RE: [RolePlay] Magic World 2
Cecilia schowała swoją Różdżkę. Rozejrzała się po komnacie.
Sabrina natychmiast podeszła do Nurbanu... Wycelowała Różdżką w jej rany, wypowiedziała kilka zaklęć, a po kilku minutach rany zagoiły się, nie pozostawiając żadnego śladu na ręce.
- Dziękuję... - Powiedziała Księżniczka i pogładziła prawą dłonią lewą rękę, na której były rany po zaklęciu.
Sabrina uśmiechnęła się do niej i schowała Różdżkę.
- Kim on był? - Spytała Cecilia. Strażnicy pokiwali głowami.
- Nie wiemy... Nie przedstawił się, a jedynie machał nożem i różdżką. - Odpowiedział Strażnik.
- Ale... - Kontynuował, jednak Cecilia mu przerwała.
- Jakim prawem wpuściliście go do mojego zamku, głupcy? Jak jeden Czarodziej zdołał wyrządzić takie szkody? Zawiodłam się na was... - Powiedziała. Strażnik spuścił głowę.
- Królowo... Dowiemy się kim był i zapłaci za to. - Powiedział drugi Strażnik.
- Panowie... Ministerstwo się tego dowie. Aurorzy znajdą tego chłystka i wymierzą mu sprawiedliwość. - Powiedział Auror.
Sabrina spojrzała na Strażników i Aurorów, zachichotała lekko.
- Powinniście byli użyć na nim zaklęć ogłuszających i związać go, a wtedy wszystko by wyśpiewał. - Powiedziała i podeszła do nich.
- Znajdziecie go i dowiecie się kim był, macie na to trzy dni... Macie wykonać rozkaz Królowej. Ten napastnik mógł ją zranić, lub pozbawić życia gdyby nie moja interwencja. - Dodała Czarownica.
Auror spojrzał na Sabrinę z lekkim zdziwieniem i lekką wrogością, jednak kiwnął głową.
- Tak też się stanie. - Powiedział, a następnie trójka Aurorów deportowała się.
Cecilia podeszła do Nurbanu.
- Moja piękna... Nic Ci się nie stało? Po co ryzykowałaś? - Spytała, oglądając jej rękę.
- Nie... Już wszystko dobrze. Gdyby nie ta rana, z łatwością pokonałabym go w pojedynku. - Odpowiedziała Nurbanu.
- Babciu... Dla Ciebie zawsze będę się narażać. Dobrze wiesz, że bardzo Cię kocham i szanuję. - Dodała Księżniczka.
- Moja piękna, odważna wnuczko... Jesteś szlachetna i przepiękna. Jednak musisz na siebie uważać... Tobie również nie może się nic stać, jesteś tak samo ważna jak ja. - Powiedziała Cecilia, a następnie pogłaskała ją palcem po nosie, a później przytuliła.
Po chwili, Cecilia odwróciła się do Strażników.
- Naprawcie zniszczenia w mojej komnacie, a następnie każcie służbie posprzątać. - Powiedziała, Strażnicy kiwnęli głowami.
Cecilia spojrzała na Sabrinę.
- Sabrino... Dziękuję Ci. Dziękuję za twoją interwencję. Pokazałaś, że jesteś silną czarownicą i pewną siebie kobietą... - Mówiła Cecilia.
- Widzisz, Sabrino? Właśnie dlatego Cię tutaj sprowadziłam... Potrzebuję tak silnej Czarownicy u swojego boku. Wiem, że mogę Ci zaufać, dlatego musimy teraz dokończyć naszą rozmowę.
Nurbanu zainteresowała się.
- Mogę dołączyć do waszej rozmowy? Chodźmy do mojej komnaty. - Powiedziała Nurbanu.
- No dobrze, moja śliczna. Nie mam przed Tobą żadnych tajemnic, powinnaś wiedzieć dlaczego kazałam Sabrinie tutaj przybyć. - Powiedziała Cecilia, a następnie wyszła z komnaty, za nią poszła Księżniczka Nurbanu, Sabrina i Kotka Skyres. Kobiety weszły do komnaty Księżniczki, która znajdowała się nieopodal...
========
Tymczasem Balony na ogrzane powietrze przeleciały już spory kawałek i zbliżały się już do Azkabanu...
- Co zamierzasz dokładnie? - Spytał Fester.
- Z naszych balonów... Spuścimy na nich moje prochy... Prochy, które ich zatrują. - Odpowiedział Scarecrow.
- Nie wiem, czy atak z balonów to dobry pomysł... Przecież zaklęcia przebiją je na wylot. - Powiedział Fester.
- Ci głupcy nie zdążą nas nawet zaatakować... - Odpowiedział Scarecrow.
Po kilku minutach, balony znalazły się już tuż nad Azkabanem...
Strażnicy będący w Azkabanie zauważyli 10 balonów frunących w powietrzu...
- Co do... Co to? - Pytali między sobą.
Dementorzy zaczęli latać coraz bardziej nerwowo, wzbijać się wyżej w powietrze, aczkolwiek nie spuszczając wzroku z więźniów...
- Raz... - Scarecrow uniósł dłoń...
- Dwa...
- Trzy... - Machnął ręką, Bezgłowi Czarnoksiężnicy natychmiast przedziurawili wory z prochem przywiązane do koszów, w których się znajdowali... Proch zaczął sypać się z góry na cały teren Azkabanu... Mnóstwo prochu huknęło z góry w Strażników, natychmiast wszyscy się zaciągnęli.
- Co do cholery... Co jest... Hrhrhrrrr... - Strażnicy chwytali się za gardła, potwornie kaszleli plując krwią, padali na ziemię.
Dementorzy wzlecieli wyżej i dotarli do Balonów... Zaatakowali Bezgłowych Czarnoksiężników Pocałunkiem, jednak to na nic się nie zdało... Czarownicy Scarecrowa pozbawieni byli głów.
Balon Scarecrowa zleciał trochę niżej...
Na mury Azkabanu wbiegło więcej Strażników... Proch jeszcze do nich nie dotarł, dlatego zaczęli ostrzał balonów zaklęciami...
Szalony Kapelusznik chwycił kraty od swojej celi... Zaczął rozglądać co się dzieje. Słyszał kaszel Strażników, a następnie zauważył jak jeden trzymając się za gardło pada na ziemię...
- Haiihihihhahahahahahaha! - Kapelusznik zaczął głośno się śmiać i szarpać kraty.
☠ Hi there my dear! Turn back! Turn back... ☠
♛♛♛
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 28-October-2020 02:37:33 przez DevilxShadow.)
|