Epizod I: Drużyna
Connor leżał wygodnie na drzewie i popalał fajkę, kiedy ni z pietruszki ni z pietruszki wyskoczył Kriston, a zaraz za nim wygłodniałe wilki. Piana tryskała im z pyska. Connor przyglądał się chwilę, lecz zaraz zeskoczył i zabił wilki kilkoma ruchami ostrza. Zzipany Kriston ledwo wysapał choćby -Dziękuję.
-Jak się zwiesz-Rzekł Connor.
-K... kriston...-Odpowiedział z wysiłkiem.
-Zrobiłeś sobie nie lada maraton. Chodź pójdziemy do karczmy.
-Dobrze... Czy idziemy do karczmy elfów?
-Tak, a czemu pytasz?
-Ma tam czekać nie jaki czarodziej i wielki wojownik z gór...
-A więc ty też jesteś zaproszony. No cóż pójdziemy razem.
Szli, szli, aż doszli do celu. W karczmie czekał tak jak mówił Kriston, Czarodziej(moja postać).
-Ahhh... Jesteście w końcu!-ryknał basowym głosem.
-Witaj-Odpowiedzieli kolejno.
-Jeszcze dwie osoby i będziemy w komplecie.-Dodał.
Po kilkunastu minutach dotarły też dwie elfki.
-No i są wszyscy.-Powiedział Kriston
Cała piątka zasiadła do stołu.
-Nie wiem czy wiecie, ale zebrałem was w celu ratowania tych ziem przed Shaco i jego sługami, paskudnymi goblinami oraz przed innymi mutantami.
-Dobrze, a możesz powiedzieć dla czego akurat my?-Powiedziała Chelsea.
-To nie z przypadku. Każdy z was jest dobry w danej dziedzinie. Connor i Konata wyśmienicie posługują się orężem. Chelsea natomiast jest dobrą czarodziejką, która uczyła się pod okiem najlepszych. A Kriston zaś jest doskonałym włamywaczem. Ja jestem tu tylko, by was poprowadzić.-Cytował Czarodziej o imieniu Lenthir
-Widzę, że starannie wybierałeś...- Dodał Connor.
- W rzeczy samej! Wyruszamy o świcie.
Tymczasem w Khorinis(Nie miałem pomysłu) panował król opentany przez Shaco. Wykonywał każdą zachciankę swojego przekleństwa. Shaco kontrolował wszystko ze swojej fortecy na zachodzie. Teraz coś wzbudziło jego czujność. Teleportował się do nie wielkiego miasta u stóp kopalni krasnoludów.Stracona tam miała być córka byłego władcy, ale teleportowany w brutalny sposób zabił katów i wojowników. Jednych nadziewał na pale, a drugich miażdżył. W końcu podał rękę Nel(córka byłego władcy).
-Jak Cię zwą?-Spytał.
-Nel. -Odpowiedziała przerażona.
-Pozwól, że pomogę.
Shaco podniósł Nel.
-Dziękuję.
-Źli ludzie nadchodzą, nie powinnaś chodzić sama! Pójdź ze mną..
-Jeśli tak, to owszem pójdę. Kogo masz na myśli mówiąc "źli"?
- Lenthir. Czarodziej ten chcę pozbawić tronu Króla Khorinis i oddać koronę jakiemuś chłystkowi...
Shaco przechadzał się z Nel po okolicy.
-Czy wiesz, że przemoc może służyć dobru?-Zagadywał.
-Jakim sposobem??
-Jako sprawiedliwość-zażartował.