RE: [RolePlay] Harry Potter
Po pięciu godzinach snu, Vincent się obudził stała nad nim grupka Dziewczyn i się śmiała.
- Co do jasnej... - Vincent wstał i szybko pobiegł do murku. Leżał na nim prorok codzienny. Przeczytał w nim, że Lord Carraboth przejął ministerstwo i, że w Hogwarcie odbędzie się turniej Quidditcha.
- Świetnie! Mój Pan przejął Ministerstwo! Turniej Quidditcha! Musimy to wygrać, muszę powiedzieć o tym mojemu przyjacielowi Philippe! - Vincent zaczął biegać po dziedzińcu i korytarzach i krzyczał o Turnieju. Krzyczał też imię Philippe.
Tymczasem Dziewczyna, która wpadła na Carrabotha zmieniła się w Czarno-białego kota. Wskoczyła na mur, zeskoczyła po drugiej stronie i pobiegła... Carraboth postanowił pójść za nią. Zdjął z głowy koronę i pomniejszył ją zaklęciem. Schował. Narzucił na siebie czarną pelerynę z kapturem, aby nikt go nie poznał. Zaczął biec za Kotem...
Po kilku minutach biegu Kot wskoczył do Karczmy. Zamknęły się drzwi. Carraboth podbiegł do drzwi i je otworzył. Zobaczył tu wiele czarodziejów i czarownic, pijących, śpiewających, bawiących się. Było dużo gości w karczmie. Carraboth szukał Tego Kota... Nagle, ktoś przystawił mu Różdżkę do tyłu głowy. Była to już ta Dziewczyna z ulicy, o Śnieżnobiałych włosach... Zaciągnęła go na zaplecze karczmy. Stała za Carrabothem i celowała w jego plecy.
- Gadaj kim jesteś! - Mówiła dziewczyna. Carraboth obrócił się i zdjął kaptur... Zaniemówił na widok tej młodej dziewczyny. Poznał ją.
- Szkielety w Ministerstwie! A to ci dopiero! - Krzyczała dziewczyna celując w niego Różdżką. Carraboth przyglądał jej się. W końcu powiedział:
- Schowaj tą Różdżkę... Cecilio! - Carraboth wyjął swoją Różdżkę i w nią wycelował.
- Expelliarmus! - Cecilia cisnęła w Carrabotha, przechwyciła jego Różdżkę.
- Skąd wiesz jak mam na imię?! - Pytała Carrabotha.
Carraboth patrzył na nią z niedowierzaniem... Nawet nie próbował odzyskać Różdżki...
- Ponieważ jestem twoim... Dziadkiem. - Powiedział Carraboth...
Dziewczyna zaniemówiła... Złapała się za głowę i usiadła na pobliskim krześle...
- Że co?! Brednie, bzdury, kłamstwa! - Zaczęła krzyczeć.
- Poznałem Cię... Po kolorze twoich włosów... I oczu... Masz takie same, jakie miała moja Córka... - Mówił Carraboth.
- Dziadek? Dziadek... Mama wiele mi o nim opowiadała... Jaki był potężny... Co osiągnął... Ale... Ty jesteś Kościotrup! - Krzyczała Cecilia. Obie Różdżki trzymała w rękach.
- Tak, ponieważ przeżyłem wiele lat... Moja skóra i mięśnie całkowicie się usunęły, dlatego jestem Szkieletem... Jesteś bardzo piękna... Ale... Co ty tutaj robisz? Powinnaś być w rodzinnym Pałacu... Wybudowałem Pałac dla mojego Rodu, aby wszystkie następne pokolenia mogły tam żyć w spokoju, dostatku i Bogactwie... Zrobiłem to z dala od tutejszego Chaosu... Nie chciałem mieszać rodziny w moją wojnę ze Światem Magii... - Mówił Carraboth.
- Taak, wszyscy mi to mówili... Powtarzali. A szczególnie mama: "Cecilio, tutaj mamy wszystko czego nam potrzeba... Najlepsze jedzenie, służbę, Bogactwo... Wszystko czego dusza zapragnie. A to wszystko dzięki twojemu dziadkowi, Carrabothowi. Nasza szlachecka rodzina, nasz ród wszystko mu zawdzięcza, jednak on musi osiągnąć swój cel, opanował Czarną Magię do perfekcji, wyruszył na wojnę ze Światem Magii, jest najpotężniejszy. Nas tutaj ukrył, abyśmy żyli w spokoju..."
- Potem Wszyscy umarli... Zachorowali... W Pałacu zostałam tylko ja i służba... Jednak ja Nienawidzę siedzieć bezczynnie... Jestem Mistrzynią w pojedynkowaniu się! Opuściłam pałac i otworzyłam tą karczmę. Urządzam tu różne pojedynki, tutaj przynajmniej się coś dzieje! - mówiła Cecilia.
- Jest najbardziej podobna do mnie... Z całej rodziny... - Pomyślał Carraboth.
- To niebezpieczne, dziecko... Masz natychmiast wrócić do pałacu... Moja wojna jeszcze się nie skończyła, wszak Osiągnąłem i zdobyłem już prawie wszystko, jednak jest jeszcze paru buntowników... Jednak mam swoje trzy Horkruksy. Różdżkę, którą trzymasz... Mojego Bazyliszka i Wężowy pierścień, ukryty w jaskini pełnej węży... - Mówił Carraboth.
- Tak, wiele słyszałam o twojej potędze, dziadku... Podziwiam Cię! Mogę Ci pomóc? - Pytała Cecilia.
- Nie... W niczym mi, dziecko nie możesz pomóc... Masz natychmiast stąd wyjechać. - Mówił Carraboth i przyciągnął do siebie swoją Różdżkę z ręki Cecilii.
- W takim razie pokonaj mnie w pojedynku, wtedy wyjadę, dziadku! - Krzyknęła Cecilia wstając, wyciągając swoją Różdżkę z Pyszczkiem Kota na zakończeniu i celując w swojego Dziadka, Carrabotha...
☠ Hi there my dear! Turn back! Turn back... ☠
♛♛♛
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 04-May-2019 18:44:14 przez DevilxShadow.)
|