Rozdział 13 — Wojna
Przed Twierdzą MineSerwer zebrała się ogromna, kilkunastu tysięczna armia. Z murów zamku, na wojowników spoglądał Minik.
— Ilu ich tam będzie?
— Jak na moje, jakieś dziesięć tysięcy. — odparł Vark.
— Sprowadź wszystkich swoich ludzi przed bramę. Każ przyjść na mury najlepszym strzelcom... co ja mówię, każ przybyć tutaj wszystkim łucznikom jakich tylko mamy.
— Rozkaz.
Władca najemników przyglądał się uważnie terenowi nieopodal bramy.
— Sprowadzą taran... jeden, więcej się nie zmieści. Pewnie będą też wieże. Kwatermistrzu!
Ironhide powoli podszedł do Minika.
— Czego potrzeba? — powiedział zażenowany.
— Przytargajcie tu wiadra z jakąś palną substancją. Przyda się też spory zapas strzał.
— Zaraz będą.
Kalis kierował ludźmi, wydawał ostatnie polecenia swoim dowódcom.
— Aaa, jeszcze wy. Postanowiłem, że pójdziecie najwcześniej w drugim natarciu.
— Dlaczego akurat wtedy? Nie lepiej od początku ruszyć? — odparł WojteksyQ, ostrząc miecz.
— Co za różnica. I tak się przebijemy, wcześniej czy później. — powiedział Amon.
— Ja tutaj widzę raczej dużą różnicę. Wydaje mi się, że niezbyt będą mieć zamiar przenieść walkę w mury miasta. — dodał SkyLife.
— I masz całkowitą słuszność. — odpowiedział Ancoron. — Wyciągają na bury balie, raczej niezbyt bezpiecznie będzie pod nimi.
Książe zmrużył oczy.
— Jakiś lepszy plan?
— Taran możecie pchać, ale niech strażnicy zamiast broni, wezmą większe tarcze. Najlepiej, jakby osłaniali się wzajemnie od boku i od góry. Mniejsza szansa na oberwanie strzałą, i tym czymś z murów. Tak jak mówiłem, na pewno najemnicy nie będą chcieć sami wyjść za bramę.
Manilax obwiązywał sobie rękę skórzanym paskiem, Wiki zaś dobierał odpowiednie strzały.
— Co za idiota robił te strzały? Krzywe, tępe... ciężko znaleźć właściwą.
— Nie jesteś obrażony?
— Na te strzały, a i owszem.
— Nie o nie chodzi. Przecież was... zdradziłem.
— Robota to jedno. Przez ciebie mnie złapali, dzięki tobie teraz jestem tutaj, wolny. Nie mogę mieć do ciebie pretensji. Matt i tak wcześniej mi wszystko wypłacił.
Ancoron założył na plecy kołczan, zabrał również miecz.
— Co o tym sądzicie? — powiedział do Dania i Mistrzaplacki.
— Będzie o czym opowiadać. — odparli zgodnie, razem.
WojteksyQ, razem z Amonem i SkyLifem siedzieli przy stoliku, analizując mapę twierdzy.
— Najemnicy mogą być... wszędzie.
— W zamku nie brakuje pozycji taktycznych. Nawet jeśli przejdziemy przez bramę, główna część walk odbędzie się na dziedzińcu, przed ratuszem. — mówił WojteksyQ.
— Minik nie jest głupi, wie jak rozstawić wojska. — dodał SkyLife.
— Głupi czy nie, dziwie mu się, że nie odda od tak zamku. No i jeszcze król... siedzi u siebie w ratuszu, nie wychodzi. Coś tutaj ewidentnie nie gra.
Manilax podszedł do Ancorona.
— Słuchaj, mam pewien plan. Jest nas trzech, tak? Bylibyśmy w stanie dostać się do twierdzy ukradkiem. Od środka na pewno łatwiej byłoby przekonać króla do współpracy.
— To nie brzmi głupio. Tylko, w jaki sposób chcesz tam wejść ''ukradkiem''. Dachy odpadają, po ziemi też nie przejdziemy.
Wiki dołączył się do rozmowy.
— Skoro nie nad ziemią, ani po niej, to może trzeba spróbować pod?
— Kanały? Niby jak do nich wejść z poza miasta.
— Wiele lat już w tym siedzę. Jest przejście, nawet nie jedno. Tylko bardzo wąskie.
— Gdzie?
— Stary browar... a raczej jego ruiny. Te przeklęte, szczuropodobne poczwary już dawno dokopały się do kanałów. Jeżeli się pośpieszmy, dotrzemy tam dokładnie wtedy, kiedy większość ludzi w zamku będzie zdezorientowana wojną.
Amon, podsłuchujący ich rozmowę skinął głową do Ancorona.
— W takim razie na co czekamy? Trzeba zrobić to szybko.
Wszyscy niecierpliwie czekali na szturm. Wojska skandowały różne obraźliwe słowa stronę twierdzy.
— A oni, gdzie? — zapytał SkyLife.
— Robią swoje.
Kilku reprezentacyjnych rycerzy zaczęło grać na bębnach. Armia rozstąpiła się, przepuszczając taran. Wszystko szło zgodnie z planem, wojownicy osłaniali się wzajemnie, taran szedł do przodu.
— Wylać! — krzyknął Vark.
Gorejąca substancja została wylana na rycerzy pchających taran. Część z nich padła na ziemię, dobiegali następni do pomocy.
— Ładować łuk! Mierzyć! Strzał!
Salwa poleciała w stronę armii, raniąc przy tam sporą ilość osób.
Wojownicy w raz ruszyli do przodu.
— Strzelać bez rozkazu! — wykrzyczał Vark, odwracając się i schodząc z murów.
Wiki prowadził strzelców.
— Już jesteśmy. Śmierdzi tutaj starym piwem, ale jest i przejście.
— Oj tam, od razu śmierdzi. — uśmiechnął się Ancoron.
Manilax odgarnął belkę blokującą dalszą drogę, po chwili łapiąc się za nogę.
— Co z tobą?
— Nic mi nie będzie, idziemy dalej.
Po przejściu kilku metrów trafili do piwnicy, z której prowadził szczurzy tunel.
— Jakie te diabły musiały być wielkie, żeby coś takiego wykopać.
— Obawiam się, że będąc po drugiej stronie się przekonamy. Strażnicy od dawna narzekali na hałasy w kanałach.
Zaczęli się czołgać przez wyrwę w ścianie.
Po kilku minutach przedostali się do właściwych kanałów.
— Widzicie, nie było aż tak źle!
— Cicho! Dźwięk po kanałach rozchodzi się szybko...
— Stąd trzeba pokierować się na... zachód? Tak, zachód. Powinniśmy wyjść idealnie pod karczmą.
— Jaka karczma?
— Ta, przy której porwaliśmy... sam wiesz kogo.
Do walki ruszyła również grupa, w której był SkyLife. Szybko dobiegli pod taran. WojteksyQ i Amon chwycili toporki, zabrali się do niszczenia bramy. SkyLife zaś pomagał podtrzymywać taran, gdyż droga pod bramą była stroma na tyle, że bez wsparcia zjechałby on. Od tyłu osłaniał och oddział Dzeremiego, który kierował kusznikami. Brama zaczęła donośnie skrzypieć.
Wiki po cichu otworzył przykrywę. Wszyscy wyszli wprost do budynku.
— Co wy tutaj!? — powiedział karczmarz. — Przecież jest...
— Cśiii! — odparł Manilax, ze złowieszczą miną.
Strzelcy powoli odchylili drzwi. Zaraz spostrzegli biegnących w stronę bramy najemników.
— Przebijają się! Potrzeba wsparcia! — krzyczeli.
Udało im się ominąć kolejnych najemników, powoli docierając pod ratusz. Brama jednak była bardzo dobrze obstawiona, z każdej ze stron.
— Chyba będzie nam potrzebny lepszy plan...
— Mam pomysł. — odpowiedział Wiki, wskazując palcem na grupkę pięciu najemników, patrolującą okolice.
— Udało się! — krzyknął Amon, kiedy brama została rozerwana. Wielkie wrota padły na ziemię, przygniatając kilku najemników. Do walki zaraz wpadli Amon, WojteksyQ i SkyLife, wycinając kolejno wrogów.
— Mamy to! Mamy to! — wołał Kalis. — Kami, Zjarany, teraz wasza kolej.
— Robi się!
Grupa wojowników na koniach wdarła się do twierdzy.
— Przyciasne. — mruknął Ancoron.
— To wymyśl coś lepszego.
Najemników zaciągnęli za budynek. Strzelcy szybkim krokiem podeszli pod wejście na dziedziniec.
— Mamy wieści dla króla.
— Co się tam na dole dzieje?
— Brama została wyważona. Nie mamy czasu, przepuśćcie nas.
— Włazić, byle szybko.
Manilax, Ancoron i Wiki pobiegli do ratusza.
— Czekaj czekaj, a Minik to nie był przy murze?
— W takim razie do kogo oni? Szybko, za nimi!
W ostatniej chwili Ancoron zablokował wejście do ratusza.
— Drzwi długo nie wytrzymają! Lepiej róbmy swoje!
— Gdzie on może być... jakoś zbyt pusto tutaj.
Usłyszeli głuchy krzyk z komnaty obok.
— Drzwi są zamknięte.
— Daj mi chwilę, idźcie podtrzymać wejście. — powiedział Ancoron, po czym zaczął otwierać drzwi wytrychem.
— Dół jest nasz! — zawołał Amon.
— W takim razie za konnicami, na dziedziniec!