RE: [RolePlay] Magic World
Minęła godzina od rozmowy Cecilii z Ralofem i Edwardem. Wieść o egzekucji Freda została ogłoszona. Wiele osób przyszło to obejrzeć, wiele się sprzeciwiało i buntowało, wiele także to popierało. Było mnóstwo Czarodziejów i istot na dziedzińcu.
Cecilia wraz z Edwardem udała się do swojej komnaty aby obejrzeć egzekucję, a następnie wykonać listę zadań. Wyszli na największy pałacowy balkon i usiedli, Cecilia na stojącym tam tronie a Edward obok na krześle. Na balkonie stało dwóch strażników. Widzieli już platformę, na której kat zetnie głowę Freda.
Tymczasem Strażnicy, Kat i Ralof podeszli pod lochy, następnie weszli do środka. Stanęli przed klatką, w której siedział Fred. Strażnik otworzył drzwiczki kluczem. Fred stał przy ścianie, szczerzył się.
Fred nie miał już magicznych kajdan na dłoniach.
- Już czas. Idziemy. - Powiedział Strażnik, następnie podszedł do Freda.
Fred nic nie odpowiedział, śmiał się lekko pod nosem, miał spuszczoną głowę i rozczochrane włosy. Strażnik chwycił Freda za prawe ramię, następnie podszedł drugi i chwycił za lewe, trzeci pchnął Freda w plecy, Fred zaczął iść przed siebie i wyszedł z klatki.
- Lepiej się nie szamocz, bo dostaniesz drętwotą. - Powiedział Strażnik, następnie dalej go prowadzili. Kat i Ralof szli za nimi.
Jeden strażnik wziął Walizkę i Różdżkę Freda.
Wyszli z lochów, następnie szli dalej przez salę główną.
Fred myślał o swoim planie. Przypomniało mu się, gdy zdradzał go Parszywym Czarodziejom z Nokturnu.
- Jeśli wam się powiedzie, każdy z was dostanie dziesięć worków z forsą... Słuchajcie. Musicie przebrać się za pracowników ministerstwa... I wypić te eliksiry wielosokowe. Gdy dojdzie do mojej egzekucji, musicie mnie odbić... Nie mogę ufać Malacathowi... Na pewno nie przyśle swoich stworów po mnie. A więc muszę się zabezpieczyć. No chyba, że nasza wspaniała Królowa zrozumie mnie po naszej rozmowie... Jeśli nie i faktycznie postanowi się mnie pozbyć, na pewno zostanie to ogłoszone. Haha. Wtedy macie być gotowi i czekać między tłumem na dziedzińcu... - Wspomnienie się urwało. Fred spojrzał na swój zegarek na nadgarstku.
- HAHAHAHHAA!!!!!!!!!! - Fred dostał ataku szaleńczego śmiechu, który przeszył ściany zamku.
- AhahahahahahahhahahahhaaHAHAHAHAH!!!!!!!!! - Fred śmiał się, jeden strażnik trzasnął go pięścią w brzuch.
- Morda! - Ryknął strażnik, wychodzili już na dziedziniec.
- HaHaHaHaHaHa!!! - Było słychać głośny śmiech. Wyszli już na dziedziniec, ruszyli między tłum. Niektórzy Czarodzieje krzyczeli w ich stronę różne przekleństwa, a inni chwalili.
- Pani, prowadzą już Freda. - Powiedział Edward.
Cecilia patrzyła na prowadzonego przez strażników Freda. Zauważyła, że się śmieje.
- Dlaczego ten wariat się śmieje? - Powiedziała.
Strażnicy doprowadzili Freda do platformy. Ralof, Kat i strażnicy stali na platformie, Freda trzymało dwóch strażników, Ralof trzeciemu dał kartkę, czwarty trzymał rzeczy Freda.
- Czytaj to. - Powiedział Ralof.
Strażnik zaczął czytać.
- Z rozkazu Królowej Cecilii za chwilę nastąpi egzekucja Freda. Zbrodniarza, kryminalisty, psychopaty. Czarodzieja, który popełnił mnóstwo zbrodni, oszustw i zabójstw. Wywołał chaos i panikę. Tacy Czarodzieje są zagrożeniem dla naszej krainy i nie mogą dłużej żyć. - Strażnik skończył czytać, następnie skinął głową w stronę kata.
Kat zaczął podchodzić do Freda z Toporem w rękach. Fred patrzył na tłum krzyczący przed platformą, było tutaj mnóstwo osób.
- Za chwilę zginie... - Powiedziała Cecilia, która wstała i oparła ręce o poręcz balkonu.
Dwóch strażników chwyciło Freda z lewej i z prawej, zgięli go, trzymali, Fred próbował się wyrwać. Kat stanął obok nich, uniósł Topór w górę... Wszyscy umilkli... Powiał powiew wiatru...
Nagle, z tłumu błysnęło zielone światło, które trafiło prosto w klatkę piersiową kata, ten zwalił się na plecy. Topór spadł na stopę strażnika trzymającego Freda z prawej.
- KURW**!!!!! - Ryknął strażnik, przewalił się na plecy i próbował podnieść topór, który przebił jego stopę.
Fred podniósł głowę, spojrzał na leżący na ziemi topór.
- Hahahhahahahaha! - Fred zaśmiał się, odepchnął drugiego Strażnika. Spośród tłumu wyleciało więcej zielonego światła. Avada Kedavry latały w powietrzu, Parszywi Czarodzieje przebrani za Pracowników Ministerstwa zabijali ludzi stojących w tłumie przed platformą.
Fred spojrzał na Ralofa i Strażnika trzymającego jego rzeczy.
- Panowie... Oddajcie moje rzeczy. - Powiedział Fred szczerząc się.
- Sam Cię zarżnę! - Ryknął Ralof, następnie ruszył w stronę Freda z mieczem, jednak dostał w bok zaklęciem, które zepchnęło go z platformy, wpadł w tłum. Przed Fredem pojawiło się dwóch parszywych Czarodziejów. Jeden zabił Strażnika, następnie podał Fredowi Różdżkę i Walizkę.
- Szefie! - Krzyknął.
- W samą porę... Zabieramy się stąd... - Powiedział Fred, zeszli z platformy, Czarodzieje biegali i uciekali przed Zaklęciami śmierci rzucanymi przez Czarodziejów Freda.
- Hahahahahah! - śmiał się Fred, poprawił swój garnitur, krawat, otarł krew z twarzy.
Nagle, przed Fredem i Czarodziejami pojawiła się Cecilia.
- Mogłam się domyślić, że coś knujesz... Ale to Ci się nie uda. - Powiedziała Cecilia celując Różdżką w Freda.
- Ahh! Cecilio! - Fred ukłonił się z gracją, Parszywi Czarodzieje wycelowali w Cecilię.
- Powiedziałem już, że jeśli mam ginąć, to tylko z twojej pięknej ręki! - Krzyknął Fred i wycelował Różdżkę w Cecilię...
![[Obrazek: 5ZxkCR0.gif]](https://i.imgur.com/5ZxkCR0.gif)
☠ Hi there my dear! Turn back! Turn back... ☠
♛♛♛
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 07-October-2019 01:24:35 przez DevilxShadow.)
|