana.
- Co?! Z moją siostrą?! Nie daruję ci tego! - wściekł się Sanugin
- Albo powiesz dla kogo się sprzedałeś... Albo rozpieprze ci oba kolana! - huknął w jego lewe kolano z młotka
Sanguin poczuł ogromny ból. Zaczął krzyczeć.
- Twoja siostra chyba nie chce znowu mego przyjścia, prawda? - mówił Jyggalag
- Mów! - krzyknął ostrym głosem Pyke i uderzył mocno w podłogę młotkiem by go wystraszyć
Mężczyzna nie mógł wytrzymać bólu. Zaczął mówić.
- To moi rodzice!
- I co jeszcze?! - krzyknął Pyke niskim głosem i ponownie uderzył w to samo kolano
- Powiedziałem im o tobie i planie! Teraz mnie wypuść! - odkrzyknął Sanguin
W Jyggalagu się zagotowało. Wypuścił młotek z ręki. Gdy usłyszał o tym że jacyś czarodzieje mogą pokrzyżować mu plany, od razu przyspieszyło mu tętno. Zaczął szybciej oddychać. Nagle ruszył na związanego mężczyznę z całym impetem i podniósł go za ramiona razem z krzesłem. Rzucił o ścianę, krzesło rozwaliło się na kawałki, a Sanguin zwijał się z bólu.
- Mówiłeś że mnie wypuścisz... - mówił słabo, kaszlał krwią
- Złamałeś zasadę którą wyznawałeś od początku! Teraz zapewnie ci tylko jedno... - chwycił Sanguina za gardło i uniósł w górę, drugą ręką zaczął mocno uderzać w jego żebra
Słychać było jak z każdym uderzeniem kolejne kości się łamały. Sanugin nie miał sił na kopanie nogami. Nie miał już sił walczyć. Po kilkudziesięciu ciosach złamane żebro wbiło się w żołądek powodując krwotok wewnętrzny. Sanugin krzyczał. Jednak z każdym ciosem jego krzyk słabł. Jyggalag po chwili odrzucił go na kolejną ścianę z krzykiem. Rzucił poturbowanym mężczyzną jak szmacianą lalką. Był w furii. Nie panował nad sobą, a Magnus nawet nie miał odwagi czegoś powiedzieć.
- Proszę... - mówił Sanguin coraz ciszej trzymając się za żebra
- Zawiodłeś mnie poraz ostatni Sanguinie - odrzekł mężczyzna podchodząc szybkim krokiem.
Jyggalag podniósł go do góry za ubranie. Tym razem zaczął uderzać go w skroń. Czaszka po dosłownie kilku ciosach po prostu pękła. Jej kawałki wbiły się w mózg Sanguina, wydając wyrok śmierci. Nagle przybliżył się z nim do ściany i uderzył o nią jego plecami. Zmienił sobie szybko rękę, którą trzymał go za kark. Tym razem uderzał go z lewej pięści w lewą stronę głowy. Jego ciosy były jak wyrok śmierci dla Sanguina. Z każdym kolejnym siła uderzenia wzrastała, a prędkość ich zadawania zmniejszała się. Pyke dyszał jakby z podniecenia. Dało mu to ogrom satysfakcji.
Głowa po spotkaniu z pięściami Pyke'a była zmasakrowana, jakby lekko wgniotła się do środka. Przypominała poobijane jabłko z obu stron.
Po kilkudziesięciu ciosach przestał. Mężczyzna spojrzał na niego przez chwilę w milczeniu i po chwili zadał jeszcze jeden bardzo solidny cios w szczękę, którą wybił z zawiasów. Sanguin jakby nie reagował. Trzymany w powietrzu za kark nie miał siły nic powiedzieć. Nawet gdyby mógł, wybita szczęka by mu to utrudniała. Był świadomy, jednak ciężko mu było cokolwiek z siebie wydusić przez samo pobicie i uszkodzenie mózgu. Nie mógł nawet krzyczeć. Był dosłownie zmasakrowany. Pyke widząc jego stan od razu uspokoił się.
- Zapaliłem w tobie iskre... - mówił spokojnie Jyggalag patrząc na zakrwawione oczy półprzytomnego mężczyzny
- Dziś twój płomień gaśnie... - dodał, po jego rękawie spływała krew Sanguina
Mężczyzna ronił z zakrwawionych oczu jakby krwawe łzy. Spływały mu po policzkach. Skapywały na podłogę i jego barki.
- Mogłeś dołączyć do tych którzy przejmą krainę... - Sanugin ciężko oddychał, lekko spojrzał na Jyggalaga wisząc w powietrzu
- Którzy wyzwolą ją... - zatrzymał wzrok na jego zakrwawionych oczach, oboje na siebie patrzyli
W pomieszczeniu przez chwilę było słychać tylko wolny i ciężki oddech Sanguina. Mężczyźni patrzyli na siebie w ciszy przez kilka sekund.
- Od takich gnid jak ty...
Jyggalag puścił go. Spadł bezwładnie na ziemię osuwając się po ścianie, zostawiając na niej krwisty ślad, a następnie od razu przechylił na bok. Czuł że śmierć go zabiera. Leżąc pod ścianą czuł że przyjaźń z Jyggalagiem była błędem, a dziś przyszła za niego zapłata...
Pyke patrzył jeszcze przez kolejne kilka sekund na konającego mężczyznę. Miał otwarte oczy, a z ust toczyła się krew. Utworzyła sporą kałużę krwi, a na jej krawędzi stał Pyke. Zaraz po tym zaczął spokojnie wychodzić z pomieszczenia, a zaraz po nim Magnus. Kroki Jyggalaga to był jeden z ostatnich dźwięków jakie usłyszał Sanguin w swoim życiu...
Wyszli przed pomieszczenie i oboje na siebie spojrzeli.
- Zabij ich wszystkich. Upewnij się że nikomu nic nie powiedzieli. I już nie powiedzą - powiedział chłodno Jyggalag.
Magnus tylko kiwnął głową i zniknął.
Pyke natomiast jeszcze chwilę stał w bezruchu. Tak, jakby nad czymś myślał. Spojrzał na leżącego w kałuży krwi Sanguina. Był jeszcze przytomny. Wszystko słyszał. Pyke wszedł do pomieszczenia i ustał kawałek za progiem. Patrzył na byłego wspólnika, a on zmęczonymi oczami na niego.
- Wiesz... To wszystko nie miało tak się potoczyć. Wierzyłem że dasz radę... A teraz...? pęka mi serce widząc ciebie w takim stanie.
Sanguin jęknął cicho.
- Nie mam serca? Pozwalam ci umrzeć w spokoju. Twoja rodzina nie będzie miała takiego przywileju.
Sanguin jęknął głośniej, wyrzucił rękę w przód jakby chciał się czołgać. Jakby chciał złapać nogę byłego szefa.
- Nie ma tego złego Sanguin... - ustał na jego dłoni. - Wkrótce dołączą do ciebie na łożu śmierci - mówił patrząc w jego oczy.
- Bo triumf buduje się na fundamentach śmierci. Jesteś małą cegiełką. Puzzlem w całej układance. Zawsze nim byłeś. Twoja śmierć to tylko brakujący element. Tak jak ci wszyscy którzy mi się sprzeciwią - kopnął lekko jego dłoń, która odleciała do boku.
- Najpierw przy pomocy elfów i nieumarłych obalę Cecille. Wprowadzę reżim. Nie odpuszczę dopóki społeczeństwo nie zrozumie. Cena tysięcy istnień za cenę śmierci jednej rodziny. Zacznie się czystka ostatnich Carrabothów. Wielkie polowanie. Ludzie w końcu zrozumieją którą stronę trzeba wyznawać, a którą tępić. Potem wielka zmiana... Każdy wróg publiczny trafi do odrodzonego Azkabanu. Mnie okrzykną cichym zbawicielem. Malacath zazna spokoju. A ja wypełnie jego słowo.
Jyggalag zaczął powoli wychodzić z pomieszczenia. Chwycił za klamkę słysząc ciche już jęki Sanguina. Spojrzał na niego poraz ostatni.
- I coś ci powiem... Nie opłaca się być dobrym. Jesteś wtedy nikim... Przemyśl moje słowa, gdy znajdziesz się w kolejnym wcieleniu - dodał.
Mężczyzna po tym już się nie ruszał i nie odzywał. Leżał na brzuchu, z głową przechyloną do gruntu. Miał otwarte oczy z których toczyła się krew po jego bladym poliku.
Jyggalag jeszcze przez chwilę patrzył na leżącego w kałuży krwi byłego wspólnika. Po chwili spokojnie wyszedł zamykając za sobą drzwi. Zaczął odchodzić od komnaty w kierunku jaskini. Bez żadnych skrupułów i empatii bezwzględnie zabił swojego przyjaciela, którego znał praktycznie od ponad 15 lat.

Idąc tak korytarzem poczuł wibracje w telefonie. Wyjął go i zobaczył że talizman Dagona został aktywowany. Jyggalag wiedział że nie ma dużo czasu. To oznaczało tarapaty kruka. Zaczął działać od razu...
23-January-2021 16:52:11
Znajdź wszystkie posty
Ravcore Niedostępny
☆ Rysownik ☆
******

Liczba postów: 318
Dołączył: Feb 2017
584
+
Pomogłem? Daj Diaxa!
Nick na Serwerze:
RozowyOrangutan

Odznaczenia:

(Zobacz Odznaczenia)
Poziom:
MineGold: 0.00
Post: #806
RE: [RolePlay] Magic World 2
Noc powoli dobiegała ku końcowi. Gheret lekko przemęczony ciągłą pracą nad rozwikłaniem planów wroga, przysnął na krótką chwilę w swoim pokoju. Nie dane było mu jednak odpocząć na zbyt długo. Stary Czarodziej który towarzyszył mu jako ostatni z kręgu Czarodziejów Abregado który przeżył atak Nieumarłych zapukał do jego drzwi. Gheret od razu ocknął się ze snu i otworzył dębowe drzwi.
- Co.. co się dzieje? - zapytał Gheret wyraźnie zmęczony
- Mgła gęstnieje.. Wygląda zupełnie tak samo jak ta podczas ataku na Sollum.. Wyczuwam czarną magię.. Mam złe przeczucia.. - powiedział Stary Czarodziej
Gheret westchnął. Cały czas próbował się pozbierać.
- Moja żona..? - wystękał Gheret
- Śpi w sypialni.. Nie obudziła się jeszcze..
Elf kiwnął głową.
- Rozumiem by chcesz abym sprawdził tą mgłę razem z tobą?
- Tak.
- Dobrze.. Niech będzie.. Ma nadzieje, że chociaż raz w życiu się mylisz.. To co się ostatnio dzieje w Królestwie to tragedia.. kolejny atak Nieumarłych doprowadził by do już kompletnego kryzysu.
- Wiesz dobrze że prędzej czy później i tak to się stanie.. Raughn nie będzie siedział cały czas na Abregado i czekał aż sie ktoś nim zainteresuje..
- Ach cholera.. nie przypominaj mi o tej gnicie bo mnie samo wspominanie jego imienia bierze na wymioty i akty agresji.
- Wiem co czujesz.. Sprawa Abregado się dłuży, teraz cała wyspa jest pod kontrolą Nieumarłych , nie można więc niepostrzeżenie sie tam dostać ani działać tak jak się dało wcześniej...Wszystko stało się dużo trudniejsze..
Gheret słuchając słów Czarodzieja zakładał swój płaszcz.
- Dobra chodźmy.. - rzekł Gheret poważnym tonem gotowy do wyjścia.

====================================

Mgła rzeczywiście nie była naturalna. Była stworzona dzięki potężnej magii Ignathira. Flota Nieumarłych bowiem pod dowództwem Raughna dotarła już do wybrzeża kontynentu. Sam Raughn sterował zaś swoim potężnym okrętem własnoręcznie. Zgodnie z planem wszystkie statki miały płynąć w głąb rzeki aż do Riven Port gdzie miały zacumować. Zanim jednak miało to nastąpić, atak na zamek miał się już rozpocząć.
Raughn nie chciał dłużej czekać. Dopłyniecie do Riven Port było bowiem kwestią minut. Ariadna podeszła do Raughna, który stał za sterem uważnie spoglądając na przód oraz zerkając od czasu do czasu na swój stary kompas.
Ariadna jednak nie odezwała się, patrzyła na niego bez ruchu cały czas milcząc.
- Przyszłaś do mnie, a nie masz nic do powiedzenia... - rzekł Raughn cały czas patrząc przed siebie.
- Cóż.. gdyby tylko było coś co mogłabym powiedzieć.. Po prostu zdaje sobie sprawę jak to się skończy... wolę więc to przemilczeć.. - powiedziała Królowa Syren
- Rozumiem.. - odparł Raughn
Przez chwile panowała niekomfortowa cisza. Nikt nie mówił ani słowa. Jednie słychąc było rozmowy załogi która przygotowywała się na bitwę. Nagle Raughn rzekł donośnym głosem do Ariadny.
- Daj sygnał... Nadszedł czas by Krill i Ignathir wykonali swoje zadanie..
Ariadna kiwnęła głową posłusznie i dobyła swojego berła które błyskawicznie rozbłysło błękitnym światłem jak latarnia.
Ignathir i Krill którzy znajdowali sie na osobnych statkach płynących za Erresirem, od razu dostrzegli znak od Ariadny.

- Jest i sygnał! - krzyknął Krill widząc jaskrawe światło - Zerriana!
Zerriana natychmiastowo podeszła do Krilla i dzięki swojej magii otworzyła portal.
Harh Krill stanął przed portalem.
- Żołnierze! Nadszedł Czas! Za mną chłopy! Ruszamy do boju!! - krzyknął donośnie dobywając stalowej tarczy i potężnej buławy

Ignathir tymczasem również otworzył portal.
Nirtheal i Berhest bezsłownie podeszli do niego i stanęli po jego lewej i prawej stronie, a cała załoga czekała w gotowości dobywając miecze i topory.

Jestem tu od 31 grudnia 2014 roku.
Nieustannie trwam w oczekiwaniu na lepsze jutro.

MegaRayquaza (2014-2015)
MrRayqq (2015-2016)
SoundwavePL (2016-2017)
Ravcore (2017-NOW)
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 25-January-2021 13:39:37 przez Ravcore.)
23-January-2021 19:57:42
Znajdź wszystkie posty
Camrakor_13 Offline
I am inevitable
******************

Liczba postów: 8,032
Dołączył: Apr 2015
2144
+
Pomogłem? Daj Diaxa!
Nick na Serwerze:
Camrakor_13

Odznaczenia:

(Zobacz Odznaczenia)
Poziom:
MineGold: 0.00
Post: #807
RE: [RolePlay] Magic World 2
- najgorsze co może być.. - pomyślał Tempus, po czym skierował się do wyjścia
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 23-January-2021 22:39:59 przez Camrakor_13.)
23-January-2021 22:31:20
Znajdź wszystkie posty
troox Niedostępny
Błyskotliwy
***

Liczba postów: 31
Dołączył: Feb 2020
79
+
Pomogłem? Daj Diaxa!
Nick na Serwerze:
Chelsea

Odznaczenia:

(Zobacz Odznaczenia)
Poziom:
MineGold: 35.00
Post: #808
RE: [RolePlay] Magic World 2
Jyggalag i kilku jego ludzi teleportowalo się w miejsce sygnału. Pyke od razu ujrzał zwijającego się z bólu Harkona, wręcz umierającego.
- Co tu się stało? - spytał spokojnie Pyke
- Zobaczysz na nagraniu - odrzekł kruk siadając na jego ramieniu.
- Zabierzcie go do wozu. Szybko - rzekł Jyggalag do swoich ludzi.
Mężczyźni zabrali Harkona do wozu. Zwijał się z bólu, krzyczał i machał od czasu do czasu kończynami. Czuł każdy centymetr swojego ciała. Każdy dotyk powodował u niego ból i cierpienie...
23-January-2021 22:41:45
Znajdź wszystkie posty
Hobbs
Wspieram Forum

Liczba postów: 6969
Dolaczyla: Jan 2012
Reputacja: 777

MineGold: 777.77

Serdecznie polecamy serwis który pomoze Ci zdobyc Ci polubienia, subskrybcje, followersów i rozbudowac Twoje socialmedia!
Camrakor_13 Offline
I am inevitable
******************

Liczba postów: 8,032
Dołączył: Apr 2015
2144
+
Pomogłem? Daj Diaxa!
Nick na Serwerze:
Camrakor_13

Odznaczenia:

(Zobacz Odznaczenia)
Poziom:
MineGold: 0.00
Post: #809
RE: [RolePlay] Magic World 2
Tempus wyszedł na taras zamku. Musiał wszystko przemyśleć. Śmierć Harona wydawała się tragedią, jednak wiedział ze prawdziwa tragedia może dopiero nadejść.
25-January-2021 13:37:38
Znajdź wszystkie posty
DevilxShadow Online
ψ мίѕтяz ροҝѮмøи ψ
*******

Liczba postów: 504
Dołączył: Jan 2016
355
+
Pomogłem? Daj Diaxa!
Nick na Serwerze:
DevilxShadow

Odznaczenia:

(Zobacz Odznaczenia)
Poziom:
MineGold: 192.00
Post: #810
RE: [RolePlay] Magic World 2
Do Scarecrowe'a deportowali się Mafiozi...
- Udało się! - Krzyknął jeden z Mafiozów. Czarnoksiężnik zerwał się z fotela.
- Wyśmienicie, moi przyjaciele. - Powiedział Scarecrow.
- Wszystko gotowe. Hotel jest nasz. Wielu już o tym wie. - Rzekł Mafiozo i podał Scarecrowe'owi klucze od hotelu.
Scarecrow spojrzał na Szalonego Kapelusznika, Festera i Bezgłowych Czarnoksiężników.
- Zapraszam do naszych włości! Sprawdźmy zatem, czy będzie to odpowiednie miejsce. - Powiedział.
Po chwili, Czarnoksiężnicy i Mafiozi deportowali się do 5-gwiazdkowego hotelu w centrum krainy...
Scarecrow otworzył drzwi i wszedł do środka. Nikogo już wewnątrz nie było, wszystko było puste... Rozglądali się dookoła.
==========

Księżniczka Isabella była w swojej komnacie... Szybko zrzuciła z siebie suknię od Cecilii, którą miała na pokazie mody i wieczorku Harkona, a następnie się przebrała...
Założyła krótką czarną spódniczkę, bluzeczkę sięgającą do pępka, na bluzkę założyła czarne futerko kupione dwa lata temu od Pellavenciniego - przygotowane specjalnie na rozkaz Isabelli. Na szyję nie założyła nic, a na palec ubrała swój pierścień(Przepiękny diament, który dostała od Cecilii na 18 urodziny). Na prawy nadgarstek założyła złoty damski zegarek i poprawiła swoje piękne czarne włosy. Ubrała również czarne szpilki i zabrała swoją torebeczkę.
Po przygotowaniu się, opuściła komnatę i jeszcze tej nocy po kolacji deportowała się do centrum krainy...

Isabella pojawiła się przed wejściem do pewnego ekskluzywnego klubu nocnego, który również należał do jej rodziny (jak wiele hoteli, nieruchomości, lokali, etc... - to wiadome, że Carraboth'owie mogą mieć co chcą, nikt nie posiada tak ogromnego majątku jak Cecilia).
Przy wejściu do klubu stał Artur Winchester, a także 3 kobiety i 3 mężczyzn, elegancko i bogato ubranych, zapewne w ubrania od Pellavenciniego.
- Witaj, Księżniczko! - Artur podszedł do Isabelli i ucałował jej dłoń. Znajomi Księżniczki również się z nią przywitali.
- Wejdźmy. - Powiedziała Isabella, a po chwili wszyscy weszli do środka.
Klub wewnątrz posiadał najnowsze nagłośnienie i sprzęty... Wystrój był elegancki, bogaty i rozrywkowy w jednym.
- Witaj, Księżniczko. - Powiedział manager klubu witając Isabellę i jej znajomych. Ukłonił się Księżniczce.
Isabella spojrzała na niego srogo... Nie miała dobrego humoru po akcjach Nurbanu i Harkona. Była wściekła. Muzyka w klubie grała cichutko.
- Podgłośnijcie muzykę, natychmiast! - Krzyknęła Isabella. Manager pstryknął palcami, a pracownicy natychmiast to polecenie wykonali... Muzyka huknęła znacznie głośniej.
- Zaserwujcie wszystkim drinki. - Dodała. Pracownicy ponownie kiwnęli głowami i ruszyli przygotować drinki. Isabella ze znajomymi natomiast ruszyła do swojej loży w klubie...
Nagle, jakiś pijany facet zagrodził drogę Księżniczce Isabelli...
- Ej, Lala! Nie będziesz mi tutaj zmieniać i zgłaśniać muzyki! - Krzyknął. Artur Winchester natychmiast dobył Różdżki i wycelował w faceta, Isabella jednak uniosła palec.
- To mój klub, jestem Isabella Carraboth Bal i będę robiła co będę chciała! - Syknęła spoglądając wrogo na faceta, ten zrobił ogromne oczy i natychmiast spokorniał...
- Wynoś się stąd! - Krzyknęła.
- Ale... Księżniczko... - Rzekł facet. Isabella kiwnęła głową. Artur Winchester natychmiast chwycił faceta za fraki i wyrzucił z klubu... Po chwili, Isabella wraz ze znajomymi zasiadła w swojej loży. Drinki podano.
- Isabello... Nie masz dobrego humoru. Czyżby coś się stało? - Spytała znajoma.
Księżniczka wzięła sporego łyka swojego drinka.
- Nie. - Odpowiedziała oschle.
- Umówiliśmy się na imprezę, jesteśmy... Bawmy się. Pijmy, jesteśmy młodzi i wspaniali. - Dodała Księżniczka, uśmiechając się narcystycznie.
- Dokładnie! - Krzyknął znajomy, a następnie porwał swoją dziewczynę i drugą kobietę do tańca... Facet tej drugiej również do nich dołączył.
Po chwili zabawy i picia, ponownie wszyscy zasiedli w loży... Artur Winchester spoglądał na Isabellę.
- Isabello... Kiedy w końcu zostaniesz Królową? Twojej Babce nie nudzi się już ten tron? - Spytała znajoma.
Isabella parsknęła śmiechem.
- Pracuję nad tym... - Odpowiedziała.
- Przecież wiadomo, że to Ty jesteś najlepszą kandydatką na następczynię tronu. Jesteś najsilniejsza i najinteligentniejsza. Mnóstwo osób chciałoby zobaczyć Ciebie na tronie... - Mówiła do niej, uśmiechając się.
Isabella kiwnęła głową.
- Babcia jest teraz bardzo potężna... Czekam na moment, kiedy jej wpływy znacznie spadną. - Odpowiedziała Isabella, chcąc już zakończyć ten temat.
Przybyła kolejna kolejka drinków... Już piąta. Isabella piła najwięcej z całego towarzystwa.
Wypili kolejną kolejkę... Teraz Isabella była już znacznie bardziej rozluźniona i roześmiana... Słodka.
- Eej, Francesco... Zatańczmy! - Krzyknęła Isabella, chichocząc i wskazując palcem znajomego. Ten ucieszył się, a następnie zatańczył z Księżniczką...
Isabella ewidentnie kusiła Francesca w tańcu... Jego dziewczyna nie była z tego powodu zadowolona. Denerwowała się.
Po chwili wrócili do loży. Isabella spojrzała na lekko zdenerwowaną Rachel.
- Rachel, co z Tobą? My tylko tańczyliśmy, haha... - Powiedziała Isabella i opadła bezwładnie na kanapę.
Artur Winchester spojrzał na Księżniczkę...
- Isabello... Może już starczy tych drinków? - Spytał.
- Nie! - Krzyknęła Isabella i wypiła kolejnego drinka.
Artur Winchester cały czas na nią patrzył... Domyślał się, że musiało stać się coś złego.
- Słyszałaś, że pobliski hotel ma nowego właściciela? Podobno gruba ryba... - Powiedziała znajoma, pijąc drinka.
- Kto to? Kogo? Muszę go odwiedzić... Skoro ma wpływy, to musi być po mojej stronie! - Krzyknęła natychmiast Isabella, głos jej się łamał od ilości alkoholu w organizmie.
- Na dniach podobno organizuje aukcję... - Dodała znajoma, patrząc na Isabellę. Druga zaś również zaczęła się chichrać z powodu dużej ilości alkoholu.
- Wystawia na licytację jakiś cenny przedmiot, który podobno może zaszkodzić Królowej... - Dokończyła znajoma.
- Zaszkodzić? Więc po co go sprzedaje? Co to za przedmiot... - Isabella trochę spoważniała i zaczęła się nad tym zastanawiać...
Po chwili jednak alkohol znów dał się we znaki... Isabella patrzyła kusząco na Davida... Jego dziewczyna akurat wyszła do toalety z drugą znajomą.
Księżniczka pokiwała palcem do Davida, aby ten się do niej zbliżył... Ten natychmiast usiadł bliżej Isabelli.
- No i... Co tam powiesz, ciekawego? - Spytała Isabella, podpierając głowę ręką, łokieć zaś oparła o oparcie kanapy... Drugą dłonią bawiła się swoim włosem, kręcąc nim i owijając o palec.
- A... Jakoś wszystko idzie. W biznesie dobrze, w mojej firmie dobrze, w rodzinie dobrze... Nie narzekam. - Odpowiedział David.
- Dużo balujesz? - Spytała Księżniczka, zacichotała.
- A dużo, dużo... Trzeba się bawić, póki jest się młodym! - Odpowiedział pewnie.
Isabella roześmiała się słodko.
- O to, to! - Powiedziała wskazując na niego palcem... Następnie zbliżyła swoje usta do jego i... Pocałowała go. David zdziwił się, aczkolwiek nie opierał się... Chwycił Isabellę za policzki.
Artur Winchester zerwał się z kanapy...
David chciał chwycić Isabellę za szyję, ale ta lekko pstryknęła go w dłoń i zagroziła mu palcem, chichotała całując go. Isabella dobrze wiedziała, że Artur Winchester to widzi... Chciała wzbudzić w nim zazdrość.
W tym samym momencie wróciła również dziewczyna Davida...
- Co ty robisz?! - Krzyknęła. Artur Winchester rzucił się na Davida, chwycił go za fraki i uniósł w powietrze...
- Co ty wyprawiasz, gnido?! To Księżniczka! - Krzyknął i cisnął facetem na parkiet, ten zwalił się na ziemię... Isabella oparła się o kanapę, śmiejąc się na głos.
- Idiota! - Krzyknęła dziewczyna Davida i strzeliła mu z liścia.
- Przepraszam... To nie moja wina. - Odpowiedział David.
- Obrażam się. - Powiedziała do niego i ruszyła w stronę wyjścia... Facet pobiegł za nią.
Artur Winchester spojrzał na pozostałych znajomych...
- Kończmy już tą imprezę. Wracajcie do domów. - Powiedział. Znajomi kiwnęli głowami, chwycili swoje rzeczy i również ruszyli w kierunku wyjścia...
Artur Winchester został sam z Isabellą. Spojrzał na nią, ta nadal opierała się o kanapę, uśmiechała i chichrała pod nosem.
- Isabello... - Powiedział i pomógł jej wstać z kanapy.
- Co... Co się stało? Gdzie wszyscy?! Impreza jeszcze się... Nie skończyła! - Krzyknęła Isabella.
- Skończyła, Księżniczko... Chodźmy już. - Powiedział, podtrzymując Księżniczkę gdyż chwiała się lekko stojąc samodzielnie. Chwycił jeszcze jej torebeczkę, a następnie wspólnie ruszyli w kierunku wyjścia.
Manager do nich podszedł.
- Księżniczko... Rachunek za twoją dzisiejszą imprezę wyniósł 9 000 sztuk złota. - Powiedział, pokazując.
Isabella zachichotała. Artur kiwnął głową do Managera. Po chwili, wyszedł przed klub wraz z Isabellą, cały czas podtrzymywał Księżniczkę...
- Arturze... Coś się... Stanie. W Ministerstwie... Musisz zyskać dużo... W Ministerstwie... - Mówiła Isabella do Artura. Słuchał ją i kiwał głową, ale nie traktował jej słów poważnie, gdyż była pijana... Aczkolwiek, w Ministerstwie faktycznie miało się coś wydarzyć.
===================

Księżniczka Nurbanu wbiegła do swojej komnaty... Płakała. Rzuciła się na łóżko i zaczęła krzyczeć.
Zaraz za nią do komnaty wbiegła Sabrina, a także Bill i Alastor.
- Zabiję się! - Krzyknęła Nurbanu, zaczęła szukać swojej różdżki jednak nie miała jej przy sobie.
Cała trójka stanęła przy niej.
- Nie mów tak, Księżniczko... - Powiedział Alastor.
- Księżniczko... Jesteś zbyt ważna, twoja śmierć byłaby zbyt dużą tragedią dla krainy... - Dodał Bill.
Nurbanu nadal płakała. Nastała chwila ciszy, a Nurbanu przestała szlochać...
- Nie wybaczę mu... Nie wybaczę! Zabiję Harkona! Zabiję! - Krzyknęła i zaczęła uderzać ręką w łóżko.
Widzieli, że Księżniczka była cała poraniona... Chcieli zobaczyć także te blizny.
- Księżniczko... Pokaż to... Musimy to zobaczyć. - Powiedziała Sabrina. Sama była ranna, jednak najpierw chciała pomóc Nurbanu. W tym samym momencie do komnaty wszedł również Rulnus - Skrzat Nurbanu... Dobiec zdołał również Zaiross... Wskoczył na krzesełko stojące obok łóżka.
Księżniczka Nurbanu założyła kaptur na głowie... Zakryła uszy. Nie chciała nikogo słuchać.
- Księżniczko... Proszę... Chcemy pomóc. - Powiedział Bill... Spoglądał na Alastora... Wiedzieli, że nie były to zwykłe rany i blizny.
===============

Gdy Cecilia wydała wszystkie rozkazy, nieco się uspokoiła... Stała na środku sali i wpatrywała się w wybite okno. Miała setki myśli w głowie.
Mauricio Pellavencini podszedł do Cecilii.
- Moje kondolencje, Cecilio... To straszne. - Rzekł. Królowa spojrzała na projektanta. Nie odpowiedziała.
- Kazałem moim pomocnikom przybyć z twoimi prezentami na koniec kolacji... - Zaczął i w tym momencie zauważył, że jego pomocnicy wchodzą z suknią i bucikami dla Cecilii. Królowa również na nich spojrzała.
- Wiem, że nie jest to odpowiednia chwila... Ale projektowałem tą suknię i te buty specjalnie dla Ciebie, przez cały rok, Cecilio... - Powiedział Mauricio... Podszedł do sukni schowanej za szkłem.
Cecilia spoglądała na prezenty.
- Przyjmij je... Spraw sobie chociaż odrobinę radości w tym trudnym czasie. - Powiedział, spoglądając na swoje dzieła.
Cecilia kiwnęła głową... Suknia i buciki były przepiękne... Wspaniałe.
Pellavencini wyjął parę bucików zza szkła i kucnął przy nogach Cecilii.
- Królowo... - Powiedział.
Cecilia westchnęła. Usiadła na chwilę na pobliskim krześle.
Pellavencini włożył bucik na stopę Królowej... Pasował idealnie. Wyglądał wspaniale. Mauricio bardzo się ucieszył.
- Pasuje... Wspaniale. - Powiedział i wstał.
- Zanieście wszystko do mojej komnaty. - Powiedziała Cecilia.
- Przykro mi, że musiałeś być świadkiem takich scen, Mauricio. - Dodała.
- Jeszcze raz... Moje kondolencje, Cecilio... - Odpowiedział Projektant.
Królowa kiwnęła głową, a następnie pożegnała się z Pellavencinim... Po chwili, deportował się wraz ze swoimi pomocnikami i uczniami.
Cecilia spoglądała na ciemne niebo i udała się do swojej komnaty... Natychmiast sięgnęła z półki pewną księgę... Pióra Lorda Carrabotha, którą swego czasu w posiadaniu miał Fred. Otworzyła ją na pewnej stronie...
Setki myśli nie dawały jej spokoju... Wiedziała, że za chwilę podejmie najważniejsze decyzje... Zaczęła czytać słowa zapisane na tej stronie... Była tu opisana pewna rozmowa jednego z Uczniów Lorda Carrabotha...
- Co nimi wszystkimi kieruje? Dlaczego zło pochłania tak wielu? Dlaczego czarna magia wygrywa z czystą, piękną magią? - Powiedziała Cecilia sama do siebie... Zaczęła czytać.
"Stenogram rozmowy mistrza Vertimiss'a z istotą ludzką".
Na rozkaz Lorda Carrabotha, schwytałem pewnego Czarodzieja... Wykazującego spory potencjał... Siłę... Przeprowadziłem na nim pewną serię... Badań... ~ zapis pióra Vertimiss'a.
"V. - Kim jesteś?
A.H. - Nazywam się Andrew Hillar.
V. - Dlaczego twoja skóra cała drga?
A.H. - Boję się, Panie.
V. - Boisz się? Nie rozumiem.
A.H. - Nie wiesz co to strach, Panie?
V. - Nie. Opanowałem wasz język, ale niektóre pojęcia są mi obce. Co to jest strach? My nie znamy strachu.
A.H. - To jest takie uczucie, które niszczy wszystkie inne uczucia. Opanowuje głowę i serce.
V. - Co ty powiesz? A ja myślałem, że takim uczuciem jest ból. W moim laboratorium prowadziłem badania na ludziach, czarodziejach i odkryłem, że matka poddana odpowiednim bodźcom jest w stanie zapomnieć o swoim dziecku, myśląc tylko o tym,
żeby ból zniknął. Czyżby strach był podobny do bólu?
A.H. - Nie. Ból rządzi ciałem, a strach rodzi się w sercu.
V. - Ach tak... To bardzo ciekawe, co mówisz... Myślę, że będę musiał przebadać w laboratorium twoje serce. Lord Carraboth bardzo by tego chciał...
A.H. - Jak to... Przebadać?
V. - Zwyczajnie. Wyjąć je i poddać gruntownym badaniom.
A.H. - Ależ Panie, ja... Wtedy umrę!
V. - Tak, wasza śmiertelność jest dla mnie wielką niedogodnością, ale przecież to nie ja stworzyłem wasz gatunek i nie ja jestem odpowiedzialny za jego nadzwyczajną kruchość. Lord Carraboth potrzebuje takiej wiedzy.
A.H. - Panie... Ale ja... Błagam!
A.H. - Panie!
A.H. - Panie...
A.H. - Pa... Nie...
A.H. - P..."
Cecilia po przeczytaniu tego zapisu natychmiast zamknęła księgę... Ciarki przeszły po jej ciele. Przez wiele lat zgłębiała tajniki... Zła. Czystego zła. Chciała wiedzieć, jak zniszczyć zło, które zawsze wraca... Jak pokonać zło raz na zawsze. Czytała wszystkie księgi swojego Dziadka... Nie rozumiała wszystkich... W wielu było zapisane bardzo dużo potwornych, potężnych rzeczy... Nie chciała sięgać często do ksiąg, ponieważ czytając je czuła się bardzo, bardzo dziwnie... Było jej zimno i czuła po prostu... Strach.
Fred również przestudiował multum ksiąg Lorda... Cecilia to wiedziała. Pamiętała, że nawet znał wiele ksiąg na pamięć... Czyżby to księgi zrobiły z nim to...
Cecilia odrzuciła wszystkie myśli o Fredzie... Skupiła się na złu, które teraz wkradło się do jej Krainy... Tym razem chciała zniszczyć każdego, absolutnie każdego kto postanowi wyrządzić krzywdę jej Krainie... Myślała nad wszystkim jeszcze jakiś czas...
Zegar tykał, a czas umykał... Królowa wyszła ze swojej komnaty i ruszyła szybko przed siebie...

[Obrazek: 5ZxkCR0.gif]
Hi there my dear! Turn back! Turn back...
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 27-January-2021 02:19:59 przez DevilxShadow.)
27-January-2021 02:08:17
Znajdź wszystkie posty



Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 4 gości