17-November-2016, 18:59:02
EPIZOD CZWARTY!
Wszyscy wyspani obudzili się trochę później niż zwykle z wyjątkiem KeyLeya. Rano spotkali się, a Destroy zapytał:
- Gdzie KeyLey i Dovahkiin?
- Nie wiem, może jeszcze śpią. - odpowiedziała Chelsea.
- Nieee. Zawsze wstawali wcześnie, może im się coś wydarzyło? - ponownie zapytał Destroy.
Zjedli śniadanie. Każdy rozmyślał, gdzie może teraz się podziewać KeyLey i Dovahkiin. Spacerowali sobie po mieście, aż tu nagle KeyLey do nich wrócił.
- Gdzie się podziewałeś? - zapytała zaciekawiona Chelsea.
- Ja... Yy... Spałem. - odpowiedział.
Zdziwieni byli, że KeyLey spał aż tak długo, szczególnie jak na niego. Niektórzy myśleli, że kłamie. Jednak, cały czas myśleli o Dovahkiinie. Również go jeszcze nie było.
- Macie jakiś pomysł co moglibyśmy porobić? - pytał Ignis.
Nikomu nic nie przychodziło do głowy. Wszystko przez orków, oni odcinali im większość zabaw. Niestety Coroil przekonał każdego, żeby poszli do lasu na polowania orków. Cały czas szli przez las, ale nie było śladu po orkach.
- Nie ma po nich śladu! Gdzie oni są? - zapytał Coroil.
- Nie ma ich... - odpowiedział tajemniczy KeyLey.
- Jak to ich nie ma?
A po chwili orkowie zeskoczyli z drzew na grupę przyjaciół. Tylko KeyLeya nie wzięli. Zaraz po tym z drzewa obok KeyLeya skacze Dovahkiin. Jego też nie ruszyli.
- Szach mat! - powiedział KeyLey.
- Zdrajcy! Nigdy wam tego nie wybaczę! - wykrzyczał rozgniewany Coroil.
- Zabrać ich! Może zostawcie tylko Chelsea. - rzekł Dovahkiin.
Zrobili tak jak mówił. Jeden ork tylko został.
- Chciałabyś do nas dołączyć? - zapytał Dovahkiin.
- Niby po co? Co będę z tego miała?!
- Hmm... Władzę i będziesz mogła spokojnie sobie spać, bez obawy ataku.
- Nigdy!
- W takim razie zabierz ją do więzienia.
Każdy był w głównej siedzibie orków. Byli w więzieniu. Trochę było szkoda Dovahkiinowi, że Chelsea znajduje się wśród nich. Wiedział, że nie może jej wypuścić, ponieważ wtedy umrze. Odchodził powoli z więzienia zagubiony w sobie.
- Idź zdrajco! - wykrzyczał Ignis.
Dovahkiin nawet się nie odwrócił, nie chciał odpowiedzieć lub ukarać. zastanawiał się, dlaczego tak postąpił. Bardzo kochał Chelsea. Po jednym dniu w celi byli już bardzo zdenerwowani. Dovahkiin przemyślał swoje zachowanie, wziął klucze i uwolnił Chelsea. Nie miał zamiaru uwalniać każdego, ale przyszło mu na myśl, że za to co zrobił powinien ich uwolnić. Powiedział im którędy mieli iść, żeby stąd wyszli. Gdy jeden z orków widział uciekających więźniów powiadomił każdego orka i Azoga. Biegli ile sił w nogach, już mieli uciekać, gdy nagle posypały się w ich stronę strzały. Uciekali przez bramę, która została zamykana.
- No proszę, proszę. Pomaga się uciekać? Nic z tego. - odrzekł KeyLey.
Walczyli dłoniami, a gdy zabili orka, to zabierali broń i walczyli nią. Chelsea udało się zabrać łuk. Destroy zamiast walczyć wszedł na mury, zepchnął orków i otwierał bramę.
- Nie pozwolę wam uciec! - wykrzyczał KeyLey.
- Uciekajcie! Ja ich zatrzymam! - rozkazał Dovahkiin.
Oni zrobili tak jak mówił. Dovahkiin miał po chwili zamiar uciekać, lecz Azog rzucił włócznią i trafił. Dovahkiin upadł na ziemię. W tym czasie zobaczyła to Chelsea i wykrzyczała:
- NIEEEE!!!
Miała biec w jego stronę, ale koledzy powstrzymali ją i biegli do domu. W czasie biegu patrzyła na umierającego Dovahkiina. Wyciągnął dłoń do niej, a sekundę po tym Azog go dobił. Gdy wrócili do domu Chelsea nie miała ochoty z nikim rozmawiać i poszła spać. Było jej smutno i bardzo przykro. Reszta przyjaciół natomiast chwilę porozmawiała przy murach.
- To był baardzo długi dzień. Myślę, że Chelsea jakoś z tego wyjdzie. - powiedział Destroy.
- Z trzech wrogów zostało już tylko dwóch. Chociaż myślę, że Dovahkiin się zmienił i chciał nam pomóc, ale niestety umarł.
Porozmawiali jeszcze chwilę i poszli spać. Każdy się zastanawiał, kiedy Chelsea wróci humor.
Sorry Maks2015, ale nie mogłem Cię jeszcze w tym opowiadaniu wystawić. Będziesz w następnym. PS. TonyMontana umarłeś, ale to nie znaczy, że jeszcze nie będziesz
.
Wszyscy wyspani obudzili się trochę później niż zwykle z wyjątkiem KeyLeya. Rano spotkali się, a Destroy zapytał:
- Gdzie KeyLey i Dovahkiin?
- Nie wiem, może jeszcze śpią. - odpowiedziała Chelsea.
- Nieee. Zawsze wstawali wcześnie, może im się coś wydarzyło? - ponownie zapytał Destroy.
Zjedli śniadanie. Każdy rozmyślał, gdzie może teraz się podziewać KeyLey i Dovahkiin. Spacerowali sobie po mieście, aż tu nagle KeyLey do nich wrócił.
- Gdzie się podziewałeś? - zapytała zaciekawiona Chelsea.
- Ja... Yy... Spałem. - odpowiedział.
Zdziwieni byli, że KeyLey spał aż tak długo, szczególnie jak na niego. Niektórzy myśleli, że kłamie. Jednak, cały czas myśleli o Dovahkiinie. Również go jeszcze nie było.
- Macie jakiś pomysł co moglibyśmy porobić? - pytał Ignis.
Nikomu nic nie przychodziło do głowy. Wszystko przez orków, oni odcinali im większość zabaw. Niestety Coroil przekonał każdego, żeby poszli do lasu na polowania orków. Cały czas szli przez las, ale nie było śladu po orkach.
- Nie ma po nich śladu! Gdzie oni są? - zapytał Coroil.
- Nie ma ich... - odpowiedział tajemniczy KeyLey.
- Jak to ich nie ma?
A po chwili orkowie zeskoczyli z drzew na grupę przyjaciół. Tylko KeyLeya nie wzięli. Zaraz po tym z drzewa obok KeyLeya skacze Dovahkiin. Jego też nie ruszyli.
- Szach mat! - powiedział KeyLey.
- Zdrajcy! Nigdy wam tego nie wybaczę! - wykrzyczał rozgniewany Coroil.
- Zabrać ich! Może zostawcie tylko Chelsea. - rzekł Dovahkiin.
Zrobili tak jak mówił. Jeden ork tylko został.
- Chciałabyś do nas dołączyć? - zapytał Dovahkiin.
- Niby po co? Co będę z tego miała?!
- Hmm... Władzę i będziesz mogła spokojnie sobie spać, bez obawy ataku.
- Nigdy!
- W takim razie zabierz ją do więzienia.
Każdy był w głównej siedzibie orków. Byli w więzieniu. Trochę było szkoda Dovahkiinowi, że Chelsea znajduje się wśród nich. Wiedział, że nie może jej wypuścić, ponieważ wtedy umrze. Odchodził powoli z więzienia zagubiony w sobie.
- Idź zdrajco! - wykrzyczał Ignis.
Dovahkiin nawet się nie odwrócił, nie chciał odpowiedzieć lub ukarać. zastanawiał się, dlaczego tak postąpił. Bardzo kochał Chelsea. Po jednym dniu w celi byli już bardzo zdenerwowani. Dovahkiin przemyślał swoje zachowanie, wziął klucze i uwolnił Chelsea. Nie miał zamiaru uwalniać każdego, ale przyszło mu na myśl, że za to co zrobił powinien ich uwolnić. Powiedział im którędy mieli iść, żeby stąd wyszli. Gdy jeden z orków widział uciekających więźniów powiadomił każdego orka i Azoga. Biegli ile sił w nogach, już mieli uciekać, gdy nagle posypały się w ich stronę strzały. Uciekali przez bramę, która została zamykana.
- No proszę, proszę. Pomaga się uciekać? Nic z tego. - odrzekł KeyLey.
Walczyli dłoniami, a gdy zabili orka, to zabierali broń i walczyli nią. Chelsea udało się zabrać łuk. Destroy zamiast walczyć wszedł na mury, zepchnął orków i otwierał bramę.
- Nie pozwolę wam uciec! - wykrzyczał KeyLey.
- Uciekajcie! Ja ich zatrzymam! - rozkazał Dovahkiin.
Oni zrobili tak jak mówił. Dovahkiin miał po chwili zamiar uciekać, lecz Azog rzucił włócznią i trafił. Dovahkiin upadł na ziemię. W tym czasie zobaczyła to Chelsea i wykrzyczała:
- NIEEEE!!!
Miała biec w jego stronę, ale koledzy powstrzymali ją i biegli do domu. W czasie biegu patrzyła na umierającego Dovahkiina. Wyciągnął dłoń do niej, a sekundę po tym Azog go dobił. Gdy wrócili do domu Chelsea nie miała ochoty z nikim rozmawiać i poszła spać. Było jej smutno i bardzo przykro. Reszta przyjaciół natomiast chwilę porozmawiała przy murach.
- To był baardzo długi dzień. Myślę, że Chelsea jakoś z tego wyjdzie. - powiedział Destroy.
- Z trzech wrogów zostało już tylko dwóch. Chociaż myślę, że Dovahkiin się zmienił i chciał nam pomóc, ale niestety umarł.
Porozmawiali jeszcze chwilę i poszli spać. Każdy się zastanawiał, kiedy Chelsea wróci humor.
Sorry Maks2015, ale nie mogłem Cię jeszcze w tym opowiadaniu wystawić. Będziesz w następnym. PS. TonyMontana umarłeś, ale to nie znaczy, że jeszcze nie będziesz
