Ostrzeżenie! - jak ktos nie umie czytac bądz nie lubi czytać lepiej niech tu nie wchodzi, gdyż każdy epizod niewłaściwie zrozumiany zagraża twojemu zyciu lub zdrowiu.
EPIZOD 16/16
AKT III
UPADEK KRÓLA
Oddziały republiki były gotowe do walki. W razie potrzeby flota krazaca wokol planety miala za zadanie wyslac wsparcie powietrzne. Wszystko bylo przygotowane. Pozostawaly jednak pewne obawy. Wszyscy prócz Aurorry nie mieli doczynienia z Laverem i Ignisem. Nie wiedzieli czego mogą się spodziewać po Sithach. I to wlasnie ta nieprzewidywalnosc czynila ich groznymi przeciwnikami.
Laver nadal stal na polce skalnej jednej z najwyzszych gór. W pewnej chwili od drugiej strony podszedł do niego Ignis.
-
Laver.. wygląda na to ze Republika odnalazła naszą kryjowke..
-
Naprawde? Nie zauwazylem.. - rzekł zarowno wsciekle i sarkastycznie Laver
Ignis patrzyl na niego przez chwile po czym rzekł:
-
Sa też dobre wiesci..
-
Jakie?
-
Plany Gwiazdy Smierci zostały udostepnione Palpatinowi.. Ci glupcy nadal nie maja pojecia ze on jest po naszej stronie.
-
Zorientują sie gdzy zacznie dzialac.. Ale wtedy bedzie juz za pozno.. - odparł Laver -
Jakies wiesci od Hrabiego Dooku?
-
Oprocz porazki na Naboo.. nic nowego. - rzekł Ignis
-
Glupiec.. Palpatine ma sie go pozbyc - odparł Laver
-
Teraz?
-
Nie.. jeszcze nie..wszystko w swoim czasie... Pamietaj Ignisie.. nasz czas jeszcze nie nadszedl..On dopiero nadejdzie..
-
A co z armią Republiki? Przybyli.. odkryli nasze polozenie..
-
Ani Jedi ani Repubilka nie sa w stanie nas pokonac. Rozgromimy ich armie bez najmniejszego problemu.
-
Przeciez nie posiadasz pelni swej mocy..
-
Tyle ile mam tyle wystarczy.. Zajmij sie lepiej przygotowaniem naszej niespodzianki. - odparł oschle Laver
Ignis spojrzał na Lavera lekko poirytowany po czym odszedl zostawiajac go samego.
----------------------------------------------------------------------
Tymczasem w obozie Republiki rozpoczela sie dyskusja na temat przeprowadzenia ofensywy. Obi-Wan nie byl przekonany co do bezposredniego ataku ale Anakin byl jednak innego zdania..
-
Nie mozemy czekac.. musimy ich w koncu zaatakowac.. - odparł lekko zdenerwowany
-
Rozumiem twoj gniew Anakinie ale musimy wsplnie podjac jednoglosna decyzje w sprawie dalszego dzialania - odparł Obi-Wan dotykajac swojej brody.
-
Nad czym jest tu sie zastanawiac? Oni czekaja.. my czekamy.. jak tak dalej pojdzie to nic nie osiagniemy - rzekł zdenerwowany
-
Popieram zdanie mistrza Skywalkera - odparł Zhaus -
Musimy zaatakowac z pelna sila. Oddziały czekają na sygnal..
Aurorra siedziala przez chwile w zamysleniu po czym rzekla.
-
Ja rowniez popieram zdania Mistrza Anakina... Z kazda chwila Laver odzyskuje swoje utracone sily. Musimy zaatakowac jak najszybciej poki mamy jeszcze szanse...
-
Sugerujesz że nie mamy szans? - rzekł zdziwiony Anakin
-
Nie... tylko mówie.. że trzeba się pospieszyc.. uwierz mi Laver nie jest prostym przeciwnikiem.. - odparła powaznie Aurorra
Yoda, Obi-Wan i Mace Windu popatrzyli po sobie. Widzieli ze zapał młodych do walki był ogromny.
-
No dobrze.. w takim razie... wyglada na to ze zrobimy po twojemu - odparł Obi-Wan
Po chwili do namiotu przybył kapitan Rex.
-
Sir! Oddziały są gotowe do ataku, jakie rozkazy?
-
Ruszamy - rzekł Anakin kladac reke na ramieniu Rexa.
Oddziały Republiki były gotowe. Wojska zostaly podzielona tak aby czesc z nich zaatakowala z zaskoczenia gdy reszta bedzie odwracala uwage wroga. Na czele wojsk stal nie kto inny jak Anakin w towarzystwie z Kapitanem Rexem, Aurorrą i Obi-Wanem. Tysiace zolnierzy klonow bylo gotowych do walki. W bardzo szybkim tempie dzieki Anakinowi dotarly one do podnoza gor gdzie na przeciw wyszedl im sam Laver. Nie byl on jednak zaskoczony widokiem ogromnej armii.
-
Ty Jaszczurka! Łapy do góry.. - rzekł Anakin wyciagajac miecz swietlny
Laver zasmial sie.
-
Nie masz pojecia co mowisz..
-
Dobrze wiem kim jestes Laver.. teraz juz nigdzie sie nie ukryjesz. Cala galaktyka zna juz twoje imie
-
Nikt by sie nie dowiedzial kim jestem... gdyby nie ona! - rzekł wskazuja na Aurorre
Aurorra lekko sie przestraszyla. Laver wiedzial o niej? Ale przeciez to nie mozliwe..
-
Myslalas że jak cofniesz sie w przeszlosc to bedziesz w stanie mnie zniszczyc? Myslalas ze niczego sie nie dowiem? Myslalas ze bede bezczynnie czekał aż przybedzie mroczny żniwiarz aby zakonczyc moją egzystencje? Nie...Byłaś w błedzie.. Przewidziałem że to uczynisz i przygotowałem sie na to. Dzieki twojej glupocie poznalem przyszlosc..
-
Wystarczy! - krzyknela Aurorra -
Zniszczyles wszystko co kochalam! Moja rodzinne, moich przyjaciol, moj dom i cala galaktyke! Istota taka jak ty nigdy nie powinna istniec!
-
Myslisz ze jestes w stanie mnie powstrzymac glupia dziewczyno?
-
Sama nie.. ale wszyscy tutaj tak! - odparła Aurorra
Obi-Wan dal sygnal żołnierzom do ataku wszyscy ruszyli strzelajac z dzial i karabinow w Lavera. Ten wyciagnal swoje miecze swietlne do obrony przez strzalami. Laver odbijal pociski ale napor byl coraz wiekszy.
-
Ignise! teraz! - krzyknal Laver
Z glębi ziemi na ktorej rozgrywala sie potyczka zaczal wydobywac sie fioletowy dym. Oto nadciagala nowa armia.. Nieumarli wojownicy nie odczuwajacy bólu... beda walczyc dalej nawet jesli stracą własną glowe..
Anakin rozejrzal sie. Szukal przyczyny ktora spowodowała przyzwanie armii wojowniczych szkieletow. Widzial ze zolnierze maja z nimi powazny problem. W koncu nie mozna zabic czegos co juz nie zyje... pociski z recznych karabinów nie dawaly zadnych pozytywnych skutków.. Nieposkromiona armia Republiki zaczela.. Przegrywac..
-
Anakinie! - krzyknal Obi-Wan
Anakin obejrzal sie w strone swojego mistrza.
-
Tam! na szczycie gory! - krzyknal wskazujac reką Obi-Wan
Anakin spogladajac w kierunku wierzcholka gory ujrzal postac od ktorej emitowalo fioletowe swiatlo. Był to nie kto inny jak Darth Ignis.
-
Jest moj! - krzyknal Anakin biegnac w jego kierunku
Obi-Wan patrzyl jak Anakin biegnie w strone Ignisa
-
Stoj! nie mozesz walczyc z nim sam! To moze byc...ech.. czemu on nigdy nie slucha.. - rzekł Obi-Wan
-
Dajmy mu dzialac Sir, Generał Skywalker nigdy nie zawodzi - odparł Rex strzelajac do szkieletow rownoczesnie.
-
Musimy przedostac sie do Lavera.. Armia szkieletow tylko odciaga nasza uwage i oslabia nasze sily.. - odparła Aurorra
---------------------------------------------------------------------------
Anakin tymczasem rozpoczal wspinaczke po stromym zboczu gory. Ignis stal na samym szczycie. Szybko spostrzegl nadciagającego Skywalkera.
-
Za wysokie progi Jedi... lepiej wroc na swoj twardy grunt! - rzekł ciskajac w Anakina kulami fioletowego ognia.
Ten jednak szybko odskakiwal na inna polke skalna aby nie zostac zepchniety.
-
Zobaczymy kto wróci pierwszy.. - rzekł Anakin wskakujac na szczyt gory.
Ignis wyciagnal swoj miecz swietlny. Rozpoczela sie walka.
-
Klekaj przed krolem nieumarlych Skywalker! Juz za chwile twoja dusza bedzie nalezec do mnie! - rzekł napierajac Ignis
Ignis nacieral coraz mocniej i mocniej. Zaczal wypychac Anakina w przepasc.
-
Nie uda ci sie... - rzekł zaciskajac zęby Anakin
Nagle slyszalny dla walczacych byl odglos nadlatujacego statku.
Anakin wykorzystajac nieuwage Ignisa odepchnal go na kilka metrow.
Toz obok Anakina pojawil sie statek. Znajdowali sie na nim kolejni zolnierze oraz Mace Windu i Zhaus
-
Znow walczysz sam Skywalker? - zapytal zeskakujac ze statku Windu
-
Wsparciem nie pogardze.. - odparł Anakin.
-
Nie pokonacie mnie! Nie wazne jak wielu was przybedzie..wszyscy zginiecie - rzekł wstajac Ignis
-
Zobaczymy.. - odparł Anakin
Wszyscy trzej Jedi ruszyli na Ignisa atakujac go z kazdej strony. Walka jednak nadal nie byla latwa. Ignis bardzo mocno opieral sie ich atakom. W pewnej chwili trafil Zhausa odpychajac go na pare metrow do miejsca walki.
Ten jednak wstal szybko i dolaczyl ponownie do walki.
Po kilku minutach zacietego pojedynku Anakin wykorzystal okazje i odcial reke Ignisa w ktorej trzymal swoj miecz,
-
Przeklety! - krzyknal ze wscieklosci Ignis strzelając plomienami w Anakina.
Zhaus widzac że Ignis skupil sie na Anakinie szybko zaatakowal go o tylu wbijajac mu miecz w glowe.
-
Nieeeeeee - krzyknal Ignis.
Nagromadzenie mocy ukryte w jego ciele eksplodowalo wydostajac sie na zewnatrz. Kosci z ktorych byl zbudowany Ignis rozsypaly sie w proch. Po Ignisie pozostala jedynie czarna szata która osłaniała jego ciało.
-
Wygralismy? - zapytal Anakin patrzac na czarną szate.
-
Popatrz w doł - odparł Mace Windu
Skutki smierci Ignisa byly od razu widoczne. Armia nieumarlych rozszypala sie na proch a fioletowy dym rozproszyl sie w ziemi. Wojska dowodzone przez Kenobiego mogly spokojnie dosiegnąć teraz Lavera
-
Nieumarli rozsypuja sie w pyl... - rzekł Kapitan Rex
-
Ignis musial zostać pokonany - odparła Aurorra
Laver patrzyl jak armia przywolana przez Ignisa znika na jego oczach.
-
Nie.. to nie mozliwe.. Jak... To nie koniec!
W blyskawiczym tempie Laver zostal otoczony przez armie Republiki.
W poblize pola bitwy pojawialy sie kolejne ladowniki z których wychodzili kolejni Jedi i żołnierze gotowi do walki.
- Jesli myslicie ze wygraliscie to jestescie w bledzie! - rzekł Laver a nastapnie zaryczal uwalniajac fale dzwiękową i odrzucajac stojacych przy nim zolnierzy na pare metrow. nastepnie rzucil sie na armie aktywujac swoje miecze swietlne. Zolnierz po zolnierzu zaczal padac martwy. Laver byl niezwykle szybki i silny. Widzac zaistniałą sytuacje atak rozpoczeli rycerze Jedi. Około 20 rycerzy Jedi rzucilo sie na samotnie walczacego Lavera. On jednak po kolei zabijal ich wszystkich.
-
Skąd on ma taka siłe.. - rzekł zaskoczony Obi-Wan
-
Powstrzymac go musimy my.. - rzekł Yoda podchodząc do Obi-Wana -
Do walki przygotujmy sie!
-
Nie sami.. - odparł głos
Byl to Anakin... przybyl wspolnie z Zhausem i Macem Windu po pokonaniu Ignisa
-
Anakinie.. rozumiem ze walka z Ignisem zakonczyla sie zwyciesko - rzekł Obi-Wan
-
Coz jak widzisz nie ma już nieumarlej armii wiec raczej tak.. - odparł Anakin
-
Nie koniec to.. - odparł Yoda patrzac na walczacego Lavera. -
Pomoc reszcie musimy..
-
Czekalem na tą chwile cały dzień.. - rzekł z usmiechem Anakin
Z predkoscia blyskawicy Anakin wybiegl przed szereg zolnierzy i rzucil sie na Lavera. Od razu z nim ruszyl Obi-Wan, Yoda, Zhaus i Windu. Laver rozjerzal sie. Ponownie zostal otoczony. Nie ukrywal swojego gniewu.
-
No dalej... Pokazcie co umiecie Jedi.. - rzekł Laver
Rozpoczela sie niewyobrazalna walka. Aurorra widzac to nie mogla po prostu uwierzyc ze to prawda. Odglosy przecinajacych sie mieczy niosly sie echem nad calym polem bitwy. Aurorra chciala pomoc ale nie wiedziala jak. Jej umiejetnosci walki były zbyt slabe. Sama cudem zdolala odeprzec ataki paru szkieletow ktore sie na nia rzucily. W jaki sposob mialaby pokonac najpotezniejszego Sitha? Musial przeciez istniec jakis sposob..
Armia Republiki ktora liczyla pare tysiecy zolnierze teraz liczyla zaledwie parenascie. Wiekszosc Jedi ktora przyleciala z pomoca najzwyczajniej zginela w walce z Laverem. Zostalo ich jedynie paru ktorzy ciagle walczyli przeciwko Laverowi.
Walka byla niezwykle zacieta. Laver odskoczyl pare metrow. Od razu wskoczylo za nim dwoch Jedi. Odepchnal ich ataki a nastepnie robiac zamach ogonem obcial im glowy. Obaj padli martwi na ziemie.
Anakin widzac to popadl we wscieklosc. Rzucił się na Lavera z całą swoją mocą lecz ten przy pomocy swoich szponów przycisnął go do ziemi a nastepnie odepchnal go moca ciskajac nim o skale.
Do walki dolaczyl sie Obi-Wan probujac ataku od tylu ale Laver widzac go odrzucil go ogonem
Nastepnie swoich sil spróbował Zhaus. Ruszyl wspolnie z Macem Windu. Laver zablokowal ich ciosy a nastapnie chwycil Zhausa i cisnął nim w Mace'a Windu. Zaskoczony Windu nie zdołał odskoczyć. Obaj zdezyli sie ze sobą i padli na ziemie.
Laver stał i patrzył. Wszyscy wokol niego lezeli na ziemi.
-
Nie ma nikogo kto moglby stawic mi czolo? - zapytał Laver
Po chwili ujrzał przed sobą wolną zblizającą się postać. Był to Yoda. Szedl wolnym korkiem przy pomocy swojej drewnianej laski spoglądając na lezacych wokoł Lavera Jedi
-
Moca dużą dysponujesz.. ale wykorzystać jej dobrze nie potrafisz.. - rzekł Yoda. -
Ciemna strona pochłoniła Cie..
-
Co ty mozesz wiedziec o mocy - powiedział Laver -
Jeszcze nie zrozumiales? Nie wazne jak dlugo bedziecie walczyc.. nie wazne jak dlugo bedziecie sie opierac.. was los i tak jest juz przesadzony.. Mnie nie mozna pokonac...
-
Pycha zatruwa Cie.. To ona do upadku twego doprowadzi.. - rzekł Yoda wyciagajac miecz świetlny.
-
Zamknij się! - odparł wsciekly Laver
Obaj skrzyzowali swoje miecze. Ku zaskoczenia Lavera Yoda był bardzo szybki nie mogł go trafić mieczem. Probował go wiec zaatakowac swoim sonicznym rykiem ale równiez to nie przynosiło efektu. W pewnej chwili Yoda trafił Lavera mieczem swietlnym w twarz wypalajac mu jedno oko a nastąpnie odepchnął go moca ztaczajac go ze wzgorza.
Yoda szybko dobiegł do niego i przycisnął mu miecz do gardła.
-
Przegrałeś ty..Dlaczego pewnie chcesz wiedziec?.. Proste to.. Samą siła brutalną walk nie wygrywa się.. - odparł Yoda
-
Tak... samą siłą nie... - rzekł Laver smiejac sie. -
Samą siła nie!
W tej chwili Laver chwycił od tyłu Yode swoim ogonem i odrzucił go na pare metrów. Dzięki temu zyskał pare sekund na to aby wstać.
-
Nie powstrzymasz mnie starcze.. wypelnie przeznaczenie! - rzekł Laver
-
Nie pozwole na to - rzekł kobiecy głos
Laver odwrocil sie zaskoczony. Byla to Aurorra.
-
Ach to ty.. przyszlas popatrzec jak twoi kompani umieraja?
-
Nie.. wystarczajaco dlugo stalam z boku.. Nie pozwolę aby ktokolwiek wiecej stracil przez ciebie zycie...
-
I co chcesz niby zrobic? Pogrozisz palcem? Mam cie serdecznie dosć, najzwyczajniej cię zabije. - rzekł Laver podchodząc do niej
Aurorra zamknela oczy. Widac ze z jej oczy wydobywaja sie lzy. Ziemia zaczela sie trzasc. Nikt nie wiedzial co sie dzieje.
-
Co jest? - rzekł zdziwiony Laver.
Ziemia zaczela sie zapadac. Yoda odsunał się. W tej chwili przybiegl również Anakin który widząc co się dzieje podbiegł do mistrza Yody.
Laver spojrzal w dol. Dostrzegl ze w ziemi powstaje olbrzymia wyrwa prosto do wnetrza planety gdzie plynela wrząca magma. Szybko ruszyl sie i zaczal uciekac.
-
Nie tym razem.. - odparł Anakin mocą odpychajac Lavera z powrotem do powstajacej wyrwy.
Laver zaczal spadac w dol zdolal sie jednak chwycic polki skalnej.
-
Nie! nie pozbedziecie sie mnie! Jeszcze nie skonczylem!! - krzyknal Laver
-
Ale ja skonczylam! - odparła Aurorra
Polka skalna ktorej trzymal sie Laver rozpadla sie. Laver zaczął spadać prosto do podziemnego morza magmy.
- Nieeeeee...Znajde sposob...Dopadne was! - krzyknal Laver a po chwili jego glos przestal byc slyszalny.
Aurorra dzieki mocy zamknela wyrwe z powrotem. Byl to bardzo duzy wysilek wiec od razu gdy wyrwa zostala zamknięta Aurorra zemdlala.
-------------------------------------------------------------------------
Ocknęła sie dopero na Coruscant. Dostrzegla ze wszyscy nad nia stoja i czekaja az sie wybudzi.
-
Co sie stalo.. gdzie ja jestem..
-
Spokojnie.. juz po wszystkim.. Pokonalas Lavera... Gdyby nie twoja interwencja z pewoscia by nas zabil.. - odparł Obi-Wan
-
Tak w zasadzie jestemy twoimi dluznikami..Gdyby nie twoje przybycie to nigdy nie dowiedzilibysmy sie o takim zagrozeniu. - rzekł Mace Windu
-
To naprawde nic takiego.. musialam zrobic to co sluszne. Gdybysmy go nie powstrzymali to Laver przejal by kontrole nad galaktyką w pozniejszych czasach..
-
Bohaterką jestes dzis.. zostac mozesz z nami tu..Jesli chciec bedziesz tylko.. - odparł Yoda
-
Dziekuje Mistrzu Yoda ale nie moge.. nie naleze do tej terazniejszosci... Musze wrocic do moich czasow...
-
Zrouzmiale to.. zatrzymywac cie nie bedziemy..Droga swoja podazac musisz.. Udowodnilas dzis ze Jedi jestes ty.. Mocą potezna dysponujesz.. Uwierzyc w nia tylko musisz bo skryta w sercu twym ona jest.. - rzekł Yoda.
-
Dziękuje, to wiele dla mnie znaczy.. - odparła Aurorra
Aurorra nie mogła zostac. Wiedziała gdzie jest jej miejsce. I musiala do niego wrocic. Pozegnala sie ze wszystkimi i ruszyla na Mustafar gdzie znajdowac mial sie portal. Po drodze musiala sie przeslizgnac nie zauwazona przez straz Mustafarian. Przejscie do wulkanu wygladalo zupelnie inczej niz wtedy kiedy była tu z Saxonem. nie bylo wielkiego jeziora lawy przez ktore musieli przeleciec.. Co ciekawe nie bylo tez wejscie do wulkanu. Musiala sama je stworzyc przy pomocy swojej mocy. Gdy dotarla do portalu zauwazyla ze sie zmienil. Wygladal inaczej.. Nie zniechecilo ja to jednak do jego aktywacji. Gdy weszla do srodka ponownie znalazla sie w swiecie miedzy swiatami gdzie czekal na nia Ojciec.
-
Wrocilas..
-
Tak..ja..
-
Wiem.. widzialem wszystko..Laver i Ignis zostali pokonani w przeszlosci dzieki tobie.. Ocalilas galaktyke. Przyznaje.. nie do konca wierzylem w powodzenie tej misji.. ale jednak..
-
Bylo ciezko.. nie spodziewalam sie ze az tak.. Gdyby nie Jedi nigdy by sie nie udalo..
-
Nie Aurorro.. gdyby nie ty, to by sie nie udalo..
Aurorra zaskoczona popatrzyla na starca.
- Teoretycznie nikt nie moze zmieniac przeszlosci..taka istota skazana jest na wieczne potepienie ale... w twoim wypadku.. pozwole ci wrocic do twojego swiata. Wiedz jednak ze twoja interwencja w przeszlosci doprowadziala do nieznanych konsekwencji.. Teraz gdy wrocisz.. musisz je zaakceptowac nie wazne czy beda pozytywne czy negatywne.. - rzekł Ojciec
-
Obawiam sie tego ale.. zrobie to..
-
A wiec oto twoj portal.. - rzekł Ojciec wskazujac na jedną z bram.
-
Nie bylo go tu wczesniej jak tu bylam..
-
To jest portal ktory stworzylas ty przez swoja ingerencje w przeszłość.. Teraz.. musisz do niego wejsc..
Aurorra popatrzyla na Ojca po czym podeszla do bramy portalu.
-
Dziekuje.. za wszystko.. - odparła Aurorra i weszla do portalu.
---------------------------------------------------------------------------------------
Gdy Aurorra przeszla na droga strone zauwazyla ze znalazla sie na Jakku. Dostrzegla ze slońce zaczyna przeswitywac nad horyzontem. Wstawal nowy dzien. Bylo niezwykle spokojnie.. W oddali dostrzegla obrzeza jakiegos miasta.
Szybko pobiegla w jego strone. Co ciekawe czula ze zna to miejsce.. to tu sie urodzila... Idac wzdluz sciezki dostrzegla cos co wywolalu u niej lzy... jej dom .. dom w ktorym mieszkala ze swoimi rodzicami. On stał.. istniał.. był prawdziwy.. Szybko podbiegla do niego i zapukala. Uslyszala znajomy glos.
-
Kto tam? - rzekł kobieta otwierajac dom.
Aurorra patrzyla na nią ze zdumieniem
Patrzyly tak na siebie przez chwile przygladajac się z zaciekawieniem
-
Czy moge w czyms pomoc? - zapytała w koncu kobieta.
-
Mamo...
Slyszac te slowa kobieta zdumiala sie, popatrzyla na Aurorre zaskoczona.
-
Aurorra? To.. niemozliwe..
Aurorra rozplakala sie i przytulila matke.
W tej chwili z pomieszczenia przybyl mezczyzna
-
Co sie dzieje? Co to za halsy? - rzekł lekko zdenerowowany jednak gdy dostrzegł Aurorre oslupiał.
-
Will! patrz to nasza corka! Wrocila! - krzyknela kobieta w placzu tuląc Aurorre
-
Tato! - krzyknela Aurorra
Will szybko podbiegl do drzwi z niedowierzaniem. Nie mogl w to uwierzyc. Gdy w koncu rozpoznal że to jego wlasna corka rozplakal sie ze szczescia.
Rodzina byla w komplecie. Gdy emocje troche ochlonely Aurorra opowiedziala swoi rodzicom co sie stalo, jak sie tu znalazla, o walce z Sithami i o jej przygodach. Nie ukrywala ze bardzo jej tego brakowało. Odzyskala rodzicow ktorych stracila gdy byla jeszcze mala.. Chciala rowniez uslyszec wyjasnienia jej ojca na temat notatek i o jej prawdziwym pochodzeniu. Jak sie pozniej okazalo była to prawda. Jej ojciec byl Mandalorianinem. A jej ciotka księzną Mandalore...Dalsze Rozmowy przerwal jednak nagly komunikat.
-
Co się dzieje? - zapytala Aurorra
-
Dzisiaj przeprowadzone są nowe obrady Senatu, Kanclerz Hermel bedzie prowadzil rozmowy na temat szlakow handlowych z systemami niezaleznymi i neutralnymi.
-
Kanclerz Hermel? - rzekła uradowana Aurorra - To wspaniale!
Ojciec popatrzył na nią z usmiechem.
-
Tak.. Hermel jest wspaniałym kanclerzem.. oby zyl jak najdluzej!
-
Chce jeszcze wiedziec jedną rzecz.. - powiedziała Aurorra
-
Prosze pytaj - odparł Will
-
Co z zakonem Jedi? Czy nadal istnieje?
-
Coz.. nie wiele mi wiadomo ale zakon nadal funkcjonuje pod dowodctwem starego juz Mistrza Zhausa i mistrzyni Rey.. - odparł Will
-
Czyli jednak... udało sie.. Laver naprawde zostal zniszczony.. - rzekla w myslach Aurorra.
-
No dobrze dosc tego gadania chocmy cos zjesc..napewno jestes glodna. - odparł matka
-
Tak i to bardzo! - rzekła radosnie Aurorra.
KONIEC
----------------------------------------------------------------------------
Jest to oficjalny koniec trylogii opowiadań . Dalszej kontynuacji wiec nie bedzie
Mam ciche nadzieje że ktos dotrwał do tego momentu... Ale no coz. to by było na tyle. Czeka nas juz tu tylko epilog
Takze do widzenia i pozdrawiam . Niech moc bedzie z wami.