RE: [RolePlay] Magic World IV - The Cold Era
Isabella wzięła z filiżanki łyk zaserwowanej przez Kapelusznika herbaty...
- Wspaniała... cudowny smak. Brakowało mi twojej perfekcyjnej herbaty. - powiedziała, spoglądając na Czarnoksiężnika.
Kobieta spojrzała na zasiadających przyjaciół.
- Zacznę może od tego, że jak dobrze pamiętacie razem działaliśmy aby pokonać Amona... naszym celem było usunięcie go z naszej krainy... - mówiła, przyjaciele kiwali głowami.
- Po tym jak nasz plan nieco legł w gruzach, postanowiłam wziąć sprawy całkowicie w swoje ręce... nadarzyła się do tego znakomita okazja i została wykorzystana. Zapewne jeszcze tego nie wiedzieliście, ale Amon nie żyje... został całkowicie unicestwiony. - powiedziała zadowolona. Czarodzieje uśmiechali się i radowali, kiwali głowami.
- Wspaniałe wieści! Ten bydlak zasłużył na śmierć, dobrze że go pokonałaś. - odparł wściekły Agreggor, irytowało go samo wspomnienie o Amonie.
- W końcu nie żyje... - powiedział uradowany jonathan.
Isabella pokiwała głową, znowu się napiła.
- W międzyczasie spotkałam także... Pyke'a. - powiedziała z obrzydzeniem i nienawiścią, furią w głosie.
- Ten także został zamordowany i zlikwidowany... - dodała, tym razem uśmiechając się już.
Meret pokiwał głową. Te wieści go bardzo ucieszyły.
- Był zakałą tej krainy... w końcu zdechł i przepadł na dobre! - krzyknął z radością i odetchnął.
Isabella spoglądała na wszystkich, uśmiechała się do przyjaciół.
- Później uratowałam Stelle, ostatnią syrenę... musiałam to zrobić... było mi jej żal, Harkon ją zmasakrował... - powiedziała.
Przyjaciele zmartwili się na wieść o upadku syren... podziwiali jednak także czyn Księżniczki.
- Zyskałam nową moc... zostałam wybrana do otrzymania dziedzictwa i siły po Lordzie Carrabothcie... to dla mnie bardzo dużo znaczy, to duża odpowiedzialność...
- Zyskałam także potężnego przyjaciela i mentora, któremu absolutnie ufam... to jedyna osoba która podała mi pomocną dłoń, nigdy mu tego nie zapomnę... - powiedziała z szacunkiem, patrząc w obraz wiszący na ścianie.
- Nie mogę Wam jednak zbyt dużo o tym opowiadać... sami zresztą zobaczycie... - dodała.
W tym momencie wstała, nie mogła usiedzieć.
-Teraz jednak... moja więź z Harkonem została przełamana... stał się moim wrogiem, okazał się być kłamcą... nie ma w sobie ani kropli krwi Carrabothów i Balów... jest bratem zmarłego Amona... - powiedziała ostro.
Wszyscy zrobili wielkie oczy... nie mogli uwierzyć.
- Harkon? - dziwił się jonathan, wściekł się na elfa z powodu jego kłamstw.
- Teraz to z nim mam odbyć wojnę o przyszłość Krainy... która zdecyduje o całkowym upadku i końcu krainy kiedy on wygra, bądź wspaniałym odrodzeniu, ustabilizowaniu się mocy i harmonii... odrodzenia życia... - odparła, spoglądając przez okno.
Jonathan poderwał się z fotela, wrzasnął. Agreggor go uspokajał...
====
Shohu natomiast obserwował każdy ruch Harkona, słyszał każde wypowiedziane przez niego słowo, rejestrował każdy jego gest i ruch. Czarny Kruk był absolutnie całkowicie w ukryciu.
![[Obrazek: 5ZxkCR0.gif]](https://i.imgur.com/5ZxkCR0.gif)
☠ Hi there my dear! Turn back! Turn back... Turn back! ☠
♛♛♛
|