MineServer.pl - Minecraft Serwer Serwery Minecraft

Pełna wersja: [Opowiadania] Niezwykła przygoda
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3 4 5 6 7
EPIZOD CZWARTY!

Wszyscy wyspani obudzili się trochę później niż zwykle z wyjątkiem KeyLeya. Rano spotkali się, a Destroy zapytał:
- Gdzie KeyLey i Dovahkiin?
- Nie wiem, może jeszcze śpią. - odpowiedziała Chelsea.
- Nieee. Zawsze wstawali wcześnie, może im się coś wydarzyło? - ponownie zapytał Destroy.
Zjedli śniadanie. Każdy rozmyślał, gdzie może teraz się podziewać KeyLey i Dovahkiin. Spacerowali sobie po mieście, aż tu nagle KeyLey do nich wrócił.
- Gdzie się podziewałeś? - zapytała zaciekawiona Chelsea.
- Ja... Yy... Spałem. - odpowiedział.
Zdziwieni byli, że KeyLey spał aż tak długo, szczególnie jak na niego. Niektórzy myśleli, że kłamie. Jednak, cały czas myśleli o Dovahkiinie. Również go jeszcze nie było.
- Macie jakiś pomysł co moglibyśmy porobić? - pytał Ignis.
Nikomu nic nie przychodziło do głowy. Wszystko przez orków, oni odcinali im większość zabaw. Niestety Coroil przekonał każdego, żeby poszli do lasu na polowania orków. Cały czas szli przez las, ale nie było śladu po orkach.
- Nie ma po nich śladu! Gdzie oni są? - zapytał Coroil.
- Nie ma ich... - odpowiedział tajemniczy KeyLey.
- Jak to ich nie ma?
A po chwili orkowie zeskoczyli z drzew na grupę przyjaciół. Tylko KeyLeya nie wzięli. Zaraz po tym z drzewa obok KeyLeya skacze Dovahkiin. Jego też nie ruszyli.
- Szach mat! - powiedział KeyLey.
- Zdrajcy! Nigdy wam tego nie wybaczę! - wykrzyczał rozgniewany Coroil.
- Zabrać ich! Może zostawcie tylko Chelsea. - rzekł Dovahkiin.
Zrobili tak jak mówił. Jeden ork tylko został.
- Chciałabyś do nas dołączyć? - zapytał Dovahkiin.
- Niby po co? Co będę z tego miała?!
- Hmm... Władzę i będziesz mogła spokojnie sobie spać, bez obawy ataku.
- Nigdy!
- W takim razie zabierz ją do więzienia.
Każdy był w głównej siedzibie orków. Byli w więzieniu. Trochę było szkoda Dovahkiinowi, że Chelsea znajduje się wśród nich. Wiedział, że nie może jej wypuścić, ponieważ wtedy umrze. Odchodził powoli z więzienia zagubiony w sobie.
- Idź zdrajco! - wykrzyczał Ignis.
Dovahkiin nawet się nie odwrócił, nie chciał odpowiedzieć lub ukarać. zastanawiał się, dlaczego tak postąpił. Bardzo kochał Chelsea. Po jednym dniu w celi byli już bardzo zdenerwowani. Dovahkiin przemyślał swoje zachowanie, wziął klucze i uwolnił Chelsea. Nie miał zamiaru uwalniać każdego, ale przyszło mu na myśl, że za to co zrobił powinien ich uwolnić. Powiedział im którędy mieli iść, żeby stąd wyszli. Gdy jeden z orków widział uciekających więźniów powiadomił każdego orka i Azoga. Biegli ile sił w nogach, już mieli uciekać, gdy nagle posypały się w ich stronę strzały. Uciekali przez bramę, która została zamykana.
- No proszę, proszę. Pomaga się uciekać? Nic z tego. - odrzekł KeyLey.
Walczyli dłoniami, a gdy zabili orka, to zabierali broń i walczyli nią. Chelsea udało się zabrać łuk. Destroy zamiast walczyć wszedł na mury, zepchnął orków i otwierał bramę.
- Nie pozwolę wam uciec! - wykrzyczał KeyLey.
- Uciekajcie! Ja ich zatrzymam! - rozkazał Dovahkiin.
Oni zrobili tak jak mówił. Dovahkiin miał po chwili zamiar uciekać, lecz Azog rzucił włócznią i trafił. Dovahkiin upadł na ziemię. W tym czasie zobaczyła to Chelsea i wykrzyczała:
- NIEEEE!!!
Miała biec w jego stronę, ale koledzy powstrzymali ją i biegli do domu. W czasie biegu patrzyła na umierającego Dovahkiina. Wyciągnął dłoń do niej, a sekundę po tym Azog go dobił. Gdy wrócili do domu Chelsea nie miała ochoty z nikim rozmawiać i poszła spać. Było jej smutno i bardzo przykro. Reszta przyjaciół natomiast chwilę porozmawiała przy murach.
- To był baardzo długi dzień. Myślę, że Chelsea jakoś z tego wyjdzie. - powiedział Destroy.
- Z trzech wrogów zostało już tylko dwóch. Chociaż myślę, że Dovahkiin się zmienił i chciał nam pomóc, ale niestety umarł.
Porozmawiali jeszcze chwilę i poszli spać. Każdy się zastanawiał, kiedy Chelsea wróci humor.


Sorry Maks2015, ale nie mogłem Cię jeszcze w tym opowiadaniu wystawić. Będziesz w następnym. PS. TonyMontana umarłeś, ale to nie znaczy, że jeszcze nie będziesz Big Grin.
Ja w końcu będę żył? xd
Ładnie, tylko trochę krótkie :> Plusik leci.
Można tak powiedzieć XD Zobaczysz w next epizodzie, który będzie bardzo długi.
Fajne ;D.
Dziś wyjątkowo o 15:00 epizod.

EPIZOD PIĄTY!

Rano spotkali się przy bramie. Humor nie sprzyjał Chelsea. Do miasta wszedł ktoś nieznajomy. Jakiś zakapturzony facet w czarnym stroju. Wydawałoby się jakby zwiedzał miasto. Po chwili wpatrywał się w grupkę przyjaciół. Nie
- Kto to? Myślicie, że może to być KeyLey? - zapytał Destroy.
- Nie. Może to po prostu jakiś zwykły człowiek. - odpowiedział Coroil
Po chwlili szybkim krokiem wyszedł z miasta. Przyjaciele chcieli zobaczyć o co mu chodzi, więc postanowili go śledzić. Niby ich nie widział, ale po chwili wystrzelił czarną kulą w ich stronę. Kula wybuchła, a magik zaczął uciekać.
- Za nim! - wykrzyczał Ignis.
Biegli za nim, lecz nie mogli go dogonić. Zdenerwowany Destroy przyspieszył i złapał magika. Położył go na ziemię i zapytał:
- Kim jesteś? Gadaj!
- Nie twój interes! - wykrzyczał mag i odrzucił swoją mocą Destroya.
Następnie szybko podbiegł Ignis z nożem i zapytał:
- Kim jesteś?! Gadaj, bo cię zabiję!
- Jestem Max, ale skoro nie chcecie mi dać spokoju, to ja wam dam! - wykrzyczał magik i otwoczył teleport, który przeteleportował grupę przyjaciół do innego świata.
Były czasami strumyki lawy i ogień. Ziemia była czerwona. Zaraz zauważyli zamek. Schowali się za jakąś skałę i patrzyli. Jednak to na Ziemi to nie była główna baza orków, a kolonia. Główna siedziba ty była ich cała planeta.
- Co robimy? - zapytał Ignis.
- Zaczekajmy tutaj chwilę. Może znajdziemy jaskinię, gdzie nie ma orków. - odpowiedział Coroil.
- Dobry pomysł, ale co zrobimy później? - ponownie zapytał Ignis.
- To się okaże. - odrzekł Coroil.
Myśleli sobie, że mogli nie biec za Maxem, ale liczy sie co teraz i tu. Znaleźli jaskinię, lecz widzieli w niej jednego orka. Postanowili go zajść i zadźgać. Udało im się to. Zastanawiali się, co mają teraz zrobić. Wpatrywali się w zamek. Po chwili ujrzęli tam magika, który uzgadaniał coś z Azogiem. Otworzył portal i orkowie i Azog przeteleportowali się na Ziemię. Przyjaciele uznali, że nie jest to dobry pomysł, żeby się teraz teleportować na swoją planetę, bo byli za daleko. Postanowili przeczekać jedną noc tutaj, aby portal był ponownie otworzony. Tak więc poczekali jedną noc, w której nie działo się nic specjalnego. Rano zauważyli grupę orków, która przygotowywuje się do teleportacji. Przyjaciele zakradali się w ich kierunku, a kiedy portal został otworzony zaczęli do niego biec. Orkowie na murach ich zauważyli i próbowali ich zastrzelić. Biegli tak szybko, że nie dało rady ich trafić. Wbiegli do portalu i pojawili się w lesie. Znali jużdrogę do domu, więc biegli jak najszybciej. Po wyjściu zauważyli palące się miasto. Każdy sięrozszedł i pobiegł do swoich domów.
- Mamo, tato, nic wam się nie stało? - pyta się Ignis.
Każdy z nastolatków się zapytał i było wszystko dobrze. Coroil wbiegł ostatnia do swojego domu, a ujrzał tam orka, który dobijał jego matkę, która była przygnieciona pod deskami.
- NIEEEEEE!!! - wykrzyczał i szybkim ruchem zabił orka swym mieczem.
- Mamo! Nic ci nie jest?! - zapytał Coroil.
- Uciekaj z tego pożaru! - wykrzyczała zakrwawiona matka.
- Gdzie jest tata?!
- Pomógł orkom zrobić napad! Uciekaj stąd!
- Nie! Mamo nie umieraj!
- Jakiś nieznajomy wbiegł do domu, zabrał Coroila i uciekł.
- Kocham cię! - wykrzyczała matka i po tym spadło na nią więcej desek i umarła.
Coroil stracił trzy bliskie jej osoby. Jedna z nich przestała być bliska i Coroil czuł chęć zemsty. Bardzo chciał go zabić. Wrócił do przyjaciół i oznajmił:
- Moja matka nie żyje, a mój ojciec okazał się zdrajcą.
Nagle zemdlał i miał jakieś zwidy, w którym Dovahkiin do niego przemawiał:
- Musisz chronić swoich ludzi. Ta ziemia oferuje coś więcej niż tylko ból. Proszę, weź mój strój i trening, dzięki któremu nauczysz się większej zwinności i siły. Wezwij mnie jeśli będziesz miał potrzebę! Znajdziesz to w dolnej szufladzie w twoim biurku.
Obudził się i zrobił tak jak mówił. Dovahkiin nie wyglądał normalnie. Był duchem, w kolorze złotym, aż w oczy raziło.
- Jak wyglądam? - zapytał się Coroil.
- To strój Dovahkiin. - odpowiedział Ignis.
- Nie. To strój Assassina. - odrzekł.
Coroil był pewny, że zabije ojca, ponieważ chciał pomścić matkę
Czy ja wrócę do świata żywych?xd
Epickie!
Sorry, że nie ma epizodu, ale za to jutro będą dwa!
Jednak już nie będę na razie robił opowiadań. Proszę o zamknięcie wątku, wrócę do niego za jakieś 1 i pół tygodnia, na razie nie mam ochoty pisać.
Stron: 1 2 3 4 5 6 7
Przekierowanie