RE: [RolePlay] Harry Potter
Philippe przyłożył swoją różdżkę do głowy. Wyciągnął wspomnienie. Niebieska poświata wyszła z jego głowy i wpadła do myślodsiewni.
— Muszę to wszystko jeszcze raz przeanalizować... — powiedział sam do siebie i energicznym ruchem zanurzył głowę w wodzie.
Philippe ponownie znalazł się przy ciele Fubukiego. Obserwował jak jego wersja z przeszłości wyjmuje czarną różdżkę z kieszeni chłopaka.
— Merlin... muszę go znaleźć...
Sceneria zmieniła się i Philippe wylądował w domku Potterów w Dolinie Godryka. Ponownie zaczął przeżywać jedno z tych wspomnień, które były dla niego najbardziej wyczerpujące psychicznie. Właściwie to nigdy nikomu nie powiedział, co się tam wydarzyło. Ślizgon otworzył drzwi prostym zaklęciem. Nikogo się w środku nie spodziewał, więc wszedł spokojnie. Jego czujność przerwał hałas tłuczonego szkła w pokoju obok. Przygotował różdżkę i uchylił drzwi, a następnie zobaczył coś, czego nie chciał. Oto przed nim na podłodze leżał zapijaczony wielki Harry Potter, trzymając w ręku butelkę po Ognistej Whiskey. Coś tam mamrotał, jednak trudno mu było się poruszać.
— Proszę, proszę... — Philippe podszedł bliżej i spojrzał na pijaka — Lily zawsze mówiła, że z tobą jest coś nie tak, ale kto by pomyślał, że ta wariatka może mieć rację... — powiedział i spojrzał na Harry'ego. — Gdzie peleryna?
W odpowiedzi usłyszał niezrozumiały bełkot.
— Ch*j z tobą. — kopnął Potter'a i udał się w poszukiwaniu peleryny, bowiem wiedział, że i tak nikt mu w tym nie przeszkodzi.
Wszedł do kuchni i stanął przy szafkach. Wtem ktoś przyłożył mu różdżkę do tyłu głowy.
— GADAJ KIM JESTEŚ I CO ROBISZ W MOIM DOMU! — tajemnicza postać miała delikatny głos, dobrze znany Ślizgonowi.
— Czyżby mała Gryfoneczka nauczyła się mówić? — odparł i odwrócił się. — Twój szkolny kolega, Lily.
Dziewczyna zamarła. W tym miejscu należy nadmienić, że nigdy nie przepadała za Philippe, no prawie nigdy.
— Wynoś się z mojego domu. — oznajmiła próbując zachować spokój, jednak głos jej się łamał.
— Nie odejdę stąd bez pelerynki. — odparł.
— Zapomn... — dziewczynie przerwało zaklęcie rzucone przez Philippe, które zamieniło jej kończyny w kamień, zostawiając tylko nieprzemienioną głowę.
— Znajdę ją, a ty mi w tym nie przeszkodzisz. Nie tym razem.
— Nie zasługiwałeś na nią. Pogódź się z tym. — powiedziała, wiedząc, że tymi kilkoma słowami ugodziła w serce chłopaka. Serce, które od dawna pozostawało spowite lodem.
Ignorując te słowa Philippe opuścił kuchnię. W rogu pomieszczenia usłyszał cichutki płacz. Rozejrzał się, jednak nic nie zauważył. Uśmiechnięty podszedł więc bliżej komody i ściągnął pelerynkę z małego chłopca, z zakrwawioną od uderzeń twarzą. Był to najmłodszy z Potterów; siedmioletni Remus, który trzymał niedbale małą dziecięcą różdżkę służącą do zabaw.
— Wybacz mały, ale potrzebuję tego. — powiedział zdenerwowany po rozmowie z Lily Philippe. — Nic ci nie grozi, twój ojciec i tak pijany leży w pokoju obok.
Odchodząc odwrócił się ostatni raz w stronę malucha.
— Na kuchennym blacie leży różdżka twojej siostry. Jeśli odpowiednio się skupisz i powiesz Avada Kedavra nad twoim ojcem, to twoja męka się skończy.
Opuszczając dom Philippe usłyszał tylko przeraźliwy krzyk Lily Luny Potter oraz zobaczył zielony błysk w małym pokoiku koło kuchni Potterów.
W kolejnej scenie Philippe znalazł się w zamku Carrabotha. Czarnoksiężnik opowiadał mu właśnie o swoich horkruksach, a Philippe niepostrzeżenie wszystko notował. Scena ponownie się zmieniła, a Philippe znalazł się w Ministerstwie Magii, podczas przesłuchania Saula. Przebrany za sędziego wstał i podał Saulowi kartkę z wypisanymi horkruksami. W kolejnej scenie Philippe był w barze oglądając czarną różdżkę i popijając kremowe piwo. Wtem do środka wszedł Stan Shunpike — konduktor Błędnego Rycerza — i dosiadł się do Philippe.
— Co tam słychać, mugolaku? — zapytał radośnie.
— Nie mów tak do mnie, nie lubię tego... — odparł — Dostałeś wiadomość ode mnie?
— Ta... Słuchaj... Nie zlokalizowaliśmy jej.
Philippe posmutniał.
— Ale raczej żyje... — konduktor próbował uratować sytuację.
— Dobra... Ja nie o tym. Słuchaj, mam plan jak obalić Carrabotha... — powiedział Philippe
Philippe wziął głęboki wdech i wyjął głowę z myślodsiewni. Odetchnął.
|