EPIZOD 6 - TAK BLISKO
Kiro, Chelsea oraz Wikson siedzieli w celach. Słychać było, jak niektórzy więźniowie chrapią czy pogwizdują. Wikson kręcił młynek palcami, Kiro siedział i miał zmrużone oczy a Chelsea stała i próbowała wyjrzeć przez kraty na korytarz. Bohaterom bardzo nudziło się w celach. Każdy milczał. Po krótkim czasie, jednak Kiro wpadł na genialny pomysł. Pomysł, który pozwoliłby im się wydostać z lochów i uciec. Całe szczęście, więzienie Kiro i Chelsea było obok siebie. Kiro podszedł do ściany i wyszeptał:
- Psst, Chelsea...
Chelsea usłyszała cichy szept Kiro. Podeszła do ściany.
- Tak? - spytała.
- Wpadłem na genialny pomysł, będziemy mogli się wydostać!
Chelsea milczała, lecz tak naprawdę bardzo ucieszyła się w duchu.
- Posłuchaj - ciągnął Kiro. - Musisz użyć swojej magii i jakoś rozszerzyć kraty. Następnie znajdź Shaco, on ma klucze. Uśpij go, weź klucze, wróć i nas uwolnij. Jeśli ci się uda, będziemy wolni...
Chelsea znowu zamilkła. Myślała chwilę i następnie szepnęła do Kiro:
- Dobrze... Zrobię to... Życz powodzenia...
- Uważaj na siebie - zmartwił się Kiro.
Chelsea podeszła do krat. Zamknęła oczy i cicho coś szeptała. Jej ręce zaczęły świecić niebieskim światłem. Widać było, że kraty się rozsuwają! Wkońcu Chelsea udało się rozszerzyć kraty na tyle, żeby przez nie przeszła. Tak właśnie zrobiła i ruszyła. Mijając celę Kiro kiwnęła do niego głową. Kiedy jednak przechodziła obok celi jednego z więźniów, stało się coś strasznego.
- Ucieka!!! Wariatka ucieka!!! - zaczął krzyczeć jeden z więźniów.
- Ciii! - dziewczyna go uspokoiła. - Słuchaj... Będziecie wolni, tylko siedź cicho!
- No dobra, wariatko...
Całe szczęście, że nikt nie przyszedł. Chelsea poszła dalej. Weszła na górę po schodach i zobaczyła Shaco chodzącego po sali tronowej. Skierowała rękę w jego stronę i wyszeptała jakieś dziwne słowa, zamykając przy tym oczy. Shaco nagle dziwnie się poczuł. Złapał się za głowę, postał chwilę i nagle upadł na ziemię, a klucze do celi wylądowały obok niego. Nagle błazen zaczął chrapać.
![[Obrazek: image.php?di=W40E]](http://mineserwer.pl/uploadzdjec/image.php?di=W40E)
Chelsea cicho podeszła do niego i zabrała klucze. Uradowana, bezszelestnie wróciła do lochów aby uwolnić przyjaciół. Na kółeczku do kluczy było powieszone kilka kluczy. Chelsea podeszła do celi Wiksona i zaczęła testować wszystkie klucze. Wkońcu udało się - Wikson był wolny! Teraz trzeba było uwolnić Kiro. Z nim było nawet łatwiej, bowiem już drugi klucz pasował. Przyjaciele byli wolni. We trzech pobiegli ku wyjściu. Nagle jeden więzień krzyknął:
- A my?!
- Słuchaj, mamy ważniejsze rzeczy do roboty, uwolnimy cię kiedy indziej - powiedział Kiro, po czym dalej przyjaciele poszli przez lochy. Weszli po schodach. Shaco dalej spał. Przeszli obok niego, już byli tak blisko kiedy stało się coś potwornego...
- Hehe, robaczki, stać...
Bohaterowie słysząc to, zaczęli biec. Nagle z sufitu spadł pewien mężczyzna w zbroi. Z jego ciała poleciał kilka czarnych duchów, wyglądały one jak cienie. Otoczyły przyjaciół i teraz nie mogli gdzie uciec.
- Mówcie mi Zed... Haha, znowu kogoś przyłapałem, stąd uciec - nie uciekniecie. Zapraszam do lochów, i proszę oddać klucze.
Zed wyciągnął rękę do Chelsea. Ona, bezsilna że się nie udało, oddała klucze Zedowi. Ten po raz kolejny zaśmiał się. Zaprowadził trójkę z powrotem do cel. Jego "cienie" weszły w jego ciało. Kiedy już przyjaciele znów siedzieli w więzieniu, Zed odszedł cicho się śmiejąc.