♢Rozdział 3♢
Kalis medytował tam gdzie zwykle. Na dachach otaczających go domów stały cienie, by ostrzec go w razie niebezpieczeństwa. Wiatr zrywał liście z pobliskich drzew, które spadały gdzie popadło, a ptaki zaczęły radośnie śpiewać. Wnet jeden z cieni z niezwykłą precyzją złapał ptaka, a ten przybrał czarną barwę. Ten zaś poleciał ku innym, zarażając je. Miasto znowu stało się mroczne jak zwykle.
Nagle medytację Kalisa przerwało ostrzeżenie jednego z jego cieni. Słyszał to w swojej głowie, widział to, czuł. Byli to nadciągający Zed oraz Filip. Kalis momentalnie odbił się od ziemi, zrobił dwa przewroty, po czym wylądował na dachu i pochłonął swoje cienie. Po chwili jego uczniowie przybyli także. Mieli oni bardzo podobne pancerze, lecz inny kolor husty - Zieloną oraz Czerwoną.
-Czy uczyniliście to, o co was prosiłem? - Zapytał ze spokojem Kalis.
-Moźna tak powiedzieć Mistrzu... - Odrzekł Filip, który nosił z tyłu zieloną hustę.
-Cóż to znaczy?
-Kazałeś nam odszukać wśród ludzi wybrańca. Staraliśmy się wybrać bardzo dokładnie, lecz na próżno... - Powiedział Zed.
-Dlaczego w tej sytuacji nie odpowiecie że zawiedliście? - Odpowiedział z dalszym spokojem Kalis.
-Uważamy że nikt spośród nich nie jest godzien i się nie nadaję.
-Niby czemu? Każdy z moich wojowników jest mi niezwykle oddany...
-Lecz to za mało Mistrzu. Uważamy iż trzecim Kèndo powinna zostać inna osoba...
-Któż taki?
-Chelsea!
Kalis przez chwilę zamilkł, po czym zaczął się śmiać. Śmiał się tak długo, aż w końcu ku uczniom pomknął cień. Wnet Mistrz zamienił się miejscem z cieniem i stanął na przeciwko uczniów:
-Kiepski dowcip... - Rzekł lekko oburzony - Ona nie potrafi poradzić sobie sama z zaledwie dziesięcioma początkujacymi, a wy sugerujecie że jest godna by zostać Kèndo? - Ponownie zaczął się śmiać.
-Jest to naszym zdaniem najrozsądniejsze rozwiązanie. Nie dorasta do pięt naszym wojownikom, lecz tylko ona posiada z tobą więź... Przecież ją wychowałeś Mistrzu.
Kalis nagle zastanowił się i pomyślał że to faktycznie bardzo dobry pomysł. Lecz przecież ją przegonił. Boi się go śmiertelnie. Co teraz?
-Odnajdzcie ją i przyprowadzcie. Macie być delikatni...
-Tak jest Mistrzu! - Uczniowie pomknęli w poszukiwaniu Chelsey, natomiast Kalis wyslał swoje cienie tam gdzie ich miejsce, a sam ponownie zaczął medytować.
***
Filip i Zed mknęli po dachach w poszukiwaniu swojego celu. Dotarli do przepływającej w środku miasta rzeki i dotąd nie widzieli Chelsey:
-Masz jakiś pomysł gdzie ta smarkula się podziała? - Spytał nieco zdenerwowany Zed.
-Ani jednego, szlaja się po mieście jak mysz po stodole...
Nagle zauważyli ją. Siedziała pod drzewem na rzeką i płakała:
-Zed, czekaj! - Powiedział do kompana Filip, gdy ten miał już skakać w dół - Pamiętaj, Delikatnie...
-Spróbuję - Odrzekł ze zdenerwowaniem.
Skoczyli w dół i podeszli do Chelsey, która szybko się zerwała i krzyknęła:
-CZEGO CHCECIE? ZNÓW MNIE BEDZIECIE PRZEŚLADOWAĆ?
-Jesteś w błędzie - Odpowiedział Filip. Wiedział że Zed nie będzie potrafił z nią rozmawiać i postanowił sam się tym zająć - Mistrz Kalis kazał nam Ci przekazać że Cię wzywa... Ma do Ciebie bardzo ważną sprawę!
-Niby jaką?
-Nie wolno nam zdradzić. Musi Ci to przekazać osobiście, lecz jest to niezwykle ważne.
-Akurat! Nie chce mnie! Nie potrafie walczyć tak jak inni, a po mojej zdradzie nie ufa mi kompletnie...
-Powiedział żebyśmy przekazali Ci że zbyt pochopnie Cię ocenił i widzi w tobie potencjał - Skłamał Filip.
Chelsea nagle otarła łzy i odrzekła z niedowierzaniem:
-Na prawdę tak mówił?
-Tak, mówił tak...
Zastanowiła się i po chwili podjęła decyzję:
-Dobrze, prowadzcie!
***
Kalis medytował cały czas. Wnet jeden z jego cieni zauważył nadchodzących uczniów. Zresztą nie tylko ich:
-Wyśmienicie... - Powiedział do siebie zadowolony. Bojał się tylko że nie będzie potrafił jej przekonać. Wiedział jedno, że nie wolno mu się złamać i ma być opanowany.
Wezwał do siebie swoje cienie i wstał czekając na uczniów, którzy po chwili przyszli:
-Witaj moja uczennico! - Powiedział ze spokojem.
-Mistrzu, Wzywałeś mnie. Czy stało się coś?
-Wiesz co? - Kalis podszedł do Chelsey, która nieco przestraszyła się go - Chciałbym Cię przeprosić... - Dziewczyna niedowierzała.
-Nie wiem za co, ale zapewniam Cię Mistrzu że absolutnie nie ma za co przepraszać takiej osoby jak ja - Powiedziała, gdyż przeczuwała kłamstwo i zaczęła bać się lekko o życie.
-Jest za co... Bardzo źle Cię potraktowałem ostatnio. Wybacz mi, pracowałem nad pewną techniką, która potrafi wprowadzić w wielki szał, więc nie panowałem nad emocjami - Skłamał.
-Rozumiem, lecz to nic. Na prawdę - Odpowiedziała, gdyż nadal się bojała.
-Chciałbym Ci coś powiedzieć. Ostatnio myślałem nad tym i odkryłem że jest w tobie niezwykły potencjał. Postanowiłem dać Ci szansę na rozwój umiejętności - Kalis myślał że jest już blisko, gdyż dziewczyna niedowierzała i lekko się ucieszyła:
-Na prawdę tak sądzisz?
-Oczywiście, lecz to jeszcze nic - Kalis ustał obok niej - Uważam iż jesteś tego godna, mimo tego co sądzisz o tym ty i chciałbym abyś została moim Kèndo...
Chelsea zamarła z wrażenia:
-Ja jestem godna?
-Oczywiście, Przecież Cię wychowałem - Kalis klepnął ją po plecach - Jak własną córkę. Od zawsze widziałem w tobie potencjał. Zapomnił o twoim małym występku, to nie ważne!
-Nie wierzę w to co słyszę... - Powiedziała uradowana - Na prawdę chcesz abym była twoim Kèndo? Kèndo tak wielkiego Mistrza?
-Tak, o ile się zgodzisz...
-Oczywiście że się zgadzam!
Kalis usatysfakcjonował fakt że osiągnął to co chciał, lecz to był tylko początek jego starań:
-Zatem muszę wzmocnić twoją więź oraz twoje umiejętności. Twoim zadaniem jest zabicie dowódcy Oddziału G zaraz przed jutrzejszym szturmem na Minefox. I pamiętaj! Tylko i wyłącznie jego masz zabić!
-Tak jest mistrzu! - Chelsea wierzyła że teraz będzie zupełnie inaczej. Że teraz stanie się kimś. Jak mogła myśleć źle o swoim Mistrzu?