Ostrzeżenie! - jak ktos nie umie czytac bądz nie lubi czytać lepiej niech tu nie wchodzi, gdyż każdy epizod niewłaściwie zrozumiany zagraża twojemu zyciu lub zdrowiu.
Epizod 5/5
OSTATNIE STARCIE CZEŚĆ 2/2
Mineła juz godzina od czasu kiedy Rey wyruszyła z Molagiem do miejsca gdzie miał jej "wszystko przekazać". Zołnierze zaczeli sie niepokoić. Próbowali zadzwonić do Rey jednakże jej komunikator nie odpowiadał.
-
Coś jest nie tak.. - powiedział Dowódca Hek -
Żołnierze zaczekajcie na moje rozkazy, za chwile wracam.
-
Tak jest, sir! - rzekli wszyscy żołnierze.
Hek wszedł to rozstawionego namiotu. Postanowił skontaktowac się z Admirałem i Kanclerzem w celu podjęcia dalszych kroków.
-
Słucham Cię Kapitanie Hek - rzekł Admirał Trench
-
Cóż, misja nie powiodła się tak jak zaplanowano...
-
Co sie stało ? - zapytał Kanclerz
-
Nie znależliśmy żadnych poszlak na to aby Laver nadal żył.. Co ciekawe wraz z mistrzyni Rey odnalezlismy Molaga... byl w jaskini niegdys należącej do Lavera. Schwytalismy go jednakże on powiedział że musi porozmawiac z Rey więc poszli na pólnoc w kierunku wulkanu.. obawiam sie jednak ze to była zwykła pułapka.. Rey nie odpowiada na nasze komunikaty. A dodatkowo.. ech.. zapowiada się chyba.. burza? Zrobiło się ciemno.
Kanclerz zastanowił się chwilę. Obawiał sie że Rey mogło się coś stać.
-
Admirale.. prosze pokaż mi aktualny wygląd planety - rzekł Kanclerz
-
Dobrze, ekscelencjo - rzekł Admirał Trench przesyłajac dane do Kanclerza -
Nie rozumiem tylko po co ekscelencji te dane?
-
Mam zachowane pewne dane wyglądu planety z przed 10 lat. Porównam je do siebie. Zastanawia mnie ta "burza" - rzekł Kanclerz
Kanclerz majac przed oczami obie fotografie. rzekł od razu:
- Wiedziałem.. niemal identyczne.
-
Ale jakie to ma znaczenie jesli moge spytać? - rzekł Admirał
-
Dokładnie 10 lat temu Laver obrócił te planete w popiół. Esencja jego mocy była na tyle widoczna że wywołała globalną burze zakrywającą powierzchnie planety. Jak pewnie widzisz teraz doswiadczamy tego samego zjawiska. Wiesz co to oznacza?
-
Co takiego? - zapytał przestraszony Admirał
-
Oznacza to że jeśli Laver nie żył do tej pory.. to teraz ktos lub coś próbuje go ożywić ponownie. A naszym zadaniem jest powstrzymanie tego procesu i to natychmiast!
-
Zrozumiałem, sir - rzekł Kapitan rozłączając się.
Żołnierze czekali na zewnatrz na rozkazy. Kapitan wyszedł z namiotu i zwołał żołnierzy.
-
Uwaga! Wyruszamy i to natychmiast!
Setki żołnierzy na czele z kapitanem ruszyło biegiem w stronę wulkanu.
Zagrożenie było realne. Darth Ignis był juz bardzo blisko wykonania swojego zadania - ożywienia Lavera
Wokoł niego ogień stawał sie coraz większy.
Z portalu w którym dotychczas świeciła się para złowrogich oczu teraz zaczął dobiegać donośny ryk.
-
Taaaak! Moja moc! Ona powraca! - mówił Laver -
Jeszcze troche Ignisie.. Gdy nagromadzenie mocy wyniesie poziom krytyczny, moja stopa znów postanie na tym świecie. Zniszcze wszystko! Zabije wszystkich!
-
Sithowie ponownie będą rządzić galaktyką! - rzekł zadowolony Ignis
-
Nie pozwole na to.... - rzekł cicho kobiecy głos
Ignis odwrócił się.
-
No prosze.. zaskoczyłaś mnie.. Wykrwawisz się a jeszcze Ci mało... Nadal chcesz walczyć.. Jestem pod wrażeniem, musze to przyznać. Trudno mi jednak określić czyś bardziej odważna czy głupia! - rzekł Ignis aktywujac miecz świetlny
Rey zrobiła to samo. Ból przeszywał całe jej ciało. Trzymała sie cały czas za swój brzuch gdzie to Ignis wbił swój miecz.
Ignis rozpoczął ponownie atak. Jego ciosy były niezwykle potężne, Rey ledwo je odpierała. Nigdy nie czuła w Ignisie az takiej potegi... To ciemna strona mocy.. To magia Lavera dodaje mu sił...
Poczuła na swojej skórze kolejny cios. Ignis ponownie ja trafił.. tym razem w nogę.. Wbił swój miecz głęboko śmiejąc się.
Rey padła na kolana z bólu.
Ignis stał tylko nad nią i patrzył.. patrzył swoim martwym wzrokiem.
-
Jesteś skończona. - rzekł bez emocji Ignis -
Jeszcze dzis dołączysz do swojego mistrza...
-
Niieee... ech. ni.. niee - wyjękła Rey
-
Musisz zrozumiec.. Jedi są skończeni. W galaktyce nastapi zupełnie nowy porządek... Porządek kierowany przez Sithów. Nie jestes w stanie juz nic zaradzić. Musisz sie z tym pogodzić - mówił Ignis -
Pozwól że zakończe twoje cierpienie..
Ignis przyłożył miecz świetlny do twarzy Rey.
W tej chwili pojawili sie żołnierze Republiki. Pierwsze co zobaczyli to trupa Molaga a nastepnie Portal oraz Ignisa który stał nad Rey.
-
Stój! - krzyknął Kapitan Hek
Ignis zostal otoczony. Nie zrobiło to na nim wrażenia Popatrzył tylko martwym wzrokiem na Heka.
-
Głupcy, juz za późno. - rzekł wskazujac na portal.
Wszyscy skierowali oczy na portal. Usłyszyli ogłuszający ryk a po chwili wyłaniającą sie postac. Gdy postac zrobiła pierwszy krok ziemia zatrzęsła się.
-
Oto ja! Darth Laver! Powróciłem! - wykrzyknął Laver
Żołnierze otwarli ogień w Lavera. On jednak unikal pocisków lub odbijał je bez problemu. Jeden po drugim leżeli na ziemi martwi.
Walka trwała dość chwilę. Skończyło się na tym ze Laver zabił wszystkich... Pozostal jedynie Kapitan Hek który bezradnie patrzył na trupy jego zołnierzy. Postanowił wykonac ostatni w jego zyciu przekaz dla Kanclerza.
-
Kapitanie ! Co się dzieje?! - zaptał przerazony kanclerz
-
Wybacz Kanclerzu... Misja zakończyła się niepowodzeniem.. Przegralismy... Laver sie wydostał.. To koniec.. To byl zaszczyt służyć dla ekscelencji.. i dla wolnej Republiki..
-
Nie.. Żołnierzu... - rzekł kanclerz z niedowierzaniem.
Kapitan nie zdążył już nic powiedzieć. Miecz świetlny przebił go na wylot. Komunikator który należał do Heka wzial Laver który własnie go zabił.
-
Witaj Kanclerzu... - powiedział Laver
-
Ty....Ty! Zaplacisz za to wszystko! Wysadzę te planetę!
-
Bądzmy poważni.. chyba nie chcesz wysadzić planety na której jest twoja ukochana Rey?
-
Co z nia zrobiłeś! - krzyczał ze wściekłości Kanclerz
-
Cóż.. ja nic. Ignis się nią zajął. Ale możesz ją uratowac.. jeszcze
-
Czego chcesz?
-
Twojej kapitulacji, poddaj się.. wycofaj wojska. a oddamy Ci Rey.
-
Chyba sobie zartujesz!
-
Ja nigdy nie żartuje... Masz godzine na podjęcie decyzji albo bedziesz patrzył jak Rey umiera z naszej ręki. - rzekł Laver.
Kanclerz był zrozpaczony. Czyli to wszystko tak sie skończy? Nie ma innej drogi? Co zrobiłby Zhaus?
-
Dobrze.. wygrałeś.. Poddaje się - rzekł Kanclerz
-
Świetnie, w końcu jakaś dobra decyzja, oszczędzasz mój cenny czas - rzekł zadowolony Laver.
Flota Republiki wraz z Kanclerzem ruszyła na Dermos. Gdy wylądowali Ignis i Laver już czekali.
Kanclerz wyszedł ze statku i stanął oko w oko z Laverem.
-
Zrobiłem co chciałeś... a teraz oddaj Rey
-
Oczywiscie..- rzekł zadowolony Laver.
W tym momencie podszedł Ignis który trzymał Rey. Była ona cała poobijana, miała dwie otwarte rany z których cały czas leciała krew. Nie mogła wykrztusić ani słowa.
Kanclerz już wyciagał do niej rękę gdy Ignis wbił Rey miecz świetlny w serce... Po jej policzku spłyneły dwie łzy. Ignis rzucił ją na ziemię.
-
Co.. co... coś ty uczynił? - rzekł Kanclerz
- J
ak to co.. przecież wywiązalismy się z umowy. Chciałeś Rey.. to masz. Nie powiedziałeś że chcesz aby była żywa... Hahaha - zaśmiał sie Ignis.
W tym momencie Laver i Ignis odeszli zostawiając Kanclerza i umierającą Rey.
-
Drogie dziecko... przepraszam...jak mogłem na to pozwolic.. dlaczego!.. - rzekł w płaczu Kanclerz
-
Żegnaj.. Ojcze... - wyjękła Rey i zamknęła oczy już na zawsze..
KONIEC
=======================================
Mam nadzieje że opowiadanie sie wam podobało
Troche dramatyczne zakończenie które daje możliwość do kontynuacji... Póki co nie planuje ciągu dalszego. Ale jeszcze zobaczymy
Pozdrawiam i dziękuje.