11-December-2016, 15:56:33
Tak nudzi mi się, że znowu zacząłem pisać jakieś opowiadanie xD Do tego nowego opowiadania włączyłem niektóre osoby z administracji MineSerwera. Miłego czytania! 
Epizod 1.:
Qsibble idąc przez wiele zimnych dni i jeszcze zimniejszych nocy wreszcie postanowił zatrzymać się przy jednym z pradawnych posągów, ktorych spotykał na swojej drodze często. Ten, który stał teraz obok niego, przypominał nieco stare, spróchniałe drzewo brzozy, jednak miało na sobie wyrysowane różne elfickie znaki Weralów. Na sama mysl o Weralach Qsibble przypomnial sobie jak to kiedys za mlodu chodzil razem ze swoim dobrym kolega Antym na wspolne polowania na sarny i jelenie. Niestety wojna pomiedzy elfami a Orkami z Raves odebrala mu przyjaciela. Na sama mysl o Orkach wbil ze zlosci swoj elficki noz w ziemie i przysiadl obok posągu mocno zaciskajac piesci. Siedzac w absolutnej ciszy uslyszal nagle dziwny odglos przypominajac jakies warczenie lub syczenie. Wstal gotowy do ataku i pospiesznie zaczal ogladac sie dookola w poszukiwaniu zagrozenia. Slyszac ten ow dziwny glos zdal sobie sprawe, ze byl to tylko dzwiek dochodzacy z jego brzucha. Lekko zazenowany ta sytuacja zaczal przegladac swoja torbe, ktora zabieral wszedzie ze soba i w ktorej nosil najpotrzebniejsze rzeczy. Po przeszukaniu calej zawartosci niestety nie znalazl nic do jedzenia, a glod ciagle wzrastal. Qsibble nie wiedzial jak ma zdobyc jakies pozywienie. Gdyby tylko byl w pieknej i bogatej puszczy, pelnej dzikich zwierzat i smakowitych roslin, moglby najesc sie do syta.
- Ale tu nie ma zadnego jedzenia. - powiedzial czyjs glos
Qsibble odwrocil sie gwaltownie, wzial szybko swoj noz do reki i gotow do ataku przygladal sie dziwnej postaci, ktora do niego przemowila. Miala ona na sobie dluga, biala szate, a w reku trzymala laske, ktora na czubku przymocowany miala lampion ze swietlikami. Z calego wygladu tej istoty najbardziej odznaczaly sie bialo-niebieskie, krecone wlosy az do pasa i szpiczaste uszy przyozdobione wieloma srebrnymi kolczykami.
- Nie boj sie mnie, nic ci nie zrobie.- powiedziala postac pieknym i kobiecym glosem.
- Kim jestes? - zapytal Qsibble.
- Jestem Kornelka, bogini tej biednej rowniny i druidka z lasu z niedaleka.
- Czego chcesz?
- Ja? Niczego. Ale wydaje mi sie, ze ty czegos pragniesz.
Qsibble zaczal przygladac sie jej badawczo i zastanwial sie o co tej Kornelce, czy jak jej tam, moglo chodzic. Nagle jego glod znow dal o sobie znac i wtedy przypomnialo mu sie, ze byl bardzo glodny.
- No w sumie to zjadlbym cos. Jednak watpie czy ty bedziesz miala cos do jedzenia - powiedzial.
- Ja zawsze znajde cos dobrego, czym mozna sie latwo najesc. Jesli chcesz chodz za mna to pokaze ci droge do Drzewa Życia, na ktorym na pewno znajdziesz cos dla siebie.
- No dobrze, pojde z toba. Nawet jesli mnie oszukasz i nic takiego nie znajde do zarcia, to i tak nie mam nic do stracenia.
- Alez oczywiscie, ze masz. Kazdy zawsze ma cos do stracenia. - powiedziala Kornelka spokojnym glosem.
- Co takiego na przyklad?
- Swoje wlasne zycie. - odpowiedziala mu cicho i spokojnie.

Epizod 1.:
Qsibble idąc przez wiele zimnych dni i jeszcze zimniejszych nocy wreszcie postanowił zatrzymać się przy jednym z pradawnych posągów, ktorych spotykał na swojej drodze często. Ten, który stał teraz obok niego, przypominał nieco stare, spróchniałe drzewo brzozy, jednak miało na sobie wyrysowane różne elfickie znaki Weralów. Na sama mysl o Weralach Qsibble przypomnial sobie jak to kiedys za mlodu chodzil razem ze swoim dobrym kolega Antym na wspolne polowania na sarny i jelenie. Niestety wojna pomiedzy elfami a Orkami z Raves odebrala mu przyjaciela. Na sama mysl o Orkach wbil ze zlosci swoj elficki noz w ziemie i przysiadl obok posągu mocno zaciskajac piesci. Siedzac w absolutnej ciszy uslyszal nagle dziwny odglos przypominajac jakies warczenie lub syczenie. Wstal gotowy do ataku i pospiesznie zaczal ogladac sie dookola w poszukiwaniu zagrozenia. Slyszac ten ow dziwny glos zdal sobie sprawe, ze byl to tylko dzwiek dochodzacy z jego brzucha. Lekko zazenowany ta sytuacja zaczal przegladac swoja torbe, ktora zabieral wszedzie ze soba i w ktorej nosil najpotrzebniejsze rzeczy. Po przeszukaniu calej zawartosci niestety nie znalazl nic do jedzenia, a glod ciagle wzrastal. Qsibble nie wiedzial jak ma zdobyc jakies pozywienie. Gdyby tylko byl w pieknej i bogatej puszczy, pelnej dzikich zwierzat i smakowitych roslin, moglby najesc sie do syta.
- Ale tu nie ma zadnego jedzenia. - powiedzial czyjs glos
Qsibble odwrocil sie gwaltownie, wzial szybko swoj noz do reki i gotow do ataku przygladal sie dziwnej postaci, ktora do niego przemowila. Miala ona na sobie dluga, biala szate, a w reku trzymala laske, ktora na czubku przymocowany miala lampion ze swietlikami. Z calego wygladu tej istoty najbardziej odznaczaly sie bialo-niebieskie, krecone wlosy az do pasa i szpiczaste uszy przyozdobione wieloma srebrnymi kolczykami.
- Nie boj sie mnie, nic ci nie zrobie.- powiedziala postac pieknym i kobiecym glosem.
- Kim jestes? - zapytal Qsibble.
- Jestem Kornelka, bogini tej biednej rowniny i druidka z lasu z niedaleka.
- Czego chcesz?
- Ja? Niczego. Ale wydaje mi sie, ze ty czegos pragniesz.
Qsibble zaczal przygladac sie jej badawczo i zastanwial sie o co tej Kornelce, czy jak jej tam, moglo chodzic. Nagle jego glod znow dal o sobie znac i wtedy przypomnialo mu sie, ze byl bardzo glodny.
- No w sumie to zjadlbym cos. Jednak watpie czy ty bedziesz miala cos do jedzenia - powiedzial.
- Ja zawsze znajde cos dobrego, czym mozna sie latwo najesc. Jesli chcesz chodz za mna to pokaze ci droge do Drzewa Życia, na ktorym na pewno znajdziesz cos dla siebie.
- No dobrze, pojde z toba. Nawet jesli mnie oszukasz i nic takiego nie znajde do zarcia, to i tak nie mam nic do stracenia.
- Alez oczywiscie, ze masz. Kazdy zawsze ma cos do stracenia. - powiedziala Kornelka spokojnym glosem.
- Co takiego na przyklad?
- Swoje wlasne zycie. - odpowiedziala mu cicho i spokojnie.