RE: [RolePlay] Magic World
- Postaramy się jak najszybciej sprowadzić tutaj całe złoto, którego pragnie Lord Malacath... - Mówił przestraszony Dyrektor Banku, spoglądnął dyskretnie na Strażników banku(Czarodzieje tacy, w niebieskich ubrankach). Tamci kiwnęli głowami, stali nadal na swoich pozycjach, było ich łącznie 10 w sali głównej banku.
Nagle, windą przyjechały kolejne 3 wózki, po brzegi wypełnione forsą. Gobliny przyprowadziły je i postawiły obok Arcana...
- Goblinie? Ilu wyznawców przybyło do Banku? - Spytał Ervest.
- Aurorze... Nie wiem dokładnie, ale przybyła grupka... Jakiś czarodziej nimi przewodzi! - Krzyknął Gonfin.
- Szanowni Czarodzieje, proszę, szybko! Bo jeszcze zrobią coś Dyrektorowi! - Krzyczał Goblin.
- Całe szczęście! Dyrektor banku również zdołał uciec z zamku! - Krzyknął Dyrektor Hogwartu.
- Albo darowali mu życie za wypełnienie rozkazu... - Powiedział Ervest... Następnie spojrzał na 6 stojących Aurorów.
- Aurorzy... Zanim wyruszymy do Ministerstwa, musimy ochronić Bank... Nie pozwolimy, żeby ten Elf go obrabował! - Krzyknął. Aurorzy dobyli Różdżek.
- Aurorze! Udam się z wami! - Do Ervesta podszedł Nauczyciel Obrony Przed Czarną Magią z Hogwartu.
- Cudownie, każda Różdżka się przyda, Profesorze. - Ervest poklepał go po barku i uśmiechnął się.
Lucjusz i Cedric szli ulicą Pokątną, rozmawiając między sobą po cichu.
- Co mamy właściwie sprawdzić, Lucjuszu? - Spytał Cedric.
- Mamy sprawdzić najgłębszą część podziemi banku... Sprawdzić, gdzie dokładnie i pod jakim numerem znajduje się skrytka Królowej... - odpowiedział mu po cichu.
Czarodzieje dotarli pod wejście od banku, otworzyli drzwi, weszli do środka, zauważyli stojących na środku Kultystów i Arcana.
- To te Gnidy! - Ryknął Cedric, Czarodzieje dobyli swoich Różdżek...
- Avada Kedavra! - Lucjusz cisnął w Kultystę, ten padł... Reszta Kultystów odwróciła się i natychmiast zaczęła w ich stronę ciskać swoimi zaklęciami...
- Szlag! - Ryknął Cedric, Skoczył za pobliskie biurko, przy którym siedział goblin, Lucjusz tak samo...
- Co te ścierwa tu robią?! - Spytał Cedric.
- Nie wiem... - Lucjusz wychylił się zza biurka, zaklęcia Kultystów fruwały. Lucjusz wycelował Różdżką, cisnął Avada Kedavrą w kolejnego Kultystę, ten padł...
- Dowiedzmy się, Cedricu... Spytamy ich szefa. - Lucjusz miał na myśli Arcana.
- Gdy już wybijemy tych ślepych wyznawców tego Elfa... - Nadal chowali się za biurkami.
Tymczasem Dyrektor Banku kiwnął głową w stronę Strażników banku, następnie krzyknął:
- Strażnicy, zabić tych głupców!!! - Ryknął Dyrektor, strażnicy dobyli Różdżek, wycelowali w Kultystów i Arcana, otaczając ich, następnie zaczęli ciskać w nich Drętwotami... Dyrektor banku zaś skoczył do tyłu, schował się za największym biurkiem, które stało w sali głównej...
- Bywaj, Dyrektorze... Gdy ochronimy bank przed tym Bydlakiem, natychmiast ruszamy do Ministerstwa, według planu... Następnie rozpoczynamy poszukiwania Królowej. Będę Was o wszystkim informował. - Ervest pożegnał Dyrektora, następnie cała grupa (8 osób) deportowała się do banku Gringotta...
Dyrektor Hogwartu westchnął, następnie odwrócił się. Ruszył przed siebie... Zauważył Neclara i Ralofa...
Ervest, 6 Aurorów i Profesor pojawili się w sali głównej banku... Natychmiast dobyli Różdżek.
Ervest cisnął czerwonym zaklęciem w powietrze, następnie krzyknął:
- Wszyscy jesteście aresztowani, ręce do góry! - Ryknął w stronę Kultystów i Arcana, Ci jednak zaatakowali zamiast wykonać polecenie.
Lucjusz krzyknął do Cedrica:
- Auror Ervest? Ten dziadyga przeżył?!
- Najwidoczniej... Elfi Lord nie zdołał pozbawić go życia... My zatem to zrobimy! - Ryknął, następnie wychylił zza biurka i cisnął w jednego ze strażników zaklęciem śmierci, zabijając go...
Pieniądze i zaklęcia fruwały w powietrzu, po całym banku...
Tymczasem:
Cecilia szarpnęła związanymi rękami, miała już dosyć mocno poranione ręce od tych sznurów...
- Ministrem Magii?!
- Ha... Ha, haha! - Cecilia zachichotała... Sądziła, że Fred sobie żartuje.
- Taak, Droga Cecilio... Baaaardzo to zabawne! Uwieelbiam żarty! - Huknął pięścią w stół.
- Aczkolwiek teraz, jestem śmiertelnie poważny... - Spojrzał na nią, mimo powagi dalej się szczerząc, grymas był jednak nieco bardziej przerażający...
- Nigdy nie obejmiesz tego stanowiska... Jesteś zwykłym świrem, którego czeka już tylko śmierć... Nie daruję Ci... - Powiedziała Cecilia.
Fred znów rozsiadł się w fotelu...
- Zaczekam, aż troszeczkę... Spokorniejesz! Zastanowisz się, w jakiej sytuacji się znajdujesz... I jak bardzo swoim żałosnym zachowaniem wydłużasz męki, które przeżywa twoja córka na włościach tego Elfa! - Krzyknął Fred z pogardą, następnie wyjął gazetę, zaczął czytać, założył nogę na nogę...
Cecilia znów szarpnęła... Zrozumiała, że to na nic... Nie zdoła rozerwać tych sznurów... Pomyślała o Azuli, słyszała jej śmiech, widziała jak bawią się razem w ogródku... Na te wspomnienia, kilka łez pociekło jej po policzkach, jednak nie odzywała się...
Po nieco dłuższej chwili ciszy, Cecilia w końcu się odezwała:
- Wody... Chcę się napić...
Fred spojrzał na zegarek, złożył gazetę i odłożył na stoliczek, podniósł się z fotela, spojrzał na Cecilię.
- Ahhh! - Ucieszył się, podszedł do szafki.
- Ohh tak, Cecilio! Napijmy się Wina! - Powiedział, wyjmując butelkę bardzo drogiego wina i dwa kieliszki, postawił na stoliku, nalał wina do kieliszków. Chwycił jeden i podszedł do Cecilii.
- Chcę wody, nie wina... - Powiedziała.
- Doprawdy? Na balu piłaś tylko wino! Pijmy zatem wino! - Powiedział, przystawiając jej kieliszek do buzi.
- Nie chcę wina... - Powiedziała, odwróciła głowę.
- Niczego innego nie dostaniesz... Napijmy się! - Powiedział Fred, następnie uśmiechnął się... Chwycił Cecilię za podbródek, następnie wlał jej wino do buzi, odchylił głowę do tyłu. Cecilia chciała wypluć, jednak nie zdołała, połknęła... Trochę czerwonego wina pociekło jej z ust, na podbródek i spłynęło po całej szyi... Fred przetarł kciukiem wino z jej ust, następnie odstawił jej kieliszek na ziemię, wstał i podszedł do swojego kieliszka, również wziął łyka.
- Aa, wyśmienite! - Odstawił kieliszek...
Cecilia patrzyła na niego z obrzydzeniem...
- Dobrze więc, Droga Cecilio... Najpierw przekonam Cię, że zrozumienie Mnie i spełnienie Mojej prośby, to najlepsze wyjście dla Ciebie, dla Twojej Córki, dla całej krainy... I dla Mnie. Później omówimy szczegóły... Chcę tylko, byś wysłuchała tego, co Ci powiem... Sama zdecydujesz, co zrobisz... Gdy moja mowa Cię nie przekona, puszczę Cię wolno, każdy z nas uda się w swoją stronę, zrobisz co zechesz, sama... I już nigdy się nie zobaczymy. - Powiedział Fred.
- Zgoda, Cecilio? - Spytał Fred, bawiąc się swoim nożem...
Cecilia lekko kiwnęła głową co znaczyło, że się zgadza...
☠ Hi there my dear! Turn back! Turn back... ☠
♛♛♛
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 15-December-2019 04:04:22 przez DevilxShadow.)
|