Witam!
Oto kolejna moja książka!
Aktualnie prowadzę trzy i sądzę, że zanim nie skończę chociażby jednej, nie warto pisać czwartej, więc to póki co ostatnia seria przed zakończeniem jakiejś innej.
Jednak i tak zostało mi napisać jakieś trzy epizody MP oraz myślę, że FNaKa zmieszczę w dwóch
Jako iż Hunter nagrał Pokemon Emerald, jego świetne rozbrajajace komentarze zrzucily mnie z fotela ze śmiechu, postanowiłem napisać coś o moim dawnym hobby: Pokemon (Nie spodziewajcie się innych pokemonow niż tych z Black & White, ponieważ znam się tylko na tym sezonie)
Jakby coś... pisze na moim sramsungu
------------------------------
Czy marzyles kiedyś, by znaleźć się w krainie szczęścia? W krainie z niezwykłymi stworzeniami i krainie przyjaźni? Więc świat Pokemonow jest czymś w tym stylu.
Świat ten praktycznie nie różni się od naszego. Jest tylko jeden malutki szczegół. Żyją tam dziwne stworzenia, zwane Pokemonami.
W tym świecie żył sobie spokojnie pewien wesoły chłopiec, o imieniu Drek. Zawsze marzył, aby zostać trenerem Pokemon, jednak nie miał nawet jednego, z którym mógł ćwiczyć i razem spędzać chwile. Szczerze mówiąc, było to jego jedyne zmartwienie.
Drek był wesołym pietnastoletnim chłopcem. Miał bardzo dobre serce oraz tolerowal wszystkich dookoła. Mieszkał już w swoim mieście o nazwie CrystalTown, od ponad roku. Znał tu prawie wszystkich, ale jego jedynym przyjacielem, a raczej przyjaciółką była rowniesniczka Luna.
Luna była bardzo ładna. Miała wspaniałe błyszczące jak gwiazdy zielone oczy oraz przepiękne brązowe proste włosy. Zwykle ubierala się w czerwoną koszulkę z Pokeballem, różową spodniczkę oraz fioletowe kozaki.
Była spokojna, lecz czasami nerwowa. Jednak mimo wszystko tak jak Drek była wesoła i również chciała zostać wielkim trenerem Pokemon.
Szczerze mówiąc już była. Miała póki co jednego Pokemona, a trenerką została dwa miesiące temu. Jej Pokemonem był samiec Oshawotta.
Był to Pokemon typu wodnego. Przypominał wydre o kolorze blekitno-białym. Posiadał też jeszcze jedną niezwykłą cechę. Zawsze nosił przy sobie muszelke, która mogła służyć jako ostrze do walki.
Drek podziwiał swoją koleżankę, która zawsze go pocieszala i mówiła, ze wkrótce spełni swoje marzenie.
Drek nosił się całkowicie inaczej niż Luna. Jego styl ubioru był raczej mroczny, jednak nie odzwierciedlał jego osobowości.
Drek zwykle ubieral się w czapkę z daszkiem o odcieniu czarnym, ze znaczkiem Pokeballa, czarno-biało koszulkę oraz granatowe spodnie i czarne buty.
Posiadał także zielone oczy oraz czarne włosy.
Pewnego razu Drek wyszedł ze swojego domu by pochodzić po CrystalTown. Miasto to nie było duże i nie miało niestety żadnej sali mistrzów. Mimo to życie w nim było bardzo wesołe i spokojne.
Drek bardzo lubił to miasto oraz ludzi żyjących w nim.
Szedł sobie spokojnie piaszczystą ulicą i rozmyslal jak tu zostać trenerem. Wiedział, ze aby nim zostać, trzeba udowodnić, ze jest się tego wartym.
Zobaczył dwóch chłopców na boisku, którzy właśnie toczyli ze sobą walkę. Drek postanowił obserwować pojedynek, więc usiadł na drewnianej ławce. Obaj chłopcy wyglądali podobnie jakby byli blizniakami. Każdy z nich był ubrany na zieloną. Póki co każdy z nich się przygotowywał, aż w końcu jeden krzyknął:
-Mój Tepig rozniesie Cię w pył braciszku!
-Tak sądzisz? Mój Psyduck załatwi go w minutę!
Teraz nie ulegalo wątpliwości, ze Ci dwaj chłopcy to bracia.
Drek z podziwem czekał na start tej bitwy, gdy obok niego zjawiła się radosna jak zwykle Luna z jabłkiem w ręku, po czym usiadła na ławce i spytała:
-Kto wygrywa?
-Na razie zaczynają!
Obaj chłopcy wyciągnęli z kieszeni Pokeballe, po czym jeden krzyknął:
-Tepig! Wybieram Cię!
Z Pokeballa wyszedł Pokemon świnka o typie ognistym oraz kolorze czerwono-czarnym. Na końcu skróconego ogona miał śmieszną kuleczke. Zarzarcie kwiczal: Te-Te-Tepig.
Teraz swojego Pokemona wysłał drugi chłopiec.
-Psyduck! Wybieram Cię!
Był to śmieszny Pokemon o typie psychicznym przypominający żółtą kaczkę.
Pokemony jak i trenerzy wrogo na siebie patrzyli, po czym jeden z trenerów rozpoczął:
-Psyduck użyj pchniecia!
Pokemon zaczął biec z całych sił na drugiego, gdy nagle:
-Tepig! Zrób Unik!
Pokemon natychmiast uniknął ataku. Następnie chłopcy krzykneli jednoczesnie:
-Tepig użyj Ognistego Tupotu!
-Psyduck! Psychiczny cios! Szybko!
Tepig, którego otaczają ognista powłoka, zaczął z całych sił biec na Psyducka, a Psyduck, którego otaczala biała powłoka, zaczął z całych sił biec na Tepiga. Pokemony biegły na siebie jak szalone, az w końcu... zderzyły się i nastąpił wielki wybuch.
Trenerzy podnieśli się z ziemi i zaczęli się śmiać. Pokemony też wyglądały jakby się śmiały śmiały zaistniałej sytuacji.
Luna oznajmiła:
-Tak się dzieje jak walczą bliźniacy! Podobne ataki tak się kończą!
-Przynajmniej było ciekawie!
Bracia podali sobie rękę i schowali swoje Pokemony, po czym wrócili do domu.
Luna i Drek siedzieli na ławce rozmawiając, az w końcu Dreka naszła wielka ochota pojscia do lasu. Nie wiedział dlaczego, ale wiedział, ze bardzo chce.
-A może poszlibysmy do SunForest? Chciałbym powdychac lesniego powietrza!
-W sumie... czemu nie? Choćmy!
Wstali z ławki i ruszyli ku puszczy. Po drodze Drek kupił sobie jabłko.
SunForest był lasem lisciastym. Żyły tam Pokemony trawiaste, powietrzne oraz robaki. Oczywiście można było spotkać też inne, ale bardzo rzadko.
Drek i Luna szli sobie leśną ścieżką rozmawiając jak zwykle o przeznaczeniu Dreka:
-Niedługo zostaniesz trenerem! Ja się nie mylę!
-Też tak myślę! Jednak pewnie to potrwa jeszcze dużo czasu!
-Przecież ja już zostałam trenerką! Trenerem można zostać od trzynastu lat, a mi wystarczyły dwa lata!
-Tylko jak pokazać, ze jest się wartym?
W tym momencie z głębi lasu mozna było usłyszeć slowa: Na pomoc!
-Ktoś jest w niebezpieczeństwie! Luna idziemy!
Drek i Luna pobiegli tak szybko jak mogli w stronę głosu. Byli już bardzo blisko:
-Gdzie jesteś!
-Tutaj!
Głos było słychać dosłownie zzakrzakow. Drek odchylil gałęzie, po czym zobaczył olbrzymiego Scolipeda goniacego jakąś dziewczynę.
Drek zorientował się, ze była to córka burmistrza: Han.
Jej złote włosy i niebieskie ubranie było całe poszarpane. Cały czas uciekala przed wielkim robakiem.
Luna wyciagnela swój Pokeball, jednak Drek złapał ją za rękę:
-Oshawott nie da rady!
Drek głośno krzyknął:
-Han! Jesteśmy! Uciekaj! Coś wymyslimy!
-Nie! Nie! Słuchaj! Widzicie ten plecak zawieszony na drzewie?!? Aaaaaa
W tym momencie Han ledwo uniknęła ataku Pokemona.
Natomiast Drek i Luna zobaczyli granatowa torbę wiszacą N gałęzi. Drek natychmiast do niej pobiegl:
-Ale co dalej?
-W torbie masz Pokeballe! Wybierz Ultra Ba...
Han prawdopodobnie zostałaby trafiona, gdyby Scolipede nie zaplatal się się drzewie.
-Szybko! Zaraz się uwoli-krzyczała Luna.
Drek wyjął Pokeball i otworzył go pośpiesznie. Scolipede się uwolnił, ale Drek zdarzył wypuścić Pokemona.
Z Pokeballa wyszedł wspaniały Zoroark, któremu wiatr rozwiewał czerwono-fioletowe futro na grzbiecie.
Scolipede już maszerowal ku Zoroarka, gdy Drek krzyknął:
-Iluzja!
Drek nie musiał powtarzać drugi raz. Zoroark wspaniałe zdezorientowal Scolipeda iluzją, który obracal się we wszystkie strony nic nie widząc.
Następni Drek krzyknął:
-Blask Księżyca na gałęzi!
Zoroark rozumiał go jakby byli zlaczeni. Stworzył w swoich łapach kulę mrocznego światła, którą wystrzelił w ogromną gałąź nad Scolipedem.
Gałąź zachwiala się, po czym spadła Pokemonowi na głowę. Luna krzyknela:
-Szybko! Uciekamy! Wiecznie spać nie będzie!
Drek schował Pokemona, włożył Pokeball do plecaka i wręczył go Han. Wszyscy zaczęli uciekać. Na szczęście nikt się nie potknął i po dziesięciu minutach wydostali się z lasu. Han ledwo wydyszala:
-Dziękuję!
-Nie ma sprawy-wydyszeli Drek i Luna.
Postanowili odprowadzić Han do domu. Było to wbrew pozorom męczące po takim biegu.
Dom burmistrza był bardzo zamorzny. Przed posiadloscia roztaczal się wielki wspaniały ogród. Cały dom był wykonany z białego marmuru, a do wejścia prowadził czerwony dywan.
Weszli do środka, a Han wskazała biuro ojca, do którego prowadziły przepiękne schody (również z marmuru).
Han zapukala do drzwi:
-Proszę-odezwał się głos.
Poszarpana Han, wraz z przyjaciółmi weszli do pokoju.
Na obracanym fotelu siedział średniej wielkości mężczyzna w czarnym garniturze i z czarną fryzurą.
Za drewnianym biurkiem znajdowało się wejście na balkon, a na ścianach wisiały rozmaite obrazy.
Burmistrz odwrócił się i zamarl:
-Kochanie! Co Ci się stało?!?
-Napadł mnie Scolipede! Na szczęście ktoś mnie usłyszał!
-Uratowaliscie moją córkę! Dziękuję!
Burmistrz ścisnął ich obu z calej sily, po czym zapytał:
-Jak mogę się wam odwdzięczyć?
-Nie chcemy nic-stwierdzili razem.
-Tato! Tato! Żebyś tam był! On... Eee jak się nazywasz?
-Ja jestem Drek, a to Luna!
-Drek idealnie dogadał się z moim Zoroarkiem! Pewnie dużo cwiczysz?
-Szczerze... Nie mam Pokemona!
Burmistrz zapytał ze zdziwieniem:
-Jakim cudem nie jesteś jeszcze trenerem?
-Nie wiem...
-Poczekajcie chwilkę!
Burmistrz wstał, po czym podszedł do szafki, z której wyciągnął jakąś kartę, którą wręczył Drekowi:
-To twoje pozwolenie na łapanie i walki Pokemonow!
-Ja... Ja... Dziękuję!
-Nie! To ja dziękuję!
Drek patrzył z radością na swoją kartę, zastanawiając się czy to sen czy jawa.
-Przyjdź jutro do laboratorium Profesora Braucha, a on da Ci niezbędne rzeczy do rozpoczęcia twojej przygody! Miłej Zabawy!
Drek i burmistrz uscisneli sobie ręce, pożegnali się z Han, po czym powedrowali na boisko popatrzyc na kolejne bitwy.
Gdy wyszli z domu burmistrza, Drek głośno krzyknął:
-TAAAAAAK!
-Widzisz! Mówiłam, ze Ci się uda!
Ciąg Dalszy nastąpi...