RE: [RolePlay] Magic World
Tymczasem Auror, któremu Malacath wyrył wiadomość na ciele pojawił się w Ministerstwie, wył z bólu. Minister Magii właśnie stał w pobliżu i rozmawiał z Aurorem, którego przysłał Główny Auror z grupy, która wyruszyła na wyspę Malacatha.
Davy podbiegł do leżącego Aurora, kilka innych osób również, stali nad Aurorem.
- Ministrze!!! Uciekłem... Wybili resztę! - Krzyknął Auror, wszyscy zauważyli napis na jego ciele: "Pilnuj swojej rodziny, bracie. Wyklęty M..."
- Zbierzcie wszystkich najlepszych Aurorów... Tego już za wiele... Dziś, Malacath zostanie zniszczony! - Ryknął Davy, następnie pobiegł do swojego pokoju.
Edward przyprowadził Azulę do Diany, Opiekunka zaczęła się bawić z Księżniczką w pałacowych ogrodach, które znajdowały się blisko trzech bram, umożliwiających wejście do zamku.
Cecilia Carraboth siedziała na tronie w swojej komnacie, przeglądała różne papiery, akta i listy. Po chwili, ktoś zapukał do drzwi.
- Wejść! - krzyknęła Królowa i odłożyła papiery.
Do komnaty wszedł Edward i Skryba.
- Królowo. - Panowie się ukłonili.
- Witajcie! Jak dobrze wiecie, zbliża się Halloween, moje ulubione Święto! - Zaczęła Cecilia.
- Musimy zacząć przygotowania... Pragnę, aby w tym roku Przyjęcie i Bal były wspaniałe! - Powiedziała Cecilia, Edward stał obok, Skryba zapisywał wszystko.
- Edwardzie, zapiszcie wszystko, co powiem. - Powiedziała Cecilia. Edward ukłonił się.
- Pierwszą i najważniejszą rzeczą jest oczywiście lista gości. Pragnę, aby sowy z zaproszeniami zostały wysłane natychmiast, gdy podam wam nazwiska. - Powiedziała Cecilia, skryba machnął Różdżką, Pióra poszły w ruch, zaczęły pisać zaproszenia.
- Gospodarzem będę Ja i Mój mąż, Neclar, a także moja córka - Azula. Pragnę, aby z nami przy stole siedzieli: Królowa Anglii Angelika. Minister Magii Davy Benett. Dyrektor i profesorowie z Hogwartu, Główni Aurorzy i Sędziowie z Ministerstwa, Ralof. Pragnę też, aby przybył Tempus, który może przyprowadzić ze sobą dowolną ilość osób towarzyszących. Pragnę też, aby przybył... - Cecilia przerwała na chwilę. - Arcan. - Powiedziała.
- Arcan... Zabójca? Lor... - Powiedział Edward, Cecilia mu przerwała.
- Tak, ten Arcan... - Powiedziała Cecilia, następnie mówiła dalej:
- Niechaj przy wszystkich innych stołach zasiądzie cała służba pałacowa, Wszystkie Istoty Magiczne i wszystkie istoty, które określane są jako "Potwory", gdyż to również ich święto. Resztę stołów zajmą goście, którzy przybędą. Każdy jest mile widziany! W ten dzień każdy ma prawo przekroczyć bramy mojego zamku i świętować razem ze mną! - Powiedziała Cecilia.
- Niechaj o balu Halloweenowy'm dowie się cała kraina! - Krzyknęła Cecilia, Edward się ukłonił, skryba wszystko zapisał, następnie wysłał sowy z zaproszeniami do wyżej wymienionych osób.
- Teraz... Dekoracje! - Krzyknęła Cecilia.
- Niech cały zamek spowije mrok i mgła... Niechaj z sufitów zwisają pajęczyny, w powietrzu niech unoszą się płonące dynie... Niechaj w powietrzu latają Nietoperze, niech na ziemi leżą kości. - Mówiła Cecilia.
- Pani... Sprzątania będzie... - Zaczął Edward. Cecilia mu przerwała.
- Niechaj po podłodze biegają szczury, przy ścianach zaś mają stać trumny. Świec rozpalonych będzie o połowę mniej, gdyż Dynie będą dawać wystarczające światło. - Mówiła Cecilia, następnie powiedziała jeszcze parę zdań na temat dekoracji.
- Jedzenie! Niechaj nasz kucharz przygotuje wspaniałe potrawy... Nikt nie będzie w ten dzień głodny! - Powiedziała Cecilia.
- Niech ochrona w zamku będzie potrojona... Ale szczegóły omówisz z Davy'm, Edwardzie. - Powiedziała Cecilia. Edward się ukłonił.
- Pani, Królewski Krawiec czeka, abyś wybrała suknię na Bal dla siebie i Księżniczki. - Powiedział Edward.
- Niechaj wejdzie! - Krzyknęła uśmiechnięta Cecilia, po chwili do komnaty wszedł Krawiec.
- Królowo! - Ukłonił się.
- Witaj! W tym roku pragnę, aby moja Suknia była szczególna... Będzie cała czarna, niczym mroczna Halloweenow'a noc. Będzie miała złote wykończenia. Niechaj będzie owinięta pajęczyną. Welon niechaj będzie Czarny, z domieszką Pomarańczu, niczym płonąca Halloweenow'a dynia. - Powiedziała Cecilia.
- Ubiorę swoją koronę ze złota, która będzie pasować do złotych wykończeń. - Powiedziała Cecilia.
- Jeśli chodzi o Księżniczkę Azulę... Jej suknia będzie krwisto-czerwona, niczym wino, które będziemy pić z Kielichów podczas wieczerzy. - Powiedziała Cecilia.
- Możesz dodać jeszcze coś od siebie, jesteś wszak najlepszym krawcem w tej krainie. - Powiedziała Cecilia i uśmiechnęła się do Krawca. Ten również się uśmiechnął, ukłonił i odszedł przygotowywać suknie.
- Uff! Edwardzie! To chyba tyle... Może jeszcze coś wpadnie mi do głowy. Jednak teraz, muszę odpocząć. - Powiedziała Cecilia, wstając. Edward i Skryba się ukłonili.
- Idę wziąć ciepłą kąpiel... Uff, w końcu odpocznę. To mi dobrze zrobi. - Powiedziała Cecilia, następnie wyszła ze swojej komnaty, przywołała do siebie dwie służące, następnie ruszyła w stronę Królewskiej łaźni.
Tymczasem:
- Szefie! To już dzisiaj! Nasz napad! - Krzyknął Czarodziej.
- Szefie, kiedy dokładnie zaczynamy? - Spytał drugi.
Fred siedział na krześle, trzymał nogę na nodze. Po chwili wstał.
- Zaczniemy, gdy wróóócę! - Krzyknął szczerząc się i śmiejąc.
- Dokąd idziesz? Szefie? - Spytała wywłoka.
Fred podszedł do swojej walizki, zaczął w niej grzebać.
- Zrobię tylko... Małego psikusa Królowej, w jej zamku! HaHa! - Krzyknął Fred, chwytając swoją Różdżkę i walizkę. Po chwili, deportował się pod mury zamku Królewskiego. Pojawił się w miasteczku, które leży pod zamkiem, z którego można dostać się do zamku. Fred z oddali zobaczył ogromny zamek Królowej... Ruszył, trzymając swoją walizkę w ręku. Różdżkę schował do kieszeni w garniturze.
Szedł przed siebie, w miasteczku toczyło się normalne życie, każdy był szczęśliwy, dzieci biegały bawiąc się w pojedynki Czarodziejów.
- Panie! - Jakaś kobieta krzyknęła w stronę Freda, ten się zatrzymał.
- Panie, zapraszam! Mam pyszne owoce! - Krzyczała kobieta. Fred podszedł do jej straganu, szczerzył się, spojrzał na towary.
Po chwili, chwycił piękne jabłko. Ugryzł, sok z jabłka spadł na ziemię.
Fred podarował kobiecie kilka monet, następnie ruszył dalej.
- Dziękuję, Panie! - Krzyknęła kobieta, ciesząc się, że otrzymała większą ilość pieniędzy aniżeli sugerowała cena jabłka.
Fred zauważył w oddali bramy pałacowe. Były 3, dzięki którym można przedostać się za mury zamku. Nagle, zauważył grupę Aurorów. Natychmiast wbiegł do ciemniejszego zaułka i skrył się. Aurorzy przeszli, rozmawiając o czymś. Fred usłyszał tylko.
- Malacath! Będzie wojna! Zaatakujemy jego wyspę.
Fred wyszedł z zaułka, spojrzał za Aurorami. Ruszył dalej, trzymając walizkę. Spojrzał, kto pilnuje poszczególnych wejść. Przy pierwszym, tym głównym stała grupka Aurorów. Wejście przez pierwszą bramę było niemożliwe... Drugiego wejścia pilnowali Czarodzieje ze straży Królewskiej. Trzeciego zaś dwóch młodziutkich Czarodziejów...
![[Obrazek: 5ZxkCR0.gif]](https://i.imgur.com/5ZxkCR0.gif)
☠ Hi there my dear! Turn back! Turn back... ☠
♛♛♛
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 30-August-2019 20:38:43 przez DevilxShadow.)
|