Ostrzeżenie! - jak ktos nie umie czytac bądz nie lubi czytać lepiej niech tu nie wchodzi, gdyż każdy epizod niewłaściwie zrozumiany zagraża twojemu zyciu lub zdrowiu.
EPIZOD 2/16
SPOTKANIE W MROKU
W czasie gdzie Darth Laver udał się na Korriban i walczył z duchami Sithów, Darth Ignis miał inna misję. Udał się na planete Dagobah gdzie bagniste lasy i wieczna mgła skrywają tajemnice ciemnej strony mocy. Problem tkwił w tym że lądowanie na tej planecie było bardzo trudne. Widocznośc była kiepska. Ignis musial lądowac na wyczucie. Skończyło się to jednak na awaryjnym lądowaniu.
Ignis wyszedł ze statku i popatrzył na uszkodzenia.
-
Żałosny sprzet..Trudno..trzeba to załatwić inaczej.
Ignis dzięki swojej mocy wezwał kilku nieumarłych wojowników.
-
Wy! Wyciagniecie mój statek z tego bagna i go naprawicie. Czy to jasne? - rzekł Ignis wskazując na zołnierzy
-
Tak jest Panie! - odparły szkielety i ruszyły do pracy.
Ignis rozejrzał sie po okolicy. Ciemna strona mocy była dobrze wyczuwalna. Ruszył więc naprzód zostawiajac swoich zołnierzy.
Las był bardzo gęsty, poruszanie było bardzo utrudnione. Ignis aktywował swój miecz świetlny przecinajac liany i wszystko to co blokowało mu przejście.
Szedł wolnym krokiem...Nagle uslyszal jakies szelesty.
Obejrzal się za siebie ale niczego nie dostrzegł. Szedł wiec dalej.
Po chwili ponownie uslyszał szelest.
-
Pokaż sie istoto abym mogł Cię zabić! - rzekł Ignis rozglądajac się
-
Istoto hmm - rzekł głos wyrażnie slyszalny dla Ignisa
-
Co tu sie dzieje! Koniec zartów! Pokaz sie! - rzekł zdenerwowany Ignis
Tuż obok Ignisa pojawił sie duch mocy. Siedział sobie wygodnie na kamieniu.
Ignis nie ukrywał zaskoczenia
-
Mistrz Yoda.. Co za niespodzianka - rzekł mierząc wzrokiem ducha
-
Być Cie tu nie powinno Ignisie - rzekł Yoda.
-
Czyżby? Nie ty ustalasz tu zasady, Twoj czas juz dawno sie skonczyl, tak jak dla wszystkich Jedi. - odparł Ignis
-
Mozliwa to opcja która mówisz, ale koniec końcem nie jest. Początek nowy bedzie. Przekonasz o tym szybko się. - rzekł Yoda spokojnie
-
O czym tu mówisz głupcze?! Zejdź mi z drogi! - rzekł wsciekly Ignis
-
Przejsc mozesz sam, przeciez jak mowisz tylko duchem jestem ja hmm - rzekł Yoda smiejac sie
Ignis wyciagnał miecz i przeciał poziomo ducha Yody. Ku jego zaskoczeniu nic sie nie stało.
-
Co? Jak to mozliwe że nadal tu jestes!
Yoda dzieki mocy wyrwal z reki Ignisa jego miecz świetlny i zaczął mu się przyglądać.
-
Ostrze nienawiścią wypełnione, zgube przyniesie Ci - rzekł Yoda -
Miejsce to nie dla ciebie jest, Sithowie przegrają znów hmm..
-
Wynoś sie glupi starcze! - krzyknał Ignis -
Sithowie beda rządzić millenia!
-
Jesli myślisz tak.. w błedzie wielkim jesteś - rzekł Yoda
Ignis nie zwarzał na słowa Yody, nie mogł w stanie go zabić bo... już nie zył. Byl duchem. Poszedl wiec dalej zostawiajac Yode samego.
Yoda patrzył chwile jak Darth Ignis odchodzi w głąb lasu.
- Czasy mroczne nastały...Smierc niezawinioną poniesie wielu..Ale.. Trwać wiecznie to, trwać nie bedzie - rzekł cicho i po chwili zniknął.
Ignis idąc dalej natrafil na stojaca pośrodku lasu starozytną swiatynie. Wejscie do niej bylo jednak trudne. Cala budowla porosnieta zostala roslinami i mchem. Dookoła kłębiły sie liany...
Sith podszedł bliżej. Zrywajac wartwe mchu ze ściany zauważyl tajemnicze runy.
-
Nareszcie.. To po co przyszedłem.. - rzekł zadowolony Ignis
Dzieki mocy otworzył przejście do srodka.
Wewnatrz swiątyni było niezwykle ciemno i mrocznie. Ciemność nie przeszkadzała jednak Ignisowi. Fioletowy płomień ciemnej energii wydobywajacy sie z jego rąk oswietlal mu droge. Na scianach widniało coraz więcej run.
Po kilku chwilach Ignis dotarł do głównej hali w której pośrodku pobłyskiwał rubinowy przedmiot.
Ignis bez wachania podszedł do niego.
-
Hahaha.. Pradawni Sithowie wiedzieli jak chowac najcienniejsze skarby.. Holokron.. nareszcie..
Sith chwycił szybko w ręce upragnioną zdobycz.
Nagle podłoga zaczeła się trząść i zawaliła się. Ignis jednak szybko zareagował i uniknął pułapki.
Po chwili cala swiatynia zaczela sie trząść. Ignis postanowił szybko opuscic budynek. Gdy był już na zewnątrz światynia zawaliła się.
-
Zabezpiecznia... Ciekawe ale nie praktyczne... - rzekł Ignis patrząc na ruiny.
Gdy powrócił do miejsca gdzie wylądował jego statek zastał szkielety które nadal próbowały go wyciagnąć.
-
Wy durnie! Czego w zdaniu wyciagnijcie moj statek z bagna nie rozumiecie?
-
Panie.. litości.. probowalismy nie udało się - rzekł jeden ze szkieletów
-
Nie bedzie żadnej litości. - rzekł Ignis wyciagajac miecz świetlny i zabijajac wszystkie szkielety
Nastepnie przy uzyciu mocy wyciagnął swój statek z bagna. Zauwazyl jednak ze nie jest on sprawny. Jedno ze skrzydel podczas lądowania zostało uszkodzone.
-
Tego tez nie zrobili.. mieli naprawic! - rzekł ze wsciekłosci
Po chwili komunikator Ignisa aktywował się. To byl Laver.
-
Ignise.. zdobyles holokron ?
-
Tak, jednakże jestem uziemiony, statek musial awaryjnie lądować na planecie i jest uszkodzony.
Laver nie ukrywał złości jednak opanował się
-
Nie mamy dużo czasu... musimy sie pospieszyc.. wysle flote... i przyniesiesz mi ten holokron..
-
Jak sobie zyczysz
-
Dobrze.. Gdy dostarczysz mi ten, pozostanie nam tylko jeden holokron do znalezienia.. te dwa wskażą nam droge do ostatniego..
-
I wtedy nikt nas juz nie powstrzyma - rzekl Ignis
-
Taak przyjacielu... nie wyobrazasz sobie jaką potege bedziemy w stanie zyskac... Hahaha
---------------------------------------------------------------------------
-
Aurorra! Pora wyruszac dalej - rzekł Den Kenar
-
Co.. Jak.. Jak dlugo spałam? - zapytała
-
Coz.. pare godzin... Powoli słonce zachodzi. Idealne warunki do dalszej podróży - rzekł Den patrząc na pustynie. -
Nie za cieplo nie za zimno.. W sam raz
-
Dobrze..- rzekła przecierajac oczy Aurorra
Szybko pozbierali rzeczy i ruszyli w dalszą droge.
-
Dokąd zmierzamy? - zapytała
-
Cóż.. przed siebie
-
Czyli nie wiesz gdzie idziemy.. - rzekł poirytowana
-
Na tym polega zycie podróznika.. idziesz przed siebie,, poznajesz nowe miejsca.. nowych ludzi..
-
Jasne.. jasne..
Aurorra mimo że miała dopiero 9 lat nie raz potrafiła zaskoczyc inteligencją samego Dena. Nie raz miał problemy z odpowiedzią na jej pytania które nie raz było bardzo zaskakujace. Sam nie chodził nigdy do szkoly bo jego rodzice uważali ze jest potrzebny w biznesie, sprzedawnia wody i zabawa w farmera wilgoci.. Nic fajnego.. Jedynie co to ciezka, trudna i powtarzalna praca.
Pewnego dnia mial po prostu dosc.. nie wytrzymal wyniosl sie z domu bez slowa i realizowal swoją pasje czyli... podrózowanie. Nie ukrywal jednak ze Jakku nie jest zbyt ciekawą planetą, wiekszośc jej powierzchni to pustynie na których nie ma ani żywej duszy. zawsze chciał odwiedzic inne systemy i uwolnić się z tego piaszczystego wiezienia. Moze kiedys nadarzy się na to okazja.
Aurorra była jego kompanką. Nie zawsze sie z nią zgadzal... to oczywiste.. Ale mimo to traktował ją jak młodszą siostre. Nigdy nie miał rodzeństwa, mimo że zawsze chciał mieć. Teraz nadarzyła się ta okazja.. niestety spowodowana tragedią.. Jej rodzice w końcu zgineli po wizycie Lavera na Jakku. Niefortunna sytuacja.. po kilka dni pozniej Jakku sie poddalo i dołaczyło do sojuszu Lavera i Ignisa. Wtedy Sith przestal mordowac ludzi.. Ludzie jednak dalej zyja w strachu..
Myslac tak Den po kilku godzinach marszu oglosil ze pora na krótką przerwe.
Aurorra siadła na kamieniu i rozglądnęła się.
-
Co tam sie tak patrzysz? Widzisz coś ciekawego?
-
Tak.. Patrz.. Dym.. światło...
-
Co? - rzekł zdziwony -
Pośrodku pustyni ktoś sobie zrobił ognisko?
Aurorra pobiegła w kierunku ogniska które znajdowało sie około 300 metrów od nich.
-
Ej! Aurorra! Czekaj! Szlak.. czemu ona taka szybka - rzekł biegnąc za nią
Gdy dotarli na miejsce zauważyl jedną postać siedzącą przy ognisku. Nosiła na sobie brązową szate. Twarz zakrywał kaptur więc nie mogli dostrzec kto to.
Aurorra dobiegła do postaci pierwsza. Po chwili dobiegł tez i Den.
-
Kim jesteś? - zapytał
-
Teraz.. nikim - odparł głos zdejmujac kaptur.
Ich twarza ukazał się postać mezczyzny. Miał siwą brodę i ciemne włosy przeswitujace siwym kolorem.
-
Chwila.. ja cie chyba znam - rzekł Den
-
Być moze i znałeś mnie kiedyś, wstyd że widzisz mnie teraz w takim stanie.
Den patrzył ze zdumieniem
-
Hermel? Kanclerz Hermel?- rzekł niedowierzając Den
-
We własnej osobie jednak już bez tytułu kanclerz.
-
Co ty tutaj robisz ? - zapytał
-
To długa historia przyjacielu o której warto nie wspominać. Zwyczajnie stracilem wszystko.. dom.. tytuł.. tych których kochałem. Jedyne co mi pozostało to ten kij. - rzekł wskazując na patyk
Den zastanowił się troche, nie wiedział co mógłby na to odpowiedziec. Nagle jednak Aurorra podeszla blizej do bylego kanclerza wyciagajac do niego reke.
-
Jestem Aurorra, milo mi ci poznac kanclerzu
Hermel widzac dziewczynke usmiechnal sie do niej i przywitał sie z nią.
-
Bardzo piękne masz imie dziecko. - rzekł Hermel przepatrując się jej.
Złapała go nostalgia... Gdy patrzył na dziewczynke przypominał mu sie Rey.. mała Rey którą wychowywał.. a gdy była już Jedi odwiedzał ją co kilka dni. Nie ukrywał że bardzo by chciał wrócic do czasów kiedy wszyscy zyli w spokoju i harmonii. Aurorra była charakterystyczna.. wyczuwał w niej coś dziwnego ale nie umiał zdefiniowac co.
-
Zamierzasz tu zostać? - zapytał Den
Kanclerz popatrzył na Dena i pokiwał głową.
-
Tak, podrózowanie nie jest dla mnie, potrzebuje spokoju na stare lata.. potrzebuje wyciszenia..
-
Rozumiem, my musimy się juz zbierać. Przed nami długa droga. Do zobaczenia, moze kiedys sie jeszcze spotkamy - rzekł Den
-
Może bedzie nam to dane - rzekł
Nagle kanclerz uslyszal glos w swojej glowie.
-
Przyjacielu, nie trzymaj przeszłosci w sobie...przed nami jest przyszłość
Hermel zrozumiał przesłanie. Gdy Aurorra podeszla się pożegnać z nim, szepnął jej na ucho.
-
Wez to, niech cie strzeże, uzyj tego wtedy, kiedy uznasz ze bedzie to konieczne dla twojego dobra i dla dobra innych. - rzekł Hermel podajac w jej ręce miecz świetlny. Ten sam miecz swietlny o niebieskim ostrzu ktory byl dzierżony niegdyś przez Rey.
Aurorra byla zaskoczona prezentem, ale wziela go i schowała. Nastepnie pokiwala glową do kanclerza na znak ze zrozumiała jego słowa.
Gdy Den i Aurorra znikneli z widzenia Kanclerza za wydmami, głos który slyszał stał się wyrazniejszy
-
Dobrze zrobiles.. teraz pozostaje czekać
-
Myslisz Zhausie.. ze ona moze cos zdzialac?
-
Nie wiem tego.. ale wiedz, ze nadzieja umiera ostatnia. - rzekł duch mocy Zhausa
CIĄG DALSZY NASTĄPI
-----------------------------------------------------------------------------------