[MP] Epizod 1
Mineserwerowe Przygody
Danio008
Epizod 1
Dziwne Wydarzenie
Była sobie wioska, a może nawet i miasto. Nosiło ono nazwę Minecraftowo. Miało wąskie ścieżki. Nie było zbyt bogate. Domy zbudowane były przeważnie z drewna i kamienia. Czasem zdarzyły się domy z kwarcu lub kamiennych cegiełek. W centrum miasta, roztaczał się wielki plac. Rosły tam kwiaty i drzewa, a obok stał pałac z kwarcu. Należał on do Władcy miasta.
W tym właśnie mieście, mieszkał sobie szczęśliwy Sebastian. Miał 28 lat. Posiadał on ciekawego skina. Miał czarne buty. Spodnie były granatowe z piorunami po bokach. Bluzkę miał czerwoną. Z tyłu widniał czarny znak Creepera, a z przodu Diamentowy kilof.
Sebastian miał dość ubogi domek. Prowadziła do niego ścieżka z piaskowca. Przed domem był ogród z różami. Sam dom został zbudowany z dębowego drewna. Miał jedno piętro i płaski dach, na który prowadziła drabina. W środku był czerwony dywan, kilka skrzyń, piecy oraz stół rzemieślniczy.
Pewnego poranka Sebastian obudził się jak co rano. Wszystko wyglądało normalnie. Był piękny słoneczny dzień. Jednak w ten dzień wszystko się miało zmienić.
Tak czy siak, Sebastian zaczął robić to, co robił codziennie. Na początku poszedł na farmę. Wydoił krowę oraz zebrał pszenice, ziemniaki oraz marchewki. Następnie wrócił do domu aby go sprzątnąć. Po porządkach domowych postanowił sprzedać swoje plony, zebrane dzisiejszego dnia. Tak więc zrobił. Zarobił za nie jeden diament i dwie sztabki złota. Po tym wszystkim zostało mu jedno zajęcie. Było to coś, co Sebastian uwielbiał robić. Było to kopanie i znajdowanie surowców.
Sebastian wziął kilof, węgiel, stół rzemieślniczy, piec oraz kilka pochodni. Gdy był gotowy, poszedł do kopalni.
Ścieżka do niej była ciekawym i ładnym zjawiskiem. Wokół latały motyle i rosły najróżniejsze kwiaty i drzewa. Co jakiś czas postawione były latarnie, zbudowane z drewniany płotów, zapadni i jasnego kamienia.
Wreszcie Sebastian doszedł do kopalni. Wejściem do niej była wielka dziura, podparta na drewnianych balach.
Sebastian wszedł tam i zaczął poszukiwania przydatnych rud. Gdy tak szedł natknął się na żyłę węgla. Postanowił ją wykopać, co zajęło mu bardzo dużo czasu. Gdy skończył, poszedł głębiej w korytarz. Przez długi czas nic nie znajdował. Natknął się jedynie na Creepera, który wybuchł i rozsadził wielką dziura w tunelu. Po drugiej stronie dziury była jaskinia. Ucieszyło to Sebastiana. Jaskinia nie była wielka, lecz wystarczyła, ponieważ Sebastian znalazł w niej dwie rudy żelaza. Postanowił z nich zrobić Żelazny miecz i sprzedać za pokaźną sumkę. Postawił więc piec i włożył tam żelazo z węglem. Gdy się przetopiło, wyjął drewno. Skonstruował deski, a z desek patyki. Następnie stworzył żelazny miecz. Robiło się już ciemno, więc Sebastian postanowił wyjść z kopalni.
Gdy wyszedł szedł już do domu. Po drodze niestety przecięły mu drogę trzy zombie. Wyjął swój miecz. Jednym machnięciem położył jednego. Jednak dwaj pozostali zagnili go w ślepą pułapkę. Kopnął jednego, dzięki czemu łatwiej mógł załatwić drugiego. Ostatni Zombie nie był już trudnym wyzwaniem.
Był już blisko miasta, więc nie czuł by stało się jeszcze coś niezwykłego. A jednak, coś miało się zdarzyć...
Gdy tak sobie szedł, usłyszał czyjąś rozmowę. Dochodziła ona zza krzaków. Podszedł bliżej. Zobaczył kogoś w czarnym kombinezonie i pelerynie. Wokół niego stali dziwni Goście.
-Tak! Nareszcie pozyskałem ostatni składnik! Pójdziesz ze mną żółta rybo- krzyczał facet.
Potem zbiorowisko zaczęło się rozchodzić. Sebastian postanowił śledzić dziwnych ludzi. Szli tak jakiś kwadrans. Wreszcie się zatrzymali przed jakąś skałą. Wyglądała ona na zwyczajną skałę, taką jak każda inna. Jednak po chwili się otworzyła za sprawą włączenia dźwigni za drzewem. Sprawcy weszli do niej, po czym się zamknęła. Sebastian zrobił to samo co oni i także znalazł się w tajemniczej skale.
Było tam zupełnie ciemno. Sebastian wędrował przez korytarz. Aż tu nagle wpadł w jakąś głęboką dziurę. Zaczął spadać z wielką prędkością. Boże! Uratuj mnie-myślał. I tak się stało. Na dole była woda, a obok kolejne przejście. Gdy przez nie przeszedł, zobaczył coś oszałamiającego.
A mianowicie zobaczył wielki pokój, wyłożony kwarcem. Było to coś w rodzaju bazy głównej. Stały tam różne pojazdy bojowe i bronie. Jednak roiło się od strażników. Sebastian zobaczył w tłumie tego tajemniczego gościa. Ale jak się przedostać przez taką ochronę. Spojrzał pod siebie. Woda, do której wpadł była głębsza niż przypuszczał i płynęła dalej. To musi być hydraulizacja -pomyślał.
Wziął głęboki oddech i zanurkował. Wypłynął w idealnej chwili, ponieważ zaczęło mu brakować powietrza. Wynurzył się po drugiej stronie pokoju. Gość w czarnej zbroi był centralnie przed nim. Szli teraz wąskim korytarzem. Na jego końcu było coś w rodzaju laboratorium. Stały tam różne maszyny do testów. Facet zaczął coś mieszać w próbówce.
Nagle ktoś krzyknął
-Intruz!
Oczywiście chodziło o Sebastiana. Straż otoczyła go z każdej strony. Nie miał dokąd uciec. Gdy zobaczył to ten Gość, kazał go przywiązać do krzesła i wyjść każdemu. Po długim namyśle Sebastian powiedział:
-Kim jesteś?
-Ja? O! Gdzie moje maniery?!? Jestem Vax.
-Co tu robisz?
-To ja powinienem cię o to spytać! Ja jestem naukowcem, który chce przejąć ten nędzny świat!
-A jak to chcesz zrobić?
-Widzisz tego banana na stole?
-Tak! Co to jest?
-To jest super banan, który daje wspaniałe umiejętności temu kto go zje. Jednak jest niestabilny i jeszcze go modyfikuje. A ty jesteś szpiegiem!
-Tak i nakapuje na ciebie ochronie!
-I jak to niby zrobisz? Nie wyjdziesz z tond!
Po tej rozmowie Vax poszedł majstrować przy próbówkach. Tymczasem Sebastianowi udało się wyciągnąć miecz i przeciąć sznury. Powoli ale to bardzo powoli zaczął się przybliżać do drzwi. Był już bardzo niedaleko, kiedy Vax się odwrócił.
-Jak udało ci się uwolnić!?! Mroczne Szkielety! Do mnie!
-Mroczne Szkielety!?!
- He He He! To nazwa moich żołnierzy. Nasza organizacja nazywa się Wither. A teraz...Brać go!
Mroczne Szkielety otoczyły Sebastiana. Nie miał już prawie żadnego wyjścia z sytuacji. Żadnego, oprócz Super Banana. Rzucił się po niego jak najszybciej. Już miał go w ustach.
-Nie!-krzyknął Vax-Ten banan jest bardzo niestabilny! Nie wiadomo co się może stać!
Ale było już za późno. Sebastian połknął banana. Wtedy rozbłysnęło zielone światło. Było widać tylko sylwetkę Sebastiana, który przechodził jakąś mutacje.
-Boli!-krzyczał.
Wreszcie wszystko zaczęło się trząść. Nad Sebastianem stała półka z miksturami szybkości. Również ona się zatrzęsła i mikstury spadły na niego. Nagle Sebastian wbrew swojej woli zaczął biegać bardzo szybko po pokoju. Gdy się zatrzymał znowu rozbłysło zielone światło, tyle że jaśniejsze.
Było już po wszystkim. Wszyscy leżeli na podłodze. Sebastian wstał i spojrzał w lustro. Na początku się przestraszył i krzyknął:
-Kim ja jestem?!?
Jego skin wyglądał jak banan z oczami, na czarnym tle.
-A więc o takich niestabilnościach mówił Vax.
W tej właśnie chwili Vax i kilku żołnierzy się podniosło.
-O mój Boże!-krzyknął Vax- Zamieniłeś się w banana!
-Zauważyłem.
-A zresztą, co mnie to obchodzi?!? Brać go!
W tym momencie Sebastian zaczął biec z całych sił. Jednak biegł on znacznie, ale to znacznie szybciej. Był już prawie przy wejściu do bazy.
-To przez mikstury! Spadły na mnie gdy przechodziłem mutacje!
Sebastian wydostał się z bazy.
-Chwila!-namyślił się- Już nie jestem Sebastianem! A zatem jestem... eee... niech pomyśle. Jestem SzybkimBananem! Już nikt mi nie podskoczy!
SzybkiBanan był już na ścieżce, którą szedł do kopalni. Lecz nagle Vax wyleciał ze swojej kryjówki wielkim helikopterem. Natychmiast zauważył banana. Strzelał do niego zawzięcie, lecz nie mógł trafić. Postanowił użyć TNT. Nacisnął czerwony guzik. Z działa wystrzelił wielki dymiący pocisk. Gdy uderzył w ziemię, powstał wielki wybuch. SzybkiBanan wyleciał w powietrze a potem spadał z dużą prędkością.
Na szczęście spadł w krzaki, lecz stracił przytomność. Vax rozkazał go szukać ale go nie znaleziono.
Co się dalej stanie z bananem? Jakie będą jego losy? O tym już w kolejnym epizodzie!
Epizod wykonany przez:
Danio008
Dziękuje za przeczytanie! Wszelkie błędy w tekście, których nie zauważyłem, zgłaszajcie.
|