RE: [RolePlay] Magic World 2
- Zg... Zgoda... - Wykrztusił Fester, przypierany przez potężną siłę do ściany.
Scarecrow położył swoją Kosę na stole, Fester natychmiast spadł na ziemię.
- Doobrze, głupcze. - Rzekł Scarecrow, spoglądając na stół.
Fester podszedł do niego.
- Nie masz już pieniędzy? Pracowałeś dla Freda... Dobrze znam historię tego Ministra. - Spytał Scarecrow.
- Miałem... Ale skończyły się. Utrzymanie pracujących dla mnie ludzi sporo kosztuje... A teraz, zleceniodawcy nie są tak majętni i nie wykładają na stół takiej forsy. Dodatkowo, Aurorzy z Ministerstwa coraz częściej tutaj węszą i się panoszą. - Powiedział Fester i splunął na ziemię na myśl o Aurorach, którzy teraz strasznie mu przeszkadzali... Nie było tak jak niegdyś, za czasów Freda.
- Ministerstwo... Aurorzy... - Powiedział Scarecrow.
- Jeden wielki parszywy śmietnik. Widzę, przyjacielu, że łączy nas wspólna nienawiść do Ministerstwa? - Spytał Scarecrow.
- Najwyraźniej... Ale czym Tobie podpadło Ministerstwo? - Spytał Fester.
- Parszywi Aurorzy... Rozbili Gang, który kilka lat temu udało mi się stworzyć... Chciałem już wtedy rozpocząć swoje plany, jednak moje Zaklęcia, Eliksiry i Prochy nie były dopracowane... - Mówił Scarecrow.
- Rządziłem gangiem wraz z moim Przyjacielem, Szalonym Kapelusznikiem... Aurorzy pojmali go i zamknęli w Azkabanie... Następną sprawą jest to, że w Ministerstwie pracuje mnóstwo gnid, które w przeszłości... Drażniły mnie. Pragnę ich śmierci. - Dodał Scarecrow.
- Aha... Czyli dlatego chcesz zaatakować Azkaban? - Spytał Fester
- A jakże, Festerze... Bez mojego kompana i jego fantastycznych Różdżek nie mogę rozpocząć krucjaty... Nie mogę rozpocząć swoich planów. - Powiedział Scarecrow.
- A co do Ministerstwa... Zmiażdżymy tą instytucję niczym pluskwę. Zniszczymy, spalimy, a wiatr porwie pył, który pozostanie po Ministerstwie... Parszywe, nędzne Ministerstwo... Które miało tylko kilku przyzwoitych Ministrów. Jednym takim był Fred... Achh, Festerze... Ministerstwo upadnie, załamie się... Wszyscy, którzy tam pracują zdechną w tak okrutnych męczarniach, że cała Kraina ugnie się pod tym ciosem... - Mówił Scarecrow.
- Huknę w Ministerstwo w tak niespodziewanym momencie, z taką ogromną potęgą, że pozostaną po nim jedynie parszywe zgliszcza, które zdepczę i opluję. - Mówił Scarecrow.
Nastała chwila milczenia, a następnie Scarecrow rzekł:
- No dalej, Festerze... Sprowadzaj swych ludzi przed moje oblicze... Pora zacząć działać. - Wydał rozkaz.
Fester ruszył zebrać wszystkich ludzi, jednak gdy wychodził Scarecrow kazał mu się zatrzymać.
- Festerze... Załatw dla mnie Balony na ogrzane powietrze... To właśnie w takich balonach wzbijemy się w powietrze i zmiażdżymy Azkaban... Z Balonów wypuszczę na nich z góry mój proch, który ich zdławi i śmiertelnie zatruje, haha... - Mówił Scarecrow, spoglądając na podłogę swoim martwym, potwornym wzrokiem.
- Zdradziłem Ci jeden z moich planów... A mianowicie atak na Azkaban. Mam nadzieję, że teraz mnie nie zawiedziesz. - Dodał Scarecrow.
Fester wysłuchał go dokładnie, a następnie wyszedł milcząc... Czuł ogromny respekt i szacunek do Scarecrowa... Był ciekaw jego Czarnoksięskich umiejętności, gdyż taktykiem był wybitnym, co już było widać.
===========
Księżniczka Isabella podeszła do Cecilii.
- Babko... Udam się do Ministerstwa na zebranie, o którym wspominał Meret. Lubię być na bieżąco ze wszystkimi sprawami, dobrze o tym wiesz. - Powiedziała
Cecilia spojrzała na nią.
- No dobrze, Isabello. Wiem, że polityka i sprawy Krainy Cię interesują. Dużo czasu poświęcasz na Ministerstwo. - Odpowiedziała Cecilia.
Isabella podeszła do Nurbanu i Harkona.
- Nurbanu, Harkonie... Zajmijcie się Matką i Babką... Ja dołączę do Was później. - Powiedziała, a następnie deportowała się do Ministerstwa...
- Achh, Isabello... Znowu wszystko zrzucasz na mnie. Sądzisz, że zdziałasz coś w Ministerstwie? Że coś zyskasz? - Powiedziała cicho Nurbanu, pod nosem. Raczej nikt tego nie słyszał.
Cecilia odwróciła się w stronę ludzi... Byli smutni, spoglądali na nią z nadzieją.
Królowa popatrzyła na nich przez chwilę, a następnie znalazła w sobie siłę, by podnieść ich na duchu mimo, że sama cierpiała.
- Moi wspaniali mieszkańcy! Śmierć Neclara to ogromna strata... Wszystkich nas dotknie. Zjedzcie i wypijcie ku jego chwale, wspominajcie go w dobrych słowach! I mówię Wam, nie bójcie się i nie obawiajcie niczego... Nie martwcie się, nie lękajcie! Mimo śmierci mojego męża, Krainie nadal nic nie grozi. Będziecie bezpieczni, ponieważ Ja i Ministerstwo zawsze obronimy Krainę. Pokonaliśmy już wiele zła... Jeśli jakieś postanowiłoby jednak wyjść niebawem z cienia, zawsze będziemy gotowi, aby pozbyć się go z Krainy. - Mówiła Cecilia. Wszyscy słuchali z uwagą, podziwem i szacunkiem.
- Nadal jestem potężną Cecilią Carraboth, która nie pozwoli nikomu spustoszyć Krainy, waszych domów i rodzin... Obiecuję Wam, że wyjdę naprzeciw każdemu złu, które postanowi wyjść z cienia... - Kontynuowała.
- Chociaż... Nie sądzę, by ktokolwiek postanowił zrobić ten głupi krok i wejść ze mną na ścieżkę wojenną. Jeśli ktoś jednak postanowi, będziemy gotowi pozbyć się go z Krainy raz na zawsze! - Krzyknęła, kończąc.
Ludzie zaczęli głośno krzyczeć, wiwatować, dziękować. Nadal kochali swoją Królową i wierzyli w nią i w jej potęgę. Podniosła ich na duchu.
- Wracajmy do Zamku, na ucztę. - Powiedziała Cecilia do Strażnika. Ten otworzył jej drzwiczki od powozu, weszła do środka, a za nią Nurbanu, Harkon, Azula, Haron, do następnych powozów wszedł natomiast Mefisto i Strażnicy.
Po chwili, ruszyli do Zamku Królewskiego...
☠ Hi there my dear! Turn back! Turn back... ☠
♛♛♛
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 15-October-2020 20:26:09 przez DevilxShadow.)
|